LIMERYKI KATARZYNY WILLMANN – LAUREATKI II NAGRODY W KONKURSIE SATYRYCZNYM O “GRUDĘ BURSZTYNU”
Portal Migielicz.pl przedstawia Państwu limeryki Katarzyny Willmann z Berlina, za które otrzymała ona II nagrodę w X edycji Ogólnopolskiego Konkursu Satyrycznego o „Grudę Bursztynu” 2013, zorganizowanym przez Centrum Kultury w Gdyni oraz stowarzyszenie In gremio.
KATARZYNA WILLMANN
LIMERYKI
Strażak – malkontent z Chełmży
przeklina gdy mu na hełm mży.
Ale kiedy jest upał
to też by przeklinał i tupał
i także pogodę tę lży.
Raz entomolog na gdańskiej Starówce
umieścił mrówkę w sokowirówce,
bo przyszło mu do głowy,
że szmal za kwas mrówkowy
wyciśnie w żywej gotówce.
Raz miasta Mątwy rezydent
miał wprost makabryczny incydent.
Kiedy wyprowadzał pieska
spadła nań klątwa papieska.
Stąd w Mątwach do klątw pociąg i pęd.
Baba z Makowa siała makabryczny aż się z tej baby
aż się z tej baby zrobił wrak.
Biznesmen co to pole miał
rzekł: już kto inny będzie siał,
o babie rzekł z angielska “fuck”.
Oryginalność striptiserki z Gryfic
to niby prawda, niby pic.
Z pozoru z innymi pospołu
rozbiera się do rosołu.
W istocie – do zupy “nic”.
Zawzięty piroman z Dallas
powiedział raz sobie: spal las.
Ale oszczędził wszystkie drzewa
gdy odkrył, że w lesie tym śpiewa
słowik jak Maria Callas.
Wielodzietny Frank z Frankfurtu
co wytryski miał z jogurtu
i opisał je w powieści,
choć to się w głowie nie mieści
dostał nagrodę Goncourtów.
Pewna synowa z Brukseli
wtedy się tylko weseli,
gdy jej teściowa z Kutna
taka wydaje się smutna,
jakby się miała zastrzelić
Raz okulista z miasta Opoczno
zamiast pacjentki swej gałkę oczną
zbadać pod zeza i zaćmy katem
rzekł, jej urodą tknięty jak prądem:
proszę mi podać nogę zakroczną
Pewna niania z Mszany Dolnej
niańczy pomiot myszy polnej.
O te myszki jeszcze ślepe
nie dba, bije je itp.
Nianie do wszystkiego są zdolne.
Klan genetyków z Polkowic
nalegał, by Sebastian Klonowic
poddał się klonowaniu ad hoc
a wtedy oni za rok
sklonują Reja z Nagłowic.
Baskowi z Bilbao
co tylko dba o
potrzeby niskie
futbol i miskę
Euro się udao.
Raz zdolna zdunka – Dunka z Pucka
skleciła piec dla ciecia – Lucka
Lucek – cieć pod piecem kucał,
lecz opału doń nie wrzucał.
nie grzał się i zmarł na płucka.
Właściciel jeża z Głogowie
poczuł na plecach swych mrowie,
gdy przerażony jeż jego
tak doń przemówił: kolego,
włos się człowieczy na głowie.
Dziwka Waldka z Valladolid
Waldku, rzekła, wsiadłszy w bolid
wieść niesie, ze po francusku
umiesz się kochać w tym wózku.
Wal, Waldi, fakt to, czy mit?
Przewrócił się karzeł z Sobótki
Nawet jak na karła malutki
i pyta dorosłych, młodzieży
czy on tak leżąc leży
jak długi, czy jak krótki.
Motolotnik z Chodzieży
bardzo wysoko mierzył.
Chciał lecieć z Łodzi do Zgierza
tam gdzie się muchą z wiersza Brzechwy zderzył.
Pewna fontanna ze Stawiska
nie wodą, ale zdrowiem tryska.
Opinia od fontann doktora
jest taka: fontanna jest chora,
na nią już przyszła kryska.
Raz pewien snob z Pobiedzi
nad swym genealogicznym drzewem się biedził.
Gdy zmógł już wszystkie wrogie moce
wypadł spod ogona sroce
która na nim siedzi.
Zawzięty kawaler w Studzience
przysięgał przed lustrem w łazience
że jego starania o żonę
już prawie sukcesem zwieńczone
spalą na panience.
Że człowiek się myli, kardiolog w Świętnie
powtarzał pacjentom swym bardzo chętnie
bo nigdy nie wiedział ów kardiolog
co słyszał – epilog czy prolog
i co miał sądzić o tętnie.
Pewien złodziej w Lanckoronie
kradnie kozy, kradnie konie,
drób, robactwo, co popadnie
złodziej w Lanckoronie kradnie.
czemu krów nie kradnie? Bo nie.
Entomolog amator z Olkusza
toczy kulki wzorem skarabeusza.
Potem je pełen smutku
zakopuje w ogrodku
i podobno ogromnie się wzrusza.
Raz kardiolog z renomą sprawdzoną
dał pacjentce do ręki rzecz oną.
Gdy jej chłodu doznawał,
rzekł tak – grozi ci zawał
- dłoń masz zimną i słabo ukrwioną.
Raz okulista z pewnej kliniki
w oczach pacjentki stwierdził kurwiki.
Choć to wada oczywista,
problem ma nasz klinicysta
- jaki kod wpisać do statystyki.