Główna » Różne, WSZYSTKIE WPISY

UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM W XII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2016 CZĘŚĆ II

Autor: admin dnia 16 Grudzień 2016 Brak komentarzy

XII OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY

„O STATUETKĘ STOLEMA” 2016

UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM

TADEUSZ DEJNECKI

Fraszki dwuwyrazowe

1.O sklerozie

Szaleństwa

dzieciństwa

2.O satyrze

Zawdy-

- prawdy

3.O niuansach

Powody

z wody

4.Tożsamości

Ego

jego

5.O amancie

Drań

pań

6.O obecnej wolności

bezsporna

pozorna

7.O listach

Myśli

przyślij

8.Przyjaciele

Bliscy

-wszyscy

9.O sądzie

Prawa

ława

10.Miłość

koi-

poi

11.Marzenie złomiarza

Mieć

miedź

12.Marzenie niewierzącego

Nic

czcić

13.O samobójcach

Rozpaczą

skaczą

14.Marsz

huk

nóg

15.Książka

Mowa

słowa

16.O szkodliwości marihuany

Skręta

Pęta

17.O ironii

Gra

zła

18.O komunizmie

Krzywizna

socjalizma

19.Mim o sobie

Gestem

jestem

20.O piersiach kobiecych

Czółka

przyczółka

21.O stringach

Golizny

bielizny

22.O pannie młodej

dziewczyna

lawina

23.Trendy

wiodą

modą

24.W późniejszym wieku tylko..

fraszka

ptaszka

25.Kandydat na …

Leje

nadzieje

26.Seks

możliwości

miłości

27.Niebo

Boże

łoże

28.O łapówkarzu

szczerze

bierze

29.Stringi

fatałaszek

fraszek

30.Trwa…

Era

Sztaudyngera

31.Obecna Prawda

Zmienia

Odniesienia

32.Damska róża

Skryta

rozkwita

33.Życie emeryta

Krótkie

Cichutkie

34.O pączkach

pęcznieją

-nadzieją

35.Dwunasta

komina

godzina

36.Ja, Ty, On

bohatyry

satyry

37.O nierobach

roboty

nieochoty

38.O kirze

ozdoby

żałoby

39.Wychodzenie

okiem

bokiem

40.Środek przymusu bezpośrednio w akcji

hejnały

pały

41.O śnie

frasuje

ulatuje

42.O powodzi

szkody

wody

43.66

Kopa

chłopa

44.Skrzyżowanie

Stóg

dróg

45.Okrzyk biedy

Nędzę

przędzę

46.Dyskusja

Targ

warg

47.O murarzu

pan

ścian

48.O obawie

pęk

lęk

49.O tańcu

czasem

obcasem

50.O tajemnicy

milczenia

kamienia

MAŁGORZATA PILARSKA

WSZYSTKIE JESTEŚMY KOSMITKAMI

MANIFEST PŁCI

Manifest płci – wykład wygłoszony na zebraniu założycielskim

Inicjatywnej Grupy Współczesnych Kosmitek Ziemskich.

Biorąc pod uwagę ewolucyjne tempo mutacji – jestem Kosmitką z następnego Milenium. Wszystkie jesteśmy Kosmitkami! Nie dziwcie się więc, kochane Siostry, że jest nam tak trudno porozumieć się z płcią przeciwną, gdy dzieli nas całe tysiąclecie osobniczego rozwoju, i co gorsza, odległość ta nieubłaganie się pogłębia.

Ewolucja wyszedłszy bowiem od formy pierwotnie idealnej, już w kolejnych pokoleniach pokierowała się przypadkiem. Stworzona przez nieomylnego Boga Kobieta, wbrew rozpowszechnionym opiniom, też miała być bez skazy. Jest jednak wielce prawdopodobne, że epizodyczna mutacja w obrębie tworzywa, z którego powstała, czyli adamowego żebra, spowodowała pierwotny defekt genetyczny zwany w Biblii grzechem pierworodnym, który w znaczący sposób wpłynął na nasze dalsze losy.

W przeciwieństwie bowiem do osobników męskich, u których w ciągu całych stuleci nielicznie występujące zmiany dotyczyły genów recesywnych i nie ujawniały się fenotypowo, już wśród pierwotnych Kobiet nastąpiło liczne rozczłonkowanie linii ewolucyjnych, prowadząc do wielkiej różnorodności form, których zgodność z pierwowzorem, jakim niewątpliwie jest dla mas Pramatka Ewa, określa wartość współczynnika kobiecości, w skrócie „k”.

I tak, począwszy od formy prawie zupełnie niezmienionej, którą reprezentuje wzorcowy typ Kobiety-Matki o „k” = 1, poprzez model psychogenetyczny o „k” powyżej jedności, typu Kobieta-Wamp lub Femme Fatale, po przykład o znikomym podobieństwie do pierwowzoru, dla której „k” jest bliskie zeru, zwanej Kobietonem albo Babochłopem. Powstały też liczne typy literaturowe, nie klasyfikujące się według tegoż współczynnika, np. Dziowożon (typ leśmianowski) czy Puch Marny (typ proromantyczny).

Ale wracajmy do meritum.

Należy zwrócić uwagę, ze fenomen istnienia tak dużego zróżnicowania w obrębie płci jednego gatunku jest ewenementem w obrębie świata żywej przyrody i można go wytłumaczyć jedynie przez silną presję zewnętrzną, wytworzoną wysokim zapotrzebowaniem społecznym. Niestety, wydaje się wielce prawdopodobne, że olbrzymi wpływ na ten proces miała pierwsza stworzona przez Boga płeć, czyli męska. Ta bowiem będąc konserwatywną, a więc ewoluując bardzo opornie, od początku istnienia rodzaju ludzkiego równoważyła swój brak różnorodności, otaczając się formami bardziej plastycznymi i łatwiej dostosowującymi się do aktualnych potrzeb. W taki oto sposób stałyśmy się ofiarami manipulacji i nasz osobisty potencjał rozwojowy został podstępnie wykorzystany przez płeć, z natury swej, leniwą genetycznie.

Olbrzymią, niestety negatywną rolę w tym zakresie spełniły i nadal pełnią zdominowane przez Mężczyzn liczne instytucje publiczne: szkoły, kościoły, zakłady pracy, ale także twórcy kultury, aktywiści partyjni, wreszcie administracja państwowa i lokalne samorządy. To ich konserwatywne i zadziwiająco sprytne, jak na osobniki o tak dużej inercji rozwojowej, działania marketingowe, doprowadziły do obfitej różnorodności wizerunków Kobiety, tworzonych w celu zaspokajania męskiego ego i korzystania przez nich z możliwości wyboru najbardziej pożądanych form naszej płci. Wystarczy tu przytoczyć wysoce tendencyjne, wykorzystujące naszą wrodzoną potrzebę odmiany, działania tak zwanych kreatorów mody, którzy przez projektowanie coraz to nowych kolekcji zwykłych ciuchów nieustannie narażają nas na presję silnie mutagennego środowiska i przyczyniają do nasilenia indywidualizacji i różnorodności, podsuwając Mężczyznom do wyboru zaiste wyborny repertuar kobiet.

Podobnie podstępnymi działaniami wykazują się redaktorzy tzw. pism kobiecych. Oferując szeroką gamę tematów pobudzających wyobraźnię i działających na mutacyjną podświadomość Kobiety, swoją prasę ograniczyli do kilku, od lat nie zmieniających się w treści pozycji wydawniczych. Innych pozycji też, nawiasem mówiąc, od wieków nie zmieniają.

Należy tu jednak sprawiedliwie zaznaczyć, że nawet przez najbardziej wygodnych odrzucone zostały próby utrwalenia propagowanych przez myślących inaczej klasyków ubiegłego stulecia form, typu Traktorzystka czy Suwnicowa, jako wykazujących niepokojąco niską wartość współczynnika „k”.

