PĘDZI, PĘDZI KULIG
KULIG
Pędzi, pędzi kulig, już widać go w dole
Hej, na wsi nie ma koni
Pędzi za traktorem!
Pędzi, pędzi kulig, to wycieczka z biura
Hej, panie nie są w lisach
Tylko w sztucznych skórach!
Pędzi, pędzi kulig, u celu go czeka
Nie bęben, skrzypki, harmonia
Tylko dyskoteka!
Nagle kulig staje, ciągnik wysiadł bowiem
Hej, już przygotowane
Sanie motorowe!
W dawnych czasach kulig, nieodłączna zabawa w karnawale, był zaliczany do ulubionych rozrywek szlachty. Tradycja ta przybyła do Polski od Rusinów w XVII. Kulig składał się z konnych zaprzęgów, do których były doczepione sanie. Uczestnicy tej rozrywki przebierali się za bajkowe postaci lub bohaterów z mitów greckich. W każdych saniach, obok woźnicy, był parobek, który trzymał pochodnię. Kulig prowadził wodzirej przebrany za arlekina. Jechano od dworu do dworu. W progu każdego gości witał gospodarz, który prowadził ich na salony, gdzie odbywała się uczta i bal z udziałem kapeli, którą tworzyły skrzypki, harmonia, bęben a niekiedy też cymbały.
Najbardziej głośnym był kulig zorganizowany w 1827 roku w Warszawie przez magnatów. Liczył aż 107 przystrojonych sań.
Fot. Kulig w 1936 roku w Giławach na Warmii
Miłość przy kuligu wyznali sobie Oleńka i Kmicic w “Potopie”.
Kuligi, dla zaprzyjaźnionej arystokracji, w tym niemieckiej, która bywała często skoligowacona z polską szlachtą, były także organizowane na Warmii, w dobrach kapituły warmińskiej, na przykład przez biskupa warmińskiego Ignacego Krasickiego w rezydencji w Smolajnach, gdzie istniała stadnina koni. Jednak sam Krasicki z czasem został przeciwnikiem kuligów, z uwagi na zbyt swawolne zachowanie niektórych uczestników po nadmiernie spożytym alkoholu. “Kulig to zabawa jeszcze od Popiela, ma na cel, by każdemu zalała gardziela” — pisano w 1773 roku w redagowanym przez niego i Franciszka Bohomolca “Monitorze”.
Kuligi organizowała na Warmii nie tylko szlachta, ale i bogaci gospodarze. A także pospólstwo. — Jak kto miał parę koni i chociaż najlichsze sanie, to kulig organizował — wspominała kiedyś w rozmowie ze mną Maria Kaese z Giław. — Ale przeważnie tylko dla dzieciaków, bo dorośli do kuligów zbytnio się nie garnęli.
Fot. Współczesny kulig we wsi Kronowo na Warmii
Właściciele gospodarstw agroturystycznych na Warmii i Mazurach próbują nawiązać do organizacji dawnych kuligów. Oto jedna z ofert: “Kulig konny w sześć sań. Trasa malowniczymi drogami. Uczestnicy mogą wypożyczyć stroje warmińskie. Przewidziano pokaz fajerwerków po drodze. Na zakończenie kuligu ognisko z kiełbaskami i kapela. Cena 25 złotych od osoby. Dzieci gratis”.
Tekst i fot. Władysław Katarzyński