Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, WSZYSTKIE WPISY

Napisałeś książkę? Pożyjesz aż … 100 dni

Autor: admin dnia 3 Luty 2011 Jeden komentarz

 Niektórzy mówią, że prawdziwy pisarz musi zaznać głodu. I coś w tym jest – mówi Jerzy Pilch. – Dorabianie w różnych miejscach może inspirować – mówi Agnieszka Drotkiewicz. – Honorarium za książkę starcza mi na miesiąc życia – mówi Janusz Rudnicki.

Z czego żyją polscy pisarze?

Od 20 lat wolny rynek decyduje w Polsce o tym, który z pisarzy może pozwolić sobie na twórczość w komforcie. Najlepiej radzą sobie oczywiście autorzy literatury przygodowej czy romansów, tacy jak Małgorzata Kalicińska, których książki są przerabiane na seriale.

- Autor literatury wysokiej z pisania się nie utrzyma, nawet jak jego książki mają przyzwoite nakłady – mówi Jerzy Pilch. – To jest ryzyko, nieregularność wypłat, kombinowanie, żeby starczyło. Ja to ryzyko – powiedzmy – niestabilności w pewnej mierze łagodzę związkami z kolejnymi redakcjami. Teraz z “Przekrojem”. Pasują mi cotygodniowe występy, nie jest tak, że felietony muszę dla socjalnego bezpieczeństwa, a książki chcę dla artyzmu. Obie rzeczy jednako ważne dla mnie.
Ale nie zawsze szło tak gładko. Kiedyś Pilch imał się różnych zajęć. – Byłem naukowcem na Uniwersytecie, sprzedawcą w galerii Mleczki, stróżem w starej bibliotece w kościele ewangelicko-augsburskim w Krakowie. Z pisania w sensie ścisłym dawało się niekiedy żyć publikując w podziemiu czy na emigracji. Ewidentnie dobra strona stanu wojennego. Honoraria wcale nie były wtedy na ostatnim miejscu, zwłaszcza przy ówczesnym przeliczniku. Za 200 dol. można było wtedy ho ho, a nawet więcej.

Chcesz zarobić? Przetłumacz instrukcję obsługi

Czy początkujący pisarz może żyć dziś w Polsce tylko z pisania?

- To zależy, czy ma mieszkanie po dziadku, czy na kredyt, jak wysoka jest rata, czy opłaca składki na ubezpieczenie. Zależy, czy żyje oszczędnie, czy rozrzutnie, sam, czy z kimś itd. – mówi Agnieszka Drotkiewicz (“Teraz”). – Myślę, że większość autorów – nie mówię o autorach bestsellerów – dostaje zaliczki pomiędzy 3 a 6 tys. zł, i na zaliczce często się kończy. Można za to żyć średnio pewnie od miesiąca do trzech.

Janusz Rudnicki, autor nominowanej do Nike “Śmierci czeskiego psa”, mieszka na stałe za granicą. Honoraria, które dostaje za książki, wystarczą na miesiąc życia. - Moje główne źródło utrzymania to tłumaczenia techniczne dla jednego z niemieckich biur. Dużo tłumaczę o akumulatorach, są też instrukcje dołączane do leków, a ostatnio nawet coś o kawie Tchibo. Z tego żyję.

Większość twórców za największy problem uważa brak zaplecza socjalnego. Drotkiewicz: – Kobiety, także pisarki, zachodzą w ciążę. Na etacie dostają płatny urlop macierzyński, bez etatu – szukaj wiatru w polu.

Rudnicki ubezpiecza się w Niemczech, należy do Socjalnej Kasy Artystów. Niełatwo jest się tam dostać. Najpierw trzeba ustalić z Kasą swój status (Rudnickiego to “pisarz i publicysta”), potem udowodnić, że naprawdę uprawia się ten rodzaj działalności artystycznej. Składki, które płaci się Kasie, zależą od wysokości zarobków, ale są dużo niższe niż te, które artyści mogą płacić ZUS-owi w Polsce. Rudnicki płaci 40 euro miesięcznie.

- W Niemczech kultura jest nie tylko ważną gałęzią gospodarki, do czego dążymy także w Polsce, ale przede wszystkim inwestycją – mówi tłumaczka Joanna Czudec. – Pisarze mogą liczyć na bardzo rozbudowany system stypendialny. Przyznają je landy, domy pisarzy, fundacje, takie jak im. Heinricha Bolla czy Roberta Boscha, ale także ponadlandowe fundacje związkowe. Do tego dochodzą nagrody – praktycznie każde miasto ma swoją nagrodę literacką.

Bogaty pisarz? Tylko w Hiszpanii

W Szwecji z kolei od ponad 60 lat istnieje Sveriges Författarfond (Fundacja Pisarzy Szwecji), która dwa razy do roku przyznaje stypendia pisarzom i tłumaczom. W sumie to ok. 40 mln koron szwedzkich (20 mln zł) rocznie.

Skąd te pieniądze?

