MG: UKAZAŁO SIĘ NA PASKU
OPOWIEŚCI INDIAŃSKIE
ODCINEK I
LAS WYGAS
Występują:
Narrator
Czarownik (Czaro) – Trzy Głośne Wiatry
Wódz – Zimny Hot Dog
Wojownicy:
Jechał Po Bandzie (wojownik / squaw)
Trzy Małpki Z Gwinta
Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję
Bierze W Łapę
Kulawy Wąż
Rozwiane Pejsy (ślubny Mokrej Bobrzycy)
Stary Jętka
Ja Wam Nie Przerywałem
↑
(związek partnerski)
↓
Gdzieś Ty Się Nie Mył
Squaw – Mokra Bobrzyca
Blada twarz: John Wayne alias Izaak Unkas Mohikanowitz (diler)
Miejsce akcji: wioska indiańska położona między Doliną Wesołych Hien a miastem rozpusty Las Wygas, powstałym na pogorzelisku za wioską – tfu! – Czerwonych Stóp.
Odcinek I
Las Wygas
Wódz Zimny Hot Dog wciągnął do płuc haust dymu z fajki pokoju i rzekł:
– Oki. Zarąbiście ryje po skalpie.
Starszyzna poklepała się po woreczkach z „trawką”, w wigwamie zapanował radosny nastrój.
– Daje po pióropuszu. – dorzucił Jechał Po Bandzie.
– Houk! Houk! Houk! – przytaknęli z entuzjazmem wojownicy.
– Blada twarz John Wayne… – zaczął Bierze W Łapę.
– Nie musisz zawsze mówić, blada twarz John Wayne – przerwał mu Zimny Hot Dog – wiadomo, że John Wayne to blada twarz. No, co tam John Wayne?
– Zapomniałem, bo mi przerwałeś. – powiedział Bierze W Łapę.
– To zacznij jeszcze raz, to sobie przypomnisz. – powiedział Zimny Hot Dog.
– Ale musiałbym zacząć od „blada twarz John Wayne…” a ty, w tym momencie mi przerwiesz i dupa blada.
– Nie wyrażaj się Bierze W Łapę. Nie jesteś kowbojem w salonie? – rzekł Zimny Hot Dog.
– Mówi się „w salunie” – wtrącił Jechał Po Bandzie.
– Gówno prawda! – wrzasnął Zimny Hot Dog.
– Przestańcie się kłócić! – powiedział czarownik Trzy Głośne Wiatry – Niech mówi. Jak coś ważnego, może zacząć od „blada twarz John Wayne…”. Nie zaszkodzi podkreślać, kim jest John Wayne. Houk!
– Houk! Houk! Houk!
Zimny Hot Dog położył nogi na wypchanej skalpami pufie z bizoniej skóry i głośno westchnął. Westchnęła starszyzna. Ognisko przygasło, rozmowy ucichły, dym zawisł pod sufitem wigwamu.
– A poza tym, Zimny Hot Dogu, rozpraszasz Bierze W Łapę. – powiedział Trzy Głośne Wiatry – I usiądź po turecku, jak w czasie narady wojennej. Tradycja, to tradycja. Houk!
– Houk! Houk! Houk!
– Mów, Bierzę W Łapę.
– A więc, blada twarz John Wayne zaczął dostarczać Czerwonym Stopom ognistą wodę i zioło.
W wigwamie zawrzało jak w indiańskim ulu – Na wielkiego Manitou! Zdrajca! Oskalpować!
Fajka pokoju wędrowała pospiesznie z ręki do ręki, kłęby dymu przesłoniły twarze.
– Co robić, wodzu? Czarowniku, poradź coś! – lamentował Jechał Po Bandzie.
– Wiśta wio, łatwo powiedzieć. – powiedział Trzy Głośne Wiatry – Przecież wiadomo, że ten zwalisty bizon, John Wayne, diluje od Meksyku po Kanadę. A teraz jeszcze, będzie uszczęśliwiał – tfu! – naszych Kargulów, przeklęte Czerwone Stopy.
