Trzy i pół dekady prywatyzacji, wyprzedaży, paserstwa. Część 3
Krzysztof Kaszuba 2 października 2023, 6:00
Prywatyzacja parkietowa i akcjonariat pracowniczy
Prywatyzację przedsiębiorstw państwowych realizowano w Polsce dwiema podstawowymi metodami Pośrednią, zwaną też kapitałową, oraz bezpośrednią. Ta pierwsza polegała w uproszczeniu na zbywaniu akcji lub udziałów Skarbu Państwa. W ramach tej metody przedsiębiorstwo mogło także sprzedawać akcje spółki z nowych emisji. Metoda druga była realizowana poprzez sprzedaż przedsiębiorstwa, wniesienie mienia do spółki lub oddanie przedsiębiorstwa do odpłatnego korzystania. W tym ostatnim przypadku nabywcami akcji mogli być także pracownicy, a w wyniku likwidacji przedsiębiorstwa państwowego na rynku pojawiała się spółka pracownicza.
Ścieżki prywatyzacji
Podstawowymi aktami prawnymi, które były podstawą przekształceń własnościowych w latach 90. XX wieku, były: ustawa o przedsiębiorstwach państwowych z 1981 r., ustawa o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych z 1990 r., ustawa o Narodowych Funduszach Inwestycyjnych i ich prywatyzacji z 1993 r. oraz ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych z 1996 r. Na ich podstawie w latach 1990-2010 w Polsce 1750 przedsiębiorstw państwowych skomercjalizowano, prawie 2200 objęto prywatyzacją bezpośrednią i prawie dwa tysiące zlikwidowano.
W województwie podkarpackim, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, pierwszą ścieżkę zaliczyło 87 przedsiębiorstw, drugą 104, a trzecią 84. Pierwsza ścieżka tworzyła skomercjalizowanemu już przedsiębiorstwu możliwość wejścia na parkiet Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, która po 52 latach, w kwietniu 1991 roku, znowu pojawiła się w polskiej przestrzeni gospodarczej. Druga dawała możliwość przejęcia akcji przedsiębiorstwa drogą akcjonariatu pracowniczego. Ścieżkę prywatyzacji poprzez parkiet GPW lub akcjonariat pracowniczy w województwie podkarpackim wybrało tylko kilkanaście byłych przedsiębiorstw państwowych.
Prywatyzacja parkietowa
W latach 1991-2007 na parkiet warszawskiej giełdy trafiły akcje 14 byłych przedsiębiorstw państwowych z województwa podkarpackiego. M.in. BEEF-SAN Zakłady Mięsne, Fabryka Śrub w Łańcucie ŚRUBEX, Makarony Polskie, Resbud, Stomil Sanok, Zakłady Automatyki POLNA, Zakłady Magnezytowe ROPCZYCE, Zakłady Wyrobów Powlekanych SANWIL. Siódemka z czternastu, nie do końca wspaniała, często z medialnym hukiem, zakończyła dość szybko przygodę z warszawskim parkietem. Zakłady Mięsne z Jarosławia po połączeniu z Sokołowem zostały wykluczone w 2000 r. z obrotu giełdowego. Z kolei, także w 2000 r., wobec Polifarbu Dębica uchylono decyzję o wprowadzeniu akcji do publicznego obrotu. Dwie inne zmieniły właścicieli i adresy. Nowy adres dawnych Zakładów Wyrobów Powlekanych SANWIL w Przemyślu to Lublin, a rzeszowskiego Resbudu – najpierw Tallin, a ostatnio Modlniczka w Małopolsce.
Kilka z wciąż notowanych na GPW spółek zmieniła branże i zakres działalności. Jesienią 2008 r. kilka stało się ofiarami nieudanych transakcji na rynku opcji walutowych. Perfekcyjnie przeprowadzona przez największe instytucje finansowe świata akcja wciągnięcia naiwnych polskich przedsiębiorców, przy dziwnej niemocy Komisji Nadzoru Finansowego, w tragiczne w skutkach terminowe kontrakty warunkowe, szczególnie mocno odbiła się na Krośnie, Ropczycach, Zelmerze i Sanwilu. Giełdowe wzloty i upadki podkarpackich spółek giełdowych, dawnych przedsiębiorstw państwowych, to temat na inny tekst, ale warto krótko wspomnieć o losach kilku z nich.
