Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, WSZYSTKIE WPISY

Wielka ucieczka, wielka kara

Autor: admin dnia 12 Październik 2011 Brak komentarzy

Kadr z filmu “Wielka ucieczka” fot. BE&W

Gestapowcy nie zostali bezkarni

Mariusz Surosz / Portal Wiedzy

Brytyjczycy postanowili dopaść każdego, kto wziął udział w tej zbrodni. Na szefa ekipy, która miała znaleźć zbrodniarzy, wyznaczyli 38-letniego detektywa z Blackpool. Nazywał się Frank McKenna i był niczym pies gończy. Ścigał tak długo, aż dopadł mordercę.

Hitler wydał rozkaz, aby każdego schwytanego jeńca rozstrzelać pod pretekstem próby ucieczki.

Marszałek Herman Göring, pilot i dowódca niemieckiego lotnictwa, prosił wodza, aby wódz tego rozkazu nie wydawał. Udało mu się wynegocjować tylko tyle, że zamiast wszystkich schwytanych postanowiono rozstrzelać 50 jeńców. I ten rozkaz wykonano.

To była najsłynniejsza akcja jeńców II wojny światowej. Rozsławił ją amerykański film „Wielka ucieczka” z 1963 roku. Reżyser, John Sturges, obsadził w rolach alianckich pilotów największe wówczas gwiazdy kina. Żołnierzy grali Steve McQueen, James Garner, Richard Attenborough, James Donald, Charles Bronson, Donald Pleasence, James Coburn. Podczas kręcenia filmu aktorzy mogli spotkać uczestników wydarzeń sprzed 18 lat – realizatorzy poprosili byłych żołnierzy o konsultacje.

Niemcy utworzyli specjalny obóz. Trzymali w nim alianckich jeńców, którzy mieli za sobą już próby ucieczki. Obóz powstał w okolicy miasteczka Sagan (dziś Żagań). Miejsce nie było przypadkowe. Słabo zaludnione tereny, oddalone o kilkaset kilometrów od neutralnej Szwajcarii i prawie 300 km od portów bałtyckich, stanowiących częsty cel uciekinierów. Piaszczysty teren, pusta przestrzeń między podłogą baraku i podłożem, mikrofony w ziemi – to miało wybić jeńcom z głowy nawet myśl o kopaniu tuneli. A poza tym, standardowe środki – wysokie ogrodzenie, drut kolczasty, wartownicy na wieżach, regularne rewizje w barakach. Zbliżenie się w pobliże ogrodzenia skutkowało strzelaniem do jeńca bez ostrzeżenia.

Plan wielkiego X

Ucieczkę opracował Roger Joyce Bushell. Brytyjczyk urodzony w Afryce Północnej, błyskotliwy prawnik, sportowiec i człowiek niezwykle pewny siebie. Byli też tacy, którzy mówili o nim, że był zarozumiały. Kiedy wybuchła wojna znalazł się w szeregach Królewskich Sił Powietrznych – RAF. Został dowódcą dywizjonu bombowego. Zestrzelony nad Francją w maju 1940 roku, dostał się do niewoli. Kiedy trafił do obozu w Sagan, miał za sobą dwie brawurowe ucieczki. Pierwsza zakończyła się kilkaset metrów od szwajcarskiej granicy, druga w Pradze.

Tylko zbieg okoliczności sprawił, że nie został wtedy zabity przez przesłuchujących go gestapowców. Odesłano go do obozu, ale na odchodnym usłyszał, że jeśli jeszcze raz sprawi Niemcom kłopoty, to karą będzie śmierć.

W Sagan Bushell stworzył organizację X, której celem było zaplanowanie ucieczki. Przyjął pseudonim „Wielki X”. Jego plan był wyjątkowo śmiały. Chciał, aby z obozu zbiegło kilkuset jeńców! Mozolnie budował konspiracyjne struktury. Utworzył zespoły krawców przygotowujących cywilne ubrania, topografów, których zadaniem było zapewnienie uciekinierom mapy. Drukarnia produkowała fałszywe dokumenty. Oblicza się, że w przygotowaniach wzięło udział 600 jeńców, z nich wylosowano 200, którzy mieli uciec.

Drogą na wolność miały być tunele wykopane na głębokości 10 metrów! Bushell postanowił, że powstaną trzy tunele. Kopane będą jednocześnie. Jeśli Niemcy odkryją jedną z dróg ucieczki, pozostaną jeszcze dwie inne.

