Główna » Laureaci konkursów satyrycznych 2017, WSZYSTKIE WPISY

WYNIKI OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU LITERACKIEGO “CONRADKI 2017″ KWIECIEŃ

Autor: admin dnia 22 Sierpień 2017 Brak komentarzy

Podajemy wyniki kwietniowej edycji konkursu literackiego CONRADKI 2017,

która dotyczyła “ESEJU O WIELKANOCY”.

Na konkurs nadesłano 12 utworów.

Komisja konkursowa przyznała następujące nagrody:

I miejsce - bon o wartości 150 zł do wykorzystania w Księgarni wskazanej przez organizatora oraz publikacja (styczeń 2018)

Agnieszka Piwowarczyk-Barszcz “Wielkanocny przeżytek?”

II miejsce - bon o wartości 100 zł … jw.

Maciej Henryk Modzelewski “Wielkanocne przeżywanie…”

III miejsce – bon o wartości 50 zł. … jw.

Andrzej Max “Wielkanoc z perspektywy tureckiej”

AGNIESZKA PIWOWARCZYK-BARSZCZ

WIELKANOCNY PRZEŻYTEK?

„Święta, święta, i po świętach” – kto tego nie słyszał lub sam nie powtarzał
w trakcie rodzinnych spotkań? To chyba najbardziej trafne zdanie definiujące naszą polską naturę narzekaczy, nawet w tak doniosłych i radosnych chwilach. Przyjrzałam się Wielkanocy z bliska, poszukałam wspomnień w pamięci, znalazłam kilka ciekawych faktów. Z założenia jest to najważniejsze wydarzenie religijne w tradycji chrześcijańskiej, ale ciągle przegrywa
w subiektywnych i obiektywnych sondażach z Bożym Narodzeniem.
Dlaczego?
Okres przygotowania do Wielkanocy to czterdzieści dni Wielkiego Postu,
z Niedzielą Palmową, zwieńczone obchodami Triduum Paschalnego.
To też zazwyczaj początek wiosny, więc można zaobserwować pierwsze jej oznaki. Pucujemy okna, zmieniamy firanki, robimy gruntowne porządki, dzień jest dłuższy. Ale też odczuwamy przesilenie wiosenne, które cały czas w głowie zasiewa myśli o porzuceniu tego wszystkiego, bo przecież to tylko dwa dni świąt. Co innego Boże Narodzenie, gdzie licząc Wigilię, tych dni jest trzy.
A i pogoda kapryśna, bo kilka lat wstecz to przecież śnieg był w marcu.
No ale trzeba zrobić, żeby było czuć w powietrzu święta.
Biorąc po uwagę proces zaopatrzenia to robimy mniejsze zakupy
na Wielkanoc, bo jak wiemy – są to krótsze święta. Nie dajemy się owładnąć konsumpcjonizmowi, który w okresie przed Bożym Narodzeniem zaczyna się już w momencie pojawienia się w TV reklamy ze słynną czerwoną ciężarówką Coca-Coli., kiedy to świąteczne oferty nas bombardują od trzeciego listopada włącznie. Nie ma też zwyczaju obdarowywania prezentami.
Na Śląsku kultywowany jest na Wielkanoc tak zwany „zajączek”, który przynosi upominki grzecznym dzieciom, ale ten zwyczaj nie podnosi sprzedaży tak drastycznie. I w żaden sposób na pewno nie może konkurować ze Świętym Mikołajem i Gwiazdorkiem.
Na pytanie „Jak Polacy spędzają święta?” w popularnym programie rozrywkowym „Familiada”, najwyżej punktowana odpowiedź brzmiała: „Jedzą”.
Oj tak! Jemy, pochłaniamy, zżeramy wszystko, co się da i co jest na stole.
Z roku na rok, coraz więcej takich rozpustnych uczt kończy się w wersji najlżejszej z Raphacholinem i herbatą miętową, a w wersji najgorszej na SOR
w okolicznym szpitalu. W Wielką Sobotę święcimy pokarmy – chleb,
który ma nam zagwarantować dobrobyt, sól i pieprz, bez których nie byłoby życia, jajka symbolizujące płodność, chrzan, żeby mieć krzepę, wędlinę, po to żeby w rodzinie był dostatek. Czasami jeszcze w koszykach pojawia się ciasto, owoce, ćwikła, sery, masło, ale widziałam też kiedyś resoraki i żołnierzyka z ołowiu. Uroczyste malowanie pisanek do święcenia to zabawa dla każdego,
a technik i sposobów jest tyle, ile rodzin w Polsce.
Wszystkie te dobroci znikają w trakcie wielkanocnego śniadania.
No właśnie – śniadania… W tygodniu, gdy każdy wpada w błędne koło pośpiechu, czasami zapomina się o tym posiłku w ogóle, gdyż jest niedoceniany. Co więcej – jajkiem się nie da podzielić, można je wprawdzie pokroić i z talerza sobie dobrać ćwiartkę, ale gdzie ten element bliskości
