WYNIKI OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU LITERACKIEGO “CONRADKI 2017″ MAJ
Podajemy wyniki majowej edycji konkursu literackiego CONRADKI 2017,
która dotyczyła “OPOWIADANIA FANTASY”.
Na konkurs nadesłano 32 utwory.
Komisja konkursowa przyznała następujące nagrody:
I miejsce – bon o wartości 150 zł do wykorzystania w Księgarni wskazanej przez organizatora oraz publikacja (styczeń 2018)
Małgorzata Markiewicz “Posępni”
II miejsce – bon o wartości 100 zł … jw.
Zdzisław Opałko “Pan Bóg i komputer”
III miejsce - bon o wartości 50 zł. … jw.
Piotr Szczyrba “Ghula”
MAŁGORZATA MARKIEWICZ
POSĘPNI
Nikt nie wiedział kim byli ani skąd przybyli.
Po prostu, pewnego dnia mieszkańcy Alkandrii obudzili się i stwierdzili, że w ich świecie pojawiły się nowe istoty. Bez pozwolenia wprowadziły się do Lasu Płaczu, co wzburzyło zamieszkałych tam czarowników, którzy nie życzyli sobie obecności intruzów. I to jeszcze TAKICH intruzów.
Praetor zaraz wysłał delegację do Lasu Płaczu, chcąc zażegnać konflikt między czarownikami a przybyszami, zanim ten wybuchnie na dobre, jednak na nic zdały się jego starania. Magowie nie zamierzali dzielić się z obcymi swoimi terenami, które wywalczyli w krwawych bitwach lata temu. Jeśli miał być szczery, wcale nie był zaskoczony ich reakcją. Nowi mieszkańcy Alkandrii nie robili dobrego wrażenia i najchętniej odesłałby ich tam, skąd przyszli. Problem polegał na tym, że oni sami tego nie wiedzieli.
Pierwsza rozmowa z przedstawicielem nowoprzybyłych istot na długo miała pozostać w pamięci Praetora. Samo wspomnienie stworzenia, które stanęło przed nim tamtego deszczowego dnia, wystarczyło, by odeszła mu ochota na wszelkie przyjemności. Do tej pory drżał na samą myśl, że w przyszłości będzie musiał spotykać się z osobnikiem TAKIEGO rodzaju.
Był to dziwny stwór. Miał postać zbliżoną do ludzkiej, ale nie można było stwierdzić, jak wygląda naprawdę, gdyż całe ciało skrywał pod szarą peleryną z głębokim kapturem. Praetor nie potrafił nawet stwierdzić, czy jego rozmówca w ogóle posiadał twarz, bo istota nie dopuściła do tego, by spod okrycia wysunął się choćby czubek nosa. Prawdziwy szok wywołał w nim jednak kolor skóry, który dostrzegł przelotnie, gdy istota chowała dłonie w połach płaszcza. Był to odcień pośredni między szarym a zielonym, zupełnie jakby stworzenie nie do końca należało do świata żywych. Odpychający wygląd nie był jednak w tym wszystkim najgorszy. Z tajemniczej postaci emanowała aura tak straszliwej rozpaczy, że Praetorowi aż zaćmiło się w oczach. Przez niemal całą rozmowę próbował powstrzymać szloch, który wzbierał w jego piersi. Stwór chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak oddziałuje na otoczenie, bo tkwił obojętnie w miejscu i słuchał jękliwej przemowy Praetora o tym, że razem ze swoim ludem powinien poszukać innego miejsca zamieszkania.
Istota miała jednak swoje zdanie na ten temat, które wypowiedziała cichym, niewyraźnym głosem, zupełnie jakby nie nawykła do komunikowania się w ten sposób. Przez cały czas, gdy stworzenie mówiło, ochota Praetora by wybuchnąć płaczem wzrastała. W końcu, nie mogąc dłużej znieść przytłaczającego smutku promieniującego z mówcy, Praetor uniósł dłoń, przerywając w ten sposób potok mrukliwych słów.
– Zgoda – wykrztusił z trudem. – Możecie się osiedlić w Lesie Płaczu.
Wolał już sto razy poddać się nieprzyjemnej rozmowie, która czekała go z Przywódcą czarowników, niż spędzić jeszcze minutę w towarzystwie tego… czegoś. Machnął ręką, nakazując istocie odejść, i odetchnął z prawdziwą ulgą, gdy zniknęła za drzwiami Sali Konferencyjnej razem z całym otaczającym ją żalem. Prawie bez tchu opadł na rzeźbione krzesło, po czym otarł drżącą dłonią pot perlący się na czole.
W takim stanie zastał go jeden z doradców, który eskortował wcześniej mroczne stworzenie. W innym wypadku Praetor poczułby się upokorzony faktem, że ktokolwiek widzi
jego słabość, jednakże teraz z ulgą powitał znajomego mężczyznę, który był żywym
dowodem na to, że nadal znajduje się w normalnym świecie, a nie gdzieś Po Drugiej Stronie.
Przywołał do siebie jasnowłosego doradcę o bystrym umyśle, chcąc poznać jego zdanie na
temat nowych mieszkańców Alkandrii.
Młody doradca nie mógł powiedzieć wszystkiego co wiedział, ale kilka
najważniejszych faktów postanowił zdradzić. Był jednym z tych nielicznych, którzy
doskonale wiedzieli, skąd w Alkandrii wzięły się te ponure istoty. Przysiągł jednak dotrzymać
tajemnicy, bo pewne sprawy nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.
– Nie są groźni, ale lepiej trzymać się od nich z daleka – osądził spokojnie. –
Słyszałem, że nazywają się Posępnymi.
– Posępni… – wymamrotał Praetor. – Pasuje idealnie. Czy… – zawahał się. – Czy
wszyscy są TACY? – zapytał niespokojnie.
Doradca w milczeniu pokiwał głową, na co Praetor nieznacznie zadrżał. Nie chciał
myśleć o tym, że w najbliższym czasie jego piękny świat zamieszkają tak paskudne
stworzenia. Musiał wymyślić coś, co zneutralizuje ich negatywny wpływ.
– Albo będą siedzieli w zamknięciu, albo się ich pozbędziemy – wymruczał do
siebie, jednak doradca usłyszał jego słowa.
– W Lesie Płaczu znajdują się głębokie jaskinie i tunele prowadzące pod ziemię –
powiedział niepewnie. – Możemy skierować ich tam. Myślę, że ciemność nie będzie im
przeszkadzała. Mogliby zbudować swoje miasto i żyć bez niepokojenia nas.
Praetorowi spodobał się ten pomysł. Rozwiązywał problem z czarownikami, którzy
nie musieliby wtedy oddawać części swoich terenów, a zarazem zamykał sprawę obcowania
Posępnych z resztą mieszkańców Alkandrii. Zadowolony z siebie, wydał stosowne rozkazy,
po czym udał się na zasłużony – jego zdaniem – spoczynek. Nie dosłyszał więc cichego głosu
doradcy, który opuszczając Salę Konferencyjną, szeptał:
– Miasto czarnych wież wśród gwiazd się wyłania,
W szepcie groźnych skrzydeł noc ze złem się gmatwa,
Cieniom śni się mroczne migotanie
Strasznych Ludzi, którzy nienawidzą światła…