Główna » Różne, WSZYSTKIE WPISY

UTWORY WYRÓŻNIONE DRUKIEM W X OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM “O STATUETKĘ STOLEMA” CZĘŚĆ II

Autor: admin dnia 8 Grudzień 2014 Brak komentarzy

X OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
“O STATUETKĘ STOLEMA” 2014

WYRÓŻNIENIA DRUKIEM

ELŻBIETA LENIC

Helskie limeryki „ten teges”

Chciał pewien krawiec z Gwadelupy

Rozszerzyć biznes na Chałupy

Lecz strach ponad miarę

Go zdjął, nie on miarę

Wszak tu modne są gołe d..y

Nienasycony lowelas z Juraty

Codziennie hołd składał wdziękom Agaty

Dniem, nocą wielbił jej ciało

I ciągle było mu mało

Minuty bez niej spisywał na straty

Zboczony dżentelmen z Kuźnicy

Na gwałt poszukiwał dziewicy

Pragnął zawrzeć  z nią ślub

Potem kochać po grób

Bo dół już wykopał w piwnicy

Dama lekkich obyczajów z Jastarni

Punkt przyjęć miała przy morskiej latarni.

Będąc subtelną z natury

Szeptała, gdy brał ją który:

„Na mchu miękkim mnie kładź, a nie na darni.”

Samotny Anglik przybył raz do miasta Hel

I piękną Helenę wziął na amorów cel

Lecz Heli samotność nie doskwiera

(Pieści ją pilot helikoptera)

Więc, by zrozumiał, doń rzekła: Go to the hell!

RYSZARD WASILEWSKI

Elita?

Są w moim kraju ważne persony -

no choćby w ławach aktywu szpica.

Gdy im się przyjrzeć z właściwej strony –

jeden nawiedza, inny zaszczyca.

Każdy jest pewny, że dźwiga brzemię

i głosi – dobro siejemy wokół.

W prywatnych sprawach nic nie przedrzemie –

i zgrabny sobie szykuje cokół.

Wzwyż się przedziera, z wodzów poparciem,

kto jest medialny, cięty w wymowie.

Często szykuje swe wielkie żarcie

pokorne cielę, przy dojnej krowie.

W obradach temat szans i perspektyw

powinien wzbudzić w nich burzę mózgów. –

Jest popis półprawd, łgań i inwektyw. –

Ten jest widoczny, w kim więcej bluzgów.

Gdy grają troskę, na płacz się zbiera –

bo dla niektórych to święta misja.

Każdy z nich walczy, szaty rozdziera –

gdy z obrad leci pełna transmisja.

Na nas się wypną,

już poza kadrem.

Pluskwę gdzieś przypną,

lub wbiją zadrę.

Niektórzy rugną –

ja was przyskrzynię.

A potem brudną

podłożą świnię.

A nas, wyborców,

aż dreszcz przenika,

kiedy bywają

kukułczym jajem

w gnieździe bielika.

Fraszki

O niejednym pośle

Dość pobieżnie porusza się w prawie.

W wystąpieniach jest często zbyt mętny.

Lecz asystent podpowie – co w sprawie

mógłby zrobić ktoś kompetentny.

Mało prawdopodobne?

Ścisnąłeś pasek, jadasz mało;

wątpliwość się wyłania stąd: -

Gdy ciut uciułać się udało,

to chyba coś przeoczył rząd.

Sporo takich jak on

Wie telewizja, zna też prasa,

że tnie jak tępy brzeszczot. –

Dla niego chwyt poniżej pasa

to pewien rodzaj pieszczot.

Niecenzuralne

Raz pan, nie w ciemię bity,

chciał ocenić nasze elity,

bez zadęć, nagięć, i pomruków. –

To nie nadaje się do druku.

Apel do polityków

Znamy waszych karier trajektorię

i toksyczny wasz wkład do narodu. –

Czas tak tworzyć najnowszą historię,

by nie wstydzić się złych epizodów.

Obietnice kolejnych ekip

Rok, może dwa do specjalisty –

nim się dostaniesz z długiej listy.

Zwłokę odczuwasz wciąż boleśniej,

lecz po reformie zmienisz zdanie: -

Umrzemy może nieco wcześniej,

ale ogólnie w lepszym stanie.

