UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM W XII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2016 CZĘŚĆ III
XII OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
„O STATUETKĘ STOLEMA” 2016
UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM
WIESŁAW OWERCZUK
Za_kusy na boskość
O! Boże
pełno twych zmienników
maluczki gdy skarb wyorze,
na stanowiskach chętnych bez liku:
pośledni doktor,
gwiazda, apostoł
z pieczątką wracza
gra uzdrawiacza,
jaśnie pan sędzia
prawdę wykręca
wyrok Ci wlepi
na oko ślepy,
wzór nauczyciel
uczniów stroiciel
mądrością guru
z czwartego chóru,
pasterz owieczek
za każdy grzeszek
da rozgrzeszenie
które jest w cenie,
elita władzy
mannę nawarzy,
wyborczą kiełbasę
postraszy judaszem,
wszechwładne media
w kontrze do nieba
w bezczelnej walce
są bałwochwalcze,
nawet hydraulik
wyrwany spod aury
francuzem oto
wywoła potop,
Boże
jacy oni bezczelni
ustaw ich w pokorze
ustaw jako odźwiernych.
Pieskowiska
Minęły pustkowia samotnych wilków
chcą ich ustawić w ordynku
wolność idzie przez szańce,
tchórzom kagańce.
Korporacyjni dyplomowani szakale
rozparzona kawiarka w regale
codzienność guzika pod grdyką,
kołowrotki chomikom.
Państwowych budynków mianowane hieny
saturator referatów senny
gorące stołki po wyborach,
buta segregatora.
W partyjnym zaciszu rasowe buldogi
szczekają bez trwogi
merdają na widok pana,
autorytet brytana.
Skundlony wszędzie nos wtyka
mikrofon pekińczyka
wpływają współczesne media,
płaskodenna ameba.
Na ekranach tapirowane pudle
wszędobylskie celebryckie kundle
uciechom dają wygłupy,
pawie kupry.
Większość wokół to psy ogrodnika
taki cudzego nie tyka
strzeże symbolika płotu,
pospolitość ostów.
Schroniska pańskich wyrzutków
ucięta smycz smutku
nos w okach siatki
łzy klatki.
***
Współcześni pomazańcy
mazaka wybrańcy
naznaczeni pocałunkiem bez szminki
nasadzeni jak pacynki
wolni jak palce w pięści
jak kciuk w uścisku ręki
gorzej gdy biją brawa
a jak to im? … Jest obawa
On z tylnej kanapy
przetrzepie łapy,
gdy wyartykułują niewygodę
wpadną w niebyt po sobie.
Ochrzczona namaszczeniem bożka
wyskakuje kolejna matrioszka.
Komplet
Coś poszło źle
coś poszło niestety
bóg jeden wie
lecz nie kobiety,
dość mała wada
facet nie gada
za to ma gada
co mu wypada
jaka jest rada?
on jej się nada
gdy obok siada
mruknąć wypada,
kolano bada
u uda … swada
bzyk, bzyk posiada
zmęczony pada,
skończona robota
suma podniety
obrzynek chłopa
wnętrze kobiety.
TADEUSZ CHARMUSZKO
NAJWIĘKSZE SŁAWY Z POSELSKIEJ ŁAWY
Poseł-opozycjonista
W każdej pozycji
Jest w opozycji.
Poseł-mim
Ze statystyk wynika,
Ze nie strzępi języka.
Poseł-zagadka
Oczywiście
Jest na liście.
Poseł-pracz
Z wad wybiela
Przyjaciela.
Poseł-wesołek
Spory udział
Ma w tym wódzia.
Poseł-złóg
Zalega w ławie
Pól wieku prawie.
Poseł-daltonista
Stąd niezłomna jego wiara,
Ze opozycja jest szara.
Poseł-kuriozum
W sejmie, na chłopski rozum,
Musi być bardzo ciekawie,
Kiedy takie kuriozum
Zasiada w poselskiej ławie.
Poseł-kolejarz
Pindolino
Z tęgą miną.
Poseł-kryptolog
Błędy i gafy
Skrył w paragrafy.
Poseł-darczyńca
Wyborcom w płomiennych słowach
Złote góry ofiarował.
Poseł-genetyk
żądzę władzy ma
Zapisaną w DNA.
