TEKST “MARYNARKA” MACIEJA GARDZIEJEWSKIEGO- LAUREATA “ZŁOTEGO KOSY 2018″ W XXXV OGÓLNOPOLSKIM TURNIEJU MAŁYCH FORM SATYRYCZNYCH BOGATYNIA 2018
XXXV OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ
MAŁYCH FORM SATYRYCZNYCH BOGATYNIA 2018
KONKURS NA TEKST LITERACKI
NAGRODA GŁÓWNA
MACIEJ GARDZIEJEWSKI
MARYNARKA
Aaron Cukierwolt zdążył wejść do biura, ale nie zdążył odstawić mokrego parasola i zdjąć kapelusza, gdy dzwonek telefonu przywołał go do aparatu.
– Cukierwolt, Dom Bławatów i Konfekcji, raczy się mówić – powiedział do zimnej słuchawki, mimo wszystko, uprzejmym tonem.
– Cynamon. – Piskliwy głos wdarł się do głowy Aarona Cukierwolta, wypełnianej, jeszcze grubo po północy, winem, szampanem i muzyką.
– Izaak Cynamon, Marynarki/Surduty/Fraki. Panie Cukierwolt, pan się u mnie szyjesz, prawda? Więc słuchaj pan, jesteś pan kłamca, kanalia i pijak!
Cukierwolt milczał. Parasol oparł o krzesło, kapelusz położył na blacie biurka i rozpinając płaszcz, ze słuchawką przy uchu, podszedł do zadeszczonego okna.
– Czy pan mnie, może, nie zamierzasz słuchać? – kontynuował Izaak Cynamon.
– Panie Cynamon, ja pana słucham, ja pana pytam, ja pana proszę, o co się pan mnie, z samego rana, nieuprzejmie czepiasz?
– Ale ja już panu mówię! Ja nie po to dzwonię, żeby ukrywać pana nieuczciwość. Pan byłeś wczoraj w restauracji „Pod Złotym Żubrem”?
– Nie pańska rzecz. Byłem. I będę tam dzisiaj. Czy jutro, skoro świt, też pan zadzwonisz by mnie o to zapytać?
– Panie Cukierwolt, pan wczoraj, „Pod Złotym Żubrem”, wypiłeś za dużo głupiej wódki. I mówiłeś, nie zaprzeczaj pan, są świadkowie, że marynarki, które ja – ja! – szyję, to one piją.
– Bo to prawda.
– Co jest prawda, panie Cukierwolt? To że moje marynarki piją, czy to, że pan mówiłeś?
– Jedno i drugie, panie Cynamon. A czy świadkowie powiedzieli panu, że gdy ja piję, to pańska, to znaczy moja, marynarka przestaje. A jak ja przestaję, to ona zaczyna. I dlatego piję. Pan bierzesz tak dużo za garderobę, że jak już człowiek ją kupi, to jedno z dwojga.
– Co pan chcesz przez to powiedzieć?
– Panie Cynamon, jak ja jestem przykładnie trzeźwy (słuchasz pan?), to w pańskiej, bardzo drogo mnie kosztującej, marynarce, nie idzie chodzić. Zwłaszcza pod pachami. A jak ja piję, to pańska marynarka przestaje. Normalnie, rzuca picie. I ja wtedy nic nie czuję, cymes! Rozumiesz pan? To nie jest marynarka dla abstynenta.
– Panie Cukierwolt, pan byś chciał żeby cała Warszawa o tym wiedziała, że moje marynarki wtedy leżą i nie piją, kiedy ich szczęśliwi posiadacze siedzą i piją? Pan chcesz mnie puścić z torbami? Taki wstyd! Co ja mam teraz robić?
– Panie Cynamon, otwórz pan lokal z napojami mocno uderzającymi w głowę.
– W jakim celu?
– … i, gości w marynarkach szytych przez siebie, wpuszczaj pan, powiedzmy, z 10 procentową bonifikatą za konsumpcję. Finansowo wyjdziesz pan na tym jak ten Midas, wiesz pan, ten sztukmistrz-jubiler. I zapisz pan hasło: Ty nie pijesz, ona pije, a Cynamon dobrze żyje. Dla abstynentów. Dobre, nie? Albo tak: To jest geszeft, nie mecyje – zawsze jedno z was nie pije. To możesz być ty. Bo marynarki Izaaka Cynamona leżą mało wstrzemięźliwie”.
W słuchawce zapadło głębokie milczenie. Po chwili Izaak Cynamon nieśmiało zagaił:
– Panie Cukierwolt, pan wiesz, że taka, nałogowo pijąca, marynarka to może być złoty interes?
– A pan wiesz – podjął Cukierwolt – gdzie się najlepiej rozmawia o złotych interesach?
– „Pod Złotym Żubrem”, pojutrze?
– „Pod Złotym Żubrem”, jutro.
– To do zobaczenia się dziś wieczorem, panie Cukierwolt.
– Do zobaczenia, panie Cynamon.
Super! Targują się nawet w kwestii spotkania. :p