z drugim człowiekiem? No i kto by zapraszał na śniadanie wielkanocne całą rodzinę?
Co innego kolacja wigilijna! Kolację celebrujemy, zwołujemy na nie najbliższych, którzy często przyjeżdżają z najdalszych zakątków świata, bo udało im się upolować tanie bilety pół roku wcześniej. Łamiemy się opłatkiem składając spersonalizowane życzenia uczestnikom spotkania.
Biorąc pod lupę samą kwestię obrzędów liturgicznych, okres przygotowania
do Wielkanocy jest niezwykle smutny. W dzisiejszych czasach słowo „post” jest niemodne! No chyba, że wiąże się z wyzwaniem rzuconym przez Ewę Chodakowską, po którym gloria i chwała spłynie na osobę, która zrezygnowała
z cukru na 40 dni i opublikuje na Instagramie spektakularne efekty tego wyrzeczenia. Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa i obchody Triduum Paschalnego wywołują w człowieku poczucie bycia niegodnym poświęcenia Chrystusa.
Nawet niewierzący potrafią dostrzec w tym akcie boskie miłosierdzie dla śmiertelnych ludzkich bytów. A zgodnie z obowiązującymi trendami,
nie powinno się przyznawać do błędów czy swojej słabości.
Dla odmiany, Adwent nie jest już okresem umartwiania się,
symbolizuje radosne oczekiwanie na nadejście Dzieciątka.
Widać to choćby w trakcie porannych rorat, kiedy to najmłodsi niosą płonące świece. I najważniejsze z punktu widzenia społecznego – w trakcie
Bożego Narodzenia śpiewamy razem radosne kolędy.
Muzyka łagodzi obyczaje, łączy pokolenia i wprowadza wspaniałą atmosferę. Czy Polacy, między żurkiem a sałatką warzywną z majonezem, w ogóle śpiewają pieśni bądź piosenki przy wielkanocnym stole?
Ze wspomnianymi kolędami wiąże się jeszcze jeden zwyczaj, który
na szczęście nie zanika w okresie bożonarodzeniowym.
Jakaż była moja radość, kiedy po przeprowadzce z domu na przedmieściach
do bloków w mieście, do moich drzwi zapukali mali kolędnicy!
W zależności od regionu i panujących tradycji, odwiedzanie domów z kolędą
na ustach przełamuje konwenanse. Fikuśne stroje, akompaniament muzyki zachęca wszystkich domowników do wzięcia udziału we wspólnym śpiewaniu. Jako mieszkanka Krakowa powinnam wiedzieć, że Wielkanoc w naszym regionie ma również swój własny zwyczaj odwiedzania domów przez młodzież. Niestety nigdy się z nim nie spotkałam, więc tym bardziej zasługuje on tutaj na wspomnienie. Pucheroki! Czyli przebrani chłopcy, którzy w Niedzielę Palmową o poranku odwiedzają domy. Noszą kożuchy na lewą stronę – odwrócone futrem na wierzch, a na głowach mają wysokie, stożkowate czapki z kolorowej bibuły i czasami buzie malują ciemną sadzą. Rozbawiają słuchaczy wierszykami
oraz oracjami, których celem jest skłonienie do przekazania datków pieniężnych. Tradycja w samym Krakowie zanikła, jednakże w okolicznych wsiach i miejscowościach można jeszcze spotkać pucheroków.
Wielkanoc to czas dla mnie i dla najbliższych, bez pośpiechu, a z uśmiechem. Tak samo jest z Bożym Narodzeniem. Wspólny podział zadań, przygotowań
i wszystkich innych czynności z tym związanych. Tradycja ma dla nas znaczenie, ta chrześcijańska i ludowa, bo obie zawsze się mieszają tam, gdzie ludzkie emocje i radości. Czasem trzeba przystanąć i pomyśleć nad swoim postępowaniem, poszukać dziur
do naprawienia. Niekoniecznie w sposób deprymujący, uderzając głową w ścianę. Niektórzy potrzebują do tego coach’a albo terapeuty, ale może jednak wierszyki pucheroków byłyby lepsze?
Kiedy pada przy stole magiczne hasło „Święta, święta, i po świętach”, zastanawiam się w myślach, czy przejść na prawosławie, bo za dwa tygodnie znowu mogłabym się radować.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.