Główna » Skecze, WSZYSTKIE WPISY, Wiersze satyryczne

TEKSTY JACKA FEDOROWICZA – LAUREATA III NAGRODY W VIII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA”

Autor: admin dnia 10 Grudzień 2012 Komentarzy: 2

Portal Migielicz.pl przedstawia Państwu skecz pt.BBP Blue sky”, wiersz pt.Parawierszyk” oraz opowiadanie pt.Pies nie wziął koszyka” Jacka Fedorowicza z Warszawy, za które otrzymał III nagrodę w VIII Ogólnopolskim Konkursie Satyrycznym “Energia Satyry” o Statuetkę Stolema, ogłoszonym przez Wójta Gminy i Gminną Bibliotekę Publiczną w Gniewinie i rozstrzygniętym w listopadzie 2012 r.

JACEK FEDOROWICZ

BBP Blue sky

(monolog)

( Na scenie mężczyzna z telefonem przy uchu.)

- Bezpieczne biuro podróży Blue Sky.

(…)

- Tak, to naszą reklamę pan widział na słupie. „Z naszym biurem Bluskaj ty się w morzu pluskaj”

(…)

- W jakim? W dowolnym. Śródziemne może być, Kaspijskie, Czarne, Czerwone, Białe, Żółte… Zielone…Różowe…

(…)

- Oceany też mamy w ofercie, o, może to pana zainteresuje: Los Angeles, dwa tygodnie, hotel 7 gwiazdek przy plaży Santa Monika, all incluzyf…

(…)

- …tak, drinki też, plus dwie wycieczki do Las Vegas.

(…)

- Pierwsza, żeby pan sobie pograł, druga, żeby się pan odegrał. Gdyby się panu nie udało odegrać – dopłacamy różnicę. Naszych gości na urlopie nie mogą spotykać żadne przykre niespodzianki. Taką mamy zasadę. Wycieczka wraz z przelotem kosztuje 1.500 złotych. Za dwie osoby oczywiście. Plus dowóz na lotnisko.

(…)

- Ooo, czujny pan jest! Rzeczywiście, tylu naciągaczy teraz kit ludziom wciska. Więc tak, w tym wszystkim jest jeden haczyk, nie powinienem panu mówić, szef by mnie obsztorcował, ale wie pan, poczułem do pana sympatię i zdradzę panu w czym rzecz. Otóż nie lecicie bezpośrednio, tylko macie międzylądowanie Nowym Jorku, wynajęte limuzyny wiozą was na Manhattan do lokalu ze striptizem, rano zakupy na Piątej Avenue, na nasz koszt i dopiero po południu do Los Angeles. Pobyt krótszy o pół dnia, stąd niższa cena.

(…)

- Nie musi mnie pan przekonywać, ja od razu się zorientowałem, że mam do czynienia ze spryciarzem, który nie da się zrobić w konia. Tak. Jesteśmy ubezpieczeni. Szef ma autocasco. Co? Nie nie, ja do koleżanki. No, ale rozgadaliśmy się, a tu czas leci. Niech pan przychodzi zaraz z gotówką, bo jak dzisiaj do 20.30 wpłacimy za bilety, to linie lotnicze dają klasę biznes w obie strony. To co, jest pan u nas z kasą za 15 minut?

(…)

- Dobrze, może być 20.

(…)

- Tak, słusznie, niech pan bierze taksówkę na pewno się opłaci. Urzędujemy w przejściu podziemnym przy Dworcu PKS zaraz za kebabem. Zobaczy pan od razu, bo odkąd nasza firma istnieje, znaczy od trzech dni, do wpłat ciągle jest kolejka.

PARAWIERSZYK

Słówko PARA tego roku

Łapie nas na każdym kroku

W głowy wgryzło się jak gdyby

Że co para, to na niby.

Amber Goldu skok na kasę

Trochę już spowszedniał z czasem

Lecz szlag trafia bez ustanku

Gdy afera parabanku

Pokazuje wciąż na żywo

Naszą parasprawiedliwość.

Zmieniał Amber Gold z ochotą

Złote polskie w parazłoto

Gdy się parabank postara

Szmal ulatnia się jak para

Powiedziano: przyszła pora

Posłać tam prokuratora!

Ten, gdy zjawił się w pobliżu

Nagle dostał paraliżu.

Prokurator, ważna postać

Mógł niemocy nagle dostać?

Tak, bo domysł aż się prosi

Że mógł dostać jeszcze cosik.

Za to w każdej chwili skory

Na rewizję biec do Kory.

Dzielni chłopcy ze skarbówki

Nie odpuszczą ni złotówki

Gdy ją kioskarz zysku łasy

Przyjmie bez fiskalnej kasy.

Pan P. przyjął forsy wagon –

Nie spytali o paragon.

Gdyby tylko jakiś lekarz

Zrobił dla jakiegoś człeka

Ile dla Marcina P. – wielmoży

Zrobili prokuratorzy

Starczyłyby domniemania,

By ten lekarz bez gadania

Bez rozprawy, bez pyskówki

Od lat siedział za łapówki.

Chodzą sobie po ulicy

Niezależni urzędnicy

Na bok plebs, do góry głowa

Oto idzie święta krowa

Moc swobody krowie dali

Ona wolność sobie chwali

Lecz się zaraz wziąć na hol da

Gdy poczuje Amber Golda.

