UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM W XIII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2017 CZĘŚĆ III
XIII OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
„O STATUETKĘ STOLEMA” 2017
UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM
ANTONI RZEPCZYŃSKI
KARPACZ
DZIECINADA
Żyjemy w czasach gdy każdy z nas musi być stanowczy. Nie wolno się zastanawiać, trzeba jasno się określać. Należy identyfikować się z danym ugrupowaniem, i w każdym momencie reprezentować jego poglądy i choć na chwile nie wolno nam wątpić w słuszność swoich racji, podyktowanych nie zewnętrznymi potrzebami, lecz wiekową historyczną racją niezerwanie połączoną z szacunkiem do świętej ziemi naszych przodków. Jesteśmy jak publiczność oglądająca dwie bandy dzieciaków pokrzykujące na siebie z dwóch oddzielnych platform i starające się przyciągnąć do siebie jak najwięcej widzów. Zaraz po tym jak ktoś przyłącza się do którejś z grup dziecinnieje i zaczyna wrzeszczeć, bluzgać, bić rękami o ziemię. Prawa platforma wznosi okrzyki wzniosłych treści: Prawo! Porządek! Polacy gospodarzami w swoim kraju! Dla nich nasza ojczyzna to przedmurze chrześcijaństwa i schronienie dla wszystkich oprócz dwunastu sierot, małą zielona wysepka kołysząca się na wzburzonym morzu, z której ludzie wyjeżdżą, bo gdzie indziej jest lepiej. W oczach wąsatych taksówkarzy i pięćdziesięcioletnich, siwych przedsiębiorców-polityków, ojczyzna Polan wyznacza jakość światowej polityki, przewodzi i chroni, jest na językach całego świata. W krajach dalekiego wschodu rikszarze zatrzymują się by posłuchać melodyjnych utworów Zenona Martyniuka, a w Rio komedie romantyczne z Karolakiem biją rekordy popularności. Stany Zjednoczone błagają nas o pozostanie w sojuszu a dwa z naszych sześciu lotniskowców o nazwach ‚’Sierpień ‚80’’ i ‚’Jarosław’’ patrolują wybrzeże Korei Północnej. Francja, Wlk Brytania i pozostałe kraja zachodu wykupują prawa do ‚’Bolka i Lolka’’, ‚’Kajko i Kokosza’’, ‚’Czterech pancernych’’, a co najważniejsze do ‚’Ukrytej prawdy”, ‚’Trudnych spraw”, ‚’Szkoły’’ i ‚’Świata według Kiepskich’’, ponieważ każdy Europejczyk ma prawo do rozrywki na światowym poziomie. Super Express jest najpoczytniejszą gazetą w londyńskim City. Angielscy bankierzy i politycy są chorzy z ciekawości jak wyglądał ślub perfekcyjnej pani Rozenek z boiskowym Enrico i jak wygląda nowy toruński maybach. Kabaret Koń Polski i Marcin Daniec mają w planach tour po całym świecie, wliczając w to takie kraje jak Singapur, Kanada, Sierra Leone i Kostaryka. Mały Mugabe z Nigerii biega po boisku w koszulce Lewandowskiego marząc o tym, by też kiedyś zostać wielkim sportowcem. Małgorzata Kożuchowska króluje na czerwonym dywanie w Cannes, a Michel Bay jest żywo zainteresowany robieniem filmów o katastrofach lotniczych. Ojczyzna płynie mlekiem i wódeczką, a każdemu wyklętemu, prawdziwemu i ciężko pracującemu Polakowi żyje się dostatnio i szczęśliwe, a i radomskie kosztują tylko 7zł. Dzieci walczą ze sobą coraz zażarcie ku uciesze publiczności. Dzieła zniszczenia dopełniają wcześniej niezauważone grupy starszaków, rejestrujące wydarzenia na platformach. Robią zdjęcia, kręcą filmiki, piszą blogi i redagują gazety polskie. Streszczają bieg wydarzeń, w krótkiej formie dziennika telewizyjnego pełnego faktów i doniesień z pola bitwy. Mówią wprost to, co wszyscy chcą usłyszeć. Kodowane informacje docierają do zebranego tłumu bacznie obserwującego obie wersje przedstawione