Poseł-selekcjoner
Dobiera drinki
Do ust blondynki.
Poseł-zawadiaka
Tyle szumu i zadymy
My ze szwagrem nie zrobimy.
Poseł-murarz
Raz pierdzielnął
O mur kielnią.
Poseł-meteopata
Czuje kłucie
W lewym bucie.
Poseł-internauta
To zmora
Na forach.
Poseł-odkrycie
W korcu
Wyborców.
Poseł-aktor
Od lat się wciela
W mas przyjaciela.
Poseł-zagończyk
On samego diabła
W kozi róg by zagnał.
Poseł-drań
W poselskiej ławie
Skrył się szubrawiec.
Poseł-lektor
Z fusów czyta,
Co w korytach.
Poseł-komik
Pozostali
Z ław spadali.
Poseł-synoptyk
Nie wróży pochopnie.
Wie, ile mu kapnie.
Poseł-kryształ
Jest taki w sejmie, być może,
Ale ja to między bajki włożę.
DOROTA LIZUREJ
ŻYCIE NA PROMOCJI
- Irek, skończyłeś pić kawę?
- Jeszcze nie zacząłem. A dlaczego pytasz?
- Do miasta trzeba podjechać.
- Znowu? Przecież pół godziny temu wróciliśmy z miasta.
- No tak, ale… teraz prezerwatywy trzeba kupić. Staniały bardzo…
- ???
- No Irek, nie patrz tak na mnie. No nie dla siebie chciałam przecież. Dla Gośki.
- Dla Gośki? Dla jakiej Gośki?
- No dla naszej Gośki.
- Co?! Przecież Gośka ma dopiero czternaście lat!
- Ale kiedyś będzie miała osiemnaście, no nie?
- To po co teraz kupować?
- A jak jutro już nie będzie?
- Zwariowałaś?! Przecież tego wszędzie pełno.
- Na razie. Ale jak wycofają z obiegu, to co? Trzeba się jakoś zabezpieczyć na przyszłość.
- Hanka, ale te prezerwatywy, to myślisz, że co, że one tak mogą poleżeć jeszcze parę lat?
- Słuchaj, Irek, jak kupuję… o, śmietanę na ten przykład, to na opakowaniu jest napisane, że najlepiej spożyć przed konkretną datą. Ale myślę, że po tej dacie człowiek też się nie otruje. Z prezerwatywami może być tak samo. Ale zobacz, zobacz tylko… Jaka okazja! Możemy po bułki wskoczyć do marketu. Jak weźmiemy dziesięć, to kolejnych dziesięć masz darmo.
- Czyli razem dwadzieścia!
- Iruś, wiedziałam, że ci się spodoba!
- Hanuś, a ty w ogóle lubisz bułki? Bo mi się wydaje, że nie…
- No wiesz, nie przepadam, ale za tę cenę, mój Boże, człowiek do różnych rzeczy się przekona.
- To jedz sobie tych dwadzieścia bułek. Gośka ci w tym nie pomoże. Chyba że… jak wróci z zimowiska, ale wtedy będą już czerstwe.
- No a ty? Przecież lubisz bułki.
- Ale nie dwadzieścia! Kup trzy, cztery najwyżej.
- Ależ, Irek! Przecież to grzech nie wziąć dwudziestu bułek w cenie dziesięciu!
- Jeszcze większy grzech, jak kupisz dwadzieścia, a na drugi dzień piętnaście wyrzucisz. Wiesz, ile ludzi głoduje na świecie, ile umiera?
- Nie wiem, nie liczyłam. No pij wreszcie tę kawę! No właśnie, zobacz, kawa, twoja ulubiona. Plus puszka gratis.
- Nie potrzebuję puszki. Poza tym, ile kosztuje ta „puszka gratis”?
- Czekaj, czekaj, już patrzę… ja wiem, jakieś pięć złotych.
- Co?! Nigdzie nie jadę! Pół godziny temu przytargałem cztery olbrzymie torby zakupów.
- No i sam widzisz! Ja przytargałam kolejne cztery i ciągle mało!
- O! O to „mało” miałem cię wczoraj zapytać. Nie zrobiłaś jakiegoś debetu na karcie kredytowej?
- A na której?
