Główna » Humoreski i opowiadania, WSZYSTKIE WPISY

JERZY KĘDZIERSKI “NAPISZ TO SAM”- WYRÓŻNIENIE W XIV OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2018

Autor: admin dnia 25 Listopad 2018 Brak komentarzy

JERZY KĘDZIERSKI

XIV OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY

„O STATUETKĘ STOLEMA” 2018

WYRÓŻNIENIE

NAPISZ TO SAM

Dzień dobry, w dzisiejszym odcinku powiem wam, jak samemu łatwo napisać zimne opowiadanie. Potrzebny nam będzie do tego tylko szwajcarski zegarek, który akurat mamy w domu pod ręką i kawałek parcianej taśmy, który możemy kupić w najbliżej pasmanterii na rogu. Poza tym, nie potrzebujemy żadnej emfazy ani literackich fatałaszków. Ze słów ciepłych we wstępie opowiadania tylko jeden raz użyjemy słowa „zapragnąłem” lub jeśli chcemy, żeby opowiadanie było jeszcze chłodniejsze, można po prostu napisać słowo „postanowiłem”. Zatem do pracy.

Zapragnąłem mieć parciany pasek przy zegarku. Mój szwajcar znudził mnie. Chodzi bez zarzutu sporo lat. Przewidywalny jak Kant. Szwajcarski zegarek dokładny jak szwajcarski zegarek. Wyliczony jak Jan i Jędrzej Śniadeccy. Nuda po prostu. Zastanowiłem się, w jaki sposób zmusić szwajcarski zegarek, nazywa się zresztą Dugena, żeby raz zagrał inaczej, żeby raz do cholery spóźnił się, przyspieszył, stanął, albo nie wiem co. Ale w zimnym jak szkło opowiadaniu, nie możemy sobie na zbyt wiele pozwalać.

Zegarek podarował mi Niemiec. Ukradli mu w Poznaniu samochód. Pozostał w samych gaciach, chciałoby się powiedzieć. Po opuszczeniu komisariatu przy Rycerskiej, zaczepił mnie na ulicy. Gdy opowiedział mi swoją przygodę, o skradzionych wraz z autem świątkach i innych drewnianych figurkach, które z pasją kolekcjonuje i bez opamiętania na Mazowszu w okolicach Siewca, bezpośrednio od artystów kupuje, żal mi się chłopa zrobiło. Cały bagażnik polskiej sztuki ludowej wraz z volkswagenem jetta przeszedł w złodziejskie łapy. Franz Konrad, tak mu było na imię i na nazwisko, stał na ulicy w krótkich gaciach. Żal mi się chłopa zrobiło, ach to już napisałem wcześniej. Widzicie, jak bardzo trzeba uważać, kiedy pisze się zimne opowiadanie. Żadnej emfazy. Więc mówię do Franza Konrada: Widzisz tamte garaże? Bądź tam za dwie godziny. Swoim autem odwiozę ciebie do Rzeszy. Za free. Taki mam kaprys. Franz Konrad nie wierzył. Ale zwięźle mówiąc, w tych krótkich niemieckich gaciach, nie miał zbyt dużego pola manewru. O umówionej godzinie stał przy moim garażu. Podrzuciłem go do Berlina. Przenocowaliśmy na Kreuzbergu u jego Tante. Rano przy śniadaniu, przy bułeczkach z jagodami, które kupiliśmy po drodze w gorzowskich lasach, i które wręczyliśmy Tante, a którymi Tante, zanim wstaliśmy, nadziała bułeczki i teraz cieplutkie mieliśmy dodane do słodkiej kawy z mlekiem, Franz delikatnie zapytał: Czy nie miałbyś czasu i ochoty zawieźć mnie do Bingen am Rhein? W Bingen Franz mieszkał. Warum nicht?, powiedziałem. Powiedziałem tak ze względu na świętą Hildegardę. Pewnie tak samo odpowiedziałbym, gdyby mieszkał we Fryzji. Miałem czas. Jak zawsze.