Potłuczone Krosno
Podkarpackie było jednym z nielicznych województw, które miało swojego reprezentanta, Krośnieńskie Huty Szkła „Krosno” SA, wśród pierwszych pięciu spółek giełdowych notowanych od kwietnia 1991 r. na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. W marcu 2009 roku sąd ogłosił upadłość Krośnieńskich Hut Szkła „Krosno”. Straty na opcjach oceniano na kwotę 37 mln PLN, dług wobec Pekao SA i PKO BP SA szacowano na około 170 mln PLN, a łączne zadłużenie na około 300 mln PLN. Sześć miesięcy później, 30 października 2009 roku, po uprawomocnieniu się wyroku o upadłości likwidacyjnej spółki, akcje Krosna wycofano z obrotu. W ten sposób pierwsza spółka giełdowa Podkarpacia, na skutek ewidentnych błędów w zarządzaniu firmą, dziwnej strategii głównego inwestora oraz niekorzystnego splotu negatywnych uwarunkowań rynkowych, m.in. cen gazu, zakończyła w niesławie, po 19 latach, przygodę z parkietem warszawskiej giełdy. Smutny finał firmy, którą odwiedzał prezydent Ignacy Mościcki. Smutny tym bardziej, że – jak wspomniano wcześniej – Krosno było jedną z „pięciu wspaniałych”, wybranych, najlepszych polskich spółek, które 16 kwietnia 1991 roku zainaugurowały działalność Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Paradoksalne w historii KHS Krosno jest to, że zamówienia zagranicznych kontrahentów w roku 2009 były większe od możliwości produkcyjnych zarządzanej przez syndyka firmy. Ale spółka nie zaprzestała działalności. Już pod nową firmą Krosno Glass S.A., w 2022 r. zatrudniając 1578 pracowników, uzyskała przychody ze sprzedaży 363,7 mln zł, w tym przychody z eksportu 286,5 mln zł oraz zysk netto 18,3 mln zł.
Dębicki Goodyear
W 1994 r,, trzy lata po debiucie „Krosna”, na warszawskim parkiecie pojawiła się Firma Oponiarska Dębica SA. Sprzedaż, poprzez parkiet warszawskiej giełdy, pakietów akcji posiadanych przez Skarb Państwa była bardziej przejrzystym sposobem sprzedaży wcześniej skomercjalizowanego przedsiębiorstwa państwowego. 2 grudnia 1995 r. inwestorem strategicznym dębickiej firmy został koncern The Goodyear Tire & Rubber Company, przejmując na początek ponad 30% akcji, a pod koniec grudnia 1995 r. pakiet większościowy. W okresie minionych 20 lat amerykański lider światowego rynku opon zainwestował ponad 500 mln dolarów w rozwój firmy, która tak obecnie, jak i w okresie minionych trzech dekad jest liderem wśród podkarpackich przedsiębiorstw w takich kategoriach jak przychody ze sprzedaży, wartość eksportu oraz liczba zatrudnionych. Obecnie Goodyear jest posiadaczem ponad 87% udziałów w Firmie Oponiarskiej Dębica S.A.
Toora Tora! Tora! Tora!
Japońskie słowo Tora oznacza tygrysa. W grudniu 1941 r. Japończycy użyli akronimu słów totsugeki (nagły atak) i raigeki (atak torpedowy), by rozpocząć nalot na Pearl Harbour. W ciągu jednego dnia zginęło ponad dwa tysiące Amerykanów, w tym wielu polskiego pochodzenia. Ich nazwiska można znaleźć na ścianie-monumencie w hawajskim porcie.
Nie japoński, a włoski tygrys pojawił się w Nisku w 2002 r. Włoska spółka Toora, produkująca aluminiowe felgi i grzejniki, przejęła Zakłady Metalowe „Almet”. W grudniu 2005 r., już jako Toora Poland, spółka z Niska zadebiutowała na GPW. W 2007 r. sąd ogłosił upadłość spółki. Rok później akcje spółki wycofano z obrotu giełdowego. Straty ponieśli nie tylko akcjonariusze.