- No to już wiem, że zrobiłaś. Tylko na ilu?!
- Ależ, Iruś, kto by tam spamiętał! A skoro bank daje nam możliwość zrobienia debetu, dlaczego miałabym nie zrobić? Ty dziwny taki jesteś, zupełnie niedzisiejszy… Swoje oszczędności do tej pory trzymasz w skarpecie.
- I przynajmniej wiem, ile w niej mam. Powiedz lepiej, czy my mamy na koncie jakieś pieniądze… jeszcze?
- Oj, tak, kochany, jeszcze dziś mamy. Nie denerwuj się. W każdym sklepie płaciłam zbliżeniowo, więc najwcześniej jutro bank się o nie upomni.
- A jutro? Co będzie jutro, kiedy zostaniemy bez pieniędzy?!
- Ależ, Irek, no jak to „co będzie”?No wypłata twoja będzie.
- Uff… to nas ratuje, kobieto.
- Jakie „to”? Uratowała nas twoja teściowa. Musiałam pożyczać od mamusi. Wiesz, życie jest tak drogie albo… ja nie wiem, ty tak mało zarabiasz…
- Kobieto, im więcej zarabiam, tym więcej wydajesz! A teraz to już w ogóle wydajesz więcej niż ja zarabiam! Czyli jednak nie wyjdziemy na zero, bo jakieś pieniądze trzeba oddać twojej matce?
- No tak. I matce mojej matki.
- Co???
- Od babci też musiałam parę groszy złapać. Akurat miała emeryturę. Ale na tym koniec. Nie licząc twojej matki, nikomu nic już nie jestem dłużna.
- Pożyczałaś pieniądze od mojej matki?!
- Musiałam! To było dzień przed jej przyjazdem. Musiałam przecież nakarmić teściową. No jak by to wyglądało, żeby obiadu jej nie postawić, nalewką nie poczęstować…
- No nie, nie… to rozumiem, wiadomo.
- Ale dzień po twojej matce przyszła moja i musiałam dopożyczyć…
- Kobieto, ty w ogóle pamiętasz ile od kogo pożyczyłaś?
- Ależ, Irek, przecież ci, co jestem im dłużna, pamiętają, ile. Po co mam sobie głowę zaprzątać liczbami? Ale zobacz lepiej… Zobacz, mąka w promocji. Jaka tania… Dobrze byłoby wziąć chociaż dziesięć kilo. Później takiej ceny już nie będzie.
- Hanuś, przecież ty nie pieczesz ciast. Ty w ogóle nie umiesz piec, kobieto!
- Wiesz co, Irek, poczułam się obrażona… To, że nie piekę ciast, nie znaczy, że nie mogę mieć w domu mąki. Niech sobie leży… i czeka. W końcu co, jeść nie woła.
- Ale mole, mole spożywcze się w niej zalegną!
- Nie zalęgną się, nie zalęgną. Kupię takie saszetki przeciwko molom. Gospodynie domowe bardzo je zachwalają. Fakt, że drogie są, ale skuteczne. O, widzisz? Suszarka łazienkowa do bielizny. Jaka tania!
- Co ty tam jeszcze wypatrzyłaś? Po co nam suszarka? Przecież mamy.
- Jeszcze. Ale za miesiąc możemy już nie mieć.
- Nie rozumiem. Planujesz coś? Dlaczego mamy nie mieć?
- Oj, Irek… no rdza na nią wchodzi. Ja nie wiem, czy ta suszarka długo pociągnie. A z rdzą to sam wiesz, jak jest. Pamiętasz, jak rdza ci szybko samochód zżarła?
- Hanka, przestań już wertować te broszury reklamowe! Zaraz się okaże, że wszystko ci potrzebne… Odłóż to! Mam nadzieję, że niczego więcej już nie wymyślisz.
- No wiesz, w sumie to mogę tę listę zakupów już skończyć, jeśli tak bardzo ci na tym zależy.
- Tu nie o to chodzi, na czym mi zależy; tylko o to, czy rzeczywiście coś jeszcze musisz kupić. Coś, co jest nam naprawdę niezbędne.
- No wiesz, Irek, ja sama nie wiem… bo to wszystko zależy od tego, czy coś wyciągniesz z tej, no, swojej skarpety, czy nie…
koniec