Główna » Różne, WSZYSTKIE WPISY

UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM W XIV OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2018 CZĘŚĆ II

Autor: admin dnia 5 Grudzień 2018 Brak komentarzy

XIV OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY

„O STATUETKĘ STOLEMA” 2018

UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM

ANGELINA KUSOWSKA

ŁÓDŹ

BLASK

Proszę państwa! Wyścig! Wyścig już trwa! Emocjonujący w każdym aspekcie swojej wyścigowości! Najprędszy, obłędny, a zarazem najbardziej wyścigowy wyścig wszechczasów! Tu, dokładnie w tym miejscu, jesteście Państwo świadkami rzeczy niecodziennej, zjawiska szokującego w swojej naturze, a jakże pięknego! Szczury, proszę państwa! Szczury biegną! Szczury, szczurzyki, myszki, myszunie, mysieńki. Ach, jak biegną! A kurz, za nimi kurz, jakże unosi się w górze, ach! Wyścig, proszę Państwa! Wyścig trwa! Proszę uważnie patrzeć, nie przeszkadzać. Na czele, drodzy Państwo, Siwy – siwy(!) szczur, kochana Widownio, takiego siwego szczura, jak ten, jeszcze nie było.

- Zaraz, zaraz! – zakrzyknął niski, okrągły mężczyzna, ubrany w granatowy garnitur, zacieśniając jednocześnie wokół szyi krwiście czerwony krawat. – To nie tak ma być! Zatrzymać szczury, natychmiastowo zatrzymać szczury! – Pociągnął nosem ze złością.

Wysoki pan odziany w białą, doskonale wyprasowaną koszulę w tej samej chwili doskoczył do mikrofonu, nerwowo wciskając losowe guziki.

- Halo, halo – wymamrotał, drżącym głosem – Zatrzymać szczury. Powtarzam, zatrzymać szczury. Pan Prezes prosi.

Niski mężczyzna warknął cicho pod nosem, zaciskając jeszcze mocniej krawat i przestąpił zdenerwowany z nogi na nogę.

- Prezes nie prosi, Prezes żąda – mruknął oburzony Dyrektor Programowy, wyciągając delikatną chusteczkę, którą chwilę później otarł wierzch zmarszczonego czoła.

- Czy coś jest nie tak, Panie Prezesie? – z niepokojem poruszył się świeży, młodziutki i dziecinnie niewinny Reporter.

- Wszystko jest nie tak! – wrzasnął Prezes, czerwieniejąc z emocji. – Jesteśmy na szarym końcu, tuż po tym, gdy Dwójka wypuściła na antenę swoje nowe show! Oni mają nurkujących śpiewaków, a my, co mamy? Szczury mamy, panowie, szczury -machnął ręką w stronę szklanego boksu. – Kto chce oglądać szczury? Jakby ludzie nie mieli tego na co dzień. Jeśli chcemy dogonić szczyt rankingu, musimy to jakoś urozmaicić.

Wypowiadając te słowa, Prezes chwycił leżący na skraju biurka długopis, nerwowo bawiąc się guzikiem. Myślał, myślał, a biuro wypełniło się jednolitą ciszą, której nie śmiał przerwać żaden z pracowników. Stali tak w milczeniu, wpatrzeni w podłogę, co pewien czas rzucając ukradkiem spojrzenia to na szczury, to na Prezesa. Klik. Co tu zrobić? Czasu coraz mniej, oglądalność spada, rywale pną się wzwyż po drabinie sukcesu, a oni leżą – leżą i kwiczą, o! Tak by to ujął Pan Prezes, gdyby tylko nie chodził teraz w tę i we w tę po maleńkim, niemal klaustrofobicznym biurze. Klik.

I znów zawrócił, coraz szybciej naciskając guzik plastikowego długopisu.

- Ta cholerna Dwójka – warknął ze złością, wolną ręką pociągając za krawat, ignorując swój ciężki, chrypiący oddech. – Od dawna działają mi na nerwy. Ja też mógłbym coś takiego wymyślić. Ba! Nawet kiedyś na to wpadłem, dokładnie na taki sam pomysł.

Na chwilę przystanął, przez moment obawiając się, że jego kłamstwo wyjdzie na jaw. Zaraz później jednak ponownie zawrócił, kontynuując swój przemarsz przez pokój, piorunując wzrokiem swoich towarzyszy. Klik. Przecież jest Dyrektorem Programu, oczywiście, że równie dobrze mógłby wpaść na identyczny pomysł. Przypomniał sobie nawet, że rzeczywiście kiedyś myślał o nurkach. Z pewnością było to tylko kwestią czasu. Ach! Gdyby tylko zadziało się to nieco wcześniej! Na pewno byliby pierwsi w rankingu!

