WIERSZE W EPOCE KORONAWIRUSA
WIERSZE W EPOCE KORONAWIRUSA
H a l i n a A l f r e d a A u r o n
COVID-19
nad ziemią, na przekór ciemnościom,
ptak złocistą, jeszcze w niepewnej zieleni, forsycję
rozhuśtał, kiedy dzień silił się z nocą
daleko z nieznanej kryjówki
galopującym bezdechem – bezwzględny
przekraczasz każdy próg domu i
świat cały drży, jak róża wątła w garści
w zwykłych codziennych zajęciach
wszystko to dobro
(Internet… automaty… programowanie… nawet wolność)
szybko zachodzi słoną mgłą… więc
nie przytulaj, nie całuj – niewidzialny –
bronią tajną, nie paraliżuj i nie spalaj płuc w popiół,
powiek nie maluj na czarno…
– serce drży – Panie – prosimy w y b a w…
choć dzwony dzwonią i nie wiem,
i nie wiem KOMU….
Kwiecień 2020 r.
G r a ż y n a C y l w i k
Koronawirus
mały wirus
pałeczkę śmierci trzyma w dłoni
objął ramieniem świat
niszczy herosów i ludzi
codzienność zamienia w walkę
o przetrwanie
byśmy mogli
oddzielić zło od dobra
ziemi przywrócić spokój
wiosna rozwinie paletę barw
miłość złączy ręce
K r y s t y n a G u d e l
Kiedy już będzie po wszystkim
kiedy się skończy czekanie
i można będzie jak przedtem
otworzyć się na oścież
i dzielić się sobą jak chlebem
kiedy już będzie po wszystkim
i będzie można być blisko
pod rękę wziąć i w objęcia
i tulić się tulić i ściskać
i będą marce i kwietnie
maje kwieciste jak były
wspominać będziemy a jakże
że takie nam się marzyły
więc nich się spełniają marzenia
stęsknione wyczekiwane
by znów można było oddychać
wilgocią fal morskich nad ranem
ławeczkę odnaleźć znajomą
przywołać bukiety wspomnień
przywitać się z chmarą wróbli
być blisko ja w tobie ty we mnie
A n n a C z a r t o s z e w s k a
byle nie być czerwoną plamką na mapie
byle nie być przypadkiem w podlaskiem
przypadkiem o którym mówią w telewizji
przypadkiem który miał spadek odporności
przypadkiem który zaraził całą swoją rodzinę
przypadkiem uczulonym na paracetamol
przypadkiem dla którego zabrakło respiratora
byle nie być przypadkiem
byle być zdrowym człowiekiem
modlę się i siedzę w domu
może przypadkiem się uda
R e g i n a Ś w i t o ń
W obliczu pandemii
wstaje dzień
monstrancja słońca przenika kosmos świata
ptak szczebiocze triumfem wiosny
a wokół czai się śmierć
pustka niema i głucha ciąży niczym kamień na sercu
człowiek z dala od człowieka
rozczytuje znaki czasu szuka ocalenia
szpitalnym korytarzem przechadza się
Chrystus niewidzialny aby pocieszyć
w modlitwie zamyśleniu gną się kolana
Święty Boże Święty Mocny…
błagalne suplikacje szturmują trony Pana
R e g i n a K a n t a r s k a – K o p e r
W czasach zarazy XXI wieku
w bezpieczne trwanie wdarła się śmierć
nie od razu
najpierw był strach – wielkooki potwór
atakował ze wszystkich stron
gazetowym komunikatem
głosem telewizyjnego spikera
szeptami grupek ludzi na ulicach podwórkach w sklepach
a najbardziej fejsbukowymi niusami
i nagle
wielki rozumny człowiek XXI wieku
który podbił kosmos
zajrzał w neutrina elektronowe
poznał budowę DNA
tajemnice makro- i mikrokosmosu
teraz stał się bezsilny wobec maleńkiego wirusa
który niewidzialny
w królewskiej koronie
zapanował nad planetą Ziemią
13.03.2020
Odwiedziny w czasach zarazy
zamknięta w więzieniu swojego M-4
tęsknię za bliskimi
chciałabym ich przytulić choć to niebezpieczne
ale są dalej niż przepisowe dwa metry
zżera mnie niepokój jak sobie radzą
w tych czasach apokalipsy
dzisiaj odwiedził mnie syn
nie wpuściłam go za próg
– wyjrzyj chociaż przez okno –
poprosił przez telefon
i tak rozmawialiśmy
patrząc na siebie z oddali
połykając łzy – jedyny poczęstunek
w tej gościnie
22.03.2020
I r e n a S ł o m i ń s k a
NIEOCZYWISTA WIOSNA
Drobne kwiatki, listki, pąki na wczesnowiosennych
drzewach. Oddychająca świeżość barwy.
Biało-żółto-zielono sypie się z nieba słoneczny deszcz.
Ciemne gałęzie jak osnowa tego żywego kilimu
pękają nabrzmiałe bogactwem zamkniętych w nich form.
Sztuka życia powstaje z odchodzącej śmierci.
I my, zawsze nią zagrożeni, odsuwamy od siebie
niepokój.
Co zrodzi ta niebezpieczna wiosna dla nas – podmiotu
istnienia. Jaki przedmiot – państwowość, ekonomię, strukturę
społeczną, prawo? Czy je także zagarnie nieopanowany
żywioł życia? Zrodzone z nas i natury kataklizmy?
Zawsze znajdują swój kres. Jak ta wiosna.
A przecież znaczą i piękno, i ból. Rozpacz i czułość.
Zawarta w obrazie wiosny ślepa nadzieja
gra na harfie przestworzy. Wirtuozeria lotu ptaków
w sieci powietrza! Nieustający świergot.
Podnoszą nas z klęczek.
Wyzwalamy się, wiedząc że już na zawsze
pozostaniemy częściowo zniewoleni.
Prawdą nieoczywistą.
D a n i e l a P o l a s i k
Babuszka
Między kartkami w kratkę
jak w dwuwymiarowej klatce
śpi jarzębinowy duszek
Na zgaszoną zieleń liścia
krucha łodyżka rzuca cień
słońce z rana myśl uskrzydla
Mówisz że czytam szkielety
ale piszę tylko to co widzę
i słyszę dziwne konstrukcje
Nie zawsze rozumiem mowę
białych plam w moim brulionie
czasem przekładam słowami
I liśćmi aby tchnąć w to życie
nie boję się pytać o sens dialog
z wnuczkami daje mi nadzieję
Bóg nas podnosi do prawdy
R a f a ł O r l e w s k i
PRZECZUCIE
taka jest we mnie płowość
jak grzbiet nocy rano,
takie chciejstwo natury,
jakbym nagle stanął
dęba z galopu w szybę,
gdzie mnie oczekiwał
klejem deszczu przypięty
buk pośród igliwia.
A od nowa ta płowość
ślepego szczeniaka,
znowu płynie przeze mnie
sosnowa Itaka,
we krwi słońce się pali
jak stara stodoła,
Wielki Wóz się chybocze
na koślawych kołach.
Radość płową mi wieziesz,
bym na włosach spłonął
i wzrósł kwiatem stugłowym,
nieznana mi – żono,
dziewczyno, która znikniesz
zanim się pojawisz,
żebym znów się zatracił
i od nowa zbawił.