Główna » Humoreski i opowiadania, Maciej Gardziejewski, WSZYSTKIE WPISY

“Ostatni list” Macieja Gardziejewskiego -Zwycięzcy XIV Ogólnopolskiego Turnieju Satyry “O Złotą Szpilę” w Przemyślu

Autor: admin dnia 24 Listopad 2011 Komentarzy: 2

Postaci z “Ostatniego listu” od dawna już nie żyją. Szanowna Babunia, madame Wiktoria, wierny Jan, od lat spacerują po ogrodach Tego, który sugerował nieśmiało kochać bliźniego swego… A gdy spacer ich zmęczy, zasiadają przy jednym stoliku z Izim Mohikanowitzem, Zuzanną Ginczanką, Sztukmistrzem z Lublina, Anią Frank i… z Nim, i co tu dużo mówić, wybuchają śmiechem na samo wspomnienie. A najgłośniej wybucha Babcia, no… najgłośniej po  Nim. Skąd to wszystko wiem? A kto pyta?

Autor.

I MIEJSCE W OGÓLNOPOLSKIM TURNIEJU SATYRY

“O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2011 R.

KONKURS LITERCKI

MACIEJ GARDZIEJEWSKI

OSTATNI LIST

Droga Wiktorio.

Dziś, niespełna pół roku (pół roku!) od naszego ostatniego spotkania zrozumiałem, co znaczy powiedzenie starego lokaja „a serce nie sługa”. Tyle refleksji, tyle myśli; czy zdołam Ci je przekazać językiem tak niewprawnym, ale rozochoconym, gorącym, spragnionym? Wybacz, ponosi mnie na myśl o Tobie, wpadam w galop jak czystej krwi arab, rzecz jasna nie ten w turbanie, wiem że wiesz, że nie ten – cha cha cha! – na wielbłądzie.

Jak czystej krwi arab pod piękną amazonką. Ach, aż przebieram kopytami, strzygę uszami a chrapy, Wiktorio, chrapy zieją pożądaniem.

A propos arab; Babcia, 90 lat no, no, pozazdrościć zdrówka i temperamentu, przekaż ukłony ode mnie, a zatem, czy Szanowna Babcia zawsze tak reaguje, tak tradycyjnie, na nacje odbiegające wyglądem od Jej wspaniałych antenatów? To babcine „czarniawy”. Byłem w westybulu gdy dobiegło moich uszu – Taki czarniawy.

Zapewne nie nadmieniłaś Babci, że często bawię w Rio.  Samba, zmysły, brak skrępowania, ach, cóż za oddech od tej, europejskiej, ciasnoty w której, wybacz,   t r w a m od poczęcia, brrr!

I brazylijskie słońce, wiadomo, cera nabiera zdrowego – zdrowego, Wiktorio! – wyglądu. W tym „czarniawy” czułem nutkę, naturalnie powitała mnie jak matka, serdecznie, szybko zapomniałem – Wiktorio myślę o Tobie nieustannie! – nutkę rozczarowania? Ach, te nasze kochane Babcie! Tyle przeszły a wciąż żyją. Jakie to piękne!

Tak sobie teraz przypominam, że Szanowna Babunia dość żywo zareagowała na moje „cymes”. Pamiętasz, mówiłem o ciasteczkach które chrupaliśmy – pychota! – wiem, wiem kto je piekł, czyje rączki je formowały, nie wiem co mnie podkusiło by użyć staromodnego – cymes? Babunia raczyła spuentować – Oni tak mówią. Nie pamiętasz? Cóż, mogło to umknąć Twojej uwadze, sam nie wiem po co to wspominam?

A swoją drogą, „oni tak mówią”? – czyżbym został przypisany do jakiejś tajemniczej, znanej tylko Babci, kasty koneserów ciasteczek? Przedni dowcip, zaiste, wyborny!

Wiktorio, kiedy Cię znów zobaczę? I pamiętaj, dbaj o Babunię, ach, ta jej śmiałość poglądów, czy to się dziedziczy? A naleweczka którą podała, palce lizać!

Zainteresowanie Babuni, moją osobą, było doprawdy wzruszające. Gdy wyszłaś na chwilę z salonu, wyobraź sobie, raczyła  mnie zapytać o imię mojego taty. Odparłem wzruszony – Dawid. Dawid, świeć Panie nad Jego duszą. I wiesz co, Babunia westchnęła – Acha, rozumiem. Dalibóg, jakby się spodziewała, że takie imię padnie. Ta kobieca intuicja, przepraszam, wzruszyłem się.

Myślę o Tobie czule, Wiktorio! Twój subtelny zapach wypełnia moje zachłanne nozdrza i tylko wędzidło nieśmiałości nie pozwala mi rżeć, a tym bardziej, wybacz zwierzęcą zmysłowość metafory, stanąć dęba. Ach, napisałem – czule?

Wiktorio! Aparacik słuchowy płata Babuni psikusy. Trzeba sprawić Babci nowszy model. Tak łatwo o nieszczęście. Wyobraź sobie, co Babunia usłyszała, gdym w najlepszej wierze, odmalowywał Jej, moje czułe – czu! łe! – myśli o Tobie; gdym snuł czule – czu! le! – opowieść o naszej miłości? Nie zgadniesz. Czulent. Szepnęła – Ach, czulent. Na Boga, Wiktorio, kocham Cię  c z u l e! Czu – le!

Na jakie niebezpieczeństwa narażony jest człowiek niedosłyszący..?

