ZMARŁ TADEUSZ BURACZEWSKI- UZNANY POLSKI SATYRYK, FELIETONISTA, IRONISTA, AUTOR TEKSTÓW DO KABARETU
W sobotę 23 listopada 2024 r. w wieku 75 lat zmarł Tadeusz Buraczewski. Msza święta za duszę zmarłego odbędzie się 27.11.2024 r. o godzinie 10.00 w Kościele Wniebowzięcia NMP i Świętej Katarzyny ulica Gdańska 3 w Redzie, po której nastąpi odprowadzenie na Cmentarz komunalny ul. Gniewowska 76.
Tadeusz Buraczewski urodził się w 1949 r. w Tykocinie – inżynier, absolwent Politechniki Gdańskiej, specjalista od turbin wodnych, energetyk, satyryk i pisarz. Budowniczy zakładów przemysłowych w Polsce i byłej NRD. Budował m.in. Celulozę w Kwidzynie, Elektrownie – Wodną i Jądrową w Żarnowcu, KKW w Greifswaldzie, ciepłownię Lichterfelde w Berlinie etc…
Logika inżynierska jest immanentną składową satyry będącej unaocznieniem tradycyjnego pojęcia rzeczy. Dlatego kiedy odkrył, że poeta to nieudany satyryk, stworzył dla swoich “wypieków” kategorię “ironezje”, by czując przezeń własną względność dowodzić, iż nie ma satyry poczciwej…a ironia jest stanem duszy.
Aktywny twórca polskiej sceny kabaretowej. Współtworzył kabarety studenckie „Ad Hoc” i „Jelita”. Inicjator trzech imprez: Ogólnopolskiego Gdyńskiego Konkursu Satyrycznego „O Grudę Bursztynu”, Gdyńskiego Konkursu Satyrycznego „O Strusie Jajo” i Kaszubskiego Turnieju Satyrycznego w Pucku.
Kierownik literacki i założyciel gdyńskiego kabaretu UNIQ. Stały współpracownik Programu III Polskiego Radia (magazyn „Parafonia”), satyrycznego miesięcznika „Twój Dobry Humor”, Radia Gdańsk, Radia Eska Nord, pomorskiej prasy lokalnej, magazynu satyrycznego „Nasza Karuzela” , Magazynu „Obywatel”, portalu Migielicz.pl.
Laureat kilkudziesięciu konkursów literackich.
Zdobył Główne Nagrody w:
Podkarpackim Konkursie Literackim Rzeszów 2005, Praskim Konkursie Literackim W-wa 2006, „Biblioteka i ja” – Sopot 2007, XXI Konkursie Poetyckim „O Herb Grodu Miasta Chrzanowa” – 2007, O Laur „Przydrożnego Kwiatu” Kępno – 2007, Turnieju Satyry im.Ignacego Krasickiego – Przemyśl – 2008 oraz 2020, “Powiew Weny” – Wejherowo 2008, 2009; I Bielskim Konkursie Satyrycznym “WRZUĆ NA LUZ” 2012, Ogólnopolskim Konkursie Satyrycznym “Satyra Urobkowa” 2019,
First Prize in the 2008 (Australia) Mound and MT Kosciuszko Festiwal Music. Lyrics for the song about Tadeusz Kosciuszko – „We are part of you, our Leader”.
Zwolennik logiki realizmu satyryczno-publicystycznego jak i zamordyzmu oświeconego.
Wydał tomiki satyryczne: Ironezje, Ironezje & Tykocino, Ironezje II, Igielnik, V oraz Obłędnik, a także Ironezje wybrane.
Pożegnanie Tadeusza Buraczewskiego
napisane przez jego przyjaciela satyryka i poetę
Zbigniew Radosława Szymańskiego.
Tadeusz Buraczewski:autor Krzysztof Toboła
Bóg lubi silnych…
„Nie lękajcie się…Nowe to dzieje…
– Bóg lubi silnych wtedy, gdy słabszym niosą nadzieję” – pisałeś w wierszu poświęconym Naszemu Papieżowi. Taką nadzieję przynosiłeś Tadeuszu nam przez ponad pięćdziesiąt lat, od czasu, gdy zakładałeś, jeszcze jako student Politechniki Gdańskiej, pierwsze kabarety: Ad hoc, Jelita, Liliput, Karuzela, Uniq i później, gdy oswajałeś nas z nową rzeczywistością, nową Polską, do powstania której sam przyłożyłeś aktywnie rękę, pisząc dla audycji radiowych: programu III Polskiego Radia („Parafonia”) czy Radia Gdańsk („Trzy grosze”).