Kiedy dojechaliśmy do Bingen, kiedy przepłynąłem promem przez Ren, zobaczyłem pomnik Germania i zwiedziłem okoliczne klasztory, kiedy nacieszyłem oczy widokami winnic, i kiedy na odchodne dziękowałem już jego Frau za doskonałe zsiadłe mleko z malinami, Franz Konrad oprócz pieniędzy za paliwo, jako szczere podziękowanie wręczył mi szwajcarski zegarek, mówiąc przy tym: Kiedyś ten zegarek zawieruszył mi się. Nie mogłem go znaleźć i musiałem kupić inny, ale potem go odnalazłem i teraz mam dwa, a potrzebuję jeden. Bardzo proszę, przyjmij ten zegarek, jako podziękowanie i na pamiątkę, jako wyraz prawdziwej sympatii. Das ist sehr gute Retro-Uhr.

I tak oto mam bazylejską Dugenę. Od lat. Już mi się znudziła. Co za nudny zegarek. Zero wariacji. Jak można całe życie tak punktualnie chodzić. Jak można nie zepsuć się ani razu? Kara boska z takim zegarkiem. Ja z perfekcjonizmu dawno wyrosłem. Z perfekcją wziąłem rozwód. Postanowiłem, że zamiast pozłacanej bransolety, zegarek otrzyma parciany pasek. Niech się wyluzuje. W tym celu udałem się do wielkich sklepów, do jubilerów. Okazało się, że parciane paski kosztują około osiemdziesięciu złotych. W tej chwili nie mam samochodu, garażu, ani osiemdziesięciu złotych. Poszedłem zatem do pasmanterii na rogu.

Taśma parciana kupiona. Za siedemdziesiąt centymetrów zapłaciłem jeden złoty i siedemdziesiąt cztery grosze. Pasek uszyłem. Ha! Potrafię własnymi rękoma uszyć świetny grandżowy pasek do zegarka z Bazylei. Zamiast osiemdziesiąt złotych wydać na parciany pasek w wielkim sklepie u jubilera, sam uszyłem odlotowy pasek za dwa złote. Tu postawiłbym wykrzyknik, gdyby opowiadanie nie było chłodne. Pasek gotowy, zegarek rozluźniony. Teraz helvecie, na starość, nareszcie możesz się trochę rozregulować, powiedziałem do zegarka i przycisnąłem kciukiem szkiełko. Za mocno przycisnąłem. Szkiełko pękło. Szlag to trafił.

Poszedłem ratować helveta do zegarmistrza na Paderewskiego. Tam są bardzo dobrzy fachowcy. Szkiełku się penkneło, powiedziałem dowcipnie, żeby mieć przewagę nad fachowcem, jak przyjdzie do płacenia. Pan zegarmistrz wziął zegarek. Nałożył na oko okular. Zaczął wychwalać, jaki to dobry zegarek, jakbym nie wiedział. Zaczął perorować, jaki to bardzo dobry, rzadki już dziś mechanizm, jakbym o tym nie wiedział. Mówił, że taka Dugena to rzadkość, że do końca świata można na niej polegać, nie spóźni się. Przerwałem te nudne wywody i zapytałem o cenę. Ile szkiełko będzie kosztować? Ręcznie trzeba dorobić, na moje oko jakieś osiemdziesiąt pięć złotych trzeba policzyć, zaopiniował pan zegarmistrz. Nie pomyślałby pan jeszcze o jakiejś stylowej, pozłacanej bransolecie, zamiast tej szmacianej tasiemki?

Tak, jak widzicie, samemu w domu można łatwo i szybko napisać zimne opowiadanie.

W następnej audycji pokażę wam, jak łatwo i szybko napisać opowiadanie o lampce biurkowej. Potrzebne nam do tego będzie kawałek blachy i drut, najlepiej średnio giętki. Do zobaczenia za tydzień.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.