Zelmer „przekręt story”
Ale jeszcze bardziej intrygującym bohaterem GPW było inne, znane wszystkim Polakom, podkarpackie przedsiębiorstwo. Przygotowania do giełdowego debiutu największego producenta małego sprzętu gospodarstwa domowego w Polsce rozpoczęły się 3 lipca 2001 roku, gdy Minister Skarbu Państwa złożył oświadczenie o komercjalizacji przedsiębiorstwa państwowego Zelmer z siedzibą w Rzeszowie, przekształcając je w spółkę akcyjną, której jedynym akcjonariuszem został Skarb Państwa. Publiczna oferta akcji spółki cieszyła się wyjątkowym popytem wśród inwestorów. Redukcja sprzedaży wyniosła 99,7% i była rekordowa w historii warszawskiej giełdy. Debiut Zelmeru 27 stycznia 2005 roku na parkiecie warszawskiej giełdy był również znakomity. Akcje firmy zadebiutowały z ceną 18 zł, tj. o ponad 36% wyższą od ceny emisyjnej (13,20 zł.). Różnica między ceną emisyjną a kursem debiutu była jedną z najwyższych w historii Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. W ciągu pierwszych kilku minut sesji wartość akcji, które zmieniły właściciela, wyniosła około 50 mln zł. Głównym nabywcą był fundusz Enterprise Investors. Jeśli wziąć pod uwagę, że w wolnym obrocie znalazło się ok. 60% walorów spółki (15% posiadał Skarb Państwa, 24,9% fundusz Enterprise Investors), to rekordowa redukcja i rekordowe obroty potwierdziły wartość spółki.
Wolne środki i zakazane premie
W przypadku Zelmeru uwagę zwracała duża pula akcji przeznaczona przez ministra skarbu dla wybranego przez ministra inwestora instytucjonalnego. Był nim jeden z największych w Europie Środkowo-Wschodniej funduszy typu venture capital, fundusz Enterprise Investors, powiązany z Polish Enterprise Fund L.P. A co było jeszcze bardziej intrygujące< to fakt, że inwestor instytucjonalny, bez względu na popyt, miał z góry zagwarantowaną, wyjątkowo niską, przyjazną cenę przyznanych 3,7 milionów akcji, które stanowiły praktycznie jedną czwartą wszystkich akcji spółki.
Jeszcze bardziej niezwykły był fakt, że za 48,8 mln zł zapłaconych za ten pakiet akcji plus podobny pakiet skupiony w dniu pierwszego notowania, Fundusz stawał się dysponentem środków pieniężnych spółki. A wolnych środków trochę było. Na koniec 2003 r. kwota 38,4 mln zł, a rok później, kilkanaście dni przed giełdowym debiutem, aż 74,3 mln zł. Rodziło to i wciąż rodzi pytanie o adekwatność wyceny oferowanych przez spółkę akcji. W tym, szczególnie akcji zaoferowanych przez ministra skarbu dla wybranego inwestora instytucjonalnego. No ale przecież minister skarbu tylko oferował, a kierowała nim niezwykła siła. Niewidzialna ręka. Widzialna dla wybranych, niewidzialna dla pracowników Zelmeru, którzy przed giełdowym debiutem mieli czelność prosić Pana Ministra z Warszawy o trochę gwiazdkowej premii, np. 10% z wypracowanego prawie 30-milionowego zysku. Czy tysiąc złotych premii dla trzech tysięcy zatrudnionych w 2003 r. w Zelmerze pracowników wywołałoby prywatyzacyjny kataklizm i zawał serca ministra? Ludzie uczciwi mówią, że nie. Ale jak tutaj oceniać, czy niewidzialna dla większości ręka może być uczciwa? Czy niewidzialna ręka może wiedzieć, co to premia?
Pracownik współwłaściciel
Akcjonariat pracowniczy to forma współwłasności firmy znana w wielu krajach świata. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech od lat pracownicy są zachęcani do udziału w tej formie własności. W USA pracownicy mogą akcje kupować, otrzymywać w formie premii lub opcji na akcje, a także uzyskiwać je w ramach programów udziału w zyskach. W USA w tym systemie funkcjonuje ponad sześć tysięcy firm, w których uczestniczy kilkanaście milionów osób. Podobne możliwości w Polsce oferują Leroy Merlin, Suchan, LPP, Rafako czy Boryszew. Co ważne, akcjonariat pracowniczy ma w Polsce piękne tradycje, a jednym z jego wielkich pionierów był pionier przemysłu gazowniczego w Polsce.
Filmowy bohater
Na początku lat 20. XX wieku Marian Wieleżyński inżynier chemik, twórca pierwszego w świecie gazociągu w Borysławsko-Drohobyckim Zagłębiu Naftowym, utworzył przedsiębiorstwo działające na zasadach akcjonariatu pracowniczego. W lwowskiej firmie Gazolina S.A., działającej w latach 1920–1939, obowiązkiem pracowników akcjonariuszy było zakupienie w ciągu roku akcji za równowartość jednej miesięcznej pensji. Rekompensowano to tzw. trzynastą pensją i systemem wyrównawczym. W 2021 r. odbyła się premiera filmu o Marianie Wieleżyńskim, pionierze akcjonariatu pracowniczego, który miał także swój udział w rozbudowie Gdyni.