Przygotowania trwały prawie rok. Dwa tunele zostały odkryte przez Niemców. Pozostał jeden – nazwany „Harry”. Miał ponad 100 metrów długości i był majstersztykiem inżynierii na miarę obozową. Wewnątrz położone były tory, po których kursowały wózki. Uciekinier schodząc do tunelu kładł się na takim pojeździe, inni jeńcy ciągnąc sznury zapewniali mu szybki transport. Mniej więcej w połowie tunelu przesiadał na drugi wózek, a ten, który opuszczał, wracał po następnego delikwenta.

Do wielkiej ucieczki doszło w mroźną marcową noc z 24 na 25 marca 1944. Kiedy pierwszy uciekinier dotarł do końca tunelu okazało się, że wylot znajduje się nie w pobliskim lesie, jak planowano, ale jest oddalony od drzew o kilkanaście metrów. Bushell zadecydował jednak, że należy uciekać, bo kiedy się rozwidni Niemcy odkryją wylot tunelu. Kiedy tunel opuszczał kolejny uciekinier, jeden z wartowników dostrzegł sylwetkę mężczyzny i wszczął alarm.

Z obozu udało się wydostać 76 jeńcom trzynastu narodowości, w tym sześciu Polakom. Tylko trzem udało się uniknąć pościgu. Norwegowie, Jens Muller i Per Bergslund, przedarli się do Szczecina, a tam dostali się na szwedzki statek. Holender, Bram van der Stok, wybrał drogę przez Francję. Z pomocą francuskiego ruchu oporu przerzucony został do Hiszpanii i schronił się w brytyjskiej ambasadzie.

Śledztwo McKenny

Frank McKenna zjawił się w Niemczech w mundurze oficera RAF. W czasie pokoju był policjantem, podczas wojny został lotnikiem. Miał za sobą ponad 30 lotów na bombowcach. Brytyjczycy, dla których piloci – szczególnie od chwili zwycięskiej Bitwy o Anglię – byli bohaterami narodowymi, postanowili, że zbrodnia na jeńcach musi być wyjaśniona.

McKenna miał listę pomordowanych. Było na niej 21 Brytyjczyków, sześciu Kanadyjczyków, sześciu Polaków, pięciu Australijczyków, trzech Południowoafrykańczyków, dwóch Nowozelandczyków, dwóch Norwegów, Czech, Grek, Belg, Litwin, i Francuz. Na liście znalazł swoich przyjaciół.

Szybko odczuł, że Niemcy darzą nienawiścią alianckich pilotów. Uważali ich za barbarzyńców, którzy bombardowali niemieckie miasta. Ale wśród Niemców znalazł też sprzymierzeńców, którzy chcieli pomóc w śledztwie. Bezcenna okazała się współpraca byłego komendanta obozu w Sagan, Wilhelma Von Lindeinera.

Niemcy były podzielone na cztery strefy okupacyjne. Władze amerykańskie i francuskie pozwalały detektywowi na prowadzenie dochodzenia w ich strefach. Rosjanie odmówili współpracy. Śledztwo toczyło się bardzo powoli. Ale McKenna żmudnie odtwarzał losy pojmanych uciekinierów.

Już 27 marca 1944 roku szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, Ernst Kaltenbrunner, wydał rozkaz swoim podwładnym z Gestapo: „Po przesłuchaniu [...] należy wywieźć w kierunku macierzystego obozu i w drodze rozstrzelać. Trzeba to uzasadnić próbą ucieczki lub stawianiem oporu. Nikt ze znajdujących się na liście nie może być ranny ani uratować się.”

Obława na uciekinierów przybrała nieznane w Niemczech rozmiary. Zaangażowano w nią tysiące policjantów, żołnierzy i gestapowców. I przyniosła oczekiwane efekty.

Głównym tropem, który doprowadził McKennę do morderców, okazały się urny z prochami zabitych.

Niemcy kremowali zwłoki, ale urny odsyłali do obozu w Sagan. A na nich w większości znajdowały się dane: miejsce i data kremacji. Mckenna uważał, że kremacja nastąpiła w niedalekiej odległości od miejsca śmierci, a zatem odpowiedzialny był za nią miejscowy oddział Gestapo. Szukał gestapowców, którzy w tym czasie służyli w tym miejscu.

Dochodzenie wykazało, że najwięcej egzekucji dokonało Gestapo wrocławskie.

Szacuje się, że co najmniej 27 jeńców zostało zamordowanych przez specjalne Mordkommando.