Reasumując: osiągnięty dysonans ewolucyjny stawia na granicy ryzyka dalsze trwanie rodzaju ludzkiego jako całości i grozi rozdziałem obu płci na dwa całkowicie odrębne gatunki, co jak powszechnie wiadomo, nie tylko nie sprzyja, ale wręcz uniemożliwia łączenie się w tak zwane, mówiąc językiem naukowym, pary reprodukcyjne. Czyni nas to znów odpowiedzialnymi za dalszy biologiczny los CZŁOWIEKA. Mężczyźni bowiem, idąc jak zawsze na łatwiznę, w końcu wygodnie skostnieją jak dinozaury, pozostawiając na naszej głowie dalszy rozwój i rozmnażanie, które na dodatek ograniczone zostanie do mało interesującego klonowania nieokreślonych płciowo bytów.

Kochane Siostry! Dość już wykorzystywania naszej aktywności i eksploatowania naszych sił witalnych! Wzywam Was do aktywnej walki o wyrównanie dysproporcji zachowawczych obu płci! Nie możemy bezwolnie pozwalać na dalszą manipulację naszym genotypem i pasożytowanie na naszych predyspozycjach rozwojowych!       Domagajmy się zrównania tak zwanych „obowiązków ewolucyjnych”, zmuśmy Mężczyzn do pobudzenia ich aktywności mutacyjnej i rozruszania skostniałego przez wieki genotypu, dając i nam możliwość szerszego wyboru!

O ile bardziej interesujący stanie się wówczas nasz kobiecy świat!

OGŁOSZENIE

Z dniem dzisiejszym powołane zostało do życia Stowarzyszenie Współczesnych Kosmitek Ziemskich, którego Deklaracja Ideowa podana jest do publicznej wiadomości na naszej stronie internetowej.

Podaję adres (proszę pisać): www.kosmitka@cosmos.pl

Tam też znajdziecie, drogie Siostry, deklaracje członkowskie, do wypełnienia których w imieniu Grupy Inicjatywnej, serdecznie zapraszam.

Jednocześnie uprzedzam, że powstała konkurencyjna strona Mężczyzn o adresie:

www.kosmita.goryl.cosmos.pl

której założyciele dążą do wprowadzenia w błąd opinii publicznej, w celu utrzymania dotychczasowego status quo. Tego adresu zapisywać ani też korzystać z niego nie należy.

Zresztą, czy znajdziecie na klawiaturze swoich komputerów czcionkę o nazwie „goryl”? Nie! A „małpa” jest!

LIDIA LEWANDOWSKA-NAYAR

Jak królik z kapelusza

W każdym zakątku, mieście, kraju

(nieważne – Azja czy Afryka)

są tacy, co się dobrze mają

- krewni i znajomi królika.

Czemu królika, a nie świni?

Barana albo jeżozwierza?

Królik nikomu zła nic czyni

i kolców swoich nie najeża.

On wszystko widzi, wszystko słyszy,

nie musi wspinać się na drzewko.

Królik ma przecież długie uszy

i łatwo skusić go marchewką.

Jakaś imprezka w Biłgoraju.

Wieść o niej wnet w przestrzeni znika.

Pojadą ci, co jechać mają

- krewni i znajomi królika.

Już całkiem nerwy ci puszczają

i wszystko ci się z rąk wymyka…

Zamknięte. szlaban, nie wpuszczają

- krewni i znajomi królika.

Ktoś, kogoś, gdzieś, o jakiejś sprawie…

Jak to zjawisko dziwnie działa!

Niczym w dowcipie tym o babie,

co drugiej babie powiedziała.

Nieważne, czy to bal na budach,

kultura, sztuka, polityka…

Dostać się uda? Nie wierz w cuda!

- Krewni i znajomi królika.

