JAROSŁAW ANDRASIEWICZ “TEKSTY”- WYRÓŻNIENIE W TURNIEJU LITERACKIM W KATEGORII TEKST XXIII OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2020
JAROSŁAW ANDRASIEWICZ
XXIII OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2020
TURNIEJ LITERACKI
TEKSTY POETYCKIE
WYRÓŻNIENIE
Pieśń europejska
Czego chcesz od nas, Unio, za Twe hojne dary?
Czego za te dotacje, w których nie masz miary?
Rozum Cię nie ogarnie, wszędzie pełno Ciebie,
w każdym aspekcie życia! (No, może nie w niebie…).
Porad chyba nie pragniesz, bo i tak wiesz swoje,
więc radą tu Cię żadną nie zaniepokoję.
Tylko tę pieśń wdzięczności dozgonnej wyśpiewam
(wnet się za nią w Przemyślu nagrody spodziewam).
O, Pani tak wszechmocna! Na Twe rozkazanie
ślimak, zwyczajny mięczak, w mig rybą się stanie!
Zaś marchew już nie musi zazdrościć owocom,
bo do nich zaliczona Twą unijną mocą!
Troszczysz się o stworzenie, dając dyrektywy!
W nich nauczasz banana, jaki ma być krