Główna » WSZYSTKIE WPISY, Wiersze

WIERSZE LAUREATÓW VIII KONKURSU TWÓRCZOŚCI MIŁOSNEJ „JA CIĘ KOCHAM, A TY PISZ!” im. Mariusza Kargula

Autor: admin dnia 20 Luty 2015 Brak komentarzy

Laureat VIII KONKURSU TWÓRCZOŚCI MIŁOSNEJ

,,Ja Cię kocham, a Ty pisz!” ‘2015

NAGRODA GŁÓWNA – kategoria dorośli

Anna Piliszewska

kwietniowanie

Przyszła sama nieskończoność, / by popatrzeć w mą zieloność…

Łąka, B. Leśmian

mówisz mi: jesteś

łąką – rozkazujesz zakwitać.

sen nazywasz konwalią: rozdzwaniają się kruche,

mlecznobiałe dzwony

na nietrwałych łodygach. malujesz

liściasty wzór.

gdzieś, za linią

torfowisk i za szpicem topoli czai się

śmierć, niepokój.

lecz przecież mnie nazwałeś – zatem jestem

twą łąką

w jaskrawej zamieci płatków, pyłków, ważek i pszczół.

rozkazujesz – rozkwitam, choć czarny

cień jastrzębia

kołuje nad brzęczącą, turkusową doliną – mysi pisk wieszczy trwogę:

nie pozwala zasnąć…

lipcowanie

gdziekolwiek mnie prowadzisz – białorunną owcę, słysz!;

czule pobrzękuje metalowy dzwoneczek, zawieszony u szyi

na jedwabnej szarfie. łęg

ma ręce zielone. i dzieje się wieczny lipiec.

w szeptliwych rękawach olszyn kukułki uwiły gniazdo;

wiatr tarmosi liściastą, szmaragdową tkaniną,

gdy wykorzystują ptaki swój piskliwy erotyk.

wiedziesz mnie

w zatracenie, w falowanie

roślin. staję się falowaniem – wartkim rytmem pod skórą

moją

twoją,

żeby przepływać rzeką:

sobą

w tobie.

sierpniowanie

Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nasz smutek (…)?

Czemu nie ma tancerki, R. Wojaczek

przeobrażasz kolory: sad wiśniowy nie chwieje

krynoliną płatków: gniją

i opadają ciemne, kwaśne owoce. podmuch

zdziera z konarów pierwszy sierpniowy susz.

mówisz: taka jest cena – jesteśmy zbyt podlegli

nieuchronnej płodności. czas jest jadem

bez kształtu, aromatu, substancji. gdy błagam o ocalenie

odmieniasz kierunki wiatrów; marszczysz sinawe

tafle. lecz płynące w nas rzeki

nie zawrócą ku źródłom;

nie wyfruną z łożysk…

Laureat VIII KONKURSU TWÓRCZOŚCI MIŁOSNEJ

,,Ja Cię kocham, a Ty pisz!” ‘2015

NAGRODA GŁÓWNA – kategoria dorośli

Ela Galoch

Miłość w sztetl

Piszę list do Fejgle, o której swaci śpiewają aż pod Ciechanów.

Ja syn bożnicowego szamesa piszę, ze najlepiej czuję się w ciszy

pełnej szczekania psów, świerszczy, gdzie mówić o miłości

znaczy jeszcze raz powtarzać to, co zapisały spojrzenia.

To nic, że w synagodze zawsze będziemy siedzieć w osobnych salach.

Nie dotknę Cię ani nie pocałuję zanim nie spiszemy umowy

i nie staniemy pod baldachimem: oto jednoaktówka mężczyzny.

Piszę list o czułości jak jeziorze o świcie, do którego się podąża,

Gdy ono czeka, żeby nas sobą napoić aż po dno. Potem chce błądzić

i wracać. Gojowskie książki opowiadają o zbliżaniu się do kobiety

jak o zdmuchiwaniu skały niczym pióro, gdy stoi się wobec źrenic,

które się od zawsze szukało. Codzienność bez uczuć

jest znikomym odpryskiem świata. Bliskość to przebudzenie

wśród najświeższych traw, polnego skrzypu,

ale nie tak gwałtownie jak w symfonii, lecz szeptem

niczym w ludowej piosence.

Piszę, że po szabasie przy rozklekotanych stolikach,

gdzie stare ciotki będą zachwalać czerwone wino babki Chai,

niby przypadkiem odsłaniasz czubek buta. Fragment kolana,

niemo prosząc, bym w myślach opowiadał, że za wrotami pończochy

rozpościera się tajemnicza fala szmaragdu: wierzby przy kępach sitowia,

kaczeńce, trzepot skrzydeł, jakby tylko tu – z głębi wieków –

piękne Rebeki, Estery, Ruth tęskniły za zmysłową wyspą

jak najdłuższym wierszem. Napisałem list, wyznając zazdrość

i wszystko inne. Lecz nikt nie rzuci w nas kamienia,

bo nie zdobyłem się na wręczenie koperty. Przecież cały sztetl

w pośpiechu nuci, że za chwilę będziemy mężem i żoną.

Wyjedziemy i rozpłyniemy się w kibucu.

Trakht un trakt: napiszę długi list. List do Miriam…

Dzień ślubu Chanele Hertsztain

Już ci niosą suknię z welonem,

na twojej kruchej gałęzi usiadł archanioł. Dobrze dobrana para

jest równa cudowi przejścia przez Morze Czerwone.

Idziemy brzegiem wykąpani w nowiu. Chederowi chłopcy z siatek,

w których dźwigali pustynny wiatr, wytrząsają antyczne wazy.

Ketuba uczyni cię nienaruszalną dla świata niczym święty werset:

będę dla ciebie pracował, szanował i dotykał – aż staniesz się

łagodnie rozkołysaną synagogą na wzgórzu,

która każdej wiosny zakwita sadem wiśni. Chociaż po ślubie

zetną ci włosy, żebyś nie przyciągała cudzych spojrzeń,

bo masz w sobie coś: bei mir bist du schÖn.

Za zamkniętą furtką sypialni, wyszepczę ci:

bella, bella – a ty całując mnie, powiesz, że rozumiesz.

Krajobraz wypełni się polnym groszkiem ciała,

nieoglądanym wcześniej przez nikogo. Będę gładził

wijące się łodyżki, wybierając okazałe strąki. Drżący z podniecenia,

oddzielając włókno i odłamując koniuszki. Nabrzmiała słodyczą,

powoli rozchylisz kruchy płatek brzucha:

- Wejdź, zmierz tę świeżość, zawładnij Edenem pierwszy i jedyny raz,

bo potem mogę się stać tylko wypłowiałą fotografią.

Zachwyt nie ma smaku ani zapachu, jak się przyzwyczaimy,

to jakby go nie było: utkałeś go niczym arras w łonie Ewy.

Chanele, tylko goje szukają historii krótkich, bez końca i początku.

Ale takimi nie są nawet kobiety od Moneta w rozwianych szalach,

Gdy pośpiesznie pieści pędzlem ich włosy. Będę ci śpiewał: to nie kres,

ale katharsis, choćby to była najpóźniejsza godzina życia.

Ziemia nie jest raniącym gniazdem. Okrutna jest tylko samotność

ludzi o cienistych twarzach.

Córka Aarona

Od pierwszego spojrzenia powiedzieć sobie tak wiele

milczeniem, jakby w spojrzeniu czas nie płynął, lecz trwał

niczym kropla żywicy na ścianach świtu

ledwie przeczuwając ulicę wytyczoną ilością szabasowych kroków.

Zmiłuj się, Panie, zmiłuj się nade mną. Pokrop hyzopem i daj

wreszcie usłyszeć weselne klarnety, bo coraz mniejszą mam władzę

nad królestwem ciała. W myślach wołam: Mojsze, dla ciebie

jestem drzewem, któremu przy bluszczowej sukni poprawiasz ramiączko;

z kącików ust kradniesz oranż zachodów. Dziś upał stał się tak gęsty,

że zieleń za mykwą pachnie kobiecą skórą: trumbala,

trumbala, trumbalalaika.

Przed synagogą wcielamy się w obcych sobie ludzi,

żeby znakami zachwycenia nie zwabić zazdrosnej Lilith.

Przecież niektórzy cadycy w przeczuciu bliskości

szepczą o podziemnej fali, co z sykiem rozbija się o płomienie szeolu.

Głośno śpiewają tylko konstelacje ud żon, gdy brodaci mędrcy

grzeszą zaniedbaniem, nawracając jedynie słowa.

Niech przyjdzie chwila na chupę, żebym z mame i teściową

obeszła osiem razy ślubny baldachim. Bym w muślinowym woalu

mogła stanąć obok ciebie i napić się wina: harej at mekudeszet

li kedat mosze weisrael, oto jesteś mi poślubiona – powiesz,

zanim obcasem stłuczesz kielich.

Po złotym rosole, po wręczeniu prezentów zatańczę mictwa tanc

wokół krewnych. Każda panna młoda jest pełna wdzięku:

z warg ich krajobrazu wyleci oswojony feniks.

W tak oczywistych momentach wiarygodność nie jest konieczna.

Lecz nie powinno się wracać do utraconego raju, bo siedmiobramne Jerycho

śpi niczym wypalona lampa oliwna. Jedynie przy rozszerzonej źrenicy

kołysze się niebieska łódź. Uciec stąd, nareszcie uciec

uczyć się naszych ciał, jakbyśmy rysowali ptasie dzieci

i puszczali wolno.

Laureat VIII KONKURSU TWÓRCZOŚCI MIŁOSNEJ

,,Ja Cię kocham, a Ty pisz!” ‘2015

NAGRODA GŁÓWNA – kategoria dorośli

Michał Witold Gajda

Pierwszej

Wciąż szukam bieli Twojej smukłej szyi,

zapachu kawy na chłodnej werandzie,

którego z niczym nie można pomylić.

Wierzę, że znajdę.

Powracam myślą na parkowe ścieżki

pośród błyszczącej po deszczu zieleni.

Zostaną głuchym echem wspomnień jeśli

nic się nie zmieni.

Mieszkasz daleko i nie jesteś sama,

gdy wiersz układam w kilku prostych wersach,

bo zwykłe słowa nie potrafią kłamać:

Ty byłaś pierwsza.

Na deser

Drzewa pachną na wiosnę jak schłodzony deser

podany ciut za wcześnie, ale właśnie teraz

smakuje obietnicą nadchodzących godzin.

Słuchamy gdy nad polem opowieść się niesie

przez bruzdy ciemnych rowów, gdzie woda przybiera

i oddaje się ziemi, która będzie rodzić.

Maj należy jeść na czczo przymknąwszy powieki:

łakomie, bez umiaru, przecież nam nie szkodzi

nawet księżyc na zimno, wiszący wysoko.

Rozkwitniemy ogrodem, jeszcze czas daleki

śnieżnej bieli. Wsiądziemy do zielonej łodzi,

by popłynąć przed siebie i nieważne dokąd.

Razem

Gęstą siatkę na oknie obsiadły komary,

zwabione aromatem wina, krwi i potu.

Każde twoje dotknięcie budziło niepokój.

Zapadał zmierzch przed deszczem, wilgotny i szary.

Po mapie gładkiej skóry, niewidzialną ścieżką,

weszliśmy do krainy odkrywanych doznań.

W kakofonii oddechów nie mogłem rozpoznać,

czy szeptałaś półsennie, czy musiałaś westchnąć.

Ciepły deszcz ukołysał rozbudzony ogród.

Potem, cisza przyniosła zapach ziół i liści.

Wiem, że gwiazdy zabłysną, niebo się oczyści,

gdy zaśniemy. To samo się przyśni obojgu.

Laureat VIII KONKURSU TWÓRCZOŚCI MIŁOSNEJ

,,Ja Cię kocham, a Ty pisz!” ‘2015

NAGRODA GŁÓWNA – kategoria młodzież

Patrycja Gielarowska

Zimą też można kochać

wiosną otwieram

szeroko okno

wpuszczam do środka

świeże powietrze

latem pozwalam słońcu

dotykać własnej twarzy

po kawałku

wszystko się we mnie rumieni

jesienią  zrywam  z jabłonki

czerwone jabłka

w kształcie połączonych serc

po drodze wyłapując

nie wypowiedziane zdania

nie wszystko jest do powiedzenia

zimą wiruję

razem z płatkami śniegu

by w końcu

wrócić do domu

i roztopić się przy kominku

Zachód słońca i zapach bzu

podziwialiśmy zachody słońca

niekończące się

końce świata

oświetlone

przyszłym blaskiem

gwiazd i księżyca

w maju

otulając się

zapachem bzu i czerwienią maków

rodziliśmy się od nowa

Lato najlepiej mi smakuje

rysuję oddechem

po białej kartce

odrobiną czekolady

i smakiem truskawek

przestaję oddychać

powietrze wraca

dopiero gdy wiem

że wiosna jest blisko

i Ty

później lato

złota jesień

w tym roku zimy nie będzie

mróz i śnieg

w połączeniu z rumieńcem

na mojej twarzy

mogą spowodować

szok termiczny

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.