Reguły święte, niepisane…

Czasem coś jednak człeka zmusza,

żeby wyskoczyć niespodzianie,

niczym ten królik z kapelusza.

Bajka o wyłamanej sztachetce

Był sobie dom, a wokół niego piękny ogród

i był też pies, który pilnował tam porządku.

Zielony płotek dom otaczał, a w tym płotku

Sztachetki stały równiuteńko w jednym rządku.

Mówili ludzie: „jak to dobrze utrzymane!”

Podziwiał sołtys, a z nim okolica cała.

Aż dnia pewnego nagle: „Trrrach!” – jedna ze sztachet

ni stąd ni zowąd się po prostu wyłamała.

Inne sztachetki patrzą na to i nie wierzą.

„Co jej odbiło? Może się napiła trunku?

Ona się chwieje i do tego zęby szczerzy!

To nie pasuje do naszego wizerunku.

Lepiej niech znika, my nie chcemy takiej w domu.

Się wyłamała, ale dalej tkwi w szeregu!”

Postanowiły się naradzić po kryjomu,

żeby nabrała sprawa właściwego biegu.

I jednomyślnie uradziły wnet pospołu:

„Najlepiej jeśli piesek weźmie się do dzieła”.

Piesek wykopał pod sztachetką wielki dołek.

Sztachetka mocno się zachwiała i runęła.

Wnet koleżanki ją na nową wymieniły.

Stara leżała już nikomu niepotrzebna.

Traf chciał, że kiedyś szedł tamtędy pewien człowiek,

który w swej chatce różne rzeczy rzeźbił z drewna.

Z bajeczki morał: jeśli wszedłeś między wrony

i czujesz, że nie możesz krakać jak i ony,

to czasem lepiej jest z socjety się wyłamać,

a nowa droga wnet otworzy ci się sama.

Człowiek nie wielbłąd

Na długi spacer wyruszyłam dzisiaj plażą,

by spalić tłuszczyk, zyskać zdrowie i urodę.

Słoneczko praży, łażą ludzie, pieski łażą,

nad głową błękit mam, a wokół wielką wodę.

Piasek grzał stopy, a szum morza pieścił uszy.

Żar lał się z nieba, więc przykryłam plecy chustą.

Nagle poczułam, że mnie w gardle strasznie suszy.

Wstrzymałam krok, otwierani plecak – a tam pusto.

Nie mam co pić, choć dookoła wody tyle!

Los zadrwił ze mnie i okazał się przewrotny.

W dodatku nadciągnęła chmura i za chwilę

ilość tej cieczy wzrosła w tempie wręcz zawrotnym.

Na plażę ludzie szli całymi rodzinami,

taszcząc leżaki, parawany, kurtki. swetry.

Spytałam, gdzie najbliższa budka z. napojami.

„Proszę iść prosto, jakieś ze dwa kilometry…”

A kiedy już myślałam, że mam problem z głowy

i Pan zlitował się nad dolą moją pieską,

ujrzałam wielki napis: „SKLEP MONOPOLOWY”.

Tam mają wodę, lecz niestety przez „o” z kreską…

I tak błąkałam się w poszukiwaniu daru,

który w nadmiarze wszystkim nam tu z nieba dano.

Człowiek nie wielbłąd i pić musi – prawda stara.

Z pragnienia umrzesz nawet pośród oceanu.

A kiedy całkiem mnie już opuściła siła,

myślę: „o” z kreską na „o” zwykle sobie zmienię…

I flaszkę w..ó..o..ó..o dy jak największą zakupiłam.

I dziś dopiero męczy susza i pragnienie!