Zawsze zmagałeś się z cenzurą. I tą instytucjonalną z ulicy Mysiej, i z tą, którą chcą nam narzucić, zwąc dla niepoznaki poprawnością polityczną. Zamiana „Tajnych Współpracowników” na „Sygnalistów” była obłudnym, celowym zabiegiem czysto higienicznym. Miała uwznioślić to, co zawsze drzemało w naszym narodzie, a więc: wieszanie się u klamki możnych, uśrednianie wybujałych ponad przeciętność i zwykłe warcholstwo, zwane dzisiaj eufemistycznie obywatelskością. Bywałeś jako ten, w którego żyłach płynie spora domieszka krwi tatarskiej, porywczy. Widząc, że słowem niewiele zdziałasz wśród analfabetów wzywałeś do oporu czynnego:
Chłopaki! Wykopałem visa dziadka
i na plamiaki dżinsy już zamieniam.
Cyrkiel, busola, dobra stara mapa…
Chłopaki! Schodzę do podziemia…!
– zdając sobie sprawę, że w owym podziemiu znajdujemy się już od dawna zaspokajani przez „telewibratory” przeróżnych paranienormalnych, uznając cienie na ścianie naszej celi za rzeczywistość. Jako zwolennik realizmu satyrycznego starałeś się tłumaczyć celebryckie „jandolenie” „Warsiawki” na język polski, dla większości trudno zrozumiały. Nie przerażałby Cię zamordyzm kolejnych ekip rządzących, gdyby był to zamordyzm oświecony, ale epitet „oświecony”, jest w naszym kraju wciąż niepoprawny politycznie.
Śledząc dzieje człowiecze, tego nieudanego tworu dnia szóstego, można zauważyć, że bardzo często obracaniem koła historii trudnili się artyści. Z rozmaitym skutkiem. Juliusz Cezar, człowiek miecza i pióra, zdolny pamiętnikarz, zbudował Imperium Rzymskie. Ale Churchill, noblista w dziedzinie kultury, niczego nie zbudował, za to przepił w Jałcie Polskę, za kilka galonów whisky, którą Stalin skradł z hitlerowskich magazynów. Poeta Mao Tse-Tung zmniejszył pogłowie Chińczyków o kilka milionów istnień, nazywając ten zabieg „Rewolucją Kulturalną”. Wydawałoby się, że największy wpływ na dzieje świata miał polski poeta, a przy tym aktor, więc podwójny artysta – Jan Paweł II. Tylko kto jeszcze pamięta Jego homilie? Poza kremówkami niewiele z Jego nauk pozostało. Ciekawym przykładem dyktatora, który był takim mistrzem słowa, że zamiast obiadu fundował obywatelom wielogodzinne tyrady zastępujące jadło, był Fidel Castro. Przedstawiciele innych dziedzin sztuki znacznie skromnej zaznaczyli swoją obecność.
Szewc Herostratusk, lub jak podają inne źródła- Herostrates – a szewstwo było kiedyś sztuką, nie masową produkcją- spalił świątynię Artemidy w Efezie, swój mały wkład tym włożeniem płonącej żagwi w koła historii wnosząc. Znacznie skuteczniej zapisał się w annałach dziejów ludzkich wiedeński malarzyna pięknych widoczków Adolf Hitler. Do dzisiaj musimy zamalowywać powstałe w wyniku jego weny twórczej bohomazy. W czasach nam bliższych we wdzięcznej pamięci zachowujemy aktora Reagana, a teraz trzymamy kciuki za komedianta Żełeńskiego. Z rozrzewnieniem wspominamy braci bliźniaków, którzy ukradli księżyc. Ukradli, ale podzieli się tym łupem z narodem. Z nadzieją czekamy też na poetę, któryby miał w sobie tyle energii, by nacisnąć spust, jak słowacki poeta Cintula.
Dobrze znasz swoją wartość, więc nie zdziwiłeś się, gdy na promocji Twojej książki wydanej w tym roku: „Ironezje wybrane” publiczność zaproponowała, by było to pierwsze Twoje spotkanie wyborcze w agonie na prezydenta Polski.
Chociaż uważałeś się za satyryka, twierdząc, że poeta to nieudany satyryk, to dla poetów i poezji zawsze miałeś miejsce w swoim sercu, organizując liczne konkursy literackie: gdyński „O grudę bursztynu”, gniewiński „O statuetkę Stolema”, redzki „O srebrną łuskę pstrąga” czy tykociński „O szablę Hetmana Czarnieckiego”. Bywałeś częstym gościem spotkań literackich, nie szczędząc młodszym kolegom po piórze dobrych rad, rozumiejąc, że tworzą w ciężkich czasach, gdy mają do wyboru; albo iść po Nobla, albo pozostać porządnym człowiekiem. Sam, mając niezawodny słuch poetycki, potrafiłeś pisać w każdym stylu: pamflety, paszkwile (zwykle dobroduszne), epitafia, epitalamie czy też znakomite liryki, do których muzykę komponowali znani bardowie jak: Lech Makowiecki czy Jerzy Stachura. Czas się Ciebie nie imał. Po śmierci Twojego przyjaciela, rysownika Krzysia Toboły, pisałem prorokując: Tu się Anioł stropił nieco / Bowiem sprawdził to w grafiku / Że Tadeusz w podobłoczną / podróż ruszy za ćwierć wieku”.