Przestroga przed wyścigiem szczurów

Sądził, że ciągle jest kochany.

Wierzył, że nigdzie nie ma wrogów.

Tak bardzo był zapracowany,

że nie czuł rąk, ni nóg, ni rogów.

Pocieszenie rozczarowanej

W twej z mężem udręce

pomóc byśmy chcieli: -

Lepszy wróbel w ręce,

niż kaczka w pościeli.

Wspólny cel, różne środki

Już doszli do ślubnego kobierca –

lecz każde z odmiennej marszruty: -

Ona szła przez żołądek do serca,

on w łóżku znał drogę na skróty.

Kuszenie Kasi

Kasia chce przed „tym” z Piotrem chodzić,

choć on wciąż kusi Kamasutrą

i nie przestaje Kasi zwodzić.

Teraz – a pochodzimy jutro.

Tak bywa po latach

Dobry koniaczek, inny trunek –

rocznicę ślubu trzeba wspomnieć.

Czy radość to, czy już frasunek?

Czy wciąż świętować, czy zapomnieć?

Ona przemilcza, przez subtelność,

a on, osobno, czy wśród gości,

w akt ślubu zerka, ma tę czelność

i wciąż szuka daty …ważności.

Pomyślny zbieg okoliczności

Ponętna

pojętna

i chętna

PAWEŁ SZCZECIŃSKI

DZIESIĘĆ LIMERYKÓW LEPSZYCH OD SZASZŁYKÓW

O PIJAKU I ROBAKU

Do pijaczka, gdy beknął pod Główką

z trzewi krzyknął tasiemiec: Na zdrówko!

Nie pij tylko, chłopaku!

Ja i reszta robaków

mamy prośbę – zagryzaj parówką!

O BOKSERACH

Młodzi bokserzy we wsi Polule

zwarli się w ringu niczym pitbule.

Nagle jeden ze łzami

skulił się pod linami

krzycząc: Nie mogę! On zżarł cebulę!

SEGREGUJĄCY

Na Jowisza plastiku pakiecik,

szkło na Wenus, na Marsa pasztecik.

Saturn – miejsce na chemię,

rtęć i ołów na Ziemię.

UFO też segreguje swe śmieci!

DOJRZAŁY

Do dziewczyny kawaler (Grenada)

jak prawdziwy poeta zagadał:

- Pięknaś jest jak malina!

Na to rzekła dziewczyna:

- Tyś jak jabłko dojrzałe jest. SPADAJ!

O ROWERZYŚCIE

Rowerzysta ze wsi Jemieliste

z trudem wcisnął się w gatki obcisłe,

bo to warto mieć styl*.

Z zimną krwią, w kilka chwil,

sześć owsików udusił i glistę.

*oczywiście Lech Janerka

WARZYWNY

Strach i rozpacz w chłodziarce w Manili!

Marchew w plastry pocięta po chwili!

Ziemniak (twardy to gostek)

był skrojony w sześć kostek,

gdy się ostrej papryczki tknął chili!

FRYZJERSKI

Stary fryzjer (niech będzie że z Szadka)

goli włosy z klat, pleców i zadka.

Nieraz przy tym w głos zaklnie,

że klientów zabraknie,

gdy mu wreszcie się skończy odsiadka.

MAŚLANE OCZY

Młody lekarz (przystojny!) z Roztocza

do pacjentki rzekł: To myśl robocza!

Dużo ma, pani Jolu,

złego cholesterolu.

Widzę to po tych maślanych oczach!

NAJLEPSZY KUMPEL

Łysawy Staszek (wieś pod Koblencją)

o swoim kumplu mówi z atencją:

- Bo Walduś, wiarę dasz, no,

ocalił mnie przed straszną

chorobą, którą zwą abstynencją!

STARY SKLEROTYK

Stary sklerotyk we wsi Łanięta

ma rozwolnienie. O, matko święta!

Biegnie prawie jak w transie!

Ale gdzieś po kwadransie

dokąd tak biegnie – już nie pamięta!

