OPOWIADANIE MACIEJA GARDZIEJEWSKIEGO- III NAGRODA W XI OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2015
MACIEJ GARDZIEJEWSKI
III NAGRODA
XI OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY „O STATUETKĘ STOLEMA” 2015
INSTRUKCJA OBSŁUGI POSŁA
Widok posła, leżącego o wschodzie słońca na chodniku czy ulicy, nie jest wcale tak powszechny, jak się niektórym – pejzażystom – wydaje, a wieść gminna – złośliwie! – niesie.
Zagubienie w wielkim, średnim czy też małym mieście zdarza się przedstawicielom wszystkich zawodów i powołań, dlaczego więc poseł miałby być tym, który zawsze tylko, niby, prawda, z jednego pieca usłanego różami chleb chrupiący z masłem i miodem, jada?
Panowie policjanci! Jak rozpoznać, w człowieku leżącym, o wschodzie słońca, na chodniku czy ulicy, posła, lub (jak by powiedział sympatyk władzy, którą sam wybrał) Pana Posła? Przede wszystkim, trzeba takiego leżącego, obojętnie czy jest on odziany w garnitur, prawda, czy obleczony w dres z lampasami, jak u generalskich spodni, zapytać uprzejmym głosem:
– Halo, panie pośle?
Niech strój osoby upadłej, nas, policjantów nie zniechęca do wrodzonej na służbie uprzejmości, trzeba być czujnym. Te lampasy u dresu mogą więcej zwiastować niż, ten wyglądający tylko na markowy, garnitur. Zawsze – Halo, panie pośle.
Bo nie wiemy, czy gdzieś tu, nieopodal, nie czai się, dziennikarz z kamerą, wiadomo jakiej stacji telewizyjnej; albo dziennikarka z dyktafonem w prowokacyjnej dłoni, wiadomo jakiej gazety; albo poseł opozycji z aparatem fotograficznym, wyrzucony z partii rządzącej do partii opozycyjnej, która wkrótce zostanie partią rządzącą w koalicji z częścią partii teraz rządzącej, która przeszła do opozycji.
Leżący, kto wie, czy nie poseł (on sam jeden, oczywiście, wie najlepiej, ale… – nie uprzedzajmy zeznań) najpierw otworzy zamglone wiedzą i troską o kraj oczy. Uwaga! Zamglony wzrok sugeruje, raczej, prawdziwego posła. I westchnie. To nas powinno utwierdzić w przekonaniu: to jest prawdopodobnie, znany z rysopisu poseł. I wybełkocze:
– Policja! Zostaw mnie bandyto, precz z łapami. Policja!
Bywa, że pan poseł widząc policjanta w mundurze, pochylającego się z profesjonalną troską nad jego sfatygowanym pracą dla ojczyzny bytem, nie dostrzeże, nie tylko policjanta, ale również, przede wszystkim, prawda, tej profesjonalnej troski.
To może oznaczać, że jakieś wasze niewypowiedziane słowo, gest, mina tudzież zapach zasugerowały przebudzonemu brutalnie posłowi (mimo widoku munduru), że ma do czynienia z przebierańcem, czyli z rzezimieszkiem w mundurze wzbudzającym ad hoc zaufanie społeczeństwa, a jego, posła, uzasadnioną nieufność. Zaufanie – oczywiście! – wzbudza mundur, nie rzezimieszek.
Powiedzenie, w tym momencie – Zamknij mordę, bo wylądujesz na dołku – utwierdzi tylko w pośle tę nieufność do organu władzy wykonawczej. Co w takiej sytuacji robimy? Oddajemy strzał ostrzegawczy, to znaczy, odwracamy uwagę posła, słowami – Głosowałem na pana. Cieszę się, że mogę poznać osobiście. Albo – W telewizji, głowę ma pan zawsze u góry ekranu. Albo – Mogę prosić o autograf? Moja młoda, atrakcyjna żona uwielbia pana w trakcie tej debaty, co to panu ciągle ci idioci przerywają, a pan tym kretynom, nigdy.
Bywa też, że pan poseł widząc policjanta w mundurze, pochylającego się z troską nad jego doczesnymi szczątkami nie dostrzeże policjanta, ale dostrzeże, co prawda mglistą, ale jednak troskę. I zapyta, bo już nie chce błądzić, nie zapytawszy:
– Ale o co chodzi?
I to jest bardzo koncyliacyjne, prawda, a nawet dyplomatyczne, nieprawda, pytanie. To jest poseł. To jest poseł całą gębą. Teraz już możemy głośno tytułować podejrzanego, panie pośle. Tytułujmy zatem, śmiało, to mu się należy, jak psu micha.
Poseł na tym chodniku, czy też ulicy, może leżeć na boku. Na prawym, na lewym, lub na obu, twarzą do góry. Wiadomo: lewy – lewica, prawy – prawica, twarzą do księżyca – ludowiec. To taka ciekawostka socjologiczna, nie trzeba zapisywać, można, że tak powiem, zapamiętać w głowie.