przez konkurencyjne stacje, który dzieli się jeszcze bardziej, przyłączając się do jednej z platform. W TV niezmiennie powtarzane są te same prawdy przez śniadaniowych prezenterów zmęczonych polityką. Wśród wypowiedzi dzieci – celebrytów, przepisów na zdrowe posiłki i komunikatów wymuskanych panów- pogodynek, przemycane są ważne informacje dotyczące świata i odpowiedniego sposobu postrzegania rzeczywistości. Do rzeczy przechodzą radykalni mówcy nakłaniający lud do reakcji i obrony podstawowych wartości chrześcijańskich takich jak miłość bliźniego, przed hordami krwiożerczych barbarzyńców ze wschodu. Podczas gdy po prawej trwa śpiewanie wzniosłych pieśni o ojcach, dziadach i sztandarach, bohaterach i ofiarach’’ na lewym skrzydle trwa parada i karnawał. Dzieci poprzebierane w tęczowe stroje z Rio, krzyczą o równości, wolności i równouprawnieniu. Mimo podobnych okrzyków, po lewej stronie panuje bałagan i nieporządek. Grupy małoletnich walczą ze sobą o to, kto jest bardziej równy i tolerancyjny. Wszędzie ich pełno: wywiady, pikiety, protesty, parady i marsze. Jednak rzadko są widziani przy ludziach, żaden z nich nie wznosi przedstawicielami tłumu toastów nie zaprasza ich do zabawy i nie dzieli się miejscem w swojej piaskownicy. Jedyna
ich interakcja z tłumem to rzucanie ze sceny tekturowego chleba i watolinowej kiełbasy kuszącej tłum obietnicą prawdziwych łakoci. Tym wszystkim harcom na lewej platformie przygląda się bardzo
stary niski chłopczyk o siwych włosach i socjalistycznym błogim uśmiechu. Na jego ręcznie wszytym sweterku w kratę widnieją inicjały L.M. Mało kto z tłumu rozgląda się dookoła. Poza dwoma biało-czerwonymi platformami, jest wiele innych większych gdzie walka nie toczy się na wyzwiska, hasła i pluszaki. Na jednej spadają bomby, płoną lasy, i giną ludzie. Na innej dzieci siedzą pod sceną szyjąc obuwie sportowe i składając elektroniczne zabawki. Niektóre platformy są ogromne. Stoją na nich miliony ludzi , którzy słuchają tylko jednego nieomylnego dziecka trzymającego czerwoną książeczkę i przydeptującego szatę buddy z Lhasy. Na zachodzie widać grupę dzieci otaczających postać o blond włosach ubraną w strój murarza, któremu pomagają tak samo ubrani chicanos. Na biednych platformach południa królują, łobuzy ubrane w wojskowe stroje trzymające batuty, bębny wojenne i zabawkowe AK-47. Pod ich stopami leżą szkielety, puste miski i butelki po wodzie. Jednak nasz tłum jest skupiony wyłącznie na biało-czerwonym przedstawieniu. Polski teatrzyk trwa w najlepsze, jednak nigdzie nie widać konstruktorów barwnego przedstawienia. Gdyby odchylić klapę w podłodze każdej ze scen, można by zejść krętymi schodami do najgłębszych zakamarków, otworzyć ciężkie mosiężne drzwi i zobaczyć twarze reżyserów. Na trzech krzesłach siedzą nie dzieci lecz trzy symboliczne postacie. Pierwsza z nich to łysy mięśniak, w garniturze i okularach przeciwsłonecznych, ze słuchawką w uchu i białym napisem ABC na krawacie . Druga przytrzymujący stos dokumentów, stary, pomarszczony w sztruksowej marynarce wyglądający jak pamiątka po poprzednim systemie. To on posiada najróżniejsze rodzaje papierów: zezwolenia, zgody, anulacje, anihilacje, apelacje, odwołania, nakazy i zakazy a nawet prikazy, umowy i odmowy, prawa i obowiązki, konstytucje i pośpieszne do nich aneksy. Trzecia z nich: gruby, masywny siedzący na stosie forsy, mnich ubrany w habit . Wokół majętnego kapłana rozlokowane są radiostacje, kamery, helikoptery