Główna » WSZYSTKIE WPISY, Wiersze

NAGRODZONE UTWORY W OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE POETYCKIM pn. „LIRA I SATYRA NAD STRUGĄ” 2023

Autor: admin dnia 25 Czerwiec 2023 Brak komentarzy

OGÓLNOPOLSKI KONKURS POETYCKI

pn. „LIRA I SATYRA NAD STRUGĄ” 2023

NAGRODZONE UTWORY

Miejsce I

Grzegorz Chomicz – Płowęż

Zwątpienie poety

Na dnie ułożyłem węzełki z ręczników,
potem ciepłe kapcie, susz grzybowy w słojach,
instant na nalewkę, pęczak do krupniku.
Tak zapakowałem zwątpienie w sakwojaż.

Jeszcze schemat czyśćca, kostur włóczykija –
tak, przyznaję, zestaw mało tuzinkowy.
Zadbałem o media i o czarny pijar.
Naklejka, paczkomat – miał być problem z głowy.

Adresat – czytelnie, zamiast sznurka rzemień,
wybrałem priorytet i z wniesieniem w cenie.
Wszyscy mają pietra, że to ciężkie brzemię –
nie, to poetyckie, niewinne zwątpienie.

Nie zasiał paniki dozorca w markecie,
kurier przed odbiorem nie dzwonił na trwogę.
Pakunek pozostał, choć nadany przecież.
Przestrach przed nieznanym? Wysłać go nie mogę.

Zagraca przedpokój, nadal tkwi w mieszkaniu,
na złość lepszym czasom, chandrze na pohybel.
Coś mi się wydaje, że w tym zamieszaniu
zwątpienie ma całkiem niezły rajzefiber.

Kasa-nowa

Mawiał: – Kobieta jest jak książka,

czasem ciekawa obwoluta,

czasem nie warto zbyć pieniążka,

spis treści nudny… i po ksiutach.

Lubił, gdy tytuł był krzykliwy,

szata graficzna skrząca w słońcu.

Krótko przy takich był szczęśliwy,

bo prolog miały tuż przy końcu.

Bywał – a jakże – w bibliotece,

lecz zawadzały mu regały.

Zbyt dużo wdrażał boskich zleceń,

strzały Amora mu zwiotczały.

Miłości w necie był profanem

i śmiał się na głos do rozpuku,

bo jak całować się z ekranem

i jak zakochać się w e-booku.

Szukał fluidów na kiermaszach,

czynił awanse w sanktuariach.

Nie skompletował tam mariasza,

więc ostał mu się antykwariat.

Życiowe motto: „kasa-nowa”.

„Nowa” książeczka co czas jakiś,

by ją przytulić, w portfel schować

„kasę” za zdrożne koperczaki.

Kiedyś w miłości cenił gibkość,

dzisiaj pikantne bajki snuje…

Kobiety wiedzą; on zbyt szybko

książki do końca doczytuje.

Miejsce II

Iwonna Buczkowska – Warszawa

Niekochane kobiety

Niekochanym kobietom serca w noc kamienieją.

Na samotnych poduszkach znów nie przyśni się nikt.

Niekochane kobiety z połataną nadzieją

oczekują bezsennie na świt.

A miłości w nich tyle co gwiazd.

Gdyby tak chciał pokochać je ktoś.

Lecz los łez nazbyt wiele im dał

i kamienne serce co noc.

Niekochane kobiety co dzień skrzętnie składają

do kuferka pamięci jakiś uśmiech czy gest,

żeby nocą spróbować skleić to w jakąś całość –

chociaż wiedzą, że tak nie da się.

A miłości w nich tyle, co gwiazd.

Gdyby tak chciał pokochać je ktoś.

Lecz los łez nazbyt wiele im dał

i kamienne serce co noc.

Zamiast chwil z kimś, zegary obojętnie zliczają

każdą zmarszczkę, dodając dni, miesięcy i lat.

I kamienne swe serca, aż do rana dźwigają,

niekochane kobiety… jak ja.

