Główna » Humoreski i opowiadania, WSZYSTKIE WPISY

MAREK KWIATKOWSKI “PAN TU NIE STAŁ” – II NAGRODA W XIV OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2018

Autor: admin dnia 24 Listopad 2018 Brak komentarzy

MAREK KWIATKOWSKI

LEGNICA

XIV OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY

„O STATUETKĘ STOLEMA” 2018

II NAGRODA

PAN TU NIE STAŁ

- Pan tu nie stał – powiedziała kobieta stojąca za mężczyzną w szarym prochowcu. Udał, że nie słyszy.  – Pan tu nie stał – powiedziała kobieta stojąca za kobietą, która stała za nim. I tę uwagę zbył milczeniem.

- Wynoś się stąd! – zabrzmiał przenikliwy falset kastrata z końca kolejki.

Tego już nie mógł zignorować. Wychylił się z kolejki i zmierzywszy groźnie wzrokiem kastrata, zapytał tubalnym głosem:

- Dlaczego, kurwa, mam się stąd wynosić?!

- Bo tu nie stałeś! – zapiał kastrat.

Jego argument wydawał się całkiem sensowny, ale nie wszystkim trafił do przekonania.

- Sam stąd spierdalaj! – tym razem adresatem głosu z kolejki był kastrat.

Właśnie! Niech spada stąd i to w podskokach! Mam już dość tego jego falsetu! – zawtórował mu inny głos.

- To pedał! – wykrzyknęła ze środka kolejki starsza pani w kapelusiku, wskazując oskarżycielsko palcem z pomalowanym na różowo paznokciem, na kastrata.

- Nieprawda! – zaprotestował ktoś. – To ten cwaniak w prochowcu nie powinien tu stać!

- Od razu wyglądał mi podejrzanie – wsparł go grubas z czerwonym nosem – To pewnie ubek. Oni wszędzie się wkręcą! – dodał i smarknął głośno w chustkę.

- Albo Żyd! – skonstatował konus w lenonkach.

Kolejka podzieliła się na dwa obozy: obóz kastrata i obóz mężczyzny w prochowcu. Z czasem uaktywnił się również trzeci obóz, który chciał z kolejki wyrzucić ich obu.

- Ludzie, opamiętajcie się! Przecież wszystko można spokojnie i kulturalnie wyjaśnić! – młodzieniec w dresie próbował pogodzić zwaśnione strony.

- Zamknij się gówniarzu! – warknęła starsza pani w kapelusiku.

- Stul dziób! – naskoczył na młodzieńca kastrat.

- Nie wpierdalaj się jebany dresiarzu! – dodał swoje mężczyzna w prochowcu.

Nagle wszyscy się uciszyli. Przed czoło kolejki wyszła kobieta we włosach pomalowanych na zielono i w mini. Podniosła ręce, niczym Mojżesz nad rozstępującym morzem i niskim zmysłowym głosem obwieściła:

- Przepraszamy szanownych państwa, ale z przyczyn obiektywnych wystawa malarstwa francuskich impresjonistów zostanie otwarta w innym terminie.

ZBIOROWY PORÓD

Wszyscy zamarli. Wstrzymali oddech. No, dosłownie. Czekali na coś, co miało się wydarzyć już, zaraz.

- Oj ! – stęknęła księżniczka Margaryna.

- Oj ! – powtórzył za nią niczym echo książę Jan (notabene z trzeciej dynastii Twarogów).

- Oj ! – powtórzyli za nimi wszyscy i niby jedno ciało przekręcili się na drugi bok.

I znowu zamarli. W bezruchu, w bezdechu, w oczekiwaniu. Na coś nieuchronnego.

- Zaczyna się – szepnęła pani Stasia Kiełbasa do ucha najbliższego sąsiada, tak jakby to nie było oczywiste. Tak jakby jej najbliższy sąsiad o tym nie wiedział. Ktoś chrząknął, ktoś kaszlnął, ktoś wypuścił wdzięcznie i dźwięcznie z tyłka (no bo skąd indziej) gazy, ktoś z gracją beknął… I ponownie nastała cisza. Pełne napięcia oczekiwanie.

- Aj ! – jęknęła księżniczka Margaryna.

- Aj ! – powtórzył leżący obok niej książę Jan (notabene z trzeciej dynastii Twarogów).

- Aj ! – powtórzyli na koniec wszyscy i niby jeden mąż (lub żona) przekręcili się na drugi bok. I tak zmarli. Tfu! Co ja piszę?! Zamarli.

- Zaczęło się – szepnęła pani Stasia tym razem do sąsiadki (gdyż wcześniej jak pamiętamy, przekręciła się na drugi bok).

Oczywiście sąsiadka wiedziała, że zaczęło się, tak jak wszyscy na sali, ale na wszelki wypadek zrobiła wielkie maślane oczy, co u niej zawsze oznaczało zdziwienie – udając je, chciała zrobić przyjemność pani Kiełbasie.

- Kurwa mać! – zaklął ktoś niecierpliwie, ale wszyscy go zgromili przeciągłym ciii.

- Jak tak można?! – oburzyła się pani Masło i chrumknęła groźnie.

- No właśnie, jak?- zapytał niezbyt bystrze pan Kawior, gdyż ogólnie był niezbyt rozgarnięty i lubił tak pytać z głupia frant, lecz pozostali zgromili go przeciągłym ciiii, a niektórzy nawet przeciągniętym uuuu. I znowu nastała cisza. I oczekiwanie. I napięcie. Wszystko naraz.

- Och! Ach! – wydała z siebie skowyt księżniczka Margaryna.

- Och! Ach! – zawtórował jej książę Jan (notabene i tak dalej).

- Och! Ach! – podchwycili za nimi wszyscy, ale tym razem nie zamarli w bezruchu. W oczekiwaniu. Tym razem naprawdę się zaczęło! Przy wtórze werbli, gongów, kościelnych organów, fanfar, anielskich chórów… A może tak im się wydawało? W każdym razie nastąpiło rozwiązanie. Księżniczka Margaryna z donośnym, zupełnie nieksiążęcym rykiem, wydała z siebie dwie urocze siostrzyczki. Książę Jan (ten od Twarogów) poszedł w jej ślady i też zaliczył bliźniaczy poród. Nawet więcej niż bliźniaczy, bo syjamski. I tak wszyscy na sali, po kolei, zaczęli rodzić, wydalać, wyrzucać z siebie potomstwo. Jakby się wściekli. Nastała istotna orgia zbiorowego porodu! A kiedy wreszcie się skończyła i ostatnie dziecko przyszło na padół, wszyscy się statecznie cieszyli i pokasływali.

No, mówię wam. Tak właśnie rodzą się plotki!

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.