SPOD PIÓRA SATYRYKA – DLACZEGO PISZEMY SATYRY?
ZOFIA NOWACKA-WILCZEK
SPOD PIÓRA SATYRYKA
I. Dlaczego piszemy satyry ?
Odpowiedź na to pytanie jest banalnie oczywista – z tych samych powodów, co innego rodzaju literaturę oraz:
- bo takie a nie inne mamy czasy,
- bo takie- czyli domagające się napiętnowania –obyczaje, postawy, reakcje, zachowania, priorytety, czy sytuacje społeczno-polityczne,
- bo tacy a nie inni ci „ u steru”,
- bo często pióro „samo się w kieszeni otwiera” na to, co widzimy i słyszymy,
- bo często ,oprócz owego „pióra”, niewiele mamy w kieszeni,
- bo naiwnie wierzymy, że ta dowcipna i radosna pisanina zmieni, chociaż minimalnie in plus, naszą niewesołą sytuację,
- bo nieco przekształciwszy słynne porzekadło „Gdzie diabeł nie może… i wstawiwszy zamiast ”baby” satyryka, wierzymy, że rzeczywiście zdziałamy i załatwimy to, co wręcz niemożliwe,
-bo robimy to dla zabawy,
-bo również, jak to kiedyś zdradziłam w jednej ze swych fraszek: Kto raz się oddał satyrze, ten już się z tego nie wyliże,
–bo w obecnej dobie, gdy cenzura przestała uśmiercać inwencję twórczą, możemy sobie od czasu do czasu bezkarnie poużywać na vipach, celebrytach, notablach, czy też nawet maluczkich prostaczkach, jeśli nam podpadną lub poprawić sobie i innym humor, przyłożywszy np. Rządowi. Poczuć pewien, choćby chwilowy, komfort psychiczny, gdy im otwarcie, zasłużenie ”dokopiemy” (często nawet imiennie) bez konieczności chowania głowy w średniowieczną alegorię czy romantyczną symbolikę.
Można by dorzucić jeszcze kilka innych motywów generujących twórczość satyryczną, bo jak wiadomo czasy są bardzo satyrogenne i sprzyjające powstawaniu tego typu utworów, cieszących zarówno odbiorców jak i samych twórców.
Za jakże mylne więc należałoby, jak sądzę, uznać zaprezentowane w komunikacie Jury pewnego konkursu satyrycznego stwierdzenie (służące jako argument uzasadniający ewidentny „nieurodzaj fraszek” w owej edycji) że: „Kiedy jest dobrze, zwłaszcza w polityce, wtedy nie rodzą się fraszki i wice”. Potwierdzeniem sugerowanej tu mylności owej oceny może być chociażby natychmiastowa, trafna nań riposta, na portalu Migielicz.pl, przesłana jako komentarz do zamieszczonego tam, owego komunikatu i brzmiąca: „W polityce dość paskudnie- powinny się rodzić cudnie.”(sic!)
Bo czyż, i to nie tylko ostatnio, w ” polityce” rzeczywiście bywało całkowicie bezkrytycznie?
Może przyczyn owego „nieurodzaju” należałoby szukać gdzie indziej. A może już nawet satyrycy bezradnie opuścili swoje „PARKERY” na tę, panoszącą się wokół nas rzeczywistość?!
II. KTÓŻ TO JEST SATYRYK?
Wiemy, wiemy… ale…
Przecież to nie tylko showman bawiący publikę śmiesznymi skeczami, dowcipami, monologami czy dialogami. Nie tylko rysownik rozśmieszający nas komicznymi obrazkami. Satyryk to przede wszystkim ktoś przekazujący nam na piśmie, w sposób ludyczny, nakreślony mocnym słowem, karykaturalny obraz naszego świata. To twórca czujący wewnętrzną potrzebę krytycznego ukazania otaczającej go , zwykle wypaczonej rzeczywistości , w celach nie tylko prześmiewczych, ale głównie demaskatorskich i przez to terapeutycznych. To ktoś podsuwający nam pomiędzy swymi wierszami , choć często może nie w pełni świadomie, sugestie uzdrowienia panującej sytuacji. Ktoś , kto musi wtykać to swoje wścibskie pióro w nie swoje sprawy.