Klik.

Pan Prezes nagle podskoczył, wydając z siebie podekscytowany kwik, zaraz potem skierował skuwkę długopisu w stronę zaskoczonego Scenarzysty.

– Kto wygra? – zapytał prędko.

Mężczyzna mrugnął kilkukrotnie, nim zdołał wykrztusić z siebie odpowiedź.

- Cóż… Zaczął niepewnie, sięgając po plik kartek. – Z tego, co tu widzę, pierwszy jest Siwy.

- To nieoczywiste? – zapytał zaniepokojony Reporter.

- Aż nazbyt! – zakrzyknął Dyrektor Programowy, stając na środku ciasnego pokoju Panowie! – zawołał grubym głosem, czując stopniowo pojawiającą się wilgoć na czole.

- Panowie! Tak być nie może! Gdzie zaskoczenie?

- Siwy to najlepszy szczur – wtrącił Reżyser, czując się zobowiązanym do obrony własnego projektu. – To całkiem naturalne, że…

- Żadne naturalne – Prezes mruknął pod nosem, machnąwszy gwałtownie ręką. A następnie pokręcił małą łysą główką. – Co to? Lekcja biologii? – Ruszył niecierpliwie w stronę szczurzego toru i, pomimo zastrzeżeń Scenarzysty, zapukał trzykrotnie w szybę – Ludzie nie wiedzą, czego chcą. – Wyjaśnił z irytacją w głosie. – Lubią nie wiedzieć. Jeśli wygra szczur, którego podejrzewają o wygranie, poczują się zawiedzeni. – Puknął ponownie w szybkę. – Znacznie bardziej będą zadowoleni, gdy wygra mała, niepozorna mysz. – Spojrzał w stronę gryzoni, wskazując palcem jednego z nich. – O! Na przykład ta.

- To Niunia – pospieszył z wyjaśnieniem Reżyser. – Całkiem nowy nabytek.                                   – Doskonale! Wytresujcie ją tak, żeby wygrała – Prezes klasnął w dłonie. – Przy prezentacji dodajcie, że przez pracę musiała porzucić wszelkie marzenia o byciu słynną myszą wyścigową.

- Ale tak nie było – jęknął Reporter.

- Co z tego? – żachnął się Prezes. – Chcemy smutne szczury, nie… Szare myszki. Dyrektor uśmiechnął się pod nosem, siadając leniwie na swoim fotelu. Spojrzał jeszcze raz w stronę stłoczonych kompanów, głęboko nad czymś myśląc. Klik.

- I może powiedzcie, że tonie w długach, a wygrana ma jej zagwarantować pieniądze na utrzymanie rodziny.

- To już przesada – oburzył się Reżyser.

- Żadna przesada warknął Prezes, marszcząc krzaczaste brwi. – To telewizja, panowie.

- Jako dziennikarze powinniśmy bronić prawdy – zawołał zmartwiony Reporter.

- Prawda? – powtórzył przedrzeźniającym głosem Prezes Panowie, telewizja nie jest od mówienia prawdy. Prawda na antenie to samobójstwo.

- A co z wiadomościami? – zapytał Scenarzysta. – Dwójka podbiła ranking tuż po wypadku ich prezentera. Widzowie oszaleli na tym punkcie.

Prezes powolnie odwrócił głowę w stronę młodziutkiego Reportera. Ten, nic wówczas nie rozumiejąc, uchylił usta, by coś powiedzieć, jednak uciszył go uniesiony w górę palec Dyrektora.

- Panowie – zaczął poważnym głosem Telewizja wymaga starań. Jeśli twój wróg łamie nogę, ty łamiesz dwie. Tak działają media, panowie, tak właśnie działają. Reporter zadrżał i pobladł, Z niedowierzaniem prześlizgnął wzrokiem po wpatrzonych w niego twarzach współpracowników.

- Nie może pan – zaczął niepewnie, jąkając się. – Ja… Nie może mnie pan o to prosić Panie Prezesie.

- Prezes nie prosi zawołał donośnym głosem Dyrektor Programowy Prezes żąda.

- A co z żoną? – zapytał młodzieniec. -Przecież sama nie da rady. Co ze nami?

- Widzicie, panowie – odpowiedział uradowany Prezes. – To właśnie kocha telewizja. –  Klik. – Dramaty.