AGNIESZKA KOSTUCH

Rejs…u Pana Boga

Wreszcie n i c  się nie dzieje…

Przydałby się teraz choćby jeden kufel z piwem i porządna kapela. A tu wszędzie ino ten miód płynie i chóry anielskie zawodzą. Ech, Panie, tyle się naharowałem, a Ty gorzałki mi szczędzisz…I po coś Ty mnie tu sprowadzał? Przecie tak się nie starałem: piłem, paliłem, nie praktykowałem…kawał skurczybyka też potrafiłem być. I za to wszystko, zamiast posłać do czorta, tę Charonową robotę mi wcisnąłeś. Ech, Panie…

- Jasiu, ty nie pleć bzdur. Ty patrz, czy dobrze płyniesz. Kolejna dusza na ciebie czeka.

- Ratunku! Ratunku!

- Przestań już wrzeszczeć, tylko właź na łajbę.

- Święty Piotrze…

- Bardzo mi przykro. Nie Piotr, nie Józef, tylko Jan.

- O święty Janie, dzięki, że mnie ratujesz!

- Taki ze mnie święty, jak i z ciebie, ofermo ziemska.

Zdaje się, że w końcu mnie rozpoznał, bo gały wytrzeszczył jeszcze bardziej.

- To pan?! Skąd pan tu…?

- A pan?

Boże, czemu Ty tych idiotów przygarniasz?…Nie dziwota, żeś nazwał siebie niepojętym.

- Dokąd pan mnie zabiera?!

Tonący nie pyta, tylko brzytwy się chwyta. Tak mnie uczono. A ten wybrzydza. Rany boskie! A nie mówiłem, Szefie, że nie daje się takiej roboty komuś z taką gębą, jak moja?

- Jak ci się, bracie, nie podoba moja łajba, to sobie czekaj za następną. Tamta na pewno będzie paradna. Ci z piekła nie szczędzą na maszynach.

Chyba jednak odzyskuje rozum, bo gramoli się na pokład.

- W takich pięknych okolicznościach przyrody i tego…n i e p o w t a r z a l n y c h  opowiedz mi, chłopie, jak tam teraz jest na tym łez padole, zwanym Polską?

- Cudownie…

- Bracie, u Szefa się nie kłamie, więc czym szybciej zaczniesz ćwiczyć się w mówieniu prawdy, tym lepiej dla ciebie.

- Ano…po staremu. Kto dostanie się do koryta, temu dobrze.

- A tobie, jak było?

- Przeciętna krajowa: żona, dwoje dzieci, robota na zlecenie, trochę dorobek na czarno, w końcu bezrobocie. Jakoś się żyło, dopóki nie zechciało mi się lepszego życia i otwierania własnego biznesu…

- A co, nie poszedł?

- Gorzej. Wykończył mi serce kredytami. No i znalazłem się tutaj.

- Głowa do góry. U Szefa nie będziesz miał źle. Robotę dla ciebie na pewno znajdzie. Bo czego jak czego, ale lenistwa nie znosi. Mnie też kazał pływać i wyławiać te ziemskie duszyczki, choć upierałem się, że to nie dla mnie. Ale taki już z Niego oryginalny artysta.

- Nie zadawala pana pobyt tutaj?

- Eee, chłopie, jak ma zadawalać, skoro w tym raju ani jednej budki z piwem, nie mówiąc o gorzałce.

- Ale ma pan spokój…

- Spokój? To już zapomniałeś, jak przed chwilą się wydzierałeś? Jaki tu, bracie, mogę mieć spokój, skoro co chwila wyławiam takich wrzeszczących topielców, jak ty? Fakt, na bezrobocie nie mogę narzekać.

- A co się panu jeszcze tu nie podoba?

- To zawodzenie aniołów.

- Acha, nie lubi pan śpiewu chóralnego.

- A dlaczego miałbym nie lubić? Sam niezły chórek potrafiłem z kumplami stworzyć. Ale ci aniołowie nie śpiewają, tylko zawodzą nad swoimi podopiecznymi, takimi, jak kiedyś ja i ty. Myślałem, że ten raj to luz, blues, Ameryka, a tu – robota na okrągło. A wiesz, bracie, dlaczego? Bo Szef wymyślił tę popraną  miłość. I nawet w raju nie ma człowiek przez nią spokoju.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.