i wszelkie luksusowe bajery. Mistrz w budowaniu wiernego elektoratu, zdobywca dotacji tylko z woli Boga, chrupie emeryckie ciasteczka popijając je rentierską colą. Najsmutniejsze w całej tej maskaradzie nie są dzieci na platformach obrzucające się błotem, ani trzej dorośli siedzący w piwnicy, lecz sam tłum. Widownia dopinguje walczących na żywo i w internecie. Pragnąc silnych doznań regularnie oglądamy widowisko pełne poniżenia i bezpardonowych zmagań o władzę będącą niebieską pigułką polityków. Nikt nie przerwie tego spektaklu, ponieważ gawiedź wciąż krzyczy: Chleba i igrzysk! Więcej sportu! Więcej mordu! Tak jak lud rzymski przychodził do koloseum oglądać gladiatorów, tak my siadamy przed ekranami telewizorów i laptopów, by popatrzeć na nienawiść skorumpowanych polityków. Obywatele imperium pokazywali kciuk skierowany w dół lub w górę, decydując o śmierci lub o życiu przegranego wojownika. My spełniamy tą potrzebę dodając zjadliwy, wulgarny komentarz lub like’a. Z drugiej strony w tej całej nieświadomej małości tkwi ogromny komizm. Polacy zamknięci w swojej dziecinnej wojnie domowej, nienawidzący się nawzajem, otoczeni poletkami cebuli i buraków, skupieni na sobie i swoich racjach, traktujący problemy osobiste jako problemy rangi światowej. Słowiańskie łby ubrane w eleganckie pijące w szyję europejskie garnitury. Zachwycone za każdym razem, gdy okazuje się ,że Polska jest w czymś pierwsza, lub hollywoodzka gwiazda ma krewnych znad Wisły. Także rozsiądźmy się wygodnie w fotelu, weźmy do ręki pilota, włączymy dowolny kanał informacyjny i delektujmy się tym widowiskiem – wieczną dziecinadą. To ona zawiera wszystkie nasze bolączki, pragnienia, kompleksy i słabości, obraźliwe słowa i gesty tak wyjątkowe tylko dla naszego narodu wybranego. . At least enjoy the show!
ALINA TUCHOŁKA
JAN JAN
Gdyby tylko Forbes prowadził listę najbogatszych mechaników samochodowych, jeden z moich znajomych wylądowałby na jej szczycie. A wszystko dzięki temu, że kiedyś – jedyny raz w życiu – postanowił namalować obraz. Dzieło to nosiło tytuł ,,Cień na piasku”, dzięki czemu wiadomo było, że żółć pokrywająca cały prostokąt płótna przedstawia piasek, a szarawy kleks na samym środku jest rozlanym na tym piasku cieniem. Mechanik Jan Jan – bo tak się ten człowiek nazywał – wysłał obraz pod adres stowarzyszenia na rzecz krzewienia tradycjonalizmu konserwatywnego, podpisując się jako przedstawiciel zrzeszenia myśli lewicowej, a potem, jeszcze tego samego dnia, zasiadł w swoim warsztacie na starym fotelu wyjętym ze skasowanego Nissana i włączył telewizor, by obejrzeć wieczorne wiadomości. Jednak zamiast tego na ekranie pojawiła się dorodna słoninka z lornetkami zamiast okularów, wzburzona poranną prowokacją środowisk liberalizujących, które wysłały pod adres stowarzyszenia płótno przedstawiające cień dwóch obściskujących się w jednoznaczny sposób lesbijek, z pewnością autorstwa krypto-geja. Ledwie skończyła mówić, ekran zmienił się nie do poznania – pojawiła się wielka biała ściana, a na jej tle przy mahoniowym biurku siedziała wypłoszona ludzka skorupka, kobietka tak chuda, że wyglądała jak wyskrobana zza szafy sucha, martwa mysz, a oczy miała tak wypukłe i włosy koloru mysiego tak króciutkie, że istnieć mogło domniemanie, że na skutek zapaści finansowej w telewizji stażyści zaczęli wyskrobywać myszy zza szaf, co by udzieliły wypowiedzi. Kobieta mysz o bladej twarzy żarliwie zaprzeczyła, jakoby ich środowisko miało