Główna » Laureaci konkursów satyrycznych 2015, WSZYSTKIE WPISY

TURNIEJ POETYCKI o “CHMIELAKOWY ANTAŁEK 2015″ ROZSTRZYGNIĘTY

Autor: admin dnia 5 Wrzesień 2015 Brak komentarzy

Turniej Poetycki o CHMIELAKOWY  ANTAŁEK jest konkursem poetyckim, organizowanym od 1983 roku przez Krasnostawski Dom Kultury jako impreza towarzysząca Chmielakom Krasnostawskim.

Inicjatorem tego turnieju był Jan Henryk Cichosz, jeden z założycieli grupy literackiej SŁOWO.

Na tegoroczny turniej nadesłano utwory o szeroko pojętej tematyce ludyczno-dionizyjskiej, wpłynęło 45 zestawów tekstów literackich.

Jury w składzie:
Jan Henryk Cichosz
Marzena Podkościelna
Jarosław Wach

na posiedzeniu w dniu 22 sierpnia 2015 po zapoznaniu  się z nadesłanymi utworami postanowiło przyznać laury następującym autorom:

I nagrodaAgnieszka Mitura-Bagińska, nagroda pieniężna w kwocie ( 300 zł)

II nagrodaKonrad Grochecki, nagroda pieniężna (200 zł)

Innych nagród nie przyznano.

Jury gratuluje laureatom oraz dziękuje wszystkim uczestnikom turnieju za nadesłanie wierszy, stwierdza, że Turniej Poetycki  o  CHMIELAKOWY ANTAŁEK jest cennym przedsięwzięciem i w istotny sposób wzbogaca Ogólnopolskie Święto  Chmielarzy i Piwowarów.

I Nagroda Turnieju Poetyckiego o ,,Chmielakowy Antałek”

Chmielaki Krasnostawskie’ 2015

Agnieszka Mitura- Bagińska

zabawa w chowanego /śmiesznostka/

jeżeli się chowasz, to rób to dokładniej.

z łopianu patrzą na mnie twoje oczy.

ucho słuchaniem się w trawie nagłaśnia

i to chowanie nie ma czym zaskoczyć.

jeśli się chowasz, to lepiej w przestrzeni

co już przedwczoraj furty zamykała.

albo w  pojutrzu – w jego przedzieleni

co dziś choć w słońcu – mocno niedojrzała.

chowaj głęboko bym ostrym patykiem

drapiąc namiętnie zbyt cię nie pokłuła.

ukryj w podpowietrzu, ukryj w napowietrzu

bym w porannym wietrze ciebie nie wyczuła.

a i tak cię znajdę po zapachu chmielu, co

wlecze się za tobą – szczypie moje stopy.

bez szukania zbytnio i w niewypatrzeniu

mam potwoje ślady zapachy i tropy.

i nieznajdowanie jak i znajdowanie jak

złociste piwo będę smakowała – bo

szukaniem ciebie śnię szukanie siebie,

bawię się i droczę pogubiona cała.

Chmielonoc

włożyłam ci pod poduszkę

chmielowe szyszki wieczorem.

po to by nocą móc okno

pozbawić smutku skrzypienia.

geranium na bok przesunąć

i zedrzeć resztki kołdry

świeżej – niech więdnie

na podłodze.

pachniesz wczorajszą trawą

co dzisiaj już sianem prawie

przepoczwarzona przez słońce.

ostatek piwa w kubku na

stole z ceratą w wiśnie.

z kotami moszczę się, zwijam

w kłębek przy twoim boku.

wsuwam dłoń pod poduszkę

rozgniatam chmiel do krwi –

byś spał jak najdłużej.

Podchody

winem porzeczkowym zbliżam się

do ciebie

na odległość rzęsy

i zapach rezedy.

w za krótkiej sukience,

z porzeczkowym winem.

musujemy oboje otwarci

za wcześnie.

poplamiona sukienka,

potargane włosy,

połamane trawy.

bordowe czereśnie

łykasz z pestkami

w pośpiechu -

z przegubów rak moich.

i z pleców odkrytych

jak z ciepłej patery.

zostawię ci wskazówki,

mleczem szlak wyznaczę

nim zacznę odliczać

raz

dwa

trzy

i cztery

II Nagroda Turnieju Poetyckiego o ,,Chmielakowy Antałek”

Chmielaki Krasnostawskie’2015

Konrad Grochecki

Tryptyk ze zboża i chmielu

genesis

szumu stos od rzeki niesie

na pola gdzie szyszki chmielu

zaplątują się w dzień

w zielony ciepły cień

tam święci zbożowi mężowie

świt do dna piją

z łanów Krasnegostawu

tam resztki zapomnianego bławatu

wylewają bursztynem żywicy na stoły

w południe słońcem zaczynione

frasobliwie jak z kapliczki zjedzone drzewo

albo goryczka ciemnego słodu w piwie

buja człowiekiem miasto

radość gdzieś z dna się wylewa

do dnia niepowszedniego

wtedy. tak wtedy jest miasto

wschód

miałem na ustach tę krztynę słodu

gdzie przed wschodem dnia

słowem obrzmiały moje policzki

i częstowały się poranka chłodem

i ciepłem kobiety jak szumem traw

na ustach kurz sprzed zachodu

zmyty innym kurzem dnia

był drogą bielszą niż mury

nowej Jerozolimy

żelazny krzyż migał

mgieł tasiemką

proporczykami gwiazd

kwiatów kopcem

nic

że sztucznych

noc była prawdziwa

tak jak to zboże zielone

aż nimb krzyża krzyknął

dniem pszenicznym

zachód

gaśnie życiem

wiatr lekki tylko i pola

pełne zboża i słowa

pełne trwania. jak nigdy

więc teraz jest bursztyn

takie światło

co miliony owadów

w locie zatnie

i sprowadzi  strząśnięciem

z gwiazd czerni

prowadząc mgły

nieodzowne Pytie

przepowiadające początek nocy

i zda się tylko słyszeć psa

a kłos z makiem coś o samotności

polnej drogi mówi

co nie zna swojego początku

ni końca. wie tylko

że trwa

pijąc czasem deszczówkę

a czasem czysty żar pierzchnący usta

przybrane z rzadka w jaskółki

i koleiny. z nich kurz

osadza się

na przydrożnych dzikich malinach

w erotyk wróbli

Opracował: Stanisław KLiszcz

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.