A miłości w nich tyle, co gwiazd.

Gdyby tak chciał pokochać je ktoś.

Lecz los łez nazbyt wiele im dał

i kamienne serce co noc.

Trema go żarła

Człowiek już w życiu niejedno przeżył:

raz jak na balu, a raz jak w boju –

wytchnienie wreszcie mu się należy

i chciałby sobie pożyć w spokoju.

Lecz jak ma matka zażywać szczęścia,

gdy jest coś, o co ciągle się lęka

i sen jej z oczu bez przerwy spędza –

a mianowicie – córka panienka.

W pracy robiła szybko karierę,

ale jej miała stuknąć czterdziestka,

a ona ciągle nad komputerem

i ani męża czy choćby dziecka.

Więc wzięłam sprawy w matczyne ręce,

bo tu, niestety, jest limit czasu!

A ja bym chciała, by mi ktoś jeszcze

siadł na kolanach i szepnął: „babciu”.

Sąsiad ma syna – spokojny, singiel –

nieraz nie trzeba daleko szukać –

dogadaliśmy raz się przy windzie,

że niech nam zrobią wspólnego wnuka.

Trochę z tym było nerwów z początku –

ochy i fochy, zdziwione miny,

lecz jakoś poszło i koniec końców

wyprawiliśmy im zaręczyny.

By urzędowy bieg nadać sprawie –

welon i termin ślubu szybciutko.

I już teściową czułam się prawie,

widząc przed sobą spokojne jutro.

Lecz gdy przysięgać przyszło nareszcie,

młody zbladł, zsiniał, jakby się dusił.

O, myślę sobie, zostaniesz zięciem!

Masz na to słowo przyszłej mamusi!

Trema go żarła jak kornik antyk.

Na drżących nogach trzymał się ledwie,

jąkał się, pocił, wygładzał kanty –

i „tak” nie umiał wykrztusić z siebie.

Fakt, wygadany to nigdy nie był,

lecz w takiej chwili – nic ani słowa?!

Już przy ołtarzu robią problemy,

a potem zawsze winna teściowa.

W końcu się wszystko jednak udało,

wkrótce mieć będę wnuka pierwszego!

Zięć z córką zgodnie u mnie mieszkają,

a ja z sąsiadem razem u niego.

Miejsce III

Marek Kubicki – Łódź

Bufonada

Są tacy ludzie, co literę prawa

dla swej korzyści traktują z pogardą.

Cierpieniem innych lubią się napawać.

Zakompleksieni. W oczy patrzą hardo.

Ludzie zawistni, którzy słowem każdym

antykultury otwierają wrota.

W kłamstwach się pławią i czują się ważni,

choć mało który o rozum się otarł.

Swoją ambicją kompensują wiedzę.

Zasługi mierzą grubością portfela.

Są małostkowi i pełni uprzedzeń.

Żółć ich wypełnia i od środka zżera.

W oczach gawiedzi są jak zbawcy świata.

Oblicza groźne, a serca ponure.

Skrzydeł im brakło, by zaczęli latać.

Głowa, choć pusta – ciągnie w dół, nie w górę.

Sennie, marzennie

Nawdychałem się rankiem błękitnego nieba,

z ramion tęczy budując most pod twoje okno.

Czasem przyjdzie mi na nim łez twych deszczem zmoknąć,

bądź się w twoich niewinnych marzeniach zagrzebać.

Na tym moście odkryję noc czarną jak heban.

Jej to szeptem opowiem całą swą samotność.

Ona w zamian pozwoli sercem gwiazd swych dotknąć.

Mą tęsknotą otuli na wpół senne drzewa.

Jednym słowem – najmędrszym – rozdzwoni się cisza,

jakiej jeszcze w tym miejscu nikt nigdy nie słyszał.

Gdy jutrzenka cię zbudzi uśmiechem figlarnym,

świt scałuje resztki snu z twarzy rozmarzonej.

W pył i proch się rozpadnie mój scenariusz czarny

i z nadzieją mi powiesz: „nie wszystko skończone”.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.