GRZEGORZ CHWIEDUK

NIE MAM KOTA

Nie utrzymuję przyjaźni na siłę, wiele się rozleciało za jednym zamachem. Nie zwracam uwagi na markę koszulki kolegi, no chyba że zauważyłbym na niej brzydką plamę, albo włos blondynki. Nie piszę niepotrzebnych wierszy, szkoda mi zachodu. Nie podstawiam swej gęby do zdjęcia. Nie upajam się filmem przyrodniczym, w którym lew goni biedną antylopę i w końcu ją ukatrupia. Nie czytam nudnych dla mnie książek, wolę pomęczyć się nad własną produkcją, ale nie taśmową. Nie umiem śmiać się na zawołanie, no chyba że chcę pokazać, że ktoś jest śmieszny na pokaz. Nie wyjadę samochodem do większego miasta, bo się gubię z nadmiaru wrażeń i może dojść do stłuczki. Nie rozmawiam z sąsiadami o byle pierdołach, ważne Polaków dyskusje stawiam na plan pierwszy. Nie umiem gotować ani prasować, ale wykonam te czynności przy okazji jakiegoś święta.

Nie dziwi mnie chamstwo wszechobecne w naszym pięknym kraju, już tak się do tego przyzwyczaiłem, że wydaje mi się to normalne. Nie kupuję gazet ani czasopism, winny jest temu morderca Internet. Nie oglądam po raz tysięczny komedii wszech czasów, dialogi zakodowane mam w głowie do tego stopnia, że w środku nocy zacytuję jakiś śmieszny fragmencik, na przykład z ,,Samych swoich”. Nie czytam dla psychicznego zdrowia, z jakich świństw wyprodukowano pasztecik. Nie dam się zaprosić do lotu samolotem, tę uwagę dedykuję podróżnikowi Wojciechowi Cejrowskiemu, z którym miałem kiedyś okazję porozmawiać konsumując lody na patyku. Nie wyrywam sobie włosów z głowy, nawet jeśli drużyna narodowa odpadnie po jakimś ważnym horrorze.

Nie powstrzymuję pierdzenia, gdy nie ma świadków. Nie zapuściłem do tej pory modnej brody, chociaż reklamy, filmy atakują, choć mężczyźni ogłupieli z tym wszechobecnym zarostem. Nie produkuję wierszy na zawołanie, ale jakieś rymowane życzonka dla koleżanek z pracy, jak najbardziej mi wychodzą, coraz częściej jednak bokiem. Nie śpiewam piosenek nawet amatorsko lub po prostu w czasie golenia, uszy mam uczulone na fałszywą nutę. Nie zapraszam gości, bo nie lubię studiowania wyglądu mieszkania. Nie urządzam imienin ani urodzin, czuję się dzięki temu naprawdę młodziej. Nie zachwycam się nową fryzurą koleżanki z pracy, chociaż ona robi minki i przewraca oczami zdziwiona, że fiolet tak mało skuteczny.

Nie czytam drugi raz tej samej powieści, pożeram następną atrakcyjną papierową ofiarę bez żadnej męczarni. Nie piję już wody gazowanej, w ten sposób kaszel ode mnie uciekł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie jeżdżę tam, gdzie masowo wszyscy w danej chwili jeżdżą, tłumom mówię stanowcze „nie!”. Nie potrafię biegać za przewodnikiem i upajać się kolejnym zabytkiem. Nie pozbawiam się szans na kumulacyjne miliony. Nie przejadę na gapę nawet jednego przystanku, boję się kanara jak jakiegoś żandarma. Nie słucham głośno muzyki, dbam o sąsiadów spokój i tego też od nich łaskawie oczekuję. Nie patrzę w oczy zakompleksionej staruszce. Nie dziwią mnie ludzkie maski. Nie daję się już sprowokować, co kiedyś było normą. Nie umieram z miłości, bo mógłbym dostać mdłości. Nie piję wódki, ani nawet uśmiechającego się do mnie z reklam piwa. Nie gromadzę staroci. Nie widzę sensu w byciu wędkarzem, może jestem dziecinny, ale dla mnie rybka czy robaczek też płaczą.

