MACIEJ GARDZIEJEWSKI III NAGRODA w Turnieju Satyry „O Złotą Szpilę” Przemyśl 2010
Koczkodany na baobabie
Listopad
mnie dopadł
więdnę i gubię liście
metaforycznie oczywiście
A tu
ziąb trzaska po gębie
(O! Płycizny kałuż!)
(O! Poezji głębie!)
Rodacy do roboty człapią
a gdzieś tam na desce
pływa sobie Di Caprio
a na kocu łupie jaja na twardo
Mel Gibson i zjada z musztardą
A tu
koniec eksmisji na bruk
i sezon grzewczy rusza
nieszczelne okna (cug!)
ot, wschodnia głusza
A chciałoby się
przy ognisku zrzucić życia brzemię
zjeść upieczoną na chrupko wiewiórkę
wykrzyknąć – Bracie aborygenie!
i ucałować jego córkę
wyznać – Nie dla mnie ta cywilizacja!
i przyznać (sobie!)
– Co racja to racja
Więdnę i gubię liście
metafizycznie oczywiście
Tu klika z kliką a gang z gangiem
i tłum zmarzniętych obywateli
ech – strzelić by w pysk bumerangiem
i żeby wrócił. I jeszcze raz strzelić
Tu wierzby płaczą (bo płaczące)
wśród zgniłych liści rdzewieją grabie
a gdzieś tam
lemury mkną po łące
a koczkodany po baobabie
Tu szare wróble – jak to wróble
(o! nauczyciel z głową w kuble)
odcinek „Rancza”
naród w ł a n c z a
a gdy się zachce napić chłopu
to zjeżdża za róg – do pit-stopu
i tam napełnia się półlitrą
pełne in vitro
Formuła 1
Polski Eden
Więdnie się, więdnie
i gubi liście
egzystencjalnie oczywiście
Tu na ojczyzny dumnym łonie
sterta za stertą opon płonie
płonie przeważnie w centrum miasta
bo właśnie czas palenia nastał
nastał i czarny dym się snuje
„Nam nie podskoczą byle…”
wiadomo kto (i tyle)
A gdzieś tam Nicole Kidman biega
w szortach po plaży na bosaka
kasa kondycja dupa – Mega!
o kurde! merde! shit! o kaka!
(A!
ci od dymu tak śpiewają
że „nie zginęła i nie zginie…”
i palą patriotycznie dętki
produkowane gdzieś w Pekinie)
A tam
hen
brodzą sobie strusie
w wysokich trawach aż po szyję
struś syn z tatusiem (także strusiem)
i to mnie właśnie strasznie pije!
A tu
żal męczy w noc i za dnia
jak dolegliwość jakaś zadnia
jak upierdliwa dzika pszczoła
jedźmy!
jak zwykle nikt nie woła
Więc ja poezji chwytam wiosło
i wyobrażam sobie dżdżyście…
Czy tej jesieni mnie poniosło?
metaforycznie
oczywiście