MAREK DUDZIŃSKI “WYGNANIE Z RAJU”- WYRÓŻNIENIE W XII OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2016
MAREK DUDZIŃSKI
XII OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
„O STATUETKĘ STOLEMA” 2016
WYRÓŻNIENIE
WYGNANIE Z RAJU
Oczywiście cały kosmos trzeba ulepszyć i my uczynimy to niezwłocznie. Ale błędem wielu aktywistów jest naprawianie świata w niewłaściwej kolejności. Zawsze należy zacząć od siebie! Konsekwentnie trzymam się tej zasady. Dlatego właśnie, gdy powierzono mi tekę ministra, przede wszystkim przyjrzałem się swojemu uposażeniu. Było uwłaczająco niskie w stosunku do wyzwań, jakie stały przede mną. Podniosłem. Przy kwocie netto siedemdziesięciu tysięcy miesięcznie przyleciał minister finansów, taki sflaczały kuzynek szefa banku naczelnego, i dalejże mi jęczeć, że tak nie można, że jakaś czarna dziura budżetowa…
- Panie, a zatkaj-se pan tę dziurę palcem i dalej jazda – mówię grzecznie, bo jestem przyjaźnie usposobiony do ludzi, nawet gdyby to miał być taki dupek. A on, że na mnie doniesie do wicepremiera, który jest jego ojczymem i stryjecznym bratem szwagra naszego ukochanego Pana P., a nasz ukochany P. szybko zrobi ze mną porządek.
- Nasz ukochany Pan P. – mówię powoli i dobitnie – jest ciotecznym bratem mojej świekry
i moim ojcem chrzestnym, a chrzestny znaczy nawet więcej niż rodzony ojciec, który nawiasem mówiąc już w piaskownicy z Panem P. babki sadził. Chwileczkę… A czy przypadkiem to nie pana syn z pierwszego małżeństwa jest dyrektorem departamentu w moim ministerstwie? – pytam uprzejmie. – Mam nadzieję, że skończył wreszcie podstawówkę i…
- Prawie skończył… – wyjęczał boleśnie – ale znowu wydłużyli…
- Jaka szkoda – rozkładam bezradnie ręce – bo czeka nas redukcja etatów… Aha, muszę dodać, że pańska aktualna małżonka wcale nie musi prowadzić sekretariatu mojego zastępcy.
Pomogło. À propos żona. Moja niestety odeszła, gdy zostałem ministrem i bez reszty poświęciłem się służbie społecznej. Wróciły za to poprzednie, obie z roszczeniami o podwyższenie alimentów. Chciały po 25 tysięcy miesięcznie na każde dziecko i wynajęły dobrze znanego i jeszcze lepiej odpasionego mecenasa, który okazał się być skoligacony z naszym P. W pierwszej chwili pomyślałem, że świetnie się składa, ale nie, bo temu właśnie wieprzowi nasz szanowny P. nie oddał pieniędzy pożyczonych przed laty na kampanię wyborczą, dlatego z najwyższym żalem odmówił mi wsparcia. Sędzina prowadząca sprawę też była cięta na mnie, bo w ramach redukcji etatów zwolniłem tydzień wcześniej z ministerstwa kilka pokoleń jej licznej rodziny. Oczami wyobraźni ujrzałem, jak biorę trzy kolejne teki, a i tak na koniec zdycham z głodu, więc by zyskać na czasie – zażądałem testów DNA. Na szczęście żadne z dzieci nie było moje.
À propos redukcja: poszło gładko. Zażądałem listy pracowników w układzie według stażu pracy i nałożyłem to na kolejne kadencje rządowe. Zostawiłem przyjętych do pracy w okresach naszej władzy, pozostałych wypieprzyłem, oczywiście oprócz trzech najstarszych pracowników, pomimo że zatrudnieni byli w czasach słusznie minionych i mieli bardzo już przeterminowany profil ideowy. Trudno. Wiadoma rzecz – tylko oni znali się na robocie i wiedzieli, czym właściwie zajmuje się nasze ministerstwo. Ktoś musi. Potem było trochę odwołań i telefonów interwencyjnych, bo część zwolnionych to były przechrzty wielokrotne, które po okresie wędrówki dusz odnalazły swoją właściwą religię, a niektórzy wywodzili się z rodzin, których w żaden sposób nie wolno było krzywdzić.