W owe „ćwierć wieku” uwierzyłeś. Dzisiaj widzę, że trochę na wyrost, ale Ty, z energią nastolatka a nie mastolatka, starałeś się uczestniczyć w literackich festiwalach, jak np. ten w Kobylnikach, czy też stawałeś w szranki z młodzieżą literacką w niezliczonych slamach poetyckich występując pod pseudonimem „Eutanazjusz”, chociaż weny twórczej i werwy życiowej mógłby Ci pozazdrościć niejeden młodzik. Twój „Hymn Trzeciego Wieku” postawił niejednego emeryta na nogi i często można go usłyszeć wyśpiewywanego przez mastolatków przy ognisku.
Jednak główną domeną Twojej twórczości była satyra. W porę zrozumiałeś, że poetyka narzekania przewrażliwionych malkontentów może przynosić zyski jedynie państwowemu monopolowi dzięki akcyzie i że poezja to zaledwie postawienie diagnozy. Dopiero satyra, broń silnych, połączenie poezji z ironią, które zrodziło ironezje (tak nazwałeś swoje satyryczne wiersze) może być prawdziwym remedium, przynosząc czytelnikom ulgę i nadzieję długiego zdrowia. Uzbrojony w odziedziczony po mamie Stanisławie humor, cięty dowcip i błyskotliwą inteligencję a także w igielnik z niezliczoną liczbą ostrych szpilek, odważnie stawałeś do walki z permisywizmem współczesnego świata. Igielnik był na szczęście w kształcie serca, więc Twoje satyry zadufanym w sobie bufonom nie mogły zaszkodzić, za to wielu Narcyzów uzdrowić.
Bóg lubi silnych wtedy, gdy słabym niosą nadzieję – pisałeś. A, że Bóg w naszych ateistycznych czasach też słabuje, postanowił zawezwać Ciebie do swojej gwardii, byś teraz Jemu przynosił ten nadzwyczajny dar nadziei.
Spotkaliśmy się wiele lat temu na łamach internetowej Gazety Świętojańskiej, fechtując swoimi satyrycznymi rapierami i spierając się o jakieś głupstwo czy też źle zrozumianą metaforę. Później fechtowaliśmy przez wiele lat w jednej drużynie wzajemnie się popierając i uzupełniając. Nasze drogi z Gazetą rozeszły się. My poszliśmy bardziej na prawo, Gazeta skręciła w lewo. Ale że ziemia jest okrągła, więc… Ja, jako nieudany satyryk, wróciłem do poezji, Ty przez kilkanaście ostatnich lat pisałeś swoje uszczypliwe wiersze do tygodnika „Gazeta Warszawska”, oraz fechtowałeś w internecie, w, jak go nazywałeś: „pejsbuku”, dzielnie opierając się cenzorom, zwanym teraz moderatorami. Byli dla Ciebie zbyt słabi. Jedyne, co mogli zrobić, to wykorzystać nadaną im prawem Kaduka możliwość banowania. Mało skutecznie na szczęście, bo nauczyłeś się przez tak długie życie twórcze skuteczne ich zwodzić.
Bóg, który lubi silnych, już Ciebie z pewnością nie zbanuje, lecz, co prorokowałem w poświęconym Krzysztofowi Tobole wierszu: „Gdy się Anioł z Panem Bogiem / i z Tobołą spiją nieźle- / za ćwierć wieku stworzą wspólnie / z Tadeuszem „Ironezje”.
Żegnaj Przyjacielu, już niedługo zawitam do Was, by niecierpliwie czekać na Twoje niebiańskie nowości satyryczne. Chętnie też ulegnę tej przynoszącej twórczą wenę ambrozji, którą, mam nadzieję, i mnie poczęstujecie.
Zbigniew Radosław Szymański
Zbigniew Radosław Szymański – gdynianin, poeta i ponuryk (Ponuryk- autor tak ponurych strof, że po ich lekturze tylko usiąść i zapłakać), wydał trzy tomiki wierszy: „Słowa śpiącego w cieniu gilotyny” (2001), „Oczy szeroko zamknięte” (2005), oraz „Piąta strona świata”(2009). Pisze także limeryki, fraszki, satyry oraz podania do władz miasta o dofinansowanie – niestety nieskutecznie.