Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, WSZYSTKIE WPISY

No to jeszcze jeden NIEŚMIERTELNIK

Autor: admin dnia 25 Marzec 2024 Brak komentarzy

No to jeszcze jeden NIEŚMIERTELNIK (O Leszku Długoszu)

Autor: Lech Kotwicz

Mój prywatny łącznik – ponad światami, czasami. Jeden z wielu (moich… łączników, bo takie spaczenie, nadwrażliwość wrodzona, przefiltrowana, doprodukowana, że westchnę niepoetycko) i jednocześnie nie do podrobienia: niepowtarzalny. Głos, rozbujanie, zabieranie w podróże wewnętrzne. Całkowite spustoszenie w głowie, bo ja wiem, jedenasto-, może dwunastolatka. A młodzieniec miał to dodatkowe szczęście, że wokół czaiła się, wystawiała już swój lwi pazurek rockowa lawina, wraz z nią wszystkie pokoleniowe głosy… i głosiki obyczajowej, quasi politycznej, zbuntowanej rewolucji w muzyce, słownym obrazowaniu, subkulturowym kodzie przejawiającym się poprzez sposób ubierania, wysławiania, noszenia. Może tylko głowa w chmurach była… wtedy… tym łącznikiem, kiedy mama… znowu to mieszkanko na “Złotych” i jej adapter szalony, albo kaseciak i piłowanie na okrągło, na cały – albo całkiem blisko najwyższego rejestru skali – regulator. Nieważne, czy akurat słońce podczas odkurzania, czy deszczowe popołudnie, jedno, drugie, trzecie…

Pan Leszek… w pakiecie z Wołodią Wysockim, Osiecką i malinowymi chruśniakami… do spółki z moją mamą, puszczającą go nam, mnie i jeszcze młodszej siostrze, mimochodem, jakby był immanentną cząsteczką powietrza, melodią dnia rozsłonecznionego energią młodości nas wszystkich – moją, siostry, mamy, zabieganego taty, albo (rozkołysaną) zapowiedzią (rozkołysanego*) wieczoru / * końcówkę zdania skomponuj wedle uznania / Nadchodzącego mroku. Paradoksalnie zawsze ukrytego w promieniu słonecznym, ale człowiek prawdziwej roboty, nazwij ją gonieniem za czynszem, cieniem wojny, albo lepszymi wczasami, niekoniecznie na psychoterapii, nie myśli o tym codziennie, bo by zwariował. Myślą za niego artyści, przez tych od prawdziwej roboty często obsadzani w roli wariatów. Jeden z drugim wariat z czasem wejdzie do kanonu, albo i nie, natomiast artyści odbijania karty zejdą ze sceny (nie odważę się przecież napisać: z ręką w nocniku) obudzeni nagłym, niedefiniowalnym zdziwieniem, z hukiem przynależnym, w opcjonalnym wariancie, ściśniętej w gardle ciszy.

Potem, kiedy myślałem: Leszek Długosz, obok synonimu słowa mama + jej pasje, pojawiał się Kraków, Piwnica pod Baranami (z tym co w niej skrzynecko dobre i maleńczukowo skontrowane, w finalnym bilansie sakramencko składające się na przyswojone, przeżyte, zdekonstruowane po latach zjawisko), jakieś polityczne ordery pod koniec – nie do końca z “mojej” bajki, wreszcie podglądanie wizyt w “Zwisie” (za sprawą systematycznego obserwowania profilu kultowego Vis a Vis). Powrót do tych piosenek, przesłań, drimtimu marzeń nie w typie nadgryzienia zgredzikiem, bo zawsze obroni mnie to moje naznaczenie przez mamę, jakoś po dziesiątym roczku żywota mego jedynego… i niepowtarzalnego.

Dorzucam dwa, chyba najbardziej reprezentatywne, utwory w komentarzach, a więc takie moje życiowe (prawie) credo… z jakże przewrotnym podsumowaniem, że cenę płaci się dużą (w końcu to tekst Bursy) oraz tak bardzo “sklejony” z Leszkiem Długoszem wesoły – może rzecz tkwi w akceptacji takiego stanu rzeczy, pomimo… niezgody na nią – utwór o smutnym przepływaniu światów.
Dziękuję, Panie Leszku, nic więcej nie mogę zrobić, płyń po innych krainach. Żegluj w (nie)pamięciach, (pod)świadomościach, łącznikach. (Nie)doceniony Mistrzu.
Załączam całkowicie autorską piosenkę – bo i muzyka i słowa Leszek Długosz. Z jednym z najpiękniejszych według mnie (bardzo nie/doceniana lub odwrotnie nadto prze/ceniona kategoria dzisiejszych czasów) refrenów. Nie patrzcie, odpalcie i dajcie się ponieść. Przymknijcie powieki. Gwarantuję, że za drugim “wejściem” refrenu, zaśpiewacie spod tych powiek już razem z Poetą. Zanucicie, zatańczycie. Sami.

PS

Leszek Marek Długosz (ur. 18 czerwca 1941 w Zaklikowie, zm. 23 marca 2024 w Krakowie) – aktor, literat, kompozytor, pianista, jeden z najbardziej znanych polskich śpiewających poetów. Kawaler Orderu Orła Białego.

W 1965 związał się z kabaretem literackim „Piwnica pod Baranami” w Krakowie, w którym występował do 1978 r.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.