MŁYNKI KSIĘDZA JANA. NIETYPOWA PASJA
Nie wyrzucajcie starych młynków!
Ponad trzysta młynków zgromadził w swojej kolekcji ksiądz Jan Pietrzyk, proboszcz parafii w Butrynach. Utarło się wśród znajomych i przyjaciół księdza, że młynek to najlepszy prezent.
Kiedy wchodzę na plebanię do księdza Jana, który jest nie tylko kolekcjonerem młynków, ale i poetą, o czym będzie mowa, dostaję niemal oczopląsu. Młynki stoją wszędzie. Na półkach czy też na meblach. Mają przeróżne kształty i wszystkie są “na chodzie”.
Picie kawy zbliża ludzi
— Młynki dzielą się na dwa rodzaje, do mielenia kawy i do mielenia pieprzu — wyjaśnia ksiądz Jan, który pochodzi z ziemi oleckiej, z Mazur. — Istnieją też młynki modlitewne, używane w buddyźmie tybetańskim, ale ja ich nie zbieram. A dlaczego te młynki kolekcjonuję? Bo mielenie i wspólne picie kawy zbliża ludzi.
Dodaje, że młynek poza tym symbolizuje dla niego wiatr, a ksiądz Jan lubi słuchać wiatru. On jest mu natchnieniem do pisania wierszy. Jeden ze zbiorków wierszy nosi tytuł “Posłuchać wiatru”.
Pierwszym młynkiem, jaki zapoczątkował kolekcję, był podarowany mu przez mamę. Mama miała babcię i braci w USA, więc w paczkach otrzymywała kawę w ziarnach. Mielenie kawy było swoistym ceremoniałem w rodzinnym domu księdza. Tamten młynek spalił się podczas pożaru, ale pojawiły się następne. Na przykład ten, który podarowała mu druga babcia czy wuj, też ksiądz.
— Już na poprzedniej parafii, w Grzędzie rozeszło się, że kolekcjonuję młynki, chociaż ich jeszcze nie zbierałem, ot, miałem tych kilka, o których tu wspomniałem — śmieje się ksiądz Jan. — Ktoś puścił taką plotkę i zaczęto mi młynki znosić. Mam na przykład imieniny bądź urodziny, czy jakiś jubileusz, a tu prezent — młynek!
Młynki wychodzą z mody
Niezależnie od darów, ksiądz Jan sam wypatruje młynków na targowiskach czy też jarmarkach. Kiedy bywa w Chorzelach na targu (przy okazji, bo tam dokupuje kurki zielononóżki do stadka, które hoduje na plebanii). Albo kiedy bywa na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Lub w swoich stronach, w Olecku, na Jaćwieży, jak mówi o tych historycznych ziemiach, które odwiedza, kiedy tylko ma wolny czas. I zazwyczaj przywozi z takich podróży młynki. Zdarzyło mu się też przywieźć kilka z Półwyspu Skandynawskiego, gdzie był na zastępstwie w tamtejszych parafiach. Tam młynki stanowią w domach swoistą dekorację.
Młynki z kolekcji księdza Jana mają różne kształty, z różnych materiałów są też zbudowane. Z porcelany, drewna, metalu, szkła, plastiku. Moją uwagę zwrócił metalowy, wysmukły, pokryty orientalnymi wzorami młynek używany przez nomadów arabskich.
Są tu młynki na korbkę przypominającą koło napędowe maszyny do szycia. Z jedną szufladkę, dwiema, trzema. Oznakowane metalową plakietką, która wskazuje, gdzie zostały wyprodukowane, lub nie — proste, wykonane z drewna domowym sposobem. Niektóre trafiają do księdza Jana w bardzo kiepskim stanie. Oddaje je do naprawy.
Do najstarszych należy młynek z Warmii, liczy już 110 lat.
— Młynki wychodzą z mody, trafiają na śmietnik — ubolewa ksiądz Jan. — Bo przecież w sklepach kawę sprzedaje się już zmieloną.
Tekst i Fot. Władysław Katarzyński
Nie, nie. Prawdziwi smakosze kawy sami mielą ziarna w ręcznych młynkach. Jako i ja czynię i innym polecam.