MARZENNA LEWANDOWSKA “ALE ODLOT”– III NAGRODA W XIV OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2018
MARZENNA LEWANDOWSKA
KOWAL
XIV OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
„O STATUETKĘ STOLEMA” 2018
III NAGRODA
ALE ODLOT
Wszyscy uwielbiamy filmy, prawda? No, może nie zaraz, żeby godzinami zachłystywać się w kinach Kędzierzawską, czy Kurosawą; ale filmy, które kręcimy sami na pewno kochamy wszyscy. Toteż nawet nie zdziwił mnie widok gęstniejącego błyskawicznie tłumu z gotowymi do dzieła telefonami.
– Panie, nie pchaj się pan, jak pragnę zdrowia, każdy chce to mieć – sapał nerwowo grubas z przedpotopowym LG G2.
– To ty się nie pchaj, dziadek – pryszczaty rudzielec wycelował w niego najnowszą S dziewiątkę.
– Chłopaki spokój, on nie ucieknie, dla wszystkich starczy – wcisnęła się między nich wysoka dziewczyna, nawet ładna, ale chyba lesba.
Jedną rękę trzymała na ramieniu nieciekawej myszy, a drugą, uzbrojoną w Huawei P20 pochylała najbliżej jak się dało.
– Ciekawe, czy jeszcze oddycha – mruknęła do siebie.
– To może wezwać pogotowie? – zaproponowałem, ale nikt mnie nie słuchał.
– Pani kochana, on co dzień tu biega – nobliwa babcia czteroletniej na oko blondyneczki szukała czegoś w swoim z lekka przebrzmiałym Note 4. – O, tu go mam, widzi pani? – podetknęła telefon pod nos wyfiokowanej czterdziestce.
Ale ta ani myślała zaglądać do cudzych komórek. Zachwycona zbiegowiskiem, wprawnie wychwytywała ekskluzywnym Pixelem dwójeczką najciekawsze ujęcia i natychmiast przesyłała je na swój profil.
– Ale gratka! – cieszyła się. – Już dawno nie trafiło mi się nic tak smakowitego. On umiera?
– Chyba tak! – popiskiwały radośnie nastoletnie bliźniaczki, wyposażone w Xiaomi Mi 8. – Ale super! Dziewczyny zzielenieją, jak zobaczą to na naszym fejsie! Jeszcze nigdy nie walnęłyśmy czegoś tak zarąbistego!
Brokatowe obudowy telefonów migotały im w rękach.
– Zadzwońcie po pogotowie – poprosiłem, ale, rozchichotane i zajęte filmowaniem, nie raczyły mnie usłyszeć.
– Czy ktoś zadzwoni wreszcie po karetkę?! – wrzasnąłem wobec tego na całe gardło. Co za naród.
– Dzwonił ktoś po karetkę?
Przygarbiony facio w sandałach chyba mnie usłyszał. W każdym razie rozejrzał się pytająco po twarzach podekscytowanej ciżby.
– Na pewno, panie, na pewno – uspokoił go pobieżnie łysol z najnowszym Mate 10. – Patrz pan, ile ludzi. Ktoś na pewno zadzwonił. – I wrócił do nagrywania.
Facet w sandałach poszedł w jego ślady i wycelował swoją starą Nokię 808 wprost w moje oczy. W tym momencie przestało mnie to obchodzić.
Ból pod lewą łopatką skończył się tak nagle, jak się pojawił. Mogłem zerwać się na równe nogi i wrócić do porannego joggingu. Zerwałem się więc, ale z bieganiem było trudniej, bo tłum otaczał mnie coraz ciaśniej i ani myślał się rozejść. Szpilki by nie przecisnął, a gdzie tu dopiero przedzierać się samemu przez zwarty krąg!
– Ok! – zawołałem więc raźno. – Już mi lepiej! Pogotowie już niepotrzebne!
I uśmiechnąłem się szeroko.
Ale nikt na mnie nawet nie spojrzał. Wszystkie telefony nadal wycelowane były w ten sam punkt, jakoś tak nisko poza mną. Odwróciłem głowę. Na żwirowanej alejce leżał… leżałem, znaczy… ja…? No tak – ja.
Mój nowiutki czarny berens do biegania, moje włosy, moje nogi. Moje oczy, szeroko otwarte. I nad tym…mną… pochylało się mnóstwo telefonów. I głosów:
– Taki młody, pani, chyba biegał co?
– A biegał, pani kochana, biegał. Co dzień tu biegał. A teraz leży…
– My go znamy! On jest z tego salonu, tego z telefonami, w Tesco…
– Co pan chcesz, panie, wszystko to tera takie mikre, chemią aby karmione…
– Ale zawsze szkoda, młody jeszcze, mógł se pożyć, panie…
– Ale odjazd! Prawdziwa, żywa śmierć! Mam to! Mamy to! Fejs oszaleje!
– No! Będziemy miały chyba z milion lajków! Albo i więcej! Ale odlot…!