Ale nie ma tego złego, tak sobie pomyślałem, że kiedyś zjemy ów czu-lent, razem. I by się trzymać (cokolwiek to znaczy) pokrewnej nomenklatury, popijemy go – la Chaim! – pejsachówką. Czy jedno pasuje do drugiego, nie wiesz, przypadkiem? Ale przyznasz, że to oryginalny pomysł? Oczywiście, w towarzystwie Twojej, mam ochotę powiedzieć, naszej Babci. Wyborne! Wiktorio, przyznaj mi rację.

O, w tym momencie naszło mnie wspomnienie, drobiazg ale jakże wymowny, o czym ja bym Ci pisał gdyby nie wrażliwość naszej – niech już tak zostanie – Naszej Czcigodnej Pramatki?

Pamiętasz, ruszyliśmy do ogrodu na spacer, Ty wróciłaś po szal, a ja opowiadałem Szanownej Nestorce (jak Ona pięknie słucha?) tę anegdotę, wiesz, jak chłop wymienia, kto ma sad do sprzedania „Olek Gorzelniak mo sad, Józek Oliniak mo sad, Bolek Zaparciak mo sad…”. Dowcip plebejski ale gra słów, przednia!

By opowieść uczynić wspomnieniem – po co? zabij mnie, nie wiem – sobie powierzyłem rolę interlokutora owego chłopa.

I nagle – ja się wcielam, Babunia słucha – natura poety, Szanowna Pani (do Babci tak) pozwoliła mi usłyszeć, całkiem nową treść tej prostej wyliczanki.

Mo sad! – czy szanowna Pani ogarnia? Piramidalnie!

I, ni mniej, ni więcej, wypaliłem z dwururki – Tylu szpiegów w jednej wsi? Wyborne! Mosad. Bat przeciął powietrze jak błyskawica, Szanowna Pani, a ja gnałem… no, cóż, i gnałem. Ot, cała opowieść. Zgrzyt. Mały zgrzyt (Przezacna Protoplastko!)

Już rozumiesz, do czego zmierzam? Dokładnie tak, Najdroższa.

A dałbym głowę, że dykcję mam niezłą. Zgrzyt. Bez d na końcu, z dobitnym z (i g), z przodu. Zwykły zgrzyt, nic innego, a Babunię aż dreszcz przeszedł.

W samą porę przyniosłaś szal. Lato było chłodne tego roku.

Jeszcze słówko, najdroższa i kończę. Wiem, jestem okrutny, każąc Ci czytać taki nabrzmiały list – słyszę jak powtarzasz „nabrzmiały”, co? Nie? Nawet w myślach? Nie wierzę Ci, rozpustnico, myśl tak, niech najniewinniejsze słowa przyprawiają Cię o dreszcze rozkoszy.

Siedzę teraz w fotelu, twarzą do okna, wiatr rusza firanką, dym z mojego cygara pełza po blacie biurka, toczę wzrokiem po trofeach, zdobiących ściany gabinetu – imponujące poroża! – nie Wiktorio, do niczego nie zmierzam; łby jelenie, bawole, dumnych samców; nie drażnię się z Tobą, no co ty? Naprawdę, pomyślałaś o tym?

A wiesz, patrzę teraz na łeb guźca, jakiś dwuznaczny uśmieszek zastygł mu na pysku. Już dobrze, już! Spać, zakurzone rogacze!

Wiktorio, jak byś się odniosła do mojej, pardon za zuchwałość, diagnozy iż Babcia cierpi na echolalię?

Zauważyłem, że z upodobaniem powtarza słowa, które przed chwilą padły z ust rozmówcy. Powiedziałem, że mam nos do interesów, powtórzyła – nos. Ja ciągle mam wrażenie, że coś przed Nią ukrywam. Nie powiedziałem – duży nos. A propos, czy ja mam dobry profil?

Powiedziałem – handel, powtórzyła – handel. Echolalia, Wiktorio.

Urocza przypadłość, kocham Ją, niechby powtarzała całe moje zdania. Gdy wspomnę to Jej – Ach, Dawid… Nie mogę, czytała w moich myślach.

Wiktorio,

najpierw – z szacunku – pocałunki na spracowane dłonie Babci. Nie gniewaj się, że jesteś druga. Tęsknię za Wami, za ciasteczkami, za dyskusjami, za Waszym skromnym staropolskim dworkiem. Myśląc o następnym spotkaniu, powtarzam jak ten stworek Spielberga – Go home! Go home!

Czytając Babci ten list, może pomiń Spielberga, jeszcze gotowa pomyśleć, biedactwo, że o Waszym domu, myślę jak o naszym domu, a tu już krok do mojego domu, i do – broń Boże! – wynocha z mojego domu, aj, jaj, jaj! Nie można być aż tak okrutnym.

Twój Izi.

Na zawsze!

Jan, skończywszy czytać, złożył starannie list, umieścił w kopercie i z głębokim ukłonem wręczył Madame Wiktorii.

Nim opuścili nekropolię, jeszcze chwilę patrzyli w milczeniu na płytę grobowca, którą zdobiły – zdobiły, Wiktorio! – głęboko ryte, złote litery…

Izaak Unkas Mohikanowitz

Satyryk – Patriota

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Odpowiedzi: 2 do wpisu ““Ostatni list” Macieja Gardziejewskiego -Zwycięzcy XIV Ogólnopolskiego Turnieju Satyry “O Złotą Szpilę” w Przemyślu”

  1. Maciej mówi:

    Dzięki, Panie Zbyszku.
    Pozdrawiam. MG.

  2. Zbyszek mówi:

    Panie Maćku Graaaaaaaaaaaatuluuuuuuuuję !!!!!
    Pisze Pan na niebotycznym poziomie- coraz piękniej i coraz bardziej poetycko!!!
    Proszę tak trzymać!!!
    Zbyszek