Główna » AZ:Ukazało się na pasku, Maciej Gardziejewski, WSZYSTKIE WPISY

MG: UKAZAŁO SIĘ NA PASKU

Autor: admin dnia 9 Marzec 2013 Brak komentarzy

MACIEJ GARDZIEJEWSKI

OPOWIEŚCI INDIAŃSKIE

ODCINEK VI

ŻYCIE JEST PIĘKNE

Występują:

Narrator

Czarownik (Czaro) – Trzy Głośne Wiatry

Wódz – Zimny Hot Dog

Wojownicy:

Jechał Po  Bandzie (wojownik / squaw)

Trzy Małpki Z Gwinta

Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję

Bierze W Łapę

Kulawy Wąż

Rozwiane Pejsy (ślubny Mokrej Bobrzycy)

Stary Jętka

Ja Wam Nie Przerywałem

(związek     partnerski)

Gdzieś Ty Się Nie Mył

Squaw – Mokra Bobrzyca

Blada twarz: John Wayne alias Izaak Unkas Mohikanowitz (diler)

Miejsce akcji: wioska indiańska położona między Doliną Wesołych Hien a miastem rozpusty Las Wygas, powstałym na pogorzelisku za wioską – tfu! – Czerwonych Stóp.

Odcinek VI

Życie jest piękne

Stary Jętka budzi się, gdy słońce nie zdążyło jeszcze rozproszyć mroku nocy. Ziemia dudni pod kopytami dużego stada bizonów, gdzieś nieopodal wioski wyje kojot, w koralu na skraju prerii prychają konie. Zimny wiatr szarpie wigwamem, jakby chciał go wyrwać z głębokiego snu.

Stary Jętka, wprawnym uchem, łowi cichy trucht wioskowego psa; nadbiega diabli wiedzą skąd, pewnie z jakiegoś nocnego łajdactwa, przebiega obok wigwamu, nie, zatrzymuje się, leje na drzwi?  Stary znajduje w ciemności zimny mokasyn i ciska nim w kierunku kundla, wykrzykując  w myślach – Paszoł won! – i psisko daje dyla.

Przez chwilę ma nadzieję jeszcze trochę podrzemać, ale sen odchodzi na dobre, serce dokłada uderzeń, krew przyspiesza swój bieg, znaczy – trzeba wstać. Houk!

Wsuwa na zdrętwiałe stopy przydeptane mokasyny, narzuca na grzbiet old szlafrok z niedźwiedziej skóry i wychodzi przed chałupę.

Vis a vis, przed swoim wigwamem, też w szlafroku z niedźwiedziej skóry, stoi czarownik Trzy Głośne Wiatry.

Kiwają głowami na dzień dobry; popatrują jednocześnie w niebo, niedługo świt; okręcają się szczelniej połami szlafroków, zimno.

Stary Jętka jest tylko starym, schorowanym wojownikiem na emeryturze, tak starym jak  czarownik Trzy Głośne Wiatry, a może starszym, ale Trzy Głośne Wiatry odczuwa duchową więź z milczącym i szlachetnym współbratem, może dlatego, że z uwagi na wiek, jest im bliżej niż młodym, do Krainy Wiecznych Łowów.

Tak samo mocno łamie ich w tych samych kościach; zapomnieli, taką samą ilość twarzy; tak samo niechętnie, patrzą w odległą przyszłość.

Stary Jętka sięga po swoją „flintę”, ustawia się bokiem do czarownika, który też ustawia się bokiem i sięga po swoją „flintę”, i dają upust parciu na pęcherze zakreślając, ciepłym płynem w powietrzu, jak najwyższe łuki. Łuk czarownika Trzy Głośne Wiatry, podąża wyżej, sięga dalej i trwa znacznie dłużej niż przez moment wysoki ale stromo i szybko opadający, łuk Starego Jętki.

Berło to jeszcze mi służy, potrząsną swoją „flintą”  Trzy Głośne Wiatry; szacun, trzepocze swoją Stary Jętka.

Trzy Głośne Wiatry niespodziewanie grzmi rufą; grzmi donośnie i przeciągle, zapowiada się piękny dzień, aż nuta ciepłego powietrza owiewa ogorzałą twarz Starego Jętki, .

Więc Stary Jętka syczy swoją pieczarą, a niech nie próbuje być inny, skoro się tak zapowiada; syczy a po trzech sekundach jakby pociągnął smykiem po strunach skrzypiec, wznosi się chrapliwie w górę i urywa nagle. Houk!

Niebo przybiera kolor granatu, mgła znad prerii wkracza między wigwamy, pierwszy sęp rusza żwawo z zajezdni, odwieczną trasą, w stronę Doliny Wesołych Hien.

Trzy Głośne Wiatry drapie się za uchem, przeciąga dłonią po czole, nie oszukujmy się jesteśmy starzy i podciąga nocne portki z frędzlami wzdłuż lampasów.

Stary Jętka wpierw podciąga swoje szarawary, poprawia pudermantel na ramionach, a no jesteśmy, i drapie się po policzku.

Szarówkę rozjaśniają pierwsze promienie słońca, stara squaw drepcze z wiaderkiem, musi po węgiel do biedaszybu; w wigwamie młodych, tuż za wigwamem czarownika krzyk kobiety i westchnienie mężczyzny, jak potężne ziewnięcie bizona, ulatują do nieba nad wioską.

Trzy Głośne Wiatry unosi pięść i odgina środkowy palec, życie jest piękne; Stary Jętka unosi dłoń z palcami w kształcie litery V, nie da się ukryć; czarownik zagarnia dłonią powietrze, zapraszam na herbatę.

Stary Jętka odwraca się i znika w swoim wigwamie, jakby nie słyszał.

Tylko Manitou widzi nikły cień uśmiechu na jego wargach, ale Trzy Głośne Wiatry wie, że na pewno pierwszą herbatę tego dnia, wypiją w milczeniu razem. A ile zbędnych słów wtedy nie padnie, tylko On raczy wiedzieć.

Dzięki Ci Panie, kręci głową, wchodzi do wigwamu i zawiesza nad ogniskiem okopcony stary czajnik, pełen krystalicznie czystej wody.

Maciej Gardziejewski

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.