- Mamy rodzaj umowy między państwem i organizacjami autorskimi – mówi Anders Bodegard, tłumacz m.in. Szymborskiej, Kapuścińskiego i Gombrowicza. – Za każdą wypożyczoną w bibliotece publicznej książkę szwedzkiego autora państwo przekazuje fundacji ok. 1,2 korony (70 gr), w sumie wychodzi ok. 126 mln koron rocznie. 70 proc. tej kwoty wraca do autorów książek, 30 proc. idzie na stypendia. Każdy autor, który napisał lub przetłumaczył książkę dostępną w bibliotece, może ubiegać się o stypendium – na początek roczne, potem 2-letnie, 5-letnie, a później nawet trwające do emerytury. Ja sam należę do tej ostatniej grupy. Stypendium pokrywa jakieś 30 proc. moich wydatków na życie. To dużo.

Prawdziwym rajem dla pisarzy jest Hiszpania. Podobnie jak w Niemczech istnieje tam rozbudowany system stypendialny, dziesiątki nagród literackich (za tymi najbardziej prestiżowymi idzie także intensywna promocja autorów).

- Hiszpania rozpieszcza swoich pisarzy – mówi Tomasz Pindel, tłumacz i pracownik Instytutu Książki. – Nawet małe miasteczka organizują literackie konkursy i przyznają nagrody literackie. Zanim Chilijczyk Roberto Bolano osiągnął swoją pozycję w świecie literatury, przez lata żył w Hiszpanii właśnie z takich konkursów. Hiszpańskie dzienniki mają spore dodatki o książkach, jest też wiele niezależnie wydawanych magazynów literackich, od kolorowych, podobnych do naszego “Twojego Stylu” – i sprzedają się z podobnym powodzeniem – po bardziej poważne. To ewenement na skalę europejską. Hiszpańscy pisarze pracują z reguły na uniwersytetach i intensywniej niż w Polsce współpracują z mediami.
Gorzej wygląda sytuacja pisarzy w Ameryce Łacińskiej. Państwa niewiele robią, aby im pomóc, ale z drugiej strony są to kraje, które rodzą dziś najwięcej talentów. Zanim pisarze latynoscy osiągną sukces na rynku hiszpańskim, są bardziej autentyczni, osadzeni w rzeczywistości. Hiszpania szybko ich w sensie twórczym deprawuje, zaczynają myśleć komercyjnie. Bo w krajach o dużych rynkach wydawniczych prosperuje grupa pisarzy skoncentrowanych na pisaniu popularnych podróbek – w Hiszpanii kilka miesięcy po ukazaniu się “Kodu Leonarda” Dana Browna księgarnie zostały zasypane rodzimymi książkami na podobny temat.

Jaka część literatów głoduje z lenistwa?

Za “Pod mocnym aniołem” (Wydawnictwo Literackie, 2000) Jerzy Pilch otrzymał literacką nagrodę Nike. Na kolejną książkę dostał 200 tys. zł zaliczki (“Narty Ojca Świętego”, Świat Książki, 2004). To jak dotąd rekordowa kwota. Czy to Nike podniosła stawkę? – Pyta pani ciągle o kasę, która – rzecz jasna – jak jest, trochę potworność losu łagodzi, ale tylko trochę. Prawdziwe problemy prawdziwego pisarza są gdzie indziej. Nawet jak wieczorem dostaje Nike albo Nobla, następnego dnia, góra trzeciego już powinien zap…ć z robotą. Demony niemocy, zapaści twórczej, sklerozy udaremniającej snucie barwnych opowieści, demony starczego zdziecinnienia, demencji, a najbardziej pychy patrzą nań łakomie. Zwłaszcza tych, co za bardzo świętują mają na oku. Polscy autorzy literatury “poważnej”, by zapewnić sobie niezależność twórczą, wciąż dorabiają, nie koniecznie pisząc.

- Taki patchwork finansowy, zarabianie w różnych miejscach nie jest złe, uczy zaradności, wyrabia inwencję, czasem inspiruje – mówi Drotkiewicz. – Z drugiej strony lęk przed przyszłością, jaki towarzyszy nieuregulowanej sytuacji socjalnej, zwłaszcza kiedy zaczynamy się starzeć – a w przypadku kobiet, jak zauważył Houellebecq, ten proces zaczyna się po 25. roku życia – w pewnym momencie przestaje być motywujący. Czy dobry pisarz może być w ogóle bogaty? - Niektórzy mówią, że prawdziwy pisarz musi zaznać głodu. I coś w tym jest – mówi Pilch. – Ale jednak był na przykład Tołstoj i na przykład Mann, zamożni arystokraci, a przy tym geniusze. To bywa rzadko, ale jednak bywa. Prawdziwa literatura tryumfuje nawet wśród milionerów. Jak pracują rzetelnie, ma się rozumieć. Oczywiście na ogół się nie przelewa, ale nie chce się jeszcze bardziej. Jaka część głodujących rzesz literatów głoduje z lenistwa? 95 czy tylko 92 procent? Czekając na natchnienie można się jednak gdzieś zatrudnić. Miłosz wykładał, Gombrowicz mordował się w banku, Kafka w ubezpieczalni, owszem długo nie pożył, ale jednak z innego powodu.

Źródło :Gazeta.pl
Magdalena Żakowska

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Jedna odpowiedź do wpisu “Napisałeś książkę? Pożyjesz aż … 100 dni”

  1. Tadeusz mówi:

    A to ciekawe! W sumie dobrze jest mieć jakiś zawód obok pisania.