Wiersze wyróżnione w konkursie poetyckim “Satyra, fraszka, limeryk… Cieszyn w poezji (nie)poważnej”
Portal Migielicz.pl przedstawia Państwu
Wiersze wyróżnione w konkursie poetyckim
“Satyra, fraszka, limeryk…Cieszyn w poezji (nie)poważnej”
zorganizowanym przez Bibliotekę Miejską w Cieszynie 2012
ZDZISŁAW DRZEWIECKI
BALLADA O PRZEBIEGŁEJ KRÓLEWNIE
Kiedyś w Cieszynie za siódmą górą
żył król brodaty ze swoją córą
i choć zawzięcie wciąż strzegł jej cnoty,
to z córką miewał same kłopoty.
Wytruła wszystkie psy w okolicy,
co ujadały zajadle,
kiedy królewna, gdy ojciec zasnął,
zjeżdżała na dół po prześcieradle.
Tam na nią czekał w rudej gęstwinie
młody i przystojny książę,
I tam ja uwiódł w świetle księżyca,
i tam ją rzucił, gdy zaszła w ciążę.
A gdy król o tym się wnet dowiedział,
gały wywalił jak cielę
i prał po pysku swego ochmistrza
i kazał sprawiać huczne wesele.
W drodze konkursu został wybrany,
książę, co zwał się Hieronim
i wszystko było by jak ta lala,
gdyby nie pewien mały anonim.
Ktoś mu oddany pilnie donosił,
by móc przed ślubem zdążyć:
„Mój Hieronimie ty nie bądź frajer
wszak twoja luba jest z innym w ciąży”.
Hieronim lekko się zdenerwował
i przybrał barwę opuncji:
„Ach moja luba! Jak to możliwe?
Wszak ci nie było jeszcze konsumpcji.
Jak to możliwe moja najmilsza?”
Spytał ją z miną chytrą,
a ona na to mu odpowiada:
„No cóż – metodą zwaną in vitro”.
Wówczas Hieronim dobył pałasza
i w swej alkowie obalił litra,
i dalej biegać po całym zamku,
i szukać tego gacha in vitra.
Żyli szczęśliwie, lecz w oddaleniu,
bo za jej czyny zdradzieckie,
on ja opuścił, bo nie był frajer,
ona została się panną z dzieckiem.
BOGDAN KRAJEWSKI
LIMERYK O CIESZYNIE
Cieszą się rzesze Czeszek w Cieszynie,
że Czesiek czesze. On z tego słynie,
że czesze Czeszki
i Czeszek pieski.
Czesiek ja czesząc zmienia w boginie.
RUTA KORNELIA LISSOWSKA
JAK TO Z OLZĄ BYŁO
Jura z Pawełkiem moc się utropili
kiedy z grzibami z groniczka schodzili
Naraz wartki potók przez ceste im płynie
Nie lza było iść dali po tej głymboczynie
Zebuli se kierpce i porozmyślali,
że tu nic – jyny bydóm przez wode skokali
Rozęgnoł się Jura i hóp! Nie przeskoczył
Wrzasnył jyny- nie lza! I do wody skoczył.
Jeszcze w inszym miejscu też skokać próbowoł,
Nic mu jednak nie wyszło, bo fórt nie lza! wołoł.
Pawełek nie skokoł, chodził pumalutku.
Wszyndzi brodu szukoł, myśląc po cichutku
że przeca być tu muszą płytsze miejsca kansi.
Po wielkich kamiyniach przi niziutkiej fali
rzyke całóm przeszeł i zawołał z dali.
O! lza, O! Lza- widzisz Jurku? Woło
Pódź tu zaroz za mnąbydzie nóm wiesioło!
Jak na drugim brzygu chłopcy się spotkali
z radości skokali, a tóm pieknóm rzyke w dole
Olzą nazywali.
ADAM ŚWIĆ
CIESZYŃSKI LIMERYK RODZINNY
Operator kopiarki z Cieszyna
miał dwóch synów – hipisa i skina,
Lecz nie wiedział on który
z jakiej jest subkultury,
Cóż, zwisała mu jego rodzina…
ADAM WOŻYŃSKI
LIMERYK CIESZYŃSKI
Piękna i miła cieszynianka
poznała zza Olzy bratanka,
rano oraz przed południem
pokazała mu browar, studnię,
aż w końcu pozbyła się wianka.
GRZEGORZ ŻAK
POCIESZYN
On jej schabowe tłukł z wieprzowiny
Ona knedliki mu z ranka
Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny
Pewnie to jego kochanka
Jan kolejarzem był na PKPie
Na przygranicznej stanicy
Lida mówiła to niego: chlapie
Oraz sklep miała w piwnicy
Tańczyli razem polkę na moście
Nucąc „Dokud se spiva”
Jan czeskie błędy robił radośnie
Chleb czerstwy jedząc do piwa
Aż raz w Cieszynie zjawił się Turek
O wąsach pomadą lśniących
Miał skórę, furę i (sic!) kulturę
Maj był w tym roku gorący
Silne wrażenie zrobił na Lidzie
I, że tak powiem, vis a vis
Stwierdziła Lida, że za nim idzie
I że chce wszystko zostawić
Jan to usłyszał nocą głęboką
Telefon mu o tym doniósł
Ryknął: mam przecież do ciebie pociąg!
I z miejsca wskoczył w parowóz
Ruszył po starym mieście z kopyta
Ruch wstrzymał aut oraz pieszych
Nie błądzę – wrzasnął- więc się nie pytam
Którędy na Czeski Cieszyn!
Wjechał do Lidy lokomotywą
(nieważne, że było ślisko)
I tak historię stworzył prawdziwą
Zwaną „Odsieczą Cieszyńską”
Odzyskał miłość i ręką machnął
Nawet Turkowi dał grabę
Bo tak ich Lidy zalotnik natchnął
Że maja budkę z kebabem
On kroi mięso na paski cienkie
A ona robi sałatki
Szczęście, że dzieci ich, choć maleńkie
Są bardziej podobne do matki
miło to się czyta
Podobają mi się te wierszyki.