Nie wpuszczam do środka ciekawskiego sąsiada, jedno zdanie zamieniam z nim w korytarzu. Nie podejmuję bez konsultacji z żoną jakichś ważnych decyzji. Nie jest mi ani całkiem dobrze, ani całkiem źle. Nie lubię skupiać uwagi na sobie, coraz częściej uciekam w kąt czy jak kto woli – w cień. Nie wiem właściwie, kim jestem, dlaczego ja jestem ja – o rany, wskoczyłem w skórę filozofa! Nie potrafię kłamać na zawołanie ani za kogoś się podpisywać. Nie chodzę na basen, na siłownię, na ploty, ale i tak chodzę jak zegarek. Nie przeszkadza mi nieporadność zdań, a nawet brak słów albo głupie milczenie. Nie staram się być szczególnie miły. Nie zgadzam się na wszystko. Nie wpadam w furię, nie ciskam przedmiotami, nie rozbijam szklanek ani Bogu ducha winnych talerzy. Nie krążę pomiędzy domami. Nie wyszukuję zastępczych tematów. Nie lubię grzebać w cudzych ranach.

Nie pragnę młodości, długich włosów i głośnego śmiechu. Nie traktuję wszystkiego w kategoriach czarne-białe. Nie hoduję wrednych myśli, kiełkują, ale nie dam się im ukorzenić. Nie pozbawiam się lęku i obaw. Nie podpatruję cudzego szczęścia. Nie udaję nadmiernego współczucia. Nie należę do osób przesadnie zorganizowanych. Nie udaję, że nie dzieje się nic złego, że wszystko jest po staremu. Nie wierzę i wierzę w cud. Nie podniecam się czyimś rasowym pieskiem. Nie potrzebuję jak na razie pomocy osób trzecich i niech ten stan trwa do końca moich dni. Nie wyobrażam sobie życia bez czytania, muszę mózg gimnastykować, bo inaczej stanę się starym grzybem. Nie chwalę się, że gdzieś tam niedawno byłem.

Nie dam się nabrać na sztuczki. Nie przykładam zbytniego znaczenia do zalotnego i nowoczesnego telefonu komórkowego, w życiu mam do tej pory tę samą starą komórkę i ważne, że to urządzonko działa. Nie cieszą mnie srogie zimy, myślę wtedy o biednych ptakach i sarenkach. Nie gromadzę książek na jedno czytanie. Nie jestem nałogowym i namiętnym kierowcą, choć mam prawo jazdy i samochód, częściej korzystam z pociągów i autobusików. Nie znam się na modzie i wcale tego nie żałuję, choć w tej dziedzinie na egzaminie dostałbym jedynkę, w najlepszym wypadku dwóję. Nie upominam się o pożyczone komuś dwa złote, zawsze myślę, że ta osoba ma usprawiedliwiającą sklerozę. Nie razi mnie głupota pięknej blondynki, razi mnie transparentna mądrość inteligentnej brunetki. Nie czytam kryminałów, trup w szafie nie dla mnie.

Nie piszę wierszy pod wpływem alkoholu, bo procenty wyczuwa się w takich wypocinach. Nie zabiję wielkiej muchy, która przypadkowo wpadła do mieszkania i chce z niego jak najszybciej uciec. Nie daruję komarowi, który prześladuje mnie w nocy. Nie chcę mieć już psa, bo wodobrzusze Bobka było dla mnie zbyt skrajnym doświadczeniem. Nie chcę mieć psa, bo sąsiedzi w bloku wkurzeni są nawet na malutki skrawek sierści. Nie chcę mieć psa, bo sąsiadka z dołu  wzdychałaby pod niebiosa. Nie znajduję słów na ludzką podłość, ale próbuję coś skomentować, nie czując jednak satysfakcji. Nie potrafiłbym żyć bez mojej gospodarnej żony, mam lewe ręce do gotowania i do oszczędzania.

