TEKST “TYDZIEŃ Z ŻYCIA KORPORACJI” RADOSŁAWA LECHA WIĄCKA – LAUREATA “ZŁOTEGO KOSY 2013″
Radosław Lech Wiącek (Fot. Krzysztof Kasprzyk)
Portal Migielicz.pl przedstawia tekst pt. “Tydzień z życia korporacji” Radosława Lecha Wiącka vel Stefana Bolcmana z Mielca laureata “Złotego Kosy 2013″, czyli zwycięzcy XXX Ogólnopolskiego Turnieju Małych Form Satyrycznych Bogatynia 2103 w kategorii na Tekst Satyryczny.
RADOSŁAW LECH WIĄCEK
TYDZIEŃ Z ŻYCIA KORPORACJI
Poniedziałek
Byłem w pracy na pół godziny przed terminem. Udało mi się znaleźć wolne biurko. Hura.
Okazało się, że nie ma kierownika. Ma dziś szkolenie z technik bezinwestycyjnej motywacji pracowników. To świetnie! Być może uda się wrócić do domu przed nocą.
Wtorek
Wczoraj się udało wrócić do domu przed 19, ale dziś to chyba już nie. Kierownik wrócił ze szkolenia i próbuje nas zmotywować. Do pracy. Na porannym briefingu kazał bardziej sfokusować się na przydzielonych nam tangentach oraz zafiksować wszelkie mistejki z poprzedniego perioda.
No to nam zeszło. Patrzyliśmy po sobie, kto pierwszy odważy się pójść do domu, ale chętnych nie było. Po 20 kierownik sobie poszedł, więc wszyscy ruszyli do domu. Ja musiałem się wrócić, bo zostawiłem śniadanie w biurku (przyda się na kolację) a tu kierownik. Okazało się, że poszedł tylko do toalety. Popatrzył na mnie, pokiwał głową, mruknął – OK i poszedł. Dla pewności zostałem w biurze do północy i wycofałem wniosek urlopowy.
Środa
Ciężki dzień. Przed śniadaniem kierownik powiedział, że musimy wypełnić dobrowolne plany kariery. Możemy zasadniczo napisać co chcemy, ale mile będzie widziane jeżeli dodamy, że chcemy swoją przyszłość skorelować z przyszłością firmy, gotowi jesteśmy się dokształcać ku chwale i w ogóle co ja mam mówić – zakończył boss. Dodał jeszcze, że być może szykują się zwolnienia spowodowane kryzysem, ale plany są dobrowolne. Czeka na nie do końca tygodnia. Zacząłem się niepokoić, bo na 17 miałem umówioną wizytę u dentysty i nie wiedziałem co mam zrobić – wziąć przepustkę? Przepustki system mi nie da, bo pracuję do 16, ale przed 17 i tak wyjść się nie da, gdy jest nasz menadżer. Ząb zaczyna mnie boleć, a ja nie mogę być tak ciągle na pejnkilerach… I stał się cud – kierownik poszedł na jakieś szkolenie. Poszedłem do dentystki i z tej radości zafundowałem sobie podwójne znieczulenie oraz kanałowe leczenie szóstki, siódemki i ósemki. A co! Raz się wychodzi wcześniej z biura, a czasu nie wolno marnować.
Czwartek
Przesadziłem ze znieczuleniem. Ledwo siedzę. Na porannej odprawie kierownik mówił, że dostał feedbacka o tym, że nasza praca powoduje erozję systemów politycznych i upadek państw i pytał, czy chcemy coś z tym zrobić. Nic z tego nie zrozumiałem, ale zgłosiłem się na ochotnika. Później zrozumiałem, że dzwonił szef szefa z informacją zwrotną, że jesteśmy beznadziejni i kogoś trzeba opieprzyć. No cóż, przynajmniej to mam za sobą.
Mam nadzieję że uda mi się to skanselować, bo inaczej będę musiał być na stendbaju do końca tygodnia.
Zastanawia nas jeden kolega – od początku tygodnia wychodzi po ośmiu godzinach do domu. Różnie kombinowaliśmy z kumplami – może wygrał w totka? A może przeciwnie? A może czegoś się dowiedział i jest mu wszystko jedno?
Zapytałem go w końcu w kuchni, czemu on taki odważny? Okazało się, że jest kryty. Ma urlop. Powiedziałem, że będziemy w touche’u i jakby ten sajgon zaczął się burtować to sendne mu maila albo nawet mu kallnę.
Piątek
Wreszcie piątek. Jeszcze tylko poprzesuwam deadliny na przyszły period, odwołam popołudniowy evant z działem handlowym, lekko podrasuje mainstream, zmituje się z kontrolą, wyestumje koszt przyszłotygodniowej delegacji, szczardżuje je na księgowość (w końcu to oni dali ciała, a ja muszę to backgrundować) podrzucę bossowi dwa zaległe drafty, a pozostałe wylistuje na losty i będę mógł się zresetować.
Podczas przerwy na kawę słyszałem w radiu jakąś audycję o języku polskim. Narzekano, że współczesna młodzież nie potrafi poprawnie mówić. Podobała mi się audycja i zgadzam się z nią. Polski język ma pałer i trzeba o niego kerować!
Skończyłem pracę i wylogowałem się z systemu. Nawet nieźle mi poszło, o 22 byłem już wolny. Wyłączyłem komputery i poszedłem się resetować.
Jak ja kocham te piątki. Dobrze że w sobotę jadę z kuzynem jako zmiennik tirem do Kazachstanu. Przynajmniej trochę odpocznę.
Bardzo ładnie … understandnąłem nawet bez kanselu żadnego … Jest pałer, jest mainstrim, czyli się kupy trzyma … kongratulejszen wery macz … )))