– Tfu! Tfu! Tfu! – wtórowała starszyzna.
– Blada twarz, John Wayne… – zaczął Bierze W Łapę.
– No nie, jeszcze coś? – podniosły się głosy protestu.
– Nic na to nie poradzę. – powiedział Bierze W Łapę – mówię jak jest, mogę nie mówić.
Ognisko dymiło, rozmowy się tliły… – (A dym zawisł pod sufitem. Wiemy, wiemy. Niech już mówi).
– Otóż, blada twarz John Wayne, za dostawy zioła i ognistej wody, wydzierżawił od Czerwonych Stóp pogorzelisko za ich wioską.
Wszystkie oczy zawisły na ustach Bierze W Łapę. I wisiały.
– No i? – nikt nie zapytał, ale każdy słyszał pytanie. A może ktoś zapytał, ale… Jeden Manitou to wie.
– Pogorzelisko już ogrodzili, a nad bramą wjazdową powiesili szyld. Las Wygas. – kontynuował Bierze W Łapę.
– Las Wygas! Las Wygas! – powtórzyli zdumieni wojownicy.
– Bierze W Łapę do rzeczy, do rzeczy! – powiedział Zimny Hot Dog.
– W przyszłości, w Las Wygas, mają zamieszkać jednoręcy bandyci. Same blade twarze. Houk! – i Bierze W Łapę potoczył mglistym wzrokiem po, tak mu się wydawało, twarzach starszyzny.
– Dlaczego jednoręcy? – pierwszy ochłonął Jechał Po Bandzie.
– I skąd to wszystko wiesz, do stu tysięcy wściekłych kojotów! – wrzasnął Zimny Hot Dog – Nie dawajcie mu więcej fajki, nie widzicie, że odjechał? Upalił się, na maxa.
– Niestety – zabrał głos Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję – Mamy swoich szpiegów wśród Czerwonych Stóp. Las Wygas rośnie jak na drożdżach. Życie nocne kwitnie jak barszcz Sosnowskiego w Dolinie Wesołych Hien.
– A John Wayne, naprawdę, nazywa się Izaak Unkas Mohikanowitz.– powiedział Jechał Po Bandzie.
– I wszystko jasne! – wykrzyknął Zimny Hot Dog.
– Jednoręcy, jednonożni, jednoocy, jednym słowem, sami renciści. – melorecytował Bierze W Łapę – Taki dom spokojnej starości dla rzezimieszków. Biznes is biznes! Oni mają kasę, całe życie trach-trach „robili” banki; John Wayne ma łeb jak bizon, zioła–bździoła, whisky– piski, a Czerwone Stopy mają ziemię. I parę squaw, chętnych do bara bara w Las Wygas. Jednym słowem, układ!
– Gówno prawda! – wrzasnął Zimny Hot Dog – Wstępujemy na wojenną ścieżkę. Czerwone Stopy wybić, pogorzelisko spalić, rencistom z dupy nogi powyrywać! Houk! Gdzie jest mój tomahawk?
– Zimny Hot Dogu! – odezwał się Trzy Głośne Wiatry – Nic się nie dzieje, bez przyzwolenia wielkiego Manitou. A Manitou, tak urządził ten świat, by jedni potrzebowali drugich. Szanujmy to. Houk!
Houk! Houk! Houk! – przytaknęła starszyzna.
I w tym momencie, do namiotu wkroczył John Wayne i zakrzyknął:
– Siema ziomy, joł, joł! Świeży towar przywiozłem, ziółka i ognista woda, prima sort! Trzeba szybko rozładować, bo śmigam dalej. Co jest? Co tacy markotni? I tyle razy prosiłem, nie ściągajcie w wigwamie mokasynów, wali jak by skunksa rozerwało.
Maciej Gardziejewski
Houk!