KAFEL 2011 – czyli Konkurs Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich – Nagrodzone utwory
Przedstawiamy Państwu nagrodzone utwory w Konkursie Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich “KAFEL 2011″, zorganizowanym przez Miejski Dom Kultury w Mińsku Mazowieckim.
EDYTA WYSOCKA
Miastko, woj. pomorskie
zdobywczyni I miejsca
w Konkursie Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich KAFEL 2011
III. 1950. MAŁA PPORNOGRAFIA
jednak tata wrócił z Anglii, a dziadka zabrało torfowisko, chociaż powtarzał, że lepsze bagno własne niż bagno wojny.
nasza lepianka stoi przy rozlewisku, obok Borków z Ukrainy. ich jest dużo, bo kulawy Stachu, głupi Kazek, chory Edzio, ładny Tadek, lokowata Helka, mała Hanka, dwie dopiero co urodzone i Borko z Borkową. i jeszcze gruba Michalina, co jej męża Ukraińcy zadźgali widłami w gnoju, bo tam się schował, bo Polak.
to było, jak mieszkali na Podhajcach, ale Ruscy ich wygnali. – dziadek opowiadał.
po ich łóżkach chodzą wszy, bo Borkowa nigdy nie pierze, a kiedy ona ma prać, jak musi rodzić dzieci i wszystko robić w domu, i w oborze, i w stajni, i w polu? – tak mówiła nasza mama do taty cichutko, ale myśmy słyszeli. – i że Borkowa jest chuda i ciągle ja boli brzuch, a Michalina tłusta, a chłopa nie ma. i, że Borko od tej mocnej baby coś chce, bo ma prawo, bo ona na ich łasce…
czy dlatego ta Michalina z tym Borką takie rzeczy ma na strychu, że aż dzieci podglądają? a Borków mama? – nic nie mówi, bo chce sobie odpocząć.
tylko, że ta mała Hanka raz na pastwisku udawała swojego tatę, żeby ze mną…
ja wtedy miałam pierwszą komunię, a ksiądz na religii krzyczał, że to bardzo ciężki grzech.
BARTOSZ GŁOWACKI
Warpalice, woj. kujawsko-pomorskie
zdobywca II miejsca
w Konkursie Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich KAFEL 2011
obśliniony inkwizytor
lepiej zacznij uważać na swój dekolt
zanim trafisz na stos
maleńka
któryś z napalonych wieśniaków
myślący na twój widok tylko o jednym
oskarży cię o sprowadzanie suszy
na pewno będzie ci szkoda
tej ładniutkiej buzi i soczystych nóżek
zwłaszcza że słowiański typ urody
tylko u pogan
ujawnia się w pełni
mimo wszystko na przesłuchaniu zeznam
że widziałem jak lewitujesz
że używając ciemnych mocy
zmuszałaś mnie
do zrywania z siebie ubrań
obśliniony inkwizytor
pochłonięty wizualizacją tych słów
zamyśli się na chwilę
dając mi szansę ucieczki
gorzko pożałuje
kiedy po dokładnych oględzinach skóry
ślady moich paznokci
zostaną uznane
za znaki diabła
*
delta force
spadasz mi z nieba
wiedziałem że kiedyś cię stamtąd wykopią
chuck norris na motocyklu
wykańcza jednego po drugim kiedy mówię
cześć maleńka
spadasz mi z nieba powoli
być może jesteś zbyt lekka
rozbierz się
jutro znajdziemy ci pracę na dole
pobierzemy się i poślemy nasze dzieci
do dobrej szkoły
przemówienia jak zawsze poprzedza
część artystyczna
poezja dowodzi że bez dobrej fryzury
nie można nawet żebrać
poza tym jest ktoś lub coś
co zawładnęło moim życiem
śmiercią
tą kartką
coś co ma zdrożeć od stycznia
*
wczasy w egipcie
mimo wielu próśb
gróźb
oraz wyjątkowo mało subtelnych aluzji
cholerne morze czerwone
nie chce się rozstąpić
nasz samozwańczy przywódca
dzisiaj jeszcze bardziej brodaty niż zwykle
strojąc wysublimowane miny
próbuje to załagodzić
ja natomiast mogę myśleć tylko
o rodzinach podziemnych robaczków
które napełniają swe robacze brzuszki
żerując na naszych trupach
czy chwalebnym jest umrzeć czekając na cud?
spyta ktoś całkiem niepotrzebnie
ponieważ ich zdaniem tak
a moim wręcz przeciwnie
tak czy inaczej – morze czerwone ani drgnie
radzę naszemu przywódcy
utopić ładną dziewczynę
Posejdon nie przechodzi obojętnie obok
tego typu ofiar
przywódca na wszelki wypadek
daje mi w mordę publicznie
a potem po cichu każe znaleźć
jakąś zdrową żydówkę
z morzem czerwonym nigdy nic nie wiadomo
boże
szepcze w niebo wzruszając ramionami
ANNA PILISZEWSKA
Wieliczka, woj. małopolskie
zdobywczyni III miejsca
w Konkursie Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich KAFEL 2011
Himilsbach
urodziłem się w chwili śmierci
pięciu poetów, pięciu praczek i suki
Fryca, mego sąsiada, który zgubił w agreście
rogowe binokle, kiedy szperał zajadle
w sfilcowanym pantoflu, ponoć
mżyło – cmentarze omiatał
listopad. śnieg się plątał, bo jednak
był to grudzień i sople.
utraciłem złudzenia
w czas Kainów i Ablów. zapach piwnic
i sieni nie przyciągał jak dawniej, jednak
żyła w tym iskra. fiakier,
kiedy się utopił, opowiadał kamienie – uwalniałem je
z formy – wyruszały
na łów.
czasem śniłem
na jawie jawę szorstką jak włosie. gryzłem ją,
przełykałem i trawiłem bezbożnie. Ktoś
darował mi grosik – ciążył zbyt
pod językiem – chyba
wtenczas umarłem. grzech
omiatał cmentarze, parował listopad. Śnieg
się plątał
– bo jednak był to grudzień i sople…
*
asymetria
kłamałem
lecz wtenczas byłem
imperatorem w siedmiomilowych
butach z krokodylej skóry – pamiętasz
zawsze lubiłem kłamać, więc
być może przeze mnie
pękło drzewko jabłoni i teraz krzywa
zmarszczka przecina mi czoło.
gdy zachwiał się nasz dom, nie kochałem
cię bosą i nagą przy kuchni – właśnie zlewałaś ocet
w ciasne szyjki butelek – zapach cieczy przenikał
twoją białawą skórę – wbiegłem i zobaczyłem
powiedziałaś: to wszystko
za sprawą jabłoni – kora była pieczęcią…
odtąd sypiam inaczej w królestwie demonów –
nocą pukają w sny
bohaterowie komiksów i książek.
rano straszą mnie ściany zgarbionego domu,
jaspisowa królewna w jaspisowej trumnie
i jeszcze twoje
zmarszczka czoło wykrzywione…