Nie rozstaję się już teraz z aparatem do mierzenia ciśnienia – moim przymusowym przyjacielem. Nie lekceważę długotrwałego kaszlu, bo to papierek lakmusowy stanu mojego zdrowia. Nie dzwonię zbyt często do brata, bo nie chcę go swym szczęściem denerwować. Nie potrafię rozmawiać z niektórymi ludźmi, dlatego daję sobie w tym względzie „pas”. Nie zapisałem się, mimo wielu szans i zaproszeń, do żadnej partii, nawet na Polską Zjednoczoną Partię Robotnicza się wypiąłem, chociaż mój pierwszy szef tak bardzo mnie namawiał. Nie zdążyłem się kiedyś jako uczeń podstawówki pięknie przebrać, by powitać w Sycewicach I Sekretarza KC PZPR, towarzysza Edwarda Gierka, wychowawczyni była na mnie wściekła.

Nie zobaczyłem siebie w dzienniku telewizyjnym, tylko córkę traktorzysty, Tereskę. Nie miałem w szkole dwójek ani trójek, tylko piątki, czasami czwórki do mnie się przyczepiały. Nie zostałem księdzem, jak chciała babcia Emilia. Nie chciałem być nauczycielem, tylko dziennikarzem sportowym, jak Bogdan Tuszynski. Nie miałem kłopotów z napisaniem pracy magisterskiej na temat .,Literatura sportowego faktu. Wybrane problemy”. Nie znam bardziej szczerego kolegi po piórze niż był Janek Wanago, on mnie nigdy nie zdradził i potrafił pogratulować nagrody poetyckiej dzwoniąc o piątej nad ranem. Nie nudziłem się z „Januszkiem” w pociągu w czasie naszych wielokrotnych literackich wypraw. Nie lubię takiego człowieka, który przede mną ucieka.

Nie lubię takich ludzi, których jakakolwiek sztuka nudzi. Nie lubię miejskiego hałasu, bo nie słyszę ciszy. Nie grozi mi bycie złotą rączką. Nie wiem, dlaczego cyrk ze słoniami to była dla mnie kiedyś wspaniała, realistyczna bajka. Nie wiem, dlaczego nikt mnie nigdy nie uderzył i ani razu się nie pobiłem. Nie zasłużyłem sobie nawet na najskromniejszą śliwę pod okiem. Nie wiem, dlaczego dawni przyjaciele mają teraz mnie i moje pisanie w nosie.

Nie napisałem jeszcze wszystkiego o sobie. Nie wstydzę się szczerych, własnych słów. Nie wyobrażam sobie życia bez chudnięcia i tycia. Nie oszczędzamy z żoneczką na jedzeniu. Nie mogę ciągle się spieszyć, bo wtedy gubię klucze i rozum. Nie jest dla mnie żadną trudnością zabicie pięciu godzin w dworcowej poczekalni, doświadczenia wartownicze ze służby wojskowej procentują.

Nie zdradziłem żony, ale tylko mój kuzyn mi nie wierzy. Nie wierzę, że sypiące się kolejowe wieże ciśnień stoją teraz szczerze. Nie muszę niczego kupować, do czego zachęcają mnie Leo Messi, Cristiano Ronaldo, a nawet swojak Robert Lewandowski. Nie muszę suszyć zębów, bo kabaret tak chce. Nie mam nic przeciwko disco polo, ale warstwa słowna tych piosenek mnie dobija. Nie życzę sobie stu lat, bo czy żyłby jeszcze mój starszy brat? Nie lekceważę czasu i snów. Nie znam przepisu na wesołe życie. Nie znam faceta, a już wiem po gębie, co przeskrobał. Nie piszę już fraszek, ale i tak zainteresował się nimi publicznie (po dziesięciu latach!) rzygający w moją stronę poeta z dużego miasta. Nie mam dobrego zdania o prawdzie histerycznej, tak, histerycznej! Nie piszę już tradycyjnych listów, zamieniłem listy na wiersze. Nie korzystam z promocji, no chyba że mnie jakaś atrakcyjna panienka przydusi.