Trzej muszkieterowie
Na przełomie pierwszej i drugiej dekady w systemie akcjonariatu pracowniczego uczestniczyło w Polsce około 100 tysięcy pracowników. Obecnie około 25 do 30 tysięcy. Wśród nich jest prawie 1700 pracowników z trzech podkarpackich przedsiębiorstw, które na progu prywatyzacyjnych przekształceń przedsiębiorstw państwowych wybrały tę trudną ścieżkę prywatyzacji. Trudności wynikały nie tylko z braku regulacji prawnych oraz nieznajomości tematu wśród rządzących i pracowników. Trudną barierą była niechęć emisariuszy niewidzialnej ręki do tej formy prywatyzacji, w której to co widzialne dla z góry wskazanych przez niewidzialną rękę, mogło być nagle widzialne dla pracujących Polaków. Wśród tych, którym dane było zobaczyć, byli pracownicy Elektromontażu Rzeszów, Przedsiębiorstwa Produkcji Kruszywa i Usług Geologicznych KRUSZGEO w Rzeszowie oraz Zakładów Porcelany Elektrotechnicznej ZAPEL w Boguchwale.
Kruszgeo prezesa Batora
Jak wspominał w mediach jeden z wielkich orędowników i liderów pracowniczego akcjonariatu, Jan Bator, prezes Kruszgeo, dzięki przekształceniu firmy w akcjonariat pracowniczy przedsiębiorstwo przetrwało. „Gdyby nas wrzucono do programu NFI, to pewnie byłoby po firmie”, mówił zmarły przed trzema laty, związany przez kilkadziesiąt lat z Kruszgeo, wielki fan siatkówki. W prywatyzacji sprzed 30 lat uczestniczyli tylko pracownicy przedsiębiorstwa. Do 2000 r. zostały spłacone zobowiązania wobec skarbu państwa. Spółka posiada ponad 20 zakładów, a tereny po wydobyciu surowców są rekultywowane i zarybiane. W 2001 r., gdy firma nie miała już zobowiązań z tytułu prywatyzacji, przychody spółki wyniosły 60 mln zł. 21 lat później 180 mln zł, a zatrudnienie 524 osób.
Skuteczny instalator
Drugi muszkieter, Elektromontaż, to piękna historia nie tylko podkarpackiej branży robót elektrycznych i instalacji budowlanych. Przedsiębiorstwo, zmieniające nazwy w czasach realnego socjalizmu, było jednym z polskich liderów wykonujących prace elektroinstalacyjne i dostawy urządzeń elektrycznych na rynki zagraniczne. M.in. w Austrii, Bułgarii, Czechach, Libii, Iraku, Niemczech, Słowacji, Rosji i Ukrainie.
W 1991 r. przedsiębiorstwo państwowe przekształcono w spółkę akcyjną Elektromontaż Rzeszów w formie akcjonariatu pracowniczego. Nowa firma prawna nie przeszkodziła w rozwoju spółki. Powstała grupa kapitałowa ze spółkami w Przemyślu, Rzeszowie i Jaśle. Przychody ze sprzedaży z poziomu 104 mln zł w 2001 r. wzrosły do 347 mln zł w 2022 r. Spółka zatrudniała na koniec grudnia 2022 r. 565 pracowników, a rejestr akcjonariuszy obejmował 904 akcjonariuszy. Członkowie Rady Nadzorczej posiadali 38 798 akcji, co stanowiło 23,5% kapitału akcyjnego. 1 stycznia 2023 r. członkowie Zarządu posiadali 3 785 akcji, co stanowiło 2,29% kapitału akcyjnego.
Pod napięciem
Historia Zakładów Porcelany Elektrotechnicznej ZAPEL S.A. to temat na znakomitą powieść i nie mniej fascynujący film. Wiosną br. minęły 84 lata od czasu, gdy inżynier Stanisław Syska uruchomił produkcję izolatorów. A 31 lat minęło, gdy w ramach prywatyzacji fabryka stała się spółką akcyjną i przyjęła obecną nazwę. Okres po prywatyzacji ścieżką akcjonariatu pracowniczego pokazał, że taka metoda prywatyzacji nie przeszkadza w rozwoju firmy, utrzymaniu poziomu zatrudnienia, wzroście przychodów ze sprzedaży i ekspansji eksportowej. W 2022 r. przychody przekroczyły poziom 106 mln zł, a co szczególnie ważne – przychody ze sprzedaży eksportowej 65 mln zł. Znakomita firma z Boguchwały uzyskała te wyniki w warunkach cenowego armagedonu energii i gazu. Pozbawiona rządowego wsparcia jak inne firmy z branży, w Niemczech czy Polsce, potwierdza, że jest cały czas efektywnym, rodowym srebrem Podkarpacia.
