TEKSTY EWY JOWIK- II NAGRODA W KONKURSIE “POETYCKIE WALENTYNKI 2018″
EWA JOWIK
KONKURS “POETYCKIE WALENTYNKI 2018″
II NAGRODA
TRUDNA MIŁOŚĆ
Pokochała pralka Frania
żelazko do prasowania,
bowiem miało w sobie zawsze tyle pary.
Żyć samotnie ciężko przecież.
Lżej przez życie iść w duecie.
łatwiej wespół się z problemem wziąć za bary.
Na dodatek to żelazko
grało rolę wielce ważką:
miało głaskać załamania oraz włoski.
Obrus potem był tak gładki,
wyglądały lepiej gatki
i ogólnie efekt jego prac był boski.
Nie, kochani. To nie brednie:
biedna Frania w dni powszednie
piorąc słała westchnień tysiąc do żelazka.
Każdy może marzyć wszakże…
Więc marzyła, by ją także
podotykał swoim ciepłem i pogłaskał.
Lecz choć czasem łkała Frania,
to ten przyrząd do głaskania
ani razu jej miłością się nie wzruszył.
Franiu, odpuść łezki liczne!
To żelazko elektryczne!
Nie pokocha cię, bo przecież nie ma duszy.
KOCHAJ MNIE
W środę, w czwartek i w niedzielę
kochaj proszę mój intelekt,
bardziej może w dzień powszedni, niż od święta.
Pod Paryżem, Limanową,
kochaj mądrość mą życiową.
Mam jej sporo, bom już w latach posunięta.
Polub także me zalety,
choć ich mało mam niestety,
noszę je z godnością i nie od parady.
Czy w berecie, czy w karecie,
to jesienią, wiosną, w lecie
kochaj też choć trochę wszystkie moje wady.
W Płocku, w Łodzi, w Nowej Soli,
kochaj duszę, która boli,
może z tej miłości zgoi się pomału.
Kochaj nocą, i nad ranem
moje serce połamane,
miłe słowo powiedz, przytul i pocałuj.
W pełni lata, w czasie mrozu,
polub mój niemały rozum,
może w życiu on choć trochę ci się nada.
Na parterze i na piętrze
kochaj mocno moje wnętrze,
bo o wdziękach… to doprawdy szkoda gadać.
MAJOWA MIŁOŚĆ
W noc majową, kiedy gardło zdzierał słowik,
gdy wyległy już na niebo gwiezdne hufce,
wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi,
młody księżyc się zakochał… w księżycówce.
Ona kryła w swoim wnętrzu życia sedno;
była mocna i upojna, i urocza,
marzył, by ją posiąść choćby na noc jedną.
Z tej miłości chudł i niemal ginął w oczach.
Chciał zanurzać w niej swe wargi co wieczora,
jej nektaru pić przez słomkę choć kropelki,
lub by nie czuć bólu od strzały Amora,
móc uleczyć serce jednym haustem wielkim.
Postanowił, że zabije się dziś rano,
skacząc z nieba z tej rozpaczy do jeziora,
bowiem pijak zdobył jego ukochaną.
Bez szacunku wychlał ją aż do dna, wczoraj…
NA WYSTAWIE
Kiedy zobaczyła go w koszuli białej,
to motyle jej zatrzepotały w brzuchu.
Na jej widok jego wprost zamurowało
i oniemiał, na wystawie tkwi w bezruchu.
Ona ma na sobie suknię w słońcu zblakłą,
on garnitur w prążki jak na miarę szyty.
Chciała coś powiedzieć, lecz słów jej zabrakło.
On też stoi w jednej pozie, niczym wryty.
Nie zaprosi dziś manekin manekinki
do kawiarni na herbatkę i muffinki,
nie zaprosi manekinka manekina
na kolację, do winiarni na łyk wina.
On nie powie: jesteś piękna, moja mała,
ni jej czułym pocałunkiem nie obudzi,
a ich miłość platoniczna będzie trwała,
mimo spojrzeń ku wystawie wścibskich ludzi.
ZŁAMANE SERCE
Zobaczyłam go w Łazienkach, gdy na ławce
siedział sącząc (chyba czwartą) puszkę piwka.
Zakochałam się po jego spojrzeń dawce,
no i wpadłam biedna, niczym w kompot śliwka.
Siadłam obok, chociaż ławka była mała,
bił od niego jak z wulkanu testosteron.
Swoje serce w tym momencie mu oddałam,
choć miał w głowie i w kieszeniach mniej niż zero.
Prasowałam mu koszule, prałam gatki
i pichciłam mu klopsiki, i kotlety.
Po miesiącu przyniósł do mnie swe manatki
ale serca nie chciał oddać mi niestety.
Zakochałam się w Łazienkach, tam, na ławce,
bo miał wąsik, tors jak Eros i muskuły,
lecz on nie nadawał się na serca dawcę,
bo ten organ miał i twardy, i nieczuły!