Nie mam już owsików, które były mi długo wierne. Nie mam swojego ulubionego wiersza, bo każdy następny może być lepszy. Nie pracuję fizycznie, a w szkolnej bibliotece pocę się często, jak gdybym kopal rowy. Nie znam wszystkich swoich sąsiadów w bloku, wiem tylko, że żyją. Nie powiększyłem grona swoich przyjaciół w ciągu tych pięciu minionych lat. Nie podoba mi się królik Kicek, tylko mnie gryzie, a tak chciałbym się przypodobać synkowi. Nie pogłaskałem Kicka, synek zapewnia, że się zmienił, tylko trzeba do niego odpowiednio podejść.

Nie zbieram niepotrzebnych papierów, a kiedyś kąpałem się w różnie wydrukowanych literkach. Nie siedziałem nigdy w liceum w ostatniej ławce, z powodu moich szerokich pleców koledzy woleli siedzieć za mną. Nie umiałem ściągać, dlatego miałem głowę wiecznie nabitą notatkami. Nie muszę mieć w szkole nadgodzin, ale muszę mieć zdrowie.

Nie choruję już od dłuższego czasu, ale lekarz rodzinny w sklepie się do mnie uśmiecha. Nie dałem się zaszufladkować i teraz pewna kobietka ogłasza to całemu światu. Nie mam kota, wychodzi mi to na zdrowie. Nie wiem, dlaczego po dogrywce są rzuty karne, czyżby za karę? Nie poznał mnie koleś na ulicy, bo nie chciał poznać. Nie umiałem podrywać dziewczyn, zabierali mi te najpiękniejsze dobrzy koledzy z czasów kawalerskich.

Nie widzą mnie, nie słyszą, ale czytają i dlatego obgadują. Nie było za komuny źle, bo byłem wtedy szczęśliwym dzieckiem. Nie zmienił się mój podpis, o co moje stare palce nie mają pretensji. Nie trawię przymusowego zaliczania niektórych uroczystości, nawet nie napiszę, o jakie chodzi. Nie pamiętam o wielu rzeczach, ale one się same do mnie przyklejają i odzyskuję wtedy pamięć. Nie wyobrażam sobie, żeby nie mieć trzecich zębów i być pozbawionym uśmiechu. Nie samą miłością żyję, ale i nie jedzeniem. Nie będę się już sprzeczał o jakieś pierdoły związane z celebrytami. Nie słucham ludzi chcących tylko gadać. Nie zawiodłem się w życiu tylko na psach, a od ludzi otrzymałem mnóstwo kolców. Nie lubiłem Ustki do czasu pocałowania tam narzeczonej w usta, pocałunek z języczkiem trwał tyle, co „Wspomnienie” Czesława Niemena.

Nie marzyłem nigdy o egzotycznych podróżach, to mi pozostało do dzisiaj, chyba jestem zbyt leniwy na jakiekolwiek uciążliwe eskapady, a może boję się, że konieczne moczopędne leki tak mnie uwiązały Nie spodziewam się samych dobrych wiadomości, ale nie spodziewam się też samych złych. Nie myślę czasami, a i tak mądrze wyglądam. Niepotrzebnie czasem tracę czas, który mógłbym poświęcić na przykład na popołudniowy sen. Nie wiem, kim chciałbym być, gdybym nie chciał być tym, kim jestem. Nie śmierć mnie przerażą ale fakt, że nie spotkam się już tutaj z nikim, nie obejrzę mojego miasta za ileś tam lat, nie przeczytam wartościowej książki, nie zjem ulubionych ruskich pierogów.

Nie otrząsnąłem się po sensacjach Leona, którego piękna żona prawie kona z powodu małej krosty na czubku nosa. Nie może u mnie nie być całego batalionu dodatkowych długopisów. Nie wiem, o czym dalej mam pisać, a może mi się nie chce, więc kończę, idę na balkon powitać się ze słońcem.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.