UTWORY ANDRZEJA KLAWITTERA- WYRÓŻNIENIE W XIII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2017
ANDRZEJ KLAWITTER
XIII OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
„O STATUETKĘ STOLEMA” 2017
WYRÓŻNIENIE
LIMERYKI
Przyszła baba do lekarza w Poczdamie.
Doktor przyjął ją z estymą godną damie.
„Mam randkę – oznajmiła –
Więc muszę być bardzo miła.
Jak się ubrać? Mogę iść już w piżamie?„
***
Świeżo upieczony żonkoś z Poznania
Nie radził sobie ze sztuką kochania.
Gdy nocka nastawała,
Żonka się przymilała;
Uśpiwszy go – miała furtkę do zdradzania.
***
Żalił się raz elegant z Krakowa
Pani, która przyjechała ze Lwowa:
„Nudno, dawać przestały,
A kiedyś zawsze dawały”.
I już w chwilę pani była gotowa.
***
Młodziutki rolnik z wioski Łany
Wydawał się sobie samemu cwany -
Chciał poderwać laskę
Za bardzo małą kaskę.
I został przez nią głęboko zaorany.
***
Pewna damulka na Śląsku bardzo znana
Ze swojską łatką „Węglowa kurtyzana”
Tak rzekła raz do córki,
Której urosły pazurki:
„Nie grzesz moja córciu za banana”.
***
Bogaty, elegancki dżentelmen z Piły
Był dla kobiet wyjątkowo miły.
Poznał dwie urocze laski,
Szybko wkradł się w ich łaski -
Nim go oskubały, mocno go upiły.
***
Słynna ongiś w Gniewinie wróżka
Wywróżyła sobie chłopa do łóżka.
I noc całą czekała,
Aż wreszcie zrozumiała,
Że bliższa jej ciału własna poduszka.
***
Prezes zapowiedział w rządzie roszady.
Na premier i ministrów strach padł blady.
Wylany ma przechlapane
Bo trafi gdzieś w nieznane.
Oj tam, próżny strach – przecież są układy.
***
GWÓŹDŹ DO TRUMNY
(Tetrykom ku rozwadze)
Pan Józef Niecierpliwy, człek już bardzo stary,
Zaiskrzył do nowej sąsiadki, bo czuł się jary.
Śliczna panna piekielnie wpadła mu w oko
I swoją urodą wstrząsnęła nim głęboko.
Niestety, chłop był wyjątkowo nieśmiały,
Więc pojawił się problem dla niego niemały –
Do znanej swatki zwrócił się z prośbą wielką,
By w uwiedzeniu służyła mu pomocą wszelką.
Sprytna swatka tak mocno się zakręciła,
Że pannę dla Niecierpliwego zdobyła.
Szczęśliwy Józef poczuł się bardzo dumny,
Prowadząc do ołtarza gwóźdź do swej trumny.
PRZEMINĘŁO Z WIATREM
Pewnej nocy w pewnej bibliotece książki odezwały się ludzkim głosem. Bynajmniej nie były to audiobooki, tylko szanowane i poczciwe książki papierowe ze swoim niepowtarzalnym zapachem, przy których nawet Chanel numer 5 wietrzeje.
A wszystko zaczęło się nieoczekiwanie. Niby spokojna „Pani Bovary” nie wiedzieć czemu zaczęła uszczypliwie wyrażać się o małżeńskim prowadzeniu się „Anny Kareniny”. Powiedziała jej, że ona jest kurtyzaną. Zaskoczona „Anna Karenina” nie pozostała jej dłużna i nazwała „Panią Bovary” pospolitą kokotą z niższych sfer.
Słysząc to „Dama Kameliowa” próbowała się wtrącić do rozmowy, co tylko rozsierdziło obie damy. Zwarły szeregi i solidarnie ją zaatakowały, nie pozostawiając na niej suchej nitki – że wśród kurtyzan to ona dzierży palmę pierwszeństwa i mogłaby być „Kochanicą Francuza”. A ponadto mogłaby opisać swoje „Dzieje grzechu”. Byłaby to niewątpliwie bardzo pouczająca lektura. Ale i „Dama Kameliowa” sroce spod ogona nie wypadła. Język miała nie mniej obrotny niż same „Wesołe kumoszki z Windsoru”. Powiedziała im, że najchętniej by je rzuciła „Na pastwę płomieni”, tam ich miejsce, dla zdradzających żon. Ona zaś może robić co chce, gdyż jest kobietą wyzwoloną. Słowem „Wściekłość i wrzask” owych dam obudziłyby „Śpiącą Królewnę”. Ale jej nie było. I bardzo dobrze, bo mogłaby się zgorszyć.
