UTWÓR ALICJI SZMAL – LAUREATKI III MIEJSCA W III EDYCJI OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU TWÓRCZOŚCI SATYRYCZNEJ IM. ALEKSANDRA HRABIEGO FREDRY
Portal Migielicz.pl przedstawia Państwu utwór Alicji Szmal pt. “Bajka o zaręczynach”, za który otrzymała ona III miejsce w III edycji Ogólnopolskiego Turnieju Twórczości Satyrycznej im. Aleksandra Fredry 2013 w kategorii FREDROZA (proza).
Utworem Alicji Szmal zakończyliśmy prezentację wszystkich nagrodzonych prac w Turnieju “FREDROWANIE 2013 r.”
ALICJA SZMAL
BAJKA O ZARĘCZYNACH
Stałam na końcu ulicy Kraszewskiego, Dąbrowskiego dudniła dzisiaj wyjątkowo nieprzyjemnie, wiatr wpadał mi za kołnierz i marzły mi dłonie. Secesja pod numerem pięćdziesiąt jeden wymiotowała akwamaryną jeszcze intensywniej, niż zazwyczaj. Dlaczego akurat akwamaryna, dlaczego taki kolor w ogóle istnieje i czy jest bardziej podły w nazwie, czy gorszy w estetyce? Czekałam na Tomasza w bardzo twarzowym berecie i zeszłorocznym płaszczu, w ulubionej spódniczce odsłaniającej uda, wełnianych zakolanówkach i krótkich botkach na obcasach bez fleków, co było moim jedynym i co więcej, uzasadnionym przejawem abnegacji. Żywiłam otwartą niechęć do tych wszystkich obmierzłych rzemieślników, brzydziła mnie ich zupełnie wyzuta z inwencji i polotu zręczność w powtarzalnych czynnościach, więc wizyta u szewca nie wchodziła w rachubę.
Cztery i pół minuty po umówionym czasie. Bardzo nie lubię spóźnień.
Stukałam niecierpliwie obcasem. Za mną zataczał coraz mniejsze kółka pan bardzo duży i brzydki, ubrany w jeszcze większy i brzydszy kubrak. Podszedł do mnie nieprzyjemnie blisko. Nic bardziej mylnego – pomyślałam – to pan był brzydszy od swojego kubraku. Bez żadnego skrępowania obejrzał mnie dokładnie z góry na dół. Pokiwał z uznaniem głową i odsłonił swoje różnokolorowe zęby. Jak Boga kocham, były fantastyczne! Żółte, zielone, czarne, brązowe, białe i złote, zajrzałam głębiej z cichą nadzieją na choć jeden akwamarynowy, niestety, widocznie akwamarynowe są tylko kamienice.
- To na kaca? – Ruchem głowy wskazał marchewkowy sok, który kupiłam po drodze.
- Na kaca. – Normalnie nie odpowiadam brzydkim ludziom, na których wstydzę się patrzeć, ot, taka moja wrodzona próżność, ale tym razem poczułam się zrozumiana i rozczulona tym zrozumieniem odpowiedziałam brzydkiemu człowiekowi.
- Bez obrączki?
Pomyślałam sobie z żalem, że jednak nie wyglądam na osiemnaście.
Trochę tym urażona odwróciłam głowę pozorując niechęć do rozmów z mętnymi typami.
- Spokooojnie, będzie mąż! Będzie niejeden. – Tym razem niczego nie zrozumiał. Ani prawdziwych, ani udawanych przyczyn mojej nieuprzejmości, więc nie było powodów do rozczuleń i odpowiedzi.
- Taka ładna pani i bez obrączki… – Pan frasował się bardzo szczerze, ale zaraz diametralnie zmienił wyraz twarzy, uśmiechnął się do mnie tęczowo, przypominam że to nie żadna metafora i przygładził włosy.
- Skoro bez obrączki, to sobie chwilę z panią porozmawiam.
Tego mi jeszcze brakowało! Przewróciłam oczami, nie odwracając się w jego kierunku, ale pan wcale nie poczuł się zniechęcony, kontynuował monolog do mojego prawego profilu.
- Wie pani jaka jest różnica między frytkami, a blondynką? Frytki się soli, a blondynki… no wie pani, co się robi z blondynkami. – Poczerwieniał jeszcze bardziej, niż był czerwony wcześniej, spuścił wzrok i poprawił kubrak, który zwinął się mu na brzuchu.
- Ja pani nie uraziłem, co? Pani wcale nie jest blondynką.
Nie drgnęłam, bałam się nawet mrugnąć, żeby nie zachęcić go do opowiadania kolejnych dowcipów. Ale opowiadał, a każdy następny był coraz bardziej sprośny i recytowany coraz pewniejszym głosem.
Przerwał nagle. Odetchnęłam z ulgą, bo jeszcze nie wiedziałam, że właśnie wpadł na pomysł, który mógłby odmienić całe jego życie.
- Ja bym mógł zostać pani mężem!
Powiedział to z takim zapałem i takim przekonaniem o słuszności tego pomysłu, że zaczęłam się śmiać. Śmialiśmy się oboje szczerze i głośno, jak najprawdziwsi kochankowie. Patrzył na mnie z zachwytem.
- Uśmiech! Pięknie się pani uśmiecha, zdecydowanie chcę być pani mężem. – Ale całe podniecenie minęło w ciągu krótkiej chwili, pan spochmurniał i nie patrząc na mnie oznajmił chłodno:
- To się jednak nie uda, przyjechał mój autobus. Do widzenia.