SPOD PIÓRA SATYRYKA IV – JURORZY
ZOFIA NOWACKA-WILCZEK
SPOD PIÓRA SATYRYKA IV
JURORZY
Kiedy pisząc o konkursach literackich wspomniałam o korzyściach, jakie udział w nich może przynieść szczególnie świeżym adeptom sztuki pisarskiej, określając (dzięki takiemu czy innemu werdyktowi Jury) literacką wartość ich utworów, miałam oczywiście na myśli opinie Jurorów w pełni literacko wykwalifikowanych i kompetentnych.
Niestety nie tylko tacy wchodzą w skład wielu, choć na szczęście nie wszystkich, zespołów powoływanych do oceny nadsyłanych na konkursy literackie , utworów.
Jurorzy bowiem, jak często mamy okazję się przekonać czytając anonse o konkursach lub wyniki ich rozstrzygnięć, są tacy jakimi z różnych względów „dysponują” ich organizatorzy. Są to bądź profesjonaliści ( literaci, krytycy literaccy, teoretycy literatury, redaktorzy pism literackich) bądź inne osoby, często , choć nie zawsze, zupełnie nie posiadające niezbędnych w tej dziedzinie kompetencji.
Ci pierwsi, jak należy przypuszczać, potrafią właściwie i adekwatnie ocenić konkursowe utwory, jednakże ze względu na swoje kwalifikacje, rangę i popularność , zwykle żądają dość wysokich honorariów od organizatorów konkursów ( wiem to z własnych doświadczeń jako organizator konkursów w Lubelskim Oddziale ZLP ) i choć to może zabrzmieć niewiarygodnie, wybór tego typu Jurorów automatycznie pomniejsza konkursowe budżety, a tym samym również pulę nagród. Oczywiście nie jest to regułą.
Jest kilka konkursów w kraju, gdzie fundusze przeznaczone na imprezę wystarczają zarówno na drogich jurorów jak i wysokie nagrody oraz jeszcze nawet na towarzyszące jej, bardzo wystawne bankiety.
Jeśli chodzi o tę drugą grupę Jurorów ( osób często nie mających nawet nic wspólnego z literaturą i oceniających, jak przypuszczam , w oparciu o zasadę: „ oceniam, jak potrafię -to mi się podoba, a tamto nie”), to już wiele razy dali oni poznać swoje potencjały krytyczno-literackie, typując do nagród ( o czym można się osobiście przekonać , czytając nagrodzone utwory) bądź to słabe literacko rzeczy, bądź niezgodne z formułą konkursu, co często potwierdzają ukazujące się po ich lekturze ,krytyczne komentarze na portalach internetowych.
Jakkolwiek zdarza się też ( w każdej chwili służę przykładami), że ta nietrafność oceny może być powodowana również przez pewne „uwarunkowania zewnętrzne”. Dzieje się bowiem tak, że niektórzy Jurorzy, co znów da się zaobserwować dopiero po dłuższych i dociekliwych obserwacjach, zarówno ci kompetentni i ci mniej profesjonalni, zazwyczaj będący jednocześnie organizatorami, są ewidentnie ograniczani i uzależniani przez np. dominujące i rządzące w danym środowisku konkursowym opcje polityczne (sic!- jak mawia pewien uwielbiany przeze mnie krytyk) i są jakby zmuszeni do ferowania wyroków i wystawiania ocen pod publikę, choć takie sytuacje bywają raczej sporadyczne.
Można by rzec „de gustibus non disputandum est „ , ale przecież fakt bycia powołanym do oceny innych, zobowiązuje i wymaga wielkiego obiektywizmu ze strony oceniających, co bywa rzeczą niezwykle trudną i wręcz niemożliwą w przypadku osób nie posiadających odpowiedniej wiedzy w tejże dziedzinie.
A o tym, że mało kompetentni zarówno jurorzy jak i organizatorzy konkursów mają często raczej mętne pojęcie dotyczące tego, czego się od nich wymaga i oczekuje, świadczy chociażby wspomniany już kiedyś przeze mnie, we wcześniejszych odcinkach fakt żądania przez nich podpisywania prac konkursowych nie godłem ( jak należy!), ale pełnym nazwiskiem i imieniem.
Jest rzeczą oczywistą i nie da się zaprzeczyć, że ocena bywa również w jakimś stopniu sprawą gustu, ale w tym przypadku dobrze byłoby, gdyby ów gust pokrywał się z gustem powszechnym, to znaczy takim, który nie może zależeć tylko i wyłącznie od pojedynczych „upodobań „ ,szczególnie wtedy , gdy chodzi o ocenę wymierną- tak jak to na przykład bywa chociażby w przypadku limeryku.
Bo tu chodzi nie tylko o to, czy jest „śmiesznie i ładnie”! Czy na końcu pierwszego wersu jest nazwa geograficzna albo czy zachowano wymagany układ rymów !
Niestety, choć to wręcz niewiarygodne, wielu jurorów jeszcze dotychczas nie zgłębiło do końca tajemnicy limeryku i nie wie na czym ta limeryczność polega. Często, kompromitując się wręcz tą swoją ignorancją, wydają bardzo niesprawiedliwe wyroki. Nagradzają utwory, które, żartując sobie kiedyś w komentarzach pokonkursowych na ten właśnie temat, ktoś z komentatorów bardzo trafnie określił jako „ rymeliki”, gdyż poza rymami w układzie aabba miały one z limeryków bardzo niewiele.