Szefa tego zespołu, Wilhelma Scharpwinkela, Mckenna nie dopadł. Dowiedział się, że przebywa w więzieniu w radzieckiej strefie okupacyjnej. Rosjanie jednak nie chcieli współpracować. Kiedy Brytyjczycy upominali się o wydanie zbrodniarza, z czasem poinformowali, że Scharpwinkel zmarł. Także podwładni Scharpwinkela w większości uniknęli odpowiedzialności. Zginęli w ostatnich dniach wojny, broniąc twierdzy Breslau przed Armią Czerwoną.

Gestapo wrocławskie odpowiedzialne było za śmierć pięciu polskich pilotów: Antoniego Kiewnarskiego, Stanisława Króla, Kazimierza Pawluka, Pawła Tobolskiego i jednego z najbliższych współpracowników Bushella, Włodzimierza Kolanowskiego.

Scenariusz egzekucji wyglądał podobnie: więźniów ładowano do samochodów mówiąc im, że zostaną odwiezieni do obozu. Po pewnym czasie auta zatrzymały się pod pretekstem przerwy w podróży. Kiedy jeńcy wysiedli, aby rozprostować kości, Gestapowcy strzelali do bezbronnych.

Dopaść morderców

McKenna zjeździł Niemcy w poszukiwaniu śladów i ukrywających się gestapowców. Zależało mu, aby winni nie uniknęli odpowiedzialności.

Największe kłopoty sprawiło mu ustalenie sprawców śmierci Australijczyka Jamesa Catanacha, Nowozelandczyka Arnolda Christensena i Norwegów Halldoar Espelida i Nilsa Fugelsanga. Ich urny nie zawierały żadnych danych, gdzie nastąpiła kremacja zwłok. McKenna i jego współpracownicy analizując kierunki ucieczki doszli do wniosku, że Norwegowie zapewne zmierzali w kierunku Skandynawii. Śledczy wybrali się w podróż na północ Niemiec. Odwiedzali krematoria i wreszcie natrafili na ślad. Za tą śmiercią stał gestapowiec z Kilonii Johannes Post. Niemiec ukrywał się od kilku miesięcy. Zmienił nazwisko i zamieszkał ze swoją kochanką. Był zaskoczony, kiedy Brytyjczycy znaleźli go w niewielkim miasteczku Minden. Był hardy i nie czuł skruchy. Ze szczegółami opowiedział, jak ginęli piloci. Wyjawił, że Catanacha wiózł swoim samochodem. Zatrzymał się, aby jeniec mógł oddać mocz. Stanął za jego plecami i w pewnym momencie powiedział: a teraz cię zastrzelę. Australijczyk zdążył tylko zapytać: dlaczego?

McKennie nie udało się pojmać Leopolda Spanna, szefa Gestapo z Saarbrucken, odpowiedzialnego za śmierć Bushella. Spann zginął pod koniec wojny.

Uparty Brytyjczyk pojmał jednak człowieka, który strzelał do Bushella, a ten opowiedział jak wyglądały ostatnie godziny uciekiniera. Główny organizator wielkiej ucieczki razem z Francuzem, Bernardem Scheidhauerem, zmierzali pociągiem do Francji. Niemiecki policjant, który ich wylegitymował powziął jakieś podejrzenia. Oddając dokumenty od niechcenia powiedział w kierunku Scheidhauera: Good luck. Francuz machinalnie podziękował po angielsku. Policjant wyciągnął broń.

Obaj uciekinierzy trafili do więzienia w Salerbrucken. 29 marca w przekonaniu, że zostaną przewiezieni do Kaiserslautern, wsiedli do samochodu osobowego. W pewnym momencie auto zatrzymało się. Spann nakazał wysiąść więźniom. Wyciągnął pistolet i strzelił w plecy obu mężczyznom. Scheidhauer zginął na miejscu. Rana Bushella nie była śmiertelna. Spann rozkazał towarzyszącemu mu gestapowcowi, Emilowi Schultzowi: skończ z nim. Schultz zamknął oczy i dobił Brytyjczyka. Po aresztowaniu tłumaczył (podobnie jak inni), że gdyby nie wykonał rozkazu, sam stałby się ofiarą.

Ekipa McKenny udało się postawić przed sądem 19 zbrodniarzy.

W 1947 roku stanęli przed brytyjskim trybunałem wojskowym w Hamburgu. Czternastu z nich skazano na karę śmierci przez powieszenie, pięciu na długoletnie kary więzienia. 14 lutego 1948 roku w miejscowości Hamelin odbyła się egzekucja zbrodniarzy.

Frank Mckenna uznał, że jego misja jest zakończona. Powrócił do służby w policji.

Autor: Mariusz Surosz  Źródło: Portal Wiedzy

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.