Ten tekst napisał (jeszcze) człowiek. Kto żyw, niech go przeczyta
Grzegorz Piechota, Gazeta Wyborcza
fot. Apple
Zawiadamiam o przykrym przełomie w dziennikarstwie: jak doniósł “New York Times”, naukowcy z Northwestern University w USA opracowali program komputerowy, który pisze artykuły do gazet w takim stylu, że
nie sposób ich odróżnić od napisanych przez dziennikarzy.
Co gorsza – choć gotową relację z meczu komputer oddaje w zaledwie 60 sekund po jego zakończeniu, w ogóle nie awanturuje się o wierszówkę.
Po cichu – by wydawca „Gazety” nie słyszał – zdradzę, że programy klecące artykuły istniały od lat.
Blisko dekadę temu zaczęły dla agencji Reuters pisać wiadomości z giełd. „Pisały” – to za dużo powiedziane. Po prostu wstawiały odpowiednie liczby w schemat artykułu, np. o rocznych zyskach spółek. Dzięki temu agencja wysyłała artykuł w świat niecałą sekundę po tym, gdy spółka opublikowała raport. Język maszyn był ubogi, styl – toporny, kompozycja – schematyczna, ale przecież maklerzy w godzinach handlu nie szukają poezji.
Nowy program – efekt dziesięciu lat pracy Krisa Hammonda i Larry’ego Birnbauma – zapowiada się nieludzko ludzki.
Z danych statystycznych o przebiegu meczu wyciąga wniosek o jego zwrotnych momentach i wyróżniających się zawodnikach. Analizuje wcześniejsze mecze kolejki, sukcesy i porażki klubu… Na tej podstawie dobiera słowa, wątki i ich kolejność. Słowem: tworzy.
Firma Hammonda i Birnbauma – Narrative Science – ma już 20 klientów, głównie portale internetowe.
Hammond przechwala się, że za pięć lat artykuł napisany przez jego program zdobędzie dziennikarską Nagrodę Pulitzera! Panowie z Narrative Science mogą się jednak przeliczyć. Postęp technologiczny notujemy nie tylko po stronie pisarzy, ale też czytelników.
Z dziennikarskiego śledztwa telewizji CBS wynika, że na amerykańskiej giełdzie większość transakcji zlecają superszybkie komputery, a nie zbyt powolni jak na dzisiejsze czasy maklerzy. Owe komputery w ułamku sekundy decydują o zakupie czy sprzedaży akcji na podstawie… depesz agencyjnych, które – jak słyszymy – przygotowały inne komputery.
Malkontenci z CBS snują czarne wizje, a przecież to genialny koncept!
Korporacje, słuchajcie – zamiast pisać (i czytać) prezentacje w PowerPoincie, oddajmy je naszym pecetom, niech sobie prezentują, choćby i w chmurze. Pozwólmy jednym Excelom ślęczeć do woli nad tabelkami drugich. Niech Word stanie się w końcu ciałem!
A gdy komputery zajmują się rozmową w swoim gronie, my – choć w pracy – możemy rozkoszować się lekturą „Gazety”, tymczasowo wciąż tworzonej przez autorów z krwi i kości.