Stosunkowo szybko zapamiętałem, jak nazywa się podległe mojej osobie ministerstwo, bo czasem nie udawało mi się zostać w domu i przywozili mnie do pracy, a wtedy zawsze musiałem wejść po schodkach koło tablicy informacyjnej z nazwą, no i po pewnym czasie mi się utrwaliło.
Gorzej było z pytaniami, czym właściwie zajmuje się moje ministerstwo, bo trudno było mi coś nagle wymyślić na poczekaniu, a przecież nie mogłem powiedzieć dziennikarzom, że każdy we własnym zakresie organizuje sobie czynności służbowe jako czas wolny. Dlatego po pierwszych medialnych wpadkach oskarżyłem dziennikarzy o brak rzetelności i służenie obcemu kapitałowi, no i odtąd wszystko zdawało się zmierzać we właściwym kierunku.
Przeprowadziłem kilka udanych reform, to znaczy stworzyłem nikomu nie wadzące, nowe instytucje, a w nich liczne stanowiska dla całej, kilkunastostronicowej playlisty działaczy, przy czym właściwie ułożone zakresy czynności dawały gwarancję, że niczego nie będą mogli spieprzyć bardziej, niż już było spieprzone. Słowem – sukces!
I wtedy nagle wezwał mnie nasz kochany Pan P.
- Panie ministrze, bedzie pan sużyć gdzie indziej – powiedział uroczyście. Serce zabiło mi mocniej. Czyżby moje marzenie miało się ziścić?! Miałem na oku awans, po moim udanym wystąpieniu z okazji święta wniebowzięcia narodowego – marzyło mi się zasiąść
w Metaparlamencie Galaktycznym i nawet sondaże dawały mi dwucyfrowe notowania. A tam to już tylko kasa! kasa! i pierdzenie w stołek w mojej wymarzonej komisji ds. etyki komet, do której
z racji swojego wykształcenia głęboko humanistycznego byłem wręcz idealnym kandydatem.
- Jestem gotowy… – wyszeptałem, głęboko wzruszony, że mój wysiłek został doceniony.
- Wrraca pan na Ziemię – rzekł nasz ukochany Pan P. – Tutaj od dawna wszystko mamy porządnie poukładane, a tam ciągle majo burrdel. Pomoże pan mojemu…
Nie słyszałem dalszych słów, bo zrobiło mi się słabo… Ziemia?! Nawet w koszmarach nocnych nie przyszło mi to do głowy! Wszędzie, tylko nie tam! Podsłuchy, gendery, opony, spiski, marsze, kolesie, afery, instytucje bez sensu? Najbardziej niedorozwinięte miejsce w całej galaktyce ze współczynnikiem 95% głupków???
Niebiosa zatańczyły mi przed oczami… Osunąłem się bezwładnie i zemdlałem.
* * *
- Odzyskuje przytomność – mówi gość w białym kitlu. – Znowu oglądał posiedzenie sejmu!
Siostro, proszę zabrać ten cholerny telewizor z sali, bo nigdy nie skończymy terapii…
2014 – 2016
Objaśnienie zastosowanych w tekście skrótów i oznaczeń:
P. – Prezes, Przewodniczący, Prezydent, Przywódca* (wybrać właściwe w zależności od kontekstu historycznego i aktualnej kadencji władz)
Pan P. – jak wyżej: Pan Prezes, Pan Przewodniczący, Pan Prezydent, Pan Przywódca*
rr – [ litera "r" z podkreśleniem ] możliwe do zastosowania “r” po korekcji wady wymowy
sużyć, majo [ tekst rozstrzelony ] – jedna z możliwych wersji interpretacyjnych, uwzględnić opcje np. “służyć”, “mają”
* Przywódca – gdyby historia zatoczyła nadspodziewanie duże koło, określenie to może oznaczać odpowiednio: car, cesarz, sułtan, Jego Królewska Mość – i co tam jeszcze komu potrzebne. AUTOR NA NINIEJSZY PRODUKT UDZIELA WIECZYSTEJ GWARANCJI - zawsze coś będzie pasować.