cokolwiek wspólnego z nieszczęsnym malowidłem, na odchodnym dodając, że, co prawda, nie chce nic sugerować ani nikogo obrażać, ale istnieje prawdopodobieństwo, że obraz ten oraz cała wysyłka została sfingowana przez drugą stronę barykady celem zdyskredytowania przedstawicieli myśli liberalnej w oczach społeczeństwa. Na dowód swoich racji dodała, że zupełnie nie dziwi jej fakt wątłego orientowania się w tematach związanych ze sztuką przez wypowiadającą się wcześniej słoninkę, gdyż konserwatyści nigdy nie przykładali wagi do malarstwa, będącego sztuką wyzwoloną z okowów przyziemności i kajdan bogoojczyźnianej retoryki, a samo malowidło przedstawia cień młodego geja boleśnie bitego po lateksie przez bojówkę faszystowską. Osoba autora nie budziła w myszy żadnych wątpliwości – był to we własnej osobie powszechnie znany opresor mniejszości fetyszystycznych. Nie minął tydzień, a pierwsi nie pozostali dłużni drugim – podali do powszechnej wiadomości, że biegły historyk sztuki zdołał dopatrzeć się na płótnie nie dwóch, ale trzech cieni lesbijek, w tym jednej ciężarnej po in vitro, jednej wracającej z aborcji i jednej trzymającej w ręku skalp staruszki wychodzącej z kościoła, co rzuca zupełnie nowe światło na osobę autora, którą najprawdopodobniej jest wege-homo-trans-pedo-zoo-ekshibicjonista. Lewica nie mogła pozwolić sobie na takie kalumnie i powołała własną komisję ds. żółtych obrazów, która po wielogodzinnych badaniach stwierdziła, że gej bity na obrazie ma raka szyjki macicy i nie stać go na chemioterapię, ponieważ oddał cały swój majątek na cele charytatywne, a jakby tego było mało, bojówki faszystowskie okazały się bardziej faszystowskie, niż wcześniej sądzono. W międzyczasie o obrazie wypowiedziała się organizacja YellowPeace, twierdząc, że piasek pochodzi z andaluzyjskiej plaży, a cień rzucany jest przez górę lodową, która odłupała się z topniejącej Antarktydy. Nie zdążyli wypowiedzieć się na temat osoby autora, ponieważ przerwał im przedstawiciel klubu nudystów. Już, już miał powiedzieć, co według niego rzuca cień na piasek, ale jemu z kolei przerwały feministki ze swoją teorią, jakoby nad brzegiem plaży klęczała matka Polka i myła naczynia w słonej wodzie, a cień rzucany jest przez sterczącego nad nią hetero-terrorystę świecącego kobiecie po oczach latarką. Poza tym obraz miał być nie obrazem, ale zdjęciem dokumentującym faktyczne wydarzenie. Teza ta zupełnie wywróciła do góry nogami dotychczasowe teorie. Gdy dyskusja publiczna rozgorzała na dobre, Jan Jan zgłosił się do galerii sztuki współczesnej po odbiór swojego obrazu, na dowód własności przedstawiając odciski swoich palców, które porównano z tymi znalezionymi na cieniu oraz na piasku. Wieść o odnalezieniu autora momentalnie obiegła wszystkie media opiniotwórcze. Gdy konserwatyści stwierdzili, że ciągoty autora do grzebania w podwoziach są co najmniej podejrzane, środowiska lewicujące natychmiast zareagowały, podbijając cenę malowidła o dwieście procent. Jeszcze tego samego dnia prawica zarzuciła im zawłaszczanie przestrzeni pod debatę publiczną celem niszczenia samorodków społeczeństwa obywatelskiego w zarodku, dodając na marginesie, że doszły ich słuchy, iż autor – mechanik w młodzieńczych latach zreperował wał korbowy w Cadillacu Piłsudskiego. Koniec końców obraz ,,Cień na piasku” został sprzedany za dwieście milionów dolarów amerykańskim Żydom, przekonanym, że piasek to nie piasek, ale monety widziane z odległej perspektywy.