Podobnie rzecz ma się z fraszką.
Ostatnio bowiem wielokrotnie zdarzyło się tak, że po ogłoszeniu przez organizatorów konkursu na fraszkę, jurorzy (często zresztą sami organizatorzy występujący w tej roli ) nagradzali utwory zupełnie sprzeczne z definicją tego gatunku.
Bo cóż to, proszę Państwa, jest fraszka?
Jest to, jak wynika z nazwy i jak mówi definicja, drobiazg literacki- miniaturka słowna, utwór o maksymalnie skondensowanej, lapidarnej treści czyli zawartej w jak najmniejszej ilości słów i w dodatku jeszcze najczęściej zabawny!
Po co więc i jak można pisać i następnie nagradzać całe wręcz elegie (na przykład o truskawce !) długością swą zajmujące prawie trzy czwarte formatu A4 , skoro można krótko, zwięźle ,dowcipnie i zgodnie z kanonem tego gatunku?
Można by ostatecznie przymknąć oko na ów fakt w konkursach nawiązujących do Jana Kochanowskiego. W Jego, odległych czasach bowiem hołdowano innym konwencjom fraszkopisarstwa, ale w czasach współczesnych, co udowodniło wielu wybitnych jej autorów, fraszka przyjęła bardziej nowoczesną formę i, jak sądzę, należałoby się dostosować do jej ogólnie akceptowanych, najnowszych wymogów.
I jeszcze jeden zarzut pod adresem szczególnie owych uznanych guru konkursowego Jurorstwa.
Rzadko się zdarza, żeby ktoś z nich ( mówię o tych najważniejszych) pojawił się na uroczystości rozstrzygnięcia Konkursu. A może należałoby zaszczycić maluczkich swoją obecnością i nieco podyskutować na temat wystawionych ocen? Znam konkursy, w których jest to praktykowane, ale są to raczej odosobnione przypadki.
Również in plus oceniliby chyba wszyscy czytający protokoły konkursowe na forum internetowym , przyjęcie przez Jurorów zasady prezentowania motywacji i uzasadnienia przyznanych przez nich nagród ( co ostatnio w swoim komentarzu na Portalu Migielicz, pozytywnie oceniła jedna z jego aktywnych bywalczyń, po zgłębieniu treści werdyktu Jury konkursu Paczków 2013” Mury mówią”, w którym to protokole Jurorzy podali uzasadnienia kierujące ich takim a nie innym wyborem). Niestety podobne praktyki też nie zdarzają się często.
I na koniec jeszcze jedno, choć, jak sądzę, prawie nierealne życzenie odnośnie kwalifikacji Jurorów. Otóż dobrze byłoby gdyby posiadali oni tak zwaną konkursową wszechwiedzę, czyli doskonale orientowali się, co w danej chwili w portalach literackich piszczy : co już było, co jest oraz kogo i za co już tu i ówdzie nagrodzono. Konkursowicze bowiem, chyba najczęściej z chęci zysku (a w tym przypadku moje podejrzenia nie są chyba bezpodstawne), potrafią nieźle kombinować.
Zdarza się, i to nie rzadko, że ubrawszy nagrodzone już raz wiersze w nowe, zmienione tytuły (choć nie zawsze) i godła, wysyłają je na kolejne konkursy, zdobywając kolejne gratyfikacje. Choć fakt tych, już następnych nagradzań jest jakby sprawdzianem trafności wyboru dokonanego już wcześniej przez inny zespół Jurorów , to jednak nie powinno się dopuszczać do tego typu procederów .
Pewnej wierszowej (chodzi o twórczość poza satyryczną) „Babci Marcie”, na przykład udało się „rozbierać choinkę” bardzo, bardzo długo, bo chyba aż w czterech, sowicie nagradzanych konkursach, zanim jej autorka została przyłapana in flagranti w momencie, gdy czyniła podchody do kolejnego Konkursu im. J. Łobodowskiego, organizowanego przez Lubelski Oddział ZLP i zdyskwalifikowana ( chodzi o wiersz „Babcia Marta rozbiera choinkę”). Muszę też dodać, że nie sama , ale aż w czteroosobowym towarzystwie.
Wiadomo mi również, że choć fair play’ u konkursowego strzegą tylko nieliczni, to na pewno przestrzegają go ( i chwała im za to !)), i to jakby w zgodności z hasłem Konkursu, organizatorzy i Jurorzy Konkursu „O ludzką twarz człowieka” w Krośnicach.
Przedstawiając te oto słowa krytyki i postulaty pod adresem Szanownych pp. Jurorów, mam cichą nadzieję, iż większość z nich uzna, że ich te moje zarzuty nie dotyczą i że, uświadomiwszy sobie fakt, iż ja również bywam jedną z nich i ,co za tym idzie, też mogę mieć pewne niedociągnięcia, nie będą chcieli mi „przyłożyć” , kasując jako potencjalną laureatkę ocenianych przez nich konkursów.
Wiele tu słusznych spostrzeżeń dotyczących i twórców i oceniających. Narzuca się sama chęć przypomnienia o elementarnej etyce u jednych i drugich, ale nie wierzę w natychmiastowe zmiany. Ufam zaś, że oceniani nie przyjmują bezkrytycznie swoich sukcesów i wiedzą w czym uczestniczą.