Dziś już mamy koniec szychty

Dziwny koniec szychty Plichty,

Który się w baranka wcielił

Jakby chciał by go zamknęli

Jak najszybciej. Wiem dlaczego.

Już go widzę skazanego

No, na ładnych latek parę

W to mu pewnie wliczą areszt

Za wzorowe zachowanie

Wnet go zwolnią, ma to w planie

Weźmie szpadel co ma w szopie

I miliony swe wykopie

By wieść odtąd dolce vita

Na Maderze lub w tropikach.

Dziś o jedno więc się stara:

Licznik bić niech zacznie zaraz!

Czy to była PARA puenta?

Tak. Nie śmieszna, tylko smętna.

PIES NIE WZIĄŁ KOSZYKA

Moja żona ma psa. Niby ja też go mam, ale tak naprawdę to on ma mnie. Za wszystko co najgorsze. Kiedy wracam do domu jazgocze tak, jakbym chciał wymordować wszystkich lokatorów. Żona mówi: on się tak cieszy! Tak. On się tak cieszy na samą myśl, że mógłby mnie dopaść. Żona mówi: pogłaszcz go… Dziękuję, wolę sobie sam odgryźć palec, przynajmniej na pewno nie złapię wścieklizny.

Na spacery psa wyprowadza zawsze żona, bo – jak mówi – chce trochę schudnąć. I rzeczywiście, żona chudnie. Pies nic a nic. Na oko on jest co najmniej dwa razy cięższy ode mnie. Jest co prawda niższy, ale tylko na czterech łapach. Kiedy ja nieopatrznie znajdę się za blisko, to staje na dwóch tylnich, a 2 przednie kładzie mi na ramionach. Żona mówi: tylko się nie wyrywaj, bo on to uzna za agresję i będzie się bronił. Więc leżę pod nim spokojnie, on na mnie też i warczy. Uważa mnie za swoją zdobycz i ostrzega, że prędzej mnie zagryzie niż komuś odda. Zawsze myślałem, że to tylko moja żona tak ma, nie wiedziałem, że to jej przejdzie na psa.

Gdy tak leżę i szczęśliwie się składa, że żona akurat jest w domu, to żona mnie uwalnia, mówiąc „tu jest dla pieska cielęcinka”. Gorzej jak żony w domu nie ma. Albo żona jest, a nie ma cielęcinki. Wtedy robią mi się odleżyny.

Któregoś dnia żona powiedziała, że będzie próbowała nowa dietę, która polega na liczeniu kalorii, a jak się liczy do trzech tysięcy, to to trwa, więc tym razem ja muszę wyprowadzić psa na spacer. Powiedziała: idź z nim do parku nad Wisłą, tu masz torebki i dała mi dwie ogromne torby jak z IKEI.

– Co to jest?

– Nie wiesz? Człowiek kulturalny sprząta po swoim psie.

– To na kupkę, a to na siusiu?

– Nie, obie na kupkę, z tym że ta druga jest na wypadek gdyby pierwsza nie wytrzymała ciężaru.

Spojrzałem na rozmiar torebki, potem na rozmiar psa i pomyślałem, że to ja mogę nie wytrzymać ciężaru, a już na pewno to się nie będzie chciało zmieścić do tej skrzynki, co to się wrzuca i jak sobie wyobraziłem, że pewnie będę musiał upychać a może i wrzucać partiami, to powziąłem szatański plan: wsadzę psa do samochodu, wywiozę do lasu i niech tam swobodnie las użyźnia.

W kierunku zaparkowanego na ulicy samochodu zrobiłem dwa kroki, na trzeci nie pozwoliła smycz, którą przed wyjściem okręciłem sobie dookoła ręki. Pies biegł galopem w kierunku przeciwnym, prosto do naszego samu mięsnego. Ja za nim ślizgiem, na brzuchu, hamując czubkami butów. Potem na trasie mojej głowy pojawiła się barierka i ostatnią moją myślą przed przerwą było „o cholera, mogą być kłopoty, pies nie wziął koszyczka”.

Kiedy się ocknąłem, pies kończył pożeranie wędlin leżąc w chłodniczej gablocie. Obsługi sklepu już nie było, była za to policja. I wtedy nagle… z kąta wyszedł kot i zjeżył się na psa. Pies pospiesznie wylazł z lodówki, usiadł w kącie i przez cały czas pisania protokołu tylko zerkał, czy kot się nie zbliża.

Zaproponowałem kotu układ: pełne wyżywienie, najlepsze Whiskasy jakie są na rynku, poduszka na kaloryferze. Za to masz tylko jeden obowiązek: jeżyć się na tego psa. Ręka? Łapa! W domu jest teraz cudownie, szkoda tylko, że odkryłem w sobie brzydką cechę, mściwość. Siadam czasem całym ciężarem na psie i warczę.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Odpowiedzi: 2 do wpisu “TEKSTY JACKA FEDOROWICZA – LAUREATA III NAGRODY W VIII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA””

  1. Mirosław mówi:

    Rewelacyjny tekst “Pies nie wziął koszyka”. Szacunek.

  2. Ryszard mówi:

    Panie Jacku
    Konkurs ma wysokie notowania. Gratuluję miejsca na pudle.