Proszę państwa! Tragedia! Tragedia się stała! Mrożąca krew w żyłach historia nowego Reportera Blasku! Tu, dokładnie w tym miejscu, jesteście Państw świadkami rzeczy niecodziennej, zjawiska szokującego w swojej naturze, a jakże przykrego! Wypadek! Nieszczęśliwy wypadek!

JAN MIGIELICZ

LESKO

FRASZKI

O AFERZYSTACH

Na wielkie straty budżet
narazili włóczykije,
Albowiem na ich grzbietach
kaci… połamali kije.

JEDNO CIAŁO

To, że małżonkowie stanowią jedno ciało,
Udowodnić łatwo uczonym się udało.
Bowiem kiedy mąż się w knajpie nabzdryngoli,
To natychmiast żonę strasznie głowa boli.

ROZTROPNY

Żył i umarł samotnie- roztropny chłopina,
Bo wiedział, że z babami lepiej nie zaczynać.

O PSZCZÓŁCE

Kiedy z mężem się popstryka,
To się zaraz leci bzykać.

DUŻE DZIECI

Jak dziecko jest, kochani, każda białogłowa.
Dajcie jej kredki, a zaraz zacznie się malować.

ZNIEWOLONY

Spotkałem kiedyś w barze Henia,
Najwyższy poziom zniewolenia.
Gdy my z kumplami piliśmy piwko,
On się na trzeźwo bawił z dziwką.
Bo tak się bał gość własnej żony,
Że nigdy nie wracał podchmielony.

WSPÓŁCZESNA APOKALIPSA

Niejeden związek się rozpada,
Dziś przez smartfona i ipada.

METAMORFOZA

Dajcie słabym ludziom raz na władzę patent,
A zaraz trząść zaczną oni  całym światem.

ODSZCZEPIEŃCY

Od czci i wiary się dziś odsądza
Tych, którym obcy jest kult pieniądza.

ZALETY

W czasach kiedy wszędzie montują podsłuchy,
Najlepiej, kochani, być ślepym i głuchym.

TACY BOHATEROWIE JAKIE CZASY

Dzisiaj niejeden  prawdziwy facet
Musi z babami walczyć… o pracę.

CZYŚCIOSZKA

O higienę wykazuje
nadzwyczajną dbałość,
Więc kiedy ma brudne myśli
szoruje całe ciało.

NIEPOPRAWNI OPTYMIŚCI

Liczy wciąż na to wielu jeleni,
Ze ich historia kiedyś doceni.

WDZIĘCZNY REKORDZISTA
Nachwalić się nie może on swojej niebogi,
Bo dzięki jej staraniom ma największe rogi.

NIEUK

Żalisz się bez przerwy, że mają cię za nic,
Wszak twoja głupota nie zna żadnych granic.
I chociaż już dawno wszedłeś w wiek dojrzały,
To się zachowujesz tak jak dzieciak mały.
Bo zamiast brać przykład ze swoich współbraci:
Bawić się, oszukiwać, cudzym kosztem bogacić…
Ty wszelkich nauk, niestety niepomny,
Jesteś wciąż uczciwy, naiwny i skromny.

RADOSŁAW KOWALSKI

GUMOWO

PRZEWODNICZĄCY

Jacek Gęsicki tryumfował. Wreszcie był na szczycie, po tylu miesiącach niepowodzeń i szyderstw pod jego adresem. Do tej pory to on był na kolanach, a teraz w końcu z nich powstał i mógł z dumą powiedzieć: teraz kurde ja!. Da im wszystkim popalić za swoje krzywdy, zwłaszcza przydupasom Damiana Kaszuby.

Cwaniaczek się wyprowadził, ale i tak dosięgnie go karząca ręka sprawiedliwości. Nikt już nie będzie się śmiał z jego wzrostu, ani porównywał do kartofla. Nikt nie będzie się śmiał, że ma kota, gdy wszyscy inni mają psy. Teraz to Jacek jest przewodniczącym i to jego będą teraz słuchać.

Wiedział, że znalazł się w miejscu, w którym powinien być już dawno. Zrobił najwięcej dla tej społeczności, odegrał największą rolę w jej powstaniu. Wypominali mu, że spał w najważniejszym momencie. Ważne, że jego brat nie spał. I to jemu wszyscy wszystko zawdzięczają, a nie jakiemuś tam Bolkowi.

Obawiał się tylko tego, że trochę za dużo im naobiecywał. Wykombinować po pięć stów na łebka może być nie lada problemem. Długo się nad tym zastanawiał, aż wpadł na pomysł, by uszczelnić pobór składek. Niektórzy się uchylali, a kolesie Damiana mieli to gdzieś. Stwierdził, że będzie to sprawdzał i w razie czego donosił na tych co nie płacą.