Co robimy w następnej kolejności? Pytamy. Tak jest. – Panie pośle, czy ma pan przy sobie immunitet? – oraz przedstawiamy się w postawie na baczność np. posterunkowy Kowalski, komenda stołeczna policji, patrol nocny, pieszy, hej!
Gdy pan poseł raczy przemówić – Ok., sorry, już wstaję – tudzież – No, leżę, a co, nie wolno mi? – będzie to sygnalizowało wysoką funkcję w strukturach swojej partii (nie wykluczone, że partii aktualnie u steru).
A gdy pan poseł już raczy, z naszą bezinteresowną pomocą, przyjąć postawę wertykalno-falującą, na pewno zapyta – Gdzie ja jestem?
Wtedy należy precyzyjnie określić nazwę i położenie ulicy, numer ulicy, podać jakichś punkt odniesienia np. przed klubem go-go; bywa że trzeba podać nazwę miasta a nawet państwa, dobrze też znać kontynent który aktualnie gości pana posła, a nawet półkulę świata, jeżeli policjant sam potrafi to określić.
Gdyby policjant miał przy sobie, przypadkiem, globus, to ułatwi wyjaśnienia. Globus, trzeba się z tym liczyć, może wzbudzić w rozbudzonym panu pośle wybuch wesołości. Na widok policjanta z globusem, poseł obdarzony poczuciem humoru (a wyjątkami są posłowie nie obdarzeni) może wykrzyknąć: – O! Sierżancie Kopernik, proszę natychmiast przesłuchać słońce i zatrzymać Ziemię… Spocznij.
Historia, jak powszechnie wiadomo, jest małomówna na temat policjanta, który by tego dokonał. A policjantów, których wydało polskie plemię, bez liku.
Uprzejmość policjanta może otworzyć pana posła i wpłynąć na jego trzeźwą ocenę rzeczywistości. Oznaką tej trzeźwości będzie konkretne zapytanie – Napijemy się? Oraz natychmiastowa, prospołeczna deklaracja – Ja stawiam.
Na propozycję – Ja stawiam. – policjant zawsze odpowiada – Dziękuję panie pośle, jestem na służbie. Prawie na sto procent, uruchomi to w pośle postawę „chwal i wymagaj”. – Zuch! – wykrzyknie. Nie wykluczone, że odblokuje również umiejętność prowadzenia dyplomatycznych sporów – Ale po jednym, na zgodę.
Poseł, z uwagi na różne funkcję, sam nieustannie tytułowany, zawsze będzie pamiętał o wartości drugiego człowieka. Objawi się to tym, że każdego mundurowego będzie tytułował – Panie kapitanie. Protestowanie – Przepraszam, panie pośle, ale jestem tylko posterunkowym – nie należy do dobrego tonu. Poseł zawsze patrzy w przyszłość, posterunkowy będzie kiedyś kapitanem. Społeczeństwo budowane przez posła da jemu, posterunkowemu, możliwość awansu.
Użycie przez posła stopnia niższego niż ma interweniujący policjant, też nie zasługuje na protest. To jest los głosu. To znaczy, głos losu. Ok., jesteście kapitanem, nazwałem was sierżantem, ale po pierwsze wyglądacie jak sierżant, po drugie zachowujecie się jak sierżant, a jak poseł dojdzie do siebie (z waszą pomocą, sierżancie) tzn. do siebie do biura, to po trzecie, zastanowi się nad waszą karierą, ot taka dyplomatyczna sugestia, nie wprost, więc póki co, uważajcie kapitanie (to znaczy, sierżancie).
Gdyby się okazało, a nie jest to sytuacja niemożliwa, że poseł cierpi moralnie, przygnieciony problemami ludzkości swojego okręgu, należy wziąć pod uwagę, tak panowie policjanci, nie bójmy się tego powiedzieć, należy wziąć pod uwagę położenie się obok, i połączenie się w bólu. Gdyż dopiero po osiągnięciu dna, upadku, po nagłym kontakcie z zimną kostką bauma, można się podnieść odrodzonym, jak feniks z popiołów Żeromskiego.
Coraz większa ilość upadłych (i upadających), odrodzonych (i odradzających się) posłów napawa (a jak nie napawa, to napawa wrogów napawania) optymizmem. Idzie ku lepszemu.
Ostatecznie, może się okazać, że postać która legła na naszej, patrolowanej o świcie drodze, to nie poseł, tylko zwykły nowobogacki ćwok, odurzony pierwszymi, zbyt silnymi, godzinami prosperity: tani koniak, trufle, szampan, kebab, wino, paw. Takiego odwozimy do izby wytrzeźwień. Subito!
Dziękuję, panowie policjanci. Spocznij.