Maciej Gardziejewski – “Świt E. Zianka”
Podobieństwo osób i zdarzeń występujących w wierszu, do osób istniejących i zdarzeń zaistniałych rzeczywiście, jest przypadkowe, tendencyjne, ja Panu nie przerywałem, i szkalujące dobre imię Wieszcza Adama. I to nie jest przypadek, że ktoś tak mógł pomyśleć, a na dowód tego kończę, w przeświadczeniu.
Autor.
MACIEJ GARDZIEJEWSKI
Świt E. Zianka
Jakiż to kolo (Szyca urody)
Jakaż to obok laseczka?
Jakież to kręci poeta lody
Do rymów za króla Ćwieczka?
Dziewczyna zwykła – nie żadna misska
On także z twarzą na bakier
Metaforycznie – klepana nyska
A ona – szpachla i lakier
Się spotykają o jednej porze
Tu w parku – jak zwyczaj każe
On? Coś tam robi w tutejszym borze*
A laska? To się okaże
Skąd przyszła? Kolo wiedzieć to pragnie
Na razie laseczka blada
Jak zapach perfum – wschodzi na bagnie
I gdzieś się – kuźwa! – zapada
A tu już liście żółkną i trawy
I wredna nadchodzi pora
Gostek jest coraz bardziej ciekawy
A laska? Dupa. Kamfora
- Dlaczego? – pyta – jak sarna płocha
Uciekasz przede mną w knieje?
Siedzimy w krzakach. Totalna wiocha!
Moher! Nic się nie dzieje
I zapalili po papierosie
I wtedy mu rzekła – Stary!
„Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie
A w sercu lisie zamiary”**
Natenczas pojął że laska jeszcze
Nie kuma okoliczności
Bo pojechała po bandzie wieszczem
Można powiedzieć – do kości!
Co było robić? Klęknął i prawie
Pół nocy nawijał o tym
Czego się w razie czego pozbawi
(Takie tam… Różne głupoty)
Wtedy mu rzekła prorocze zdanie
Głosem jak ostra ćwikła
- Ja takie pitu-pitu to chrzanie
A potem wzięła i znikła
I znowu został sam w pustym parku
Z bladym księżycem w górze
Trzecia trzydzieści pięć na zegarku
Ciemno – zimno – kałuże –
Aż tu na drogę wychodzi postać
Z rumiana gębą. W brokacie!
- Za darmo? W mordę nie można dostać
A ta tu – cap! – go za gacie
Wzruszył się agent bo taki finał
Innych spotyka częściej
(Nie wiem dlaczego?) Taki nominał
Ludzie mówią że szczęście
Dać się naciągnąć na ten farmazon
Porzucić fobie i żale?
Iść z kaszalotem może tą razą
(Tu westchnął – A ja to walę!)
Stwierdził przytomnie że krew nie woda
(Tak w nim zawrzało z ochoty)
Ona w tym czasie wylazła z boda
A jemu wzdęło galoty
„Wtem wietrzyk świsnął, obłoczek pryska
Co ją w łudzącym krył blasku…”***
Poznaje kolo laseczkę z bliska
Dupa! Sąśmy w potrzasku!
I przyznał w duchu lasce markotnie
Że chyba czart go opętał
(A w bajkach było zawsze odwrotnie
Wpierw franca a później święta)
A ona w duchu jemu (też rację)
Wyjęła Marsy i – Pali?
I pokazała legitymacje
- Pułkownik Hela. Z Centrali
- Starszy chorąży Ewaryst Zianek!!!
„Błędnymi rzucał oczyma”****
Gdy się meldował w wilgotny ranek
A szok mu slipy wydymał
Bo zaiskrzyło w ogromnym stresie
Gdy agent (Szyca urody)
Naprężał członki w służbowym dresie
W okolicznościach przyrody
Tu się w opowieść wkrada ciut mrozu
(Wersja według Centrali)
Agent miał uwieść dżagę z obozu
Wroga. Plan nie wypalił
A potem ona miała na scenie
Pić nawarzone piwo
A wszystko miał pójść w TVeNie
24 – na żywo!
Tu się w opowieść wkrada chłód z deszczem
Powiedzmy – piąty as w tali
Hela robiła wtedy wciąż jeszcze
W Centrali. W Rybnej Centrali
Miała nazwisko jak w wojsku stopień
I imię z serialu rodem
I gębę jakby walnęła o pień
No taką – trudną urodę
A w wolnych chwilach za głosem sromu
Snuła się sama po parku
Hela z Centrali – Pułkownik z domu
I cztery dychy na karku
Ech! Kto zrozumie duszę kobiety
Niewielu. I dzięki Bogu!
Wróg sam się uwiódł. Uwiódł niestety
Trudno. Kochajmy wrogów
Resume:
Jednych to kręci drugich to wali
Jak ktoś po parku się szwenda
A w mieście ludzie opowiadali
Że to pi-ar i legenda.
*… w tutejszym borze albo w tutejszym BORze.
**Cytat z Mistrza Adama M. (Jakiego Małysza?) Mickiewicza!
***Cytat z Mistrza Adama M. (j. w.)
****Cytat z Mistrza Adama M. (j. w.)
Świetne!!!