Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, WSZYSTKIE WPISY

Jerzy Gruza wciąż wyciąga na wierzch przywary Polaków. Bywa bezlitosny!

Autor: admin dnia 30 Lipiec 2011 Brak komentarzy

Na drugim terminalu lotniska Okęcie w Warszawie jest obok licznych sklepów z wódą i kosmetykami jedna księgarnia. Jest całkiem nieźle zaopatrzona i dla wszystkich, których czeka długa podróż to ostatnia szansa aby kupić coś ciekawego do czytania na drogę.  Wylatywałem właśnie na tydzień, na małe wakacje z rodzinką. Kierunek grecka część gorącej wyspy Cypr.  

Lot nie trwa długo, bo zaledwie trzy godziny. W planach były raczej leniwe wakacje w stylu „leżenie przy basenie”. Jak zwykle miałem jakieś książki ze sobą (m.in. nowy bestseller Stephena Kinga „Czarna bezgwiezdna noc” i nową powieść Manueli Gretkowskiej „Trans”), ale czułem, że wakacyjny księgozbiór należy jeszcze wzbogacić. Katalog biura podróży donosił, że hotel Aeneas w Agia Napa koło Larnaki do którego się wybieraliśmy, to hotel z największymi basenami w Europie. Tego rodzaju przechwałki są zwykle banalnym chwytem reklamowym biur podróży, ale nawet gdyby baseny nie były największe, a po prostu spore było wystarczającym argumentem za wybraniem wariantu turystycznego typu „leżak z książką” niż wariant „gonienie za atrakcjami po wyspie w czterdziestostopniowym upale”. 

Szperając między półkami lotniskowej oferty natrafiłem na nową książkę Jerzego Gruzy pt. „Rok osła”. Gruza kojarzy się wszystkim jako reżyser „Czterdziestolatka”  czy komedii takich jak świetny „Dzięcioł” z Wiesławem Gołasem. Wielu pamięta także, że był to reżyser festiwali w Opolu oraz spektakli w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Tymczasem Jerzy Gruza to także czujny obserwator naszej rzeczywistości, złośliwy, przenikliwy i dowcipny. Czytałem już jego wydaną dwa lata temu książkę „Stolik”  w której pełno było środowiskowych anegdot, obserwacji i komentarzy. „Rok osła” okazał się książką podobną. Nadal jest to rodzaj dziennika w którym autor zamieszcza swoje „anegdoty, opowiadania, podsłuchy”.  Myliłby się jednak ten, kto potraktowałby książkę reżysera „Tygrysów Europy”  jako kawiarnianą paplaninę, pełną słodkich historyjek dla równowagi przetykanych gdzie niegdzie gorzkimi uwagami. Jest to lektura mocno buntownicza. Dziś młodym przeszła ochota na bunt czego dowodem tak wyprane z wszelkiej ideologii imprezy jak Open’er. Dziś buntują się już tylko stare wapniaki takie jak Gruza. I to jak pięknie się buntują!

Gruza, który od dłuższego czasu jest już na marginesie życia filmowego i telewizyjnego, a wszystkie jego nowe scenariusze są odrzucane pozwala sobie na ostre komentarze dotyczące wszystkich uczestników sporu politycznego i z uśmiechem strzela niczym karabin maszynowy do absurdów polskiej rzeczywistości. To co w „Stoliku” było tylko namiastką , w „Roku osła” nabiera siły bomby o sporej mocy. Paradoksalnie Gruza emeryt jest bardziej zbuntowany i w buncie swym wiarygodny niż wielu „młodych, zdolnych, wściekłych” pisarzy jak np. Żulczyk czy Orbitowski.  Na szczęście obok wyśmiewania innych, autor nie oszczędza także samego siebie. Cudowny jest opis gdy skuszony zaproszeniem od jakiejś nieznanej firmy, licząc na darmowy posiłek w eleganckim hotelu udaje się na spotkanie i wpada w banalną pułapkę organizatorów trywialnej promocji wygodnych poduszek i kołder. No cóż …”wesołe jest życie staruszka”, jak śpiewano kiedyś w kabarecie.  

Lekturę wkurzonego na świat Gruzy połkałem nad basenem w jeden dzień i była to ożywcza witamina.  Dawno temu napisałem fikcyjny reportaż pt „Wyciśnięte cytryny”. Był opublikowany w kwartalniku „brulion” w 1990 roku i w zbiorze moich opowiadań z 2009. To zmyślona historia o łódzkich emerytach, którzy pozbawieni nadziei na „spokojna starość” zakładają kapele punkowe. Żart był wzbogacony informacją, że jest to reportaż zgłoszony przez szwedzki Królewski Komitet Antydyskryminacyjny do corocznej nagrody Toniretty (europejski odpowiedni Pulitzera). Na ten dowcip wielu dało się nabrać w tym pewien bardzo znany polski dokumentalista, który chciał nakręcić film o losach punków emerytów.  Gdyby jakieś kapele punkowe wśród emerytów jednak powstawały to Jerzy Gruza śmiało mógłby być w nich wokalistą.

Na koniec anegdota o pewnej warszawskiej modelce opisanej przez Gruzę. Modelka zdawała maturę ustną z języka polskiego. Uprzedzono ją aby przeczytała III część „Dziadów”. Niestety pomyliła się i przeczytała druga część „Chłopów”. Zdała.   

Krzysztof Skiba blog WP.pl

Jerzy Gruza przebywał w Lesku w dniu 18 czerwca 2011 r. , uczestnicząc w VI Bieszczadzkim lecie z książką.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.