Jacek nie był w ciemię bity. Potrzebował poparcia. Chciał, by wszyscy go lubili, a w zasadzie wszyscy ci, którzy nie podlizywali się najpierw Damianowi, a teraz Gustawowi Dziedzicowi. Obrał więc na cel Tymka Podgrzybka, syna tutejszej katechetki. Wiedział, że Tymek był popularny, więc trzeba było się z nim skumać, żeby trochę z tej popularności uszczknąć. W tym celu odpalił mu większą działkę ze składek, co sprawiło że Podgrzybek zaczął wszystkim opowiadać jaki to Jacek jest fajny. Podobno do tego stopnia, że nawet ksiądz proboszcz go chwalił.

Działania świeżo upieczonego przewodniczącego szybko przyniosły skutek. Zaczęły się koło niego kręcić dziewczyny, zwłaszcza wrzeszcząca Karina z warkoczem, znana z tego, że często jadła sałatki. Gdy tylko ktoś zbliżył się zanadto do Jacka lub krzywo na niego spojrzał, ta warczała i pluła na niego lub pisała obelżywe sms-y.

Gęsicki szedł za ciosem. Po nocach zaczął redagować gazetkę, którą następnie rozdawał wszystkim za darmo. Opisywał w niej najważniejsze wydarzenia ze swojej perspektywy, wyliczał swoje zasługi oraz mieszał z błotem Gustawa, Bolka i jego kumpli.

Popularność Jacka rosła, co bardzo go ośmieliło. Zaczął przebąkiwać, że to elitarna społeczność, gdzie nikt inny nie powinien mieć wstępu. Poza tym należy zmienić system kar porządkowych, a on powinien mieć na to największy wpływ. Karina piała z zachwytu, Gustaw wyzywał go od robaków, a jego rozpierała duma.

*

– Gdzie moje pińcet? – zapytał rozczochrany, brudny małolat w podartych dżinsach.

Jacek spojrzał na niego spode łba i otworzył usta chcąc odegnać natręta. Szybko jednak ugryzł się w język, gdyż godziłoby to w powagę jego stanowiska. Zamiast tego westchnął ciężko i wyjął notatnik, w którym zapisywał wszystkie wydatki i wpływy.

Rzeczywiście chłopak nie dostał.

Problem w tym, że nie było z czego mu dać. Jacek zawsze był słaby z matematyki.

Szybko zaczęli upominać się kolejni. Wkrótce zabrakło mu tłumaczeń, a z oddali widział szydercze uśmieszki Gustawa. Sytuację próbował ratować Tymek. Dopóki sam nie dowiedział się, że kolejna transza dla niego też będzie zawieszona. Karina z nerwów zaczęła zjadać kolejną sałatkę, a majonez spływał jej z kącików ust. Zdenerwowany tłum zaczął rzucać w niego jego własnymi gazetkami. Z tyłu wszystkich podburzał Bolek.

Wtedy otworzyły się drzwi. Ich oczom ukazał się opalony zachodnim słońcem Damian Kaszuba. Zarzucił blond grzywką i uśmiechnąwszy się szelmowsko, rzekł:

– Dzień dobły!

Pod Jackiem ugięły się nogi.

Rozległ się dźwięk budzika. Jacek zerwał się wystraszony jak małe dziecko. Serce waliło mu jak młot, a zmoczona potem koszulka przylepiła mu się do skóry. Zanim dotarła do niego świadomość, przez dobrych kilkanaście sekund gapił się bezmyślnie w ścianę. Na szczęście to był tylko sen.

Przed nim był kolejny ciężki dzień, pełen wyzwań i walki o swoje dobre imię. Miał misję, którą musiał wykonać za wszelką cenę. Nie mógł się cofnąć.

Wziął do ręki notatnik i kalkulator. Kilka razy dokładnie policzył. Opatrzność czuwała nad nim i ostrzegła go. Dobry przywódca musi być zawsze gotowy na pokonywanie przeszkód.

Otworzył szufladę swojego biurka i wyjął kilkanaście foliowych torebek z cukierkami, podzielonych starannie po pięćset gram w każdej. Włożył je do tornistra obok wykonanych własnoręcznie gazetek. Przed wyjściem pogłaskał kota i ucałował mamę w policzek. Poprawił plakietkę z napisem przewodniczący samorządu klasowego i z uśmiechem na ustach podreptał do szkoły. Dziś będzie wnioskował o likwidację gimnazjum. Jest przecież już w szóstej klasie.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.