WACŁAW PŁONKA
Alwernia
Z cyklu: NAGROBKI, EPITAFIA
Motto: Zapraszam do dołków –
mądrych i matołków.
CHÓRZYSTY
Tam – w górze,
też w chórze.
POZERA
Duchem …
udaj skruchę.
BEZTROSKIEGO
Idzie na Sąd Boski –
beztroski …
SPOKOJNEGO
Z radością zamknął swoje powieki –
będzie miał w końcu spokój – na wieki.
KANDYDATA NA TATERNIKA
Okazało się, że wcale
nie umiał łazić po skale.
CZYŚCIOSZKA
Tak się ślizgnął na mydełku,
że się znalazł w tym pudełku.
PISARZA
Tu koniec, kropeczka.
Trafił do dołeczka.
SPÓŹNIALSKIEGO
Znowu się spóźnia
a Piotr się wścieka,
że musi czekać
na tego człeka.
KOLARZA
Po kolarzu,
na wirażu.
ZAROZUMIALCA
Wysokie o sobie
zawsze miał mniemanie.
Patrzcie! – Tu, robakom
służy za śniadanie.
STARUCHA
Dwa noże w brzuchu,
widelec w uchu –
tak się skończyła
kłótnia staruchów.
KAWALARZA
Spod kopczyków
salwy śmiechu.
Rozweselił cmentarz cały
opowiadając kawały.
CUDZOZIEMCA
No i co z tego,
że ziemia nie jego? …
KOTA
Kiedy mu puściły nerwy,
uciekł … do wiecznej rezerwy.
SAPERA
Zbyt krótki odpalił lont,
więc z hukiem wyleciał stąd.
SAMOBÓJCY
Wydał bój sobie
na śmierć i życie.
Co zwyciężyło?
– Sami widzicie.
WACKA
Tym razem dla pana Wacka,
to ostatnia przeprowadzka.
Z cyklu: IMIENNIK ŻEŃSKI
DOROTA
Gdy pokocha cię Dorotka,
To jak byś już wygrał w lotka.
MAJA
To nie życie, ale bajka,
Gdy pokocha piękna Majka.
MARIA
Jeśli Pani jest M a r y s i a,
Kocham Panią – już od dzisiaj.
WALENTYNA
Uśmiech, wciąż pogodna minka …
Kto to taki? – Walentynka.
KINGA
Wszystkim się podoba Kinga.
(Zwłaszcza, gdy jest tylko w stringach).
ANTONINA
Przy milutkiej Tosi,
Cosik mi się wznosi.
NANA
Miała gażę
Dzięki szparze.
JOANNA
Dla panny Joanny
Rzucam wszystkie panny.
HELENA (Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.)
Helę
Se podścielę.
MARTA
Trzeba być bardzo, bardzo upartym,
Żeby się dobrać do panny Marty.
TERESA
Gdyby nie mężulka kiesa
Biedna byłaby Teresa.
KAZIMIERA
Spotkała Kazka
Raz wielka łaska,
Bo mu się Kazka
Dała pogłaskać.
EMANUELA
Każdy chciałby się przytulić
Do piersi panny Manuli.
IRENA
Wierszykiem się wkręcę
W serduszko Irence.
MAGDALENA
Zazdroszczę temu, co kładzie
W swoje łoże pannę Madzię.
ESTERA
Poznał maniery panny Estery –
Ku innym pannom więc skręcił stery.
SYLWIA
Twoja czupryna lwia …
Och, Sylwia,
Czemu chłopakiem twym nie ja?
Och, Sylwia.
ANETA
Dla odwagi łyknę setkę
i się wezmę za Anetkę.
NADIA
Nadajnik Nadii (tak mi się zdaje)
w częstotliwościach moich nadaje.
ROZMAITOŚCI
PODOBIEŃSTWO
Urząd Skarbowy – podatki.
Kościoły – po datki.
A I NA PLEBANII…
A i na plebanii
Nie brakuje drani.