Powyższe trzy przykłady udanej prywatyzacji ścieżką akcjonariatu pracowniczego oraz kilka udanych prywatyzacji ścieżką giełdowego parkietu to pozytywne przykłady prywatyzacji polskich przedsiębiorstw państwowych.
Negatywne efekty
Ale uczeni, praktycy i zwykli ludzie mówią, i słusznie, o wielu negatywnych efektach prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych rozpoczętej w 1990 r. Te najważniejsze to:
- Likwidacja około ośmiu tysięcy przedsiębiorstw państwowych. Budowanych przez Polaków w czasach zaborów. Budowanych przez Polaków i inwestorów zagranicznych w czasach II Rzeczypospolitej. Budowanych przez Polaków w czasach realnego socjalizmu, tj. w latach 1949-1989. Likwidacja nie oznaczała – na przekór niektórym specjalistom od paragrafów z ważnych państwowych ministerstw, nie odróżniających np. likwidacji od upadłości – że przedsiębiorstwa zniknęły, a grunty, na których kiedyś zbudowano zakłady, zostały zaorane. 99% z tych, które przetrwały, zmieniło formę prawną i na ogół właściciela. Wiele zmieniło nazwę, czasem profil produkcji.
- Nieoczekiwany wybuch, niczym epidemii, nie notowanego od lat 30. XX wieku poziomu bezrobocia, a w ślad za nim biedy i ubóstwa.
- Dramatyczny wzrost, nie notowanej od przełomu XIX i XX wieku emigracji zarobkowej młodych Polaków, głównie do Wielkiej Brytanii i innych krajów Europy Zachodniej.
- Drastyczny spadek urodzeń. Ten czwarty efekt to oczywiście pochodna trzech pierwszych. Warto o tym pamiętać, bo przecież depopulacja Polaków w Polsce trwa. Na koniec 2022 r. populacja Polski wynosiła 37,7 mln osób. O 141 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Warto przypomnieć, że w 1955 r. urodziło się w Polsce 794 tys. dzieci, w 1983 r. 724 tys., a w 2003 r. 351 tys. W roku 2023 urodzeń będzie poniżej 300 tysięcy. Skutki fatalnych decyzji sprzed ponad 30 lat stają się rzeczywistością. Ale w tym samym czasie młodych Polaków, nie tylko w Wielkiej Brytanii, przybywa. Czy powrócą?
Po prywatyzacyjne saldo
Na koniec 2022 r. sektor publiczny w Polsce liczył 2 tysiące 397 jednostek, sektor prywatny 45 tysięcy 311. W sektorze publicznym pracowało 600,3 tysięcy osób, a w sektorze prywatnym 4 miliony 879 tysięcy osób. Należy mieć na uwadze, że poniższa analiza dotyczy przedsiębiorstw zatrudniających 10 osób i więcej. Zysk netto wykazało 56,5% jednostek sektora publicznego i 83,3% sektora prywatnego.
Przychody ogółem sektora publicznego w 2022 r. wyniosły 531,2 miliardów zł, w tym sprzedaż na eksport 42 mld zł, a sektora prywatnego 5 bilionów 244 miliardy zł, w tym eksport 1 bilion 297 mld zł. Wskaźnik rentowności obrotu netto w przypadku jednostek sektora publicznego wyniósł 5,7%, a w sektorze prywatnym 5,0%.
Rzetelna ocena poprywatyzacyjnego salda wymaga analizy kolejnego aspektu polskiej gospodarki. Danych dotyczących stanu i aktywności podmiotów z udziałem kapitału zagranicznego, a zwłaszcza z większościowym udziałem kapitału zagranicznego. Na koniec 2022 r. takich podmiotów było 7 tysięcy 631. W zdecydowanej większości z nich, bo w 6 tysiącach 580 podmiotach udział kapitału zagranicznego w kapitale podstawowym wynosił 100%. Pozostałe 1051 podmiotów wykazywało udział kapitału zagranicznego w kapitale podstawowym od 50,1% do 99,9%. Losy tych podmiotów w Polsce, a tym bardziej na Podkarpaciu, to kolejny fascynujący temat. Być może na kolejny tekst, pod roboczym tytułem „Od teksaskich nafciarzy do korporacyjnych rekinów”.
Źródło: nowiny24.pl