TEKST AGATY BIŁAS- II MIEJSCE W XXXVII OGÓLNOPOLSKIM TURNIEJU MAŁYCH FORM SATYRYCZNYCH BOGATYNIA 2020
XXXVII OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ
MAŁYCH FORM SATYRYCZNYCH BOGATYNIA 2020
KONKURS NA TEKST LITERACKI
II MIEJSCE
AGATA BIŁAS
METODA
Detektyw Majewski przejrzał jeszcze raz akta tych spraw. Wszystko wskazywało na to, że przestępcy działali dokładnie tymi samymi metodami. Czy coś ich ze sobą łączyło? Czy byli ze sobą spokrewnieni? Bez wątpienia nie mogła być to jedna i ta sama osoba, rysopisy choć momentami zbliżone, wykluczały taką możliwość. Poza tym przestępstwa dokonano w kilku różnych częściach kraju. Majewski nie mógł pozbyć się wrażenia, że już kiedyś spotkał się z podobną sytuacją. Gdzieś w czeluściach jego pamięci tliło się niejasne wspomnienie, przeczucie, że coś powinien zauważyć. Ten niepokój towarzyszył mu od kiedy zetknął się z pierwszą taką sprawą. Otworzył ostatnią teczkę i spojrzał jeszcze raz na portret pamięciowy: trochę rozkręcona trwała ondulacja, okulary… Kogoś mu to przypominało…
Majewski wziął akta pod pachę i wyszedł z pokoju. Szybko dotarł na miejsce. Oddziałowy zaprowadził go do pomieszczenia, gdzie była ofiara. Młody mężczyzna o hardym spojrzeniu, nietypowy w tym zawodzie. Ofiarą był także młody mężczyzna. Detektyw przyjrzał mu się uważnie: obłęd w oczach
i błaganie o litość. Ofiara miała wyraźne ślady. Duże czerwone plamy na koszuli. Czyżby..? Zapytał sam siebie Majewski. A potem podszedł bliżej, popatrzył na plamy przez lupę, pomacał palcem, skosztował. Czyżby… barszczyk? Powtórzył pod nosem pytanie.
- błagam, tylko nie barszczyk – wyjęczał mężczyzna – tylko nie barszczyk, panie mundurowy, powiem wszystko, tylko już bez barszczyku!
To podejrzane – pomyślał Majewski. Czemu zwraca się do mnie w ten sposób, przecież nie mam
na sobie munduru.
- mów! – zwrócił się do ofiary.
- to miała być taka sama akcja jak zwykle. Przygotowywaliśmy się od miesiąca. Sprawdziłem, że miała konto w pobliskim banku, wychodziła głównie po zakupy. Wszystko było dokładnie opracowane…
Majewski usiadł na łóżku ofiary i włączył dyktafon.
- zadzwoniłem jak zwykle telefonem, powiedziałem, że wnuczek miał wypadek, że potrzebuje pieniędzy i zaraz ktoś po nie przyjdzie. Sprawdzony sposób. Zaraz potem zapukałem do drzwi jej mieszkania i wtedy wszystko się zaczęło… – skurcz bólu przeszył twarz mężczyzny – Zgodziła się chętnie, zbyt chętnie, żeby pójść do banku. A potem powiedziała, że pewnie jestem głodny i zaprosiła do stołu… Podała pierogi z kapustą. Ba! Górę pierogów…i – na twarzy mówiącego znów pojawił się skurcz –
i barszcz… Próbowałem jakoś tłumaczyć, że musimy się spieszyć, że już jadłem, wszystko na nic, była bezlitosna. Kiedy choćby robiłem przerwę na oddech, zaraz mnie ponaglała, zachęcała, nawet próbowała karmić! Pomyślałem, że jak to zjem szybko, to wreszcie pójdziemy do banku. Zresztą już mi nawet nie zależało na tych pieniądzach, byleby już przestała się nade mną znęcać. Zjadłem i… – mężczyzna zawiesił głos – i… wtedy dała dokładkę… A potem… ciasto… i kompot… Dalszy ciąg już znacie…
Na korytarzu coś huknęło mocno. Majewski wybiegł z pokoju. To przeszklone drzwi z napisem „Oddział Gastrologii” otworzyły się z łomotem. Sanitariusze wieźli podłączonego do kroplówki pacjenta.
- płukanie żołądka! – krzyczeli.
- następny – pomyślał Majewski
- następny – powiedział aspirant Rybak, który wyrósł tu ja z pod ziemi – załatwiony metodą na babcię
Majewskiemu coś jakby zaświtało w głowie. Jakaś myśl, skojarzenie nie dające spokoju. Porzucił
je jednak i udał się do pokoju, do którego zawieziono nowego pacjenta.
- próbowałeś kogoś załatwić metodą na wnuczka? – zapytał twardo
- ależ skąd! – zaprzeczył gwałtownie mężczyzna – ja jestem uczciwym człowiekiem
Detektyw popatrzył na niego z niedowierzaniem, a potem podjął trudną decyzję:
- Rybak, przynieście mi tu kotlety – zawołał w głąb korytarza
- nie, tylko nie kotlety! Ja wszystko powiem! Tylko nie kotlety – błagał pacjent – tak, próbowałem,
na wnuczka, ale ja już nie będę, tylko nie kotlety… – płakał
Majewski spojrzał na niego jakby ze współczuciem i wyjął notes:
- dobrze, zacznijmy od początku, gdzie to było?
- Konduktorska 10 – zaczął pacjent
Konduktorska 10? – pomyślał Majewski - coś mi to mówi…
Grzebał w pamięci i wreszcie połączył wątki. Gwałtownie wybiegł na korytarz, wyjął telefon, wybrał numer, po chwili krzyknął do słuchawki:
- Babciu! Przecież mówiłem ci żebyś nikomu nie otwierała!