Główna » Felietony, WSZYSTKIE WPISY

WYNIKI OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU LITERACKIEGO “CONRADKI 2017″ WRZESIEŃ

Autor: admin dnia 16 Wrzesień 2017 Brak komentarzy

Podajemy wyniki wrzesniowej edycji konkursu literackiego CONRADKI 2017,

która dotyczyła “felietonu o szkole”.

Na konkurs nadesłano 14 utworów.

Komisja konkursowa przyznała następujące nagrody:

I miejsce - bon o wartości 150 zł do wykorzystania w Księgarni wskazanej przez organizatora oraz publikacja (styczeń 2018)

Piotr Winczewski “Jabłuszko”

II miejsce – bon o wartości 100 zł … jw.

Paulina Kolasińska “Szkoła totalna”

III miejsce - bon o wartości 50 zł. … jw.

Karolina Król “Nowy rok, nowa ja, te same, stare, problemy”

PIOTR WINCZEWSKI

JABŁUSZKO

Poszedłem do szkoły w wieku sześciu lat za karę, bo za szybko nauczyłem się czytać i pisać.
Z tego czasu najlepiej pamiętam pewną lekcję matematyki. Uczyliśmy się dodawania. Robiliśmy to na jabłuszkach.
Do jednego mieliśmy dodać dwa kolejne i przekonać się, ile to razem będzie.
Pani kazała nam narysować to skomplikowane działanie w zeszycie.
Od razu wziąłem się do roboty. Najpierw mozolnie naszkicowałem obły kształt. Jego prawa strona była nieco większa od lewej. Na dole dodałem czarną szypułkę.
Miała kilka jakby frędzelków, jak w naturze. Potem dorysowałem u góry ogonek. Zielonobrązowy oczywiście; łukowato wygięty w stronę grubszej części owocu.
Później zacząłem kolorować naszkicowane dopiero co jabłuszko. Jedną część na czerwono, drugą na żółto, środek rzecz jasna na zielono. Starałem się dokładnie oddać to, jak płynnie jedna barwa przechodzi w drugą.
Nawet całkiem dobrze mi to wychodziło. Gdy przejścia tonalne były za ostre, wygładzałem je opuszką palca aż do skutku.
Nie zapomniałem o brązowawych kropeczkach, rozsianych tu i tam na całej skórce.Tak, jak na prawdziwym jabłku, miały one wyczuwalną fakturę wokół i niewielkie wpuklenie wewnątrz.. Udało mi się wywołać to wgniatając mocno kredkę w papier. Łamałem ją przy tym kilka razy, więc konieczne było jej wielokrotne temperowanie.
To było chyba najtrudniejsze w całym zadaniu, bo temperówkę miałem starego typu, z żyletką. Z jej powodu brązowa kredka skróciła mi się aż za bardzo.
Gdy tak sobie rysowałem, dzieci, nie wiem czemu, zaczęły podejrzanie wiele mówić o jakimś wierszyku.
Widać nie potrafiły skupić się na tym, co ważne. To mi jednak nie przeszkadzało. Zadanie, to zadanie. Nie było powodu, by zajmować się czymś innym.
Dobrze wiedziałem, czego oczekiwała ode mnie wychowawczyni. Dlatego dalej rysowałem swoje jabłuszko.
Właśnie przy jego ogonku naszkicowałem ząbkowany listek. Precyzyjnie dodawałem cienkie żyłki, które rozchodziły się ku jego brzegom od tej centralnej. Na ciemne kreski nanosiłem jaśniejsze zielenie. Powoli pojawiał się efekt, który chciałem uzyskać.
To jednak spotkało się z gwałtownym sprzeciwem wychowawczyni.
- No zostaw już ten zeszyt! Idziemy na WF. Czekamy tylko na ciebie.
- Ale muszę narysować jeszcze dwa jabłuszka! – zaprotestowałem zdecydowanie. – „WF?” – przemknęło mi przez myśl – „Przecież on miał być dopiero na ostatniej lekcji!”.
- Jakie dwa jabłuszka? – panią bardzo zainteresowało to, co powiedziałem.

Nic nie mówiąc znacząco wskazałem jej zeszyt do matematyki.
- Czy ty rysujesz te jabłka od rana? – zapytała, jakby nie pamiętała, że sama kazała mi to robić. – Ale to było na pierwszej lekcji! – wykrzyknęła, jakby chciała to mi przypomnieć, ale ja to przecież dobrze pamiętałem.

* * *
To był mój ostatni dzień w tej szkole. Do pierwszej klasy poszedłem raz jeszcze, gdy miałem już siedem lat. Na wszelki wypadek jednak mama zapisała mnie do zupełnie innej szkoły. Wcale się nie dziwię. Wszakże tamta nie poznała się na moim matematycznym talencie do liczenia jabłuszek.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.