Główna » Humoreski i opowiadania, Maciej Gardziejewski, WSZYSTKIE WPISY

“Squaw” – opowieść indiańska Macieja Gardziejewskiego

Autor: admin dnia 11 Luty 2011 Jeden komentarz

Przedstawiamy Państwu na Naszym Portalu Satyrycznym jedną z dwóch opowieści ”indiańskich” Macieja Gardziejewskiego pt. “Squaw” , za które Nad Wyraz Przyjazne Jury konkursu “O grudę  bursztynu” obradujące  w zeszłym (2010) r. pod batutą Tomasza Jachimka, napiętnowało  opowieści trzecią  nagrodą i trzosem, za który ho ho! sprawił sobie autor tęgi bukłaczek i do dna opróżnić go nie omieszkał, za zdrowie - jako się rzekło – Jury Przyjaznego Nad Wyraz!

Maciej Gardziejewski 

Squaw

Jechał Po Bandzie wbiegł do wigwamu czarownika Trzy Głośne Wiatry i rzucił od progu:

– Chcę być squaw. Czuję się squaw.

Wśród starszyzny zawrzało – Wygnać! Zboczeniec! Koniec świata!

Trzy gromkie grzmoty, spotęgowane dobrą akustyką wigwamu, przetoczyły się przez prerię gdy Trzy Głośne Wiatry uniósł znad pufy z bizoniej skóry (wypchanej skalpami bladych twarzy) swój legendarnie grzmiący zad.

Czwarta salwa gruchnęła w ognisko z przeciągłym sykiem, znaczy, nerwy mu puściły.

– Jak, squaw? Manitou uczynił cię wojownikiem. Houk! – powiedział Trzy Głośne Wiatry.

– Houk! Houk! Houk! – przytaknęła starszyzna.

– Ale ja, czuję się squaw! – jęknął zrozpaczony Jechał Po Bandzie. 

– Znaczy się, jak? – zapytał wódz Zimny Hot Dog.

W wigwamie zapanowała grobowa cisza, dziesiątki oczu spoczęły na Jechał Po Bandzie.

– Znaczy się… – bąknął Jechał Po Bandzie – noszę długie włosy, lubię się malować, nosić naszyjniki…

– Zaraz go zdzielę tomahawkiem! – wrzasnął Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję – A my to co, chodzimy w adidasach i dresach?

– Co to jest „adidasach i dresach”? – zapytał Zimny Hot Dog. 

– Nie wiem. Tak mi się powiedziało – rzekł Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję.

– I mam ochotę spać z wojownikiem i kucać przy si… – powiedział Jechał Po Bandzie ale donośne okrzyki – Hańba! Tfu! Wygnać! – nie pozwoliły mu skończyć.

– Uspokójcie się! – zawołał Trzy Głośne Wiatr – czy to jest sztetł, czy porządna indiańska wioska?

– Gdzie jest mój tomahawk? – krzyczał Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję – Utłukę dziwkę!

Jechał Po Bandzie wybiegł z wigwamu trzaskając drzwiami.

– I od teraz, nazywam się Kici Kici! Kici Kici Kręci W Rzyci! Żaden Jechał Po Bandzie, zapamiętajcie to sobie. Bez Kici Kici Życie do Rzyci! – wykrzykiwał do księżyca aż wilki, ukryte w wysokich trawach prerii, przestały wyć i spojrzały po sobie wymownie.

Najstarsi Indianie nie spotkali się z czymś podobnym.

– Blada twarz, John Wayne mówił – powiedział Bierze w Łapę – że w kamiennych wioskach są blade twarze które chodzą w sukniach białych squaw i śpią – tfu! – z ichnimi wojownikami. Jak squaw.

– Tfu! Tfu! Tfu! – przytaknęli wojownicy.

I wtedy wstał Ja Wam Nie Przerywałem i powiedział:

– Ja też czuję się squaw. I, już od miesiąca, mieszkam w jednym wigwamie z Gdzieś Ty Się Nie Mył.

A wtedy wstał Trzy Małpki Z Gwinta  i powiedział;

– A ja zrozumiałem, że mój mustang jest squaw. I polubiłem to. To znaczy, ją. Bardzo.

Dyskusja trwała do rana. Ognisko zgasło. A gdy słońce wstało, mgła się  podniosła, wiara upadła, wszystkie oczy spoczęły na czarowniku Trzy Głośne Wiatry.

I Trzy Głośne Wiatry, po chwili zastanowienia, powiedział tak:

– Jaki Manitou, taki Winnetou. Houk!

A że nie zgodzić się z tą gorzką prawdą było niemożliwością, wojownicy przytaknęli, ale bez entuzjazmu.

– Houk!   

 

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Jedna odpowiedź do wpisu ““Squaw” – opowieść indiańska Macieja Gardziejewskiego”

  1. Tadeusz mówi:

    Puenta warta Nobla a nie tylko trzeciej nagrody….