Romantyczna i wrażliwa „Trędowata” była właśnie zgorszona tym żałosnym widowiskiem. Brzydziła się nawet w myślach użyć stosownego określenia na owe damy. Z niesmakiem oddalając się od nich, wpadła prosto w objęcia „Kochanka Lady Chatterley”, który akurat wracał od „Emmy” mieszkającej na „Wichrowych wzgórzach”, a ostatnio fascynującej się „Buntem aniołów”. „Emma” chciała się dowiedzieć, skąd biorą się „Upadłe anioły”. Czyżby to diabły? Podejrzewała, że tak. Ale jak to możliwe, że „Diabeł ubiera się u Prady”?
Nie trwało długo, gdy przybiegli wściekli „Trzej muszkieterowie”. Mieli zamiar uspokoić skłócone damy, bo już doprowadzały ich do szału. Próżne były ich wysiłki – stwierdzili, że z kłótliwymi damulkami jednak nie ujedziesz, a z mieszania się w babskie sprawy zwykle nic dobrego nie wynika. Toteż machnęli ręką i pospieszyli do gospody „Pod mocnym aniołem”, w której jedną ze ścian zdobił ogromny „Malowany ptak”. Do tej gospody czasem lubił wpadać sam Józef Szwejk na „Medytacje nad kuflem piwa”. Tak więc dzielni muszkieterowie umilali tu sobie czas w towarzystwie powabnej i zawsze chętnej „Nany”. Mimo że wiedzieli, iż to bardzo „Niebezpieczne związki”, nie bali się. W razie zagrożenia udaliby się na kontemplacje do „Pustelni parmeńskiej”, aby w ten sposób odpokutować swoje nieco hulaszcze życie, jakie wiedli ku ”Sławie i chwale”.
Awantura trwała dalej. Nagle pojawili się „Krzyżacy”. zawsze skorzy do bitki, wszelkich burd i wojenek. I w tę ochoczo się włączyli, aby jeszcze dolać oliwy do ognia.
No, tego to już było stanowczo za wiele „Panu Wołodyjowskiemu”! Wpadł i tak zaczął siec ich szablą, że uciekli tam, gdzie rośnie „Pieprz i wanilia”. Przegoniwszy ich, przyjrzał się skłóconym damulkom, rozłożył ręce i z bólem serca stwierdził, że z nimi jednak nie da rady. Już choćby z „Poskromieniem złośnicy” miałby problem. A tu aż trzy takie piekielnice niemal targały się za włosy. Postanowił więc wrócić do „Klasztoru”, aby w świętym spokoju ciągnąć mniej więcej filozoficzno-pobożne dysputy z „Mistrzem i Małgorzatą”.
Siedzący pokornie w odległym kącie „Chłopi”, którzy interesowali się tylko babami z ich wsi – a zwłaszcza taką jedną ponętną, rozpalającą we wszystkich dzikie żądze – przyglądali się podejrzliwie „Świętoszkowi”. Ten zaś z fałszywym uśmieszkiem mówił coś uszczypliwie do „Świtezianki”. Słyszący jego słowa pełen humoru „Pan Jowialski” gładko sobie poradził z tą świętoszkowatą szują. Odprawił ją w siną dal „Pociągiem pod specjalnym nadzorem”. Mściwy i zawistny „Świętoszek” poprzysiągł mu okrutną „Zemstę”.
Tymczasem spokojny i ułożony „Pan Tadeusz” w ogóle nie interesował się całą awanturą. W skrytości podczytywał „Justynę, czyli nieszczęścia cnoty”. I rozpalone myśli słał do innej kobietki. Co chwila tęsknie zerkał na młodziutką, apetyczną „Lolitę”. Od dawna do niej się sposobił, ale zawsze brakowało mu odwagi, aby śmignąć do tej młódki z „Płomienną miłością”. Jednak tej nocy zebrał się w sobie, przezwyciężył krępującą nieśmiałość i umówił się z nią na długą, upojną „Noc w Lizbonie”.
Gdy tylko zaczęło świtać, biblioteka momentalnie ucichła. Pora w sam raz na smaczne „Śniadanie u Tiffany’ego”. Ale po całonocnej awanturze nikt nie miał na nie ochoty, wszystkich ogarnęła bezkresna „Śpiączka”.
I tak oto wszystko „Przeminęło z wiatrem”.
***