Główna » Humoreski i opowiadania, WSZYSTKIE WPISY

ZOFIA PACZEŚNIAK “TEKSTY”- WYRÓŻNIENIE W TURNIEJU LITERACKIM W KATEGORII TEKSTY PROZATORSKIE W RAMACH XXII OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2019

Autor: admin dnia 7 Kwiecień 2020 Brak komentarzy

ZOFIA PACZEŚNIAK

XXII OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2019

TURNIEJ LITERACKI

TEKSTY PROZATORSKIE

WYRÓŻNIENIE

PIĘĆ OPOWIASTEK O HANI

Podobno dziecko uśmiecha się czterysta razy w ciągu dnia, dorosły- tylko siedemnaście. Donoszę, że dzięki trzyipółletniej Hani ilość uśmiechów zdobiących moje lico znacznie przewyższyła średnią statystyczną Podzielę się z Państwem próbkami subtelnego humoru mojej wnuczki. Może razem poprawimy niechlubne notowania dorosłych?

Opowiastka I.

-                   Babciu, nie idę jutro do przedszkola- zakomunikowała Hania.

-                   A to dlaczego?

-                   Bo jest strajk.

-                   Co to takiego ten „strajk”, Haniu?

-                   Bo wiesz, babciu: nasza sala w przedszkolu wygląda jak srebrzysta suknia księżniczki. A jak jest strajk, to się robi takie… błoto!

Nie znam preferencji społeczno-politycznych mojej wnuczki. Ona też jeszcze nie. Wiem jednak, że swoje przedszkole kocha całym srebrzystym sercem księżniczki. Ach!

Opowiastka 2.

Język polski do najłatwiejszych nie należy. Wiedzą o tym nie tylko cudzoziemcy. Pominę tutaj zawiłości fonetyczne- akurat Hania nie ma problemów nawet ze Szczebrzeszynem czy innymi łamańcami językowymi. Zdumiewa mnie za to jej kreatywność w zakresie odmiany wyrazów, ściślej— umiejętność radzenia sobie z koniugacją. Służę przykładem.

Taki czasownik „pójść”. W czasie przyszłym powiemy „pójdę”. Czas przeszły w ustach Hani brzmi… „pójdłam”. Logiczne? I to jak!

Gdyby użytkownicy języka poszli za tokiem myślenia mojej wnuczki, uniknęliby paskudnych wpadek, chociażby tej związanej ze słowem „poszłem”

I to jacy użytkownicy!

Opowiastka 3.

Rozważań o języku ciąg dalszy… Dziwię się, jakim cudem w słowniku Hani ocalało słowo „niebo”, skoro- jej zdaniem- w lasach panoszą się dźwiedzie, w powietrzu fruwają toperze, a w ogródkach kwitną zapominajki, zwane z rosyjska zabudkami!

Na szczęście jest to niebo koloru… bieskiego!

Opowiastka 4.

„Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”- wyznaje w filmie „Rejs” inżynier Mamoń. Czyżby Hania z tego samego powodu akceptowała bajki, które opowiadam jej przed snem? Bo- przyznam samokrytycznie- snuję opowieści oparte ciągle na tym samym schemacie. Jakim?

Ano- księżniczka Hania, księżniczka Małgosia, królewicz Jaś oraz Filip- także królewicz- żyją sobie szczęśliwie. Niestety, Małgosię ktoś porywa. Ktoś bardzo zły (istnieje tu możliwość wyboru paskudnika). Pozostała trójka- patataj, patataj- wyrusza na ratunek (szczegóły podróży też bywają różne). Dzielne rodzeństwo uwalnia najmłodszą siostrzyczkę (znów sposoby wyrwania Małgosi z okrutnych szponów można zestawiać dowolnie). Wszyscy wracają do swojego królestwa, żyją długo i szczęśliwie.

Niedawno wpadłam na wspaniały pomysł. Powiedziałam, że zły czarodziej odda Małgosię, jeśli Hania, która zna wiele baśni, oczaruje go swoją opowieścią.

- Babciu, przecież nie mogę uśpić samej siebie – skrytykowała mój wybieg wnuczka.

Zabiła mi ćwieka tą odpowiedzią. Nie wiem, czy mam uznać jej słowa za komplement pod adresem moich przedsennych wypocin, czy wręcz przeciwnie…

Opowiastka 5.

W pewnej sieciówce kupiłam tekturowy teatrzyk dla dzieci. W zestawie znalazły się elementy umożliwiające wystawienie baśni „Królewna Śnieżka” Scenografia uwzględniała wnętrze domu królowej oraz pomieszczenie z łóżkami i stołami należącymi do siedmiu krasnoludków. Byli też wszyscy bohaterowie wymyśleni przez braci Grimm- tu w wersji papierowej. Nie zabrakło tekstu- po co nadwyrężać pamięć i ryzykować możliwości krasomówcze potencjalnych aktorów!

Doszło do prapremiery. Hania- a jakże- wcieliła się w rolę tytułowej bohaterki, która w jej przekonaniu, niejako wbrew alabastrowej cerze- winna nosić imię Śmieszka. Ja grałam pozostałe postaci tudzież Wszystko przebiegało po bożemu, a nawet więcej, bo w ostatniej chwili pojawił się Filip, brat Hani, który jako książę uratował Śnieżkę- Śmieszkę oraz poprosił ją o rękę.

Długie i szczęśliwe życie bohaterów zostało zakłócone przez… pragnienie Hani, by przedstawienie zagrać raz jeszcze.

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że Hania nie zamierza trzymać się wiernie wersji narzuconej przez braci Grimm i pomysłodawcom z sieciówki. Kiedy zła macocha przyszła z zatrutym jabłkiem pod dom krasnoludków, Hania, a raczej Śnieżka, nie wpuściła jej do środka. Ba, dziarsko wyskoczyła przez okno i ukryła się w lesie. Na szczęście w puszczy na grubego zwierza polował królewicz_ Zobaczył dziewczynę i zakochał się bez pamięci. Pobrali się. Żyli długo i szczęśliwie.

Wiem, jak działa magia teatru, bo sama jej doświadczam. Hania też się zaraziła miłością do sceny i postanowiła wystawić spektakl po raz trzeci. Sądziłam, że będziemy szlifować drugą wersję dramatu. Nic bardziej mylnego!

Tym razem Hania-vel królewna Śnieżka- nie zaryzykowała nawet wizyty złej macochy. Kiedy krasnoludki wstały rano, by iść do kopalni diamentów, usłyszały z ust sprytnej Śnieżki:

- Idę z wami!

W tym momencie, zgodnie z baśniowym obyczajem, zabrzmiało radosne „Hej ho, hej ho, do pracy by się szło!”

Spodobał mi się scenariusz wymyślony przez Hanię. Nie na darmo mądrość ludowa głosi: „Umiesz liczyć? Licz na siebie!”

A czy happy end w baśniowym stylu jest tutaj możliwy?

Myślę, że tak!

Zawsze się znajdzie jakiś zbłąkany książę, szukający swojego diamentu..

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.