Główna » Humoreski i opowiadania, WSZYSTKIE WPISY

“WIESIO CZYLI CZESIO” HUMORESKA DAMIANA KIERKA

Autor: admin dnia 15 Styczeń 2011 Brak komentarzy

W dniu dzisiejszym przedstawiam humoreskę  pt. ”Wiesio czyli Czesio” Damiana Kierka. Dla przypomnienia podam, że autor tego utworu jest jednym z laureatów (wyróżnienie) Turnieju Satyry „O Złotą Szpilę” Przemyśl 2010.

Damian KIEREK 

WIESIO  CZYLI  CZESIO 

         U nas na Wolicy jest tak. Mieszka u nas Czesław Kudła – strażak wybitny oraz honorowy. Ponieważ urodził się jakoś po II wojnie, a jego rodzice byli bardzo zaangażowani w sprawę, więc na cześć towarzysza Gomułki otrzymał imię Wiesław, a na drugie – tradycyjnie, po dziadku – Czesław. Rżnął więc kupę w pieluchy mały Wiesio. Nie minęły jednak dwa lata, gdy rodzice zaczęli się do niego zwracać: Czesio! Zresztą – jak twierdził ojciec z matką – od zawsze tak mówili, tylko sąsiedzi musieli się przesłyszeć. Jednak po paru latach, jakoś październiku 1956 roku Czesio znów był Wiesiem. Dzięki swojemu imieniu zbijał profity, ukończył szkołę, potem bez większego trudu kursy rolnicze i poszedł do wojska, gdzie został żołnierzem. Rzecz jasna – wzorowym.
         Po wyjściu do cywila świat stanął przed nim otworem. Zaczął też działać w ochotniczej straży pożarnej, gdzie zapisał się złotymi zgłoskami. Stał się głównym specem od gaszenia pożarów i akcji ratowniczych. Jeszcze w 1968 roku  brał udział w gaszeniu pożaru po rodzinie Goldów, którzy nieoczekiwanie wyprowadzili się z naszej wsi. Wiesław też zabezpieczył ich dobytek, przejmując go na swoją hipotekę. Na zgliszczach postawił po kilku latach własny nowy dom. Zdobył wtedy odznakę wzorowego strażaka. Jakoś w tym samym roku Wiesław Kudła razem z innymi druhami przepłoszył studentów, którzy rozbili namiot na trawie przy wiejskich stawach. Wieczorami grali na gitarze, śpiewali piosenki. Wiesław doszedł do wniosku, że to hałasujące niebieskie ptaki i lepiej, żeby wzięli się do nauki. Otrzymał za to brązowy medal za zasługi dla pożarnictwa. Nie omieszkał w ramach wdzięczności zabezpieczyć stawów jako miejsce wypoczynku dla kółka wędkarskiego funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i ORMO.
         Pod koniec 1970 roku wyjechał gdzieś na parę miesięcy. Mówiono, że gasił pożary na Wybrzeżu. Kiedy wrócił, ponownie miał na imię Czesław. Czesiek ożenił się i rozpoczął pracę w kółku rolniczym jako magazynier, co pomogło mu urządzić rodzinę. W zasadzie niewiele się wtedy działo. Czesław skoncentrował się na płodzeniu dzieci i udziałach w różnego rodzaju szkoleniach. W 1976 roku został nawet oddelegowany na kurs traktorzystów do Ursusa. Cały tam pobyt spędził niezwykle pracowicie, co zaowocowało  ważnym odznaczeniem za utrwalanie władzy ludowej. Załapał się także – co zrozumiałe – na srebrny medal za zasługi dla pożarnictwa. W 1980 r., jakoś tak latem, Czesław zgłosił się – jak na ochotnika przystało – do gaszenia pożarów (widocznie polubił Wybrzeże), ale władza zlekceważyła jego zapał, miała inne sprawy na głowie. Czesław najwyraźniej nabawił się urazu do letnich miesięcy. Znacznie lepiej funkcjonował zimą. A i władza przypomniała sobie o jego zapale. Zaowocowało to nowym wyjazdem i służbą w rezerwowych oddziałach strażackich. Oj, było wtedy wiele  do gaszenia. Wystarczy powiedzieć, że Czesław wrócił z krzyżem zasługi  i w nagrodę został u nas prezesem ochotniczej straży. Ach, co to była za prezesura! Długoletnia z licznymi akcjami i złotym medalem za zasługi dla pożarnictwa.
         Tak się jednak jakoś złożyło, że od 1989 roku zaczęło Czesiowi odbijać. Nie tylko, że ganiał do proboszcza, to jeszcze zaczął nosić baldachim. Widocznym dowodem jego aberracji było pomoc w przekazaniu działki kółka rolniczego pod parafialną kaplicę. Może nie było to takie szalone, skoro zaowocowało złotym znakiem związku – najwyższym odznaczeniem strażackim i stołkiem w radzie gminy. Czesław nawet zaczął coś kombinować z sołtysostwem, ale skalkulował, że mu się nie opłaca. Aj, ważny był wtedy Kudła, bo nie tylko miał co miesiąc dodatkowo parę stówek, ale znacznie wzrosło jego znaczenie i mógł wózek żwiru przywieźć od czasu do czasu dla zaprzyjaźnionych druhów. W zamian za to wystąpili oni uhonorowanie Czesława honorowym medalem im. Chomicza. „Bo jeszcze ni mo” – napisali we wniosku.
I trwało to, i trwałoby nadal, gdyby się młodzi strażacy nie zmówili i nie odwołali prezesa. Nasz wielki Gatsby próbował jeszcze co prawda zostać  honorowym prezesem OSP Wolica. Jednak ci judasze wprost pękali ze śmiechu, kiedy wniosek stanął na walnym zebraniu. Węże wyhodowane na Czesiowej piersi! 

Jakiż to był cios! Jakaż niegodziwość, despekt, zniewaga, uraza, nóż w plecy! 

I już tak na koniec. Niedawno listonosz roznosił z pocztą ulotki wyborcze. Widniało na nich jak wół: CZESŁAW KUDŁA – TWÓJ CZŁOWIEK  W POWIECIE! 

No i co powiecie 

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.