UTWÓR ALEKSANDRA RAJEWSKIEGO – LAUREATA W III EDYCJI OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU TWÓRCZOŚCI SATYRYCZNEJ IM. ALEKSANDRA HRABIEGO FREDRY
Portal Migielicz.pl przedstawia Państwu utwór Aleksandra Rajewskiego pt. “Kolejny mrok wieczorny”, za który otrzymał on nagrodę w kategorii „utwory erotyczne” w III edycji Ogólnopolskiego Turnieju Twórczości Satyrycznej im. Aleksandra Fredry 2013.
ALEKSANDER RAJEWSKI
KOLEJNY MROK WIECZORNY
Mrok wieczorny,- łysy dziadek,
wnuki czekając na spadek
nasłuchują co tam gada,
bo nie słuchać nie wypada.
Dziadek prawi coś o wojnie,
o tym, że dziś jest spokojnie,
streszcza zwolna stare czasy,
gdy nie było kiełbasy
albo gdy była cholera…
Wnuków nuda poniewiera.
W końcu jeden mówi: „Proszę”…,
drugi wtrąca też trzy grosze
i do dziadka mówi: „Błagam! -
już tu z nudów niedomagam.
Co tam wojny, głody, trupy
gdy ani kawałka dupy”…
„Ani cyca” – wtrąca drugi,
obdrapując z wolna fugi.
„Dobra, moje wy urwisy”
rzekł kaszlnąwszy dziadek łysy.
„Widzę, że wy już w tym wieku,
co się żar toczy w człowieku,
widzę, że wy już panowie,
więc słuchajcie, co wam powie
dziadek, chociaż już leciwy…
W moim łóżku liczne dziwy
miały miejsce, że tak powiem.
Dziadek swego czasu bowiem
był jebaką pierwszej wody.
A oto i me przygody…..
Pierwszy raz jak spałem z babą,
to jak mieszkałem nad Rabą.
Sąsiad miał córeczkę Zosię
różowiutką niczym prosię,
uśmiechniętą niczym słońce.
Pamiętam jak ją na łące
raz zdybałem jak siusiała…
zawstydziła się w mig cała,
a ja na nią jak pies gończy,
nie czekając kiedy skończy.
Obserwował to z daleka
miejscowy głupek kaleka,
aż się z nami też położył
i trzy krople swe dołożył.
Zosia poszła w zapomnienie
gdy tylko poznałem Renię:
w pierwszej szkole,
w pierwszej klasie,
pierwsza co mnie po głuptasie*
tak namiętnie całowała,
pierwsza co go połykała
wręcz do końca, wręcz w całości
wylizując go do kości.
Potem była pewna Ewa,
co nogi długie jak drzewa
rozchylała dla mnie rada -
jedna była tylko wada,
która Ewę przekreślała:
podczas harców zasypiała.
Złapała mnie paranoja.
Przyznam, bałem się, że to ja
winny byłem jak ubecja -
lecz to była narkolepsja…
o czym też mi powiedziała
jej lekarka, która ciała
swego mi nie poskąpiła.
Brałem, chociaż gruba była
i do tego zbyt kosmata,
a wołali ją Beata.
Po niej była zaś Iwona,
Piękna, jednak zbyt szalona.
Chciała robić to publicznie,
bez ustanku, notorycznie.
Chciała robić to w kościele
podczas głównej mszy w niedzielę,
chciała robić to na dachu,
tuż na skraju, tak bez strachu.
Nie mogłem wytrzymać tempa,
więc odeszła inne pęta,
konsumować, weź tu poradź…
Krzyż na drogę, Boże prowadź!.
Płakałem po niej dopóty
nie poznałem ja Danuty.
Pełne usta, blade lice,
a cyce jak dwa księżyce -
oba w pełni oczywiście -
większych to nie widzieliście.
Lecz skończyły się ekscesy,
gdy zajrzała mi do kiesy,
a że pusty wtedy byłem,
więcej jej nie zchędożyłem.
Moje miejsce zajął radny
Bogaty, choć nieporadny
A wiem to od jego żony,
z której ja zadowolony
zresztą byłem arcy, wielce,
wielkie dupsko, wielkie serce!
Świetna w łóżku, w kuchni także:
gotowała mu na viagrze
zupy co dzień innej miarkę
ja nie jadłem, ja kucharkę
brałem jako główne danie -
a radnemu niechaj stanie
ale w gardle moja lanca
zresztą obu zjadła franca.
Ja, że w czepku urodzony -
już w łóżku kolejnej żony
miejsce grzałem zamiast męża
i wciskałem swego węża.
Tym razem to była Marta -
Marta wszystkich grzechów warta,
lecz gdy wszystkie zaliczyłem
czym prędzej się ulotniłem
i poznałem pewną praczkę
oraz jej siostrę bliźniaczkę,
niesłychane wręcz dziewczyny:
smukłe, zwinne niczym liny.
Związałem się z nimi razem,
fallus był mi drogowskazem.
Tak, to właśnie jest ma droga -
kroczy po niej trzecie noga,
najważniejsza w tej wędrówce.
A to wszystko w podstawówce!
No, bo potem, gdy dorosłem
do dopiero swoim wiosłem
kontynenty podbijałem
niczym Kolumb z arsenałem
lecz to już opowieść nowa…”
„Dziadku!”- dorwał się do słowa
wnuczek młodszy, zachwycony
„Dziadku, to ja nigdy żony
mieć nie będę, po co mi!”
Dziadek tylko zmarszczył brwi
i zganił młodzieńca wzrokiem.
„Ja żadnym tutaj prorokiem,
ani innym żadnym wzorem
nie zamierzam być z uporem.
Ja wam tylko niosę słowo,
a wy, zamiast kiwać głową,
poszukajcie własnej drogi”.
„Dziadku, nie bądź taki srogi!
Babcia też święta nie była…
gdybyś słyszał, co mówiła
nam ostatnio przy kominku…”
Dziadek na to – „Dobrze, synku,
opowiadaj, twoja kolej,
tylko mi nalewki polej”
.
Wnuk więc rozsiadł się wygodnie
i jął babcię z miejsca godnie
naśladować w każdym słowie.
Dziadek wypił babki zdrowie
a wnuk mówił:
„Za górami, za lasami..”
zresztą resztę znacie sami……
…aż się zarumieniłam.