O ZDROWIU
Nieważne pieniądze,
Nieważny Mercedes,
Ważne by samemu
Móc usiąść na sedes.
KOD
Łatwo złamać jest ten KOD:
Chcemy być przy żłobie – ot.
WIĘZIENIE ZA ALIMENTY
Paka
Za ptaka.
WYKRĘTY BRZYDALA
To nie ja! …
To usterka
Lusterka.
NARZEKANIE WAPNIAKA
Coraz bardziej mnie zasmuca
Piasek w nerkach, wapno w płucach.
CHCESZ JESZCZE POŻYĆ?
Nie udawaj bohatera,
Gdy baba z wałkiem naciera.
REKLAMA BARU
Piękny bar – jest i ochrona …
(Przyda się, gdy wpadnie żona).
OSTRY DYREKTOR NACZELNY
Szef szefów
Bez uśmiechu.
ŻYCIE
Życie – w nim ta sama puenta:
Więcej grzechów nie pamiętam.
MAŁGORZATA WÓJCIK
(16 lat)
„MŁODOŚCI DODAJ MI
SKRZYDŁA”
PRZEDSTAWIENIE POSTACI
POSTACI KOLEJNO WYCHODZĄ NA SCENĘ, NARRATOR
PRZEDSTAWIA JE:
ENRIQE
Enriqe jest nieporadny życiowo. Jego rodzice zapłacili znanemu
producentowi Fabianowi za zrobienie z niego gwiazdy.
FABIAN
Fabian to znany producent i menadżer gwiazd, rodzice Enriqe
zapłacili mu sporo hajsu za zrobienie z ich syna gwiazdy. Co 24
dni i 13 godzin zmienia asystentkę, do której zawsze mówi Szaron.
SZARON
Szaron to asystentka Fabiana. Nosi mu kawę, meliskę i pastuje buty.
HORACY PASKIEWICZ
Horacy Cecyl Paskiewicz, będzie lepiej, jeśli o tej postaci nic nie
powiemy.
SCENA I
HORACY SIADA NA KRZEŚLE PO PRZEDSTAWIENIU POSTACI,
PODCHODZI DO NIEGO
ENRIQE.
ENRIQE: Papapanie reżyserze…, bo co ja właściwie robię w tym
fffilmie…
HORACY (przerywa Enriqe): Musical ‚u.
ENRIQE (denerwuje się): Mmmusic al ‚u?
HORACY (spokojny): Musical ‚u.
ENRIQE (coraz bardziej zdenerwowany jąka się i zaczyna mówić
falsetem): Czyli będę śśśpewał?! I tatatatńczył?! !
HORACY (dalej spokojny): I nosił szelki. I prowadził za uzdę
białego konia. Tak cię widzę w tej sztuce
ENRIQE (falset + jąkanie + panika): Bbbędę nosił szszszelki? I
ppprowaciżźził za uzdę bbbiałłłego kkkonia?!
HORACY: Tak cię widzę w tym musical ‚u, noszącego szelki i
prowadzącego za uzdę białego konia. Wiesz co to za musical?
Pewnie nie. Mało dzisiejszych aktorów wie w czym gra. To musical o
sile młodości. Przemijającym pięknie. Koniu. Skrzydłach. I szelkach.
Tytuł to „MŁODOŚCI… DODAJ MI SKRZYDEŁ!”, ale ciebie to nie
obchodzi. Was aktorów nic nie obchodzi.
ENRIQE (oburzenie + strach): Pan mnie obraża! I te szelki… nie ja
nie mogę pracować w takich warunkach! (wyciąga telefon) Fabian?
Zabierz mnie stąd. Nie co się stało tylko zabierz mnie stąd.
Dobrze. Poczekam. (do Horacego) Fabian już jedzie.
SCENA II
NA SCENĘ WCHODZI FABIAN
FABIAN: Co tu się, kurwa, dzieje?!
ENRIQE: O boże, Fabian, jesteś wreszcie! On chce żebym nosił
szelki! Błagam, załatw to z nim, bo nie umiem do niego dotrze…
(przerywa mu Fabian)
FABIAN: Cisza. Wdech i wydech. Za chwilę powiesz mi, co się
stało i pomyślimy, co zrobić dalej, ale najpierw… SZARON!
