MG: UKAZAŁO SIĘ NA PASKU
CZAS GOLASÓW
Była ciepła lipcowa noc, na niebie nad Białym Borem księżyc tańczył z gwiazdami, dochodziła północ. Samotnemu, pogrążonemu w nudzie fotoradarowi, na znużone obserwacją pustej ulicy oko, opadała ciężka powieka.
Nim czujność aparatu zasnuła całkowicie senna mgła, z ciemności nadjechał nagi mężczyzna na rowerze. Uniósł prawą rękę w geście „Victoria!” i z szaloną prędkością 53 km/h, o 13 kilometrów większą od dozwolonej, pokonał odcinek drogi poddany całodobowej inwigilacji. Fotoradar nie wierzył własnemu oku. Oczywiście zwyciężył profesjonalizm, nim naturysta opuścił prawą rękę, drukarka w pustym biurze białoborskiej straży miejskiej wydrukowała serię zdjęć doskonałej jakości. Rano, pan komendant (a może, Pan Komendant?) pijąc pierwszą, służbową kawę… Nie uprzedzajmy faktów, uprzedzone mogą się zdarzyć komuś innemu.
Aż dziw, że do tej pory (minęło już parę miesięcy) ani satyrycy, ani filmowcy, czy też spece od reklamy, nie wykorzystali w swojej pracy nagiego incydentu z Białego Boru. Jak? Voilà!
Gdy pobudzone serce fotoradaru uspokoiło rytm uderzeń, bezduszną maszyną zawładnęła rzadko spotykana – jak nadzy rowerzyści o północy – fala marzeń.
Czy ten pedałujący golas, ten anonimowy ekshibicjonista, ten szalony autochton nie mógł okazać się kimś sławnym? I to właśnie jego, fotoradaru, oko wypatrzyłoby go dla potomnych. Nie, nie musiałby to być od razu Władimir Putin czy Gérard Depardieu. Wystarczy Ferdynand Kiepski. Nie mówię o aktorze odtwarzającym główną rolę w serialu, powtarzam, Ferdynand Kiepski. Wyobrażacie sobie czarne, duże litery na żółtym pasku w dole ekranu: Nagi Ferdek Kiepski przekroczył dozwoloną prędkość na rowerze w Białym Borze. Po godzinie: Emisja kolejnych odcinków serialu została wstrzymana. Po dwóch: Gdzie jest główny bohater kultowego serialu?
Oko daję sobie wydłubać, że wkrótce, stojący gdzieś w szczerym polu, samotny prowincjonalny fotoradar uwieczniłby mknącego nago na rowerze samego Arnolda Boczka (wyobrażacie sobie gołego Boczka na rowerze?) i – tak jest! – niedługo trzeba by czekać na brawurowy nagi rajd Mariana Paździocha. I nie ważne, czy to zaplanowana kampania reklamowa producentów filmu, czy spontaniczne wyskoki fanów serialu, ważne że lawina ruszyła, że ukazało się na pasku! Taka reklama w cenie mandatu za przekroczenie prędkości i nieobyczajne zachowanie? Ludzie, trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!
الجزيرة (Al-Jazeera), Μακεδονία TV czy TV Republika – stacje całego globu informowałyby z wypiekami na twarzy swoich Justyn Pochanek, o zakupie genialnego polskiego serialu.
Poproszony przez polskie media o komentarz Woody Allen, złożyłby oświadczenie, że co prawda archeolog Tom Baxter z The Purple Rose of Cairo też opuścił ekran kina ale za jego, scenarzysty, zgodą; a w ogóle postaciom filmowym zdarza się, nie od dziś, porzucać ekran w najmniej spodziewanym momencie, jak Ronaldowi Reaganowi. A nawet dać nogę z bajki, jak Silvio Berlusconiemu, i do dziś nie wiadomo, kto za tym stoi?
A gdyby – jechał po bandzie w swoich marzeniach fotoradar – epidemia przybrała ogólnopolskie rozmiary? Gdyby fotoradary w całym kraju zaczęły słać do swoich central zdjęcia, a to nagich czterech pancernych i psa przekraczających granicę na Odrze (w stronę Berlina); a to porucznika Borewicza w rajskim stroju, pędzącego o północy przez Białystok, polonezem cabrio, 150 km/h; a to Solejuka z Japyczem rozebranych do rosołu, mknących na deskorolkach przez Wilkowyje, ech!
O świcie, przez Biały Bór, pod czujnym okiem fotoradaru przejechał dłubiący w nosie chłop na furmance (7 km/h), po pół godzinie clochard Edi z dwukółką pełną złomu (3 km/h), i bezdomny pies (10 km/h) ujadający za uciekającym kotem (50 km/h) – klik!
I to było pierwsze zdjęcie tego dnia, które komendant straży miejskiej wziął do ręki i pomyślał – Co ty, ku…, wiesz o zabijaniu?
Maciej Gardziejewski