To także twórca, który , jak inni poeci , odczuwa ogromną radość, kiedy (a zdarza się to nie często) już za pierwszym podejściem do tematu, bez żadnego prawie wysiłku umysłowego, stworzy zgrabny, pięknie wycyzelowany np. limeryk. To ktoś niejednokrotnie czyniący sobie wyrzuty, że nie poszedł do łóżka z kartką papieru i pisakiem , gdy piękny wierszyk, który powstał tuż przed zaśnięciem , nie chce się następnego dnia przypomnieć. To również właśnie ”ten” czy „ta” od wierszyków satyrycznych, fraszek, limeryków, epigramatów, aforyzmów, epitafiów, moskalików, lepiei i.t.p.
To często wcale nie tryskająca wokół humorem, tak zwana „dusza towarzystwa” (a bywa, że wręcz odwrotnie), to tylko twórca z trochę bardziej ciętym piórem, z może bardziej niż inni wyostrzoną zdolnością percepcji, do którego przychodzi trochę inna wena, taka o wesołej i łobuzerskiej fizjonomii – muza z roześmianą gębą .
III. CHYBIONE CELE ?
„Jeśli kogoś fraszką raz ugodzę celnie,
to go wpół zabiję, wpół unieśmiertelnię.”
(ST. J. Lec)
Gdyby nie chodziło o mistrza, gdyby nie świadomość, że licentia poetica daje dużo swobody twórczej, zezwalając na wiele i gdyby, co za tym idzie, nie wydawało się to nieco bezsensowne, sądzę, że można by było z tą lecowską proporcją fifty/fifty nieco popolemizować. Często bowiem tak się zdarza, że szala ważąca efekty owego „ ugodzenia fraszką „ (a umownie satyrą wszelaką), krzyżując pierwotne zamiary autora, może niespodzianie, i z dużą nadwyżką, przechylić się w niezamierzonym kierunku tegoż, również zakładanego przez Leca „unieśmiertelniania”.
Mimo że , sięgając po pióro, satyrycy robią to przeważnie z zamiarem owego „zabicia”, to powinni oni jednakowoż ,zachowawszy tu pewną ostrożność, liczyć się z ewentualnością pojawienia się znaczących skutków ubocznych swojego działania.
Aby całkiem nieplanowo nie przysporzyć sławy i chwały jednostkom, które ich zamiarem jest napiętnować raczej niż rozsławić, a tym samym uniknąć niepożądanych sytuacji, muszą oni (a jest to bardzo trudne i często niemożliwe) zadać sobie pytanie, czy zarówno odbiorcy ich utworów jak i ci poddani krytyce, do końca rozumieją prawa i przywileje satyry i czy potrafią podejść doń stricte satyrycznie i z pewnym dystansem.
Odpowiedź na to pytanie daje nam chociażby głośny ostatnio casus krakowski , kiedy to pewne urażone jednostki, reprezentujące lokalne środowisko, wszczęły „szum medialny”, „czepiając się satyry”, a konkretnie pewnego „limeryku” uczestniczącego w konkursie ”Limeryki na prawy brzeg”. Ten bowiem , zdaniem owych ”osobistości”, godził w nie personalnie , uwłaczając pełnionym przez nie funkcjom. Rozgłos ten, a co do tego nikt, nie tylko z wciągniętych w aferę osób, nie ma wątpliwości, dorzucił dość sporo do zakładanych roboczo przez Leca, przydziałowych pięćdziesięciu procent „nieśmiertelności”.
Sądzę, że chcąc uniknąć podobnych sytuacji, trzeba by się więc zastanowić, czy czasami nie lepiej satyrycznie przemilczeć niektóre, nawet te najgłośniej wołające o krytykę przypadki, aby całkiem niechcący nie wywołać efektów niezamierzonych.
C.D.N.
A mnie miło, że Pani Zofia doceniła moją ripostę:
„W polityce dość paskudnie – powinny się rodzić cudnie.”Joanna
Pani Zuziu,serdeczne dzięki za uznanie. Postaram się niebawem spełnić tę prośbę. Pozdrawiam.
Pani Zofio, ja zapytam:- Dlaczego czytamy portal Migielicz.pl?
To proste.Bo jest najlepszy!!! – gdyż piszą na nim i rysują tu najlepsi satyrycy w Polsce!!!
Gratuluję Pani wspaniałego artykułu i proszę skromnie o więcej.