SZARON: Tak?
FABIAN: GDZIE MOJE BEZGLUTENOWE LATTE Z POTRÓJNA
PIANKĄ NA SOJOWYM MLEKU?!
SZARON: Już niosę. (Podaje Fabianowi kawę.)
FABIAN: Gdzie posypka?
SZARON: Jaka posypka?
FABIAN: Czekoladowa.
SZARON: Matko boska, bardzo pana przepraszam, ja nie…
FABIAN: Skończ. Widzisz tą żyłkę na moim czole? (Szaron kiwa
głową) Idź, bo pęknie.
SZARON: Dobrze proszę pana. (Schodzi ze sceny)
SCENA III
FABIAN (do Enriqe): Mów.
ENRIQE: Bo reżyser chce, żebym zagrał w szelkach i prowadził
za uzdę białego konia. Tytuł musicalu to „MIŁOŚCI… DODAJ MI
SKRZYDEŁ!”. To musical o sile miłości. Przemijającym pięknie.
Koniu. Skrzydłach. I szelkach. Fabian, w czym ty mi załatwiłeś
rolę? Nie za to moi rodzice ci płacą.
FABIAN: Musical o sile młodości. Przemijającym pięknie. Koniu.
Skrzydłach. I szelkach?
HORACY (zapitym głosem): Tak.
FABIAN: O, kurwa.
ENRIQE: I co masz zamiar z tym zrobić, Fabian?
FABIAN: Nie wiem, Enriqe.
ENRIQE/CYRYL: Prosiłem żebyś nie mówił do mnie Enriqe,
jestem Cyryl.
FABIAN: Ustaliliśmy przecież, że Enriqe to twój pseudonim, bo
twoi rodzice to turbośmieszki i Cyryl brzmi jak imię kota z reklamy
whiskas’a.
ENRIQE: Ale mi się Enriqe nie podoba.
FABIAN: SZARON!
SZARON: Tak?
FABIAN: Przynieś mi melisy. (Do Horacego) Nie może grać bez
szelek? I prowadzić konia za uzdę? I tańczyć? I śpiewać?
HONORACE: W takim razie może grać latarnię, ale ona też śpiewa.
Bo to musical.
ENRIQE: To ja nie chcę w tym grać.
FABIAN: Kurwa!
ENRIQE: Chcę być onkologiem.
FABIAN: O, kurwa!
SZARON (z uśmiechem na ustach i kubkiem melisy w ręce): Mam
meliskę.
FABIAN: Teraz chcę kwas chlorowodorowy.
SZARON: Obawiam się, że to wykracza poza moje kompetencje.
W CV i w umowie o pracę jest mowa tylko o kawie, melisie i
pastowaniu butów.
FABIAN: I wiązaniu krawata. I muchy.
SZARON: Tak.
FABIAN: Przepraszam, Szaron, możesz już iść. (Szaron wychodzi,
do Enriqe) Czyli chcesz być onkologiem?
ENRIQE: Tak albo psychiatrą.
FABIAN: Ja jebię! (Siada na ziemi i pije melisę, po chwili namysłu)
Dobra, ale nie oddam kasy twoim starym.
ENRIQE: Dobra, ale napiszesz mi magisterkę.
FABIAN: Wynajmę kogoś, kto napisze ci magisterkę.
ENRIQE: Deal.
HORACY (załamany): Bardzo państwa przepraszam, ale kto zagra
w moim musical ‚u?
SZARON (wbiega na scenę w szelkach i w bluzce z białym koniem):
Ja!!!
FABIAN: Biorę 10%!!!!
HORACY I SZARON: Deal.
HORACY: Jak się nazywasz?
FABIAN: To Szaron.
SZARON: Nazywam się Jessica, od zawsze pasjonowałam się
sztuką, zwłaszcza aktorstwem i fotografią. Podobnie jak mój brat
Brajan, ale on woli śpiewać i tańczyć.
HORACY: On też zagra. Latarnię.
JESSICA: Dziękuję, panie Paskiewicz.
KONIEC