WIERSZ “POLSKA BIESIADA” GRZEGORZA LEWKOWICZA
Przedstawiam Państwu kolejny wiersz pt. “Polska biesiada” naszego dobrego znajomego- Grzegorza Lewkowicza , znakomitego i utytułowanego satyryka , piszącego zabawne wiersze, limeryki, fraszki . Za prezentowany wiersz autor otrzymał II nagrodę w Konkursie Satyrycznym im. Andrzeja Gawrońskiego w Australi w 2007 r.
Grzegorz Lewkowicz
„Polska biesiada”
II nagroda w I Konkursie Satyrycznym w Australii w 2007 r.
W Trójmieście, nowa karczma wyrasta,
wiejska kultura, wchodzi do miasta.
Może nas Unia za to doceni…
- że powracamy do swych korzeni!
Karczmy, w krajobraz miasta wrastają,
a goście chętnie je odwiedzają.
Tu tradycyjnie, jak niesie wieść…
- można coś wypić i dobrze zjeść!
Jest wiejska kuchnia, swojska muzyka,
polską gościnność tu się spotyka.
Kiedy ludowa kapela gra…
- wszyscy się bawią, biesiada trwa!
Cudze chwalimy, swego nie znamy,
a takie piękne tradycje mamy.
Chce cudzoziemiec poznać nasz kraj…
- to musi śpiewać: – fajduli, faj!
Niech płyną dźwięki pieśni ułańskiej,
polskiej, góralskiej, morskiej, cygańskiej.
I niech na skrzydłach je niesie wiatr…
- od plaż Bałtyku, po szczyty Tatr.
Bo my nie gęsi, swój język mamy,
w Polsce, piosenki polskie śpiewamy.
„Kamraci”, wodzą w biesiadzie rej…
- a ty barmanie kolejkę lej!.
Jeśli, ktoś folklor miejscowy lubi,
w karczmie, z przytupem grają Kaszubi.
Piosenką wabią w „kaszebszczi las”…
- diabelskie skrzypce i burczybas.
Po nich kapela zagra Górali,
w kierpcach kupionych na Gdyńskiej Hali.
Nie chcą u bacy juhasem być…
- wolą z muzyki nad morzem żyć.
Herbatkę z prądem wciąż popijają,
bo jak popiją, lepiej śpiewają!
Góralu z Kaszub, czy ci nie żal…
- u`Owiecki becą!… -wracaj do hal!
Tuż po Góralach, polscy Cyganie,
przy stołach zaczną kolędowanie.
Z solarium, mają cygańska twarz…
- romanse grają… -jak banknot dasz!
Jeżeli goście potańczyć wolą,
kapela zagra – też disco –polo.
Zaś o północy, wieczoru hit…
- wystąpi klezmer –też polski Żyd.
Choć, to ci sami muzycy grają,
tylko dyskretnie się przebierają.
Nie widać tego, bo w karczmie mrok…
- a gość po piwie, ma słaby wzrok.
W karczmie na miedzy Sopotu z Gdańskiem,
wszyscy, humory mają szampańskie.
Francuz, Holender, Niemiec i Czech…
- muzyka, tańce, radość i śmiech!
Szwedzki turysta ze „svenską flicką”,
tańczą, porwani polską muzyką!
Niemiec, gdy piwa opróżnił dzban…
- z puszystą Helgą, też ruszył w tan.
Biznesmen z Rosji, w rytm krakowiaka,
jak Rus, z przysiadem tańczy kozaka!
Polkę zatańczyć chciał także Czech…
- ale go w barze, zatrzymał „Lech”.
Para Francuzów w karczmie od rana,
miód polski pije, zamiast szampana.
Nie chcą ślimaków jeść ani żab…
- tak im smakuje bigos i schab.
Wuj Sam, przyjechał aż z Ameryki,
by w Karczmie słuchać polskiej muzyki.
Oberka! –krzyknął z Chicago gość…
- bo jankeskiego rapu mam dość!
Polską muzykę wspaniałą macie,
nie zamykacie jej w rezerwacie!
Skocznych melodii potrzeba nam…
- grajcie „Sokoły”!… -dolary dam!
Nasza biesiada, zawsze jest w cenie,
w Stanach, w Australii albo w skansenie.
Dla zagranicznych gości, to hit…
- dla polskich mediów… – wiocha i wstyd!
Choć, do lamusa przeszły Pewexy,
to prezenterzy, mają kompleksy.
Dlatego w radio oraz TV…
- nadal zachodnia muzyka brzmi!
Jedyna szansa jest dziś w Polonii,
że dla potomnych, folklor uchroni.
Nawet w Australii, sławi swój kraj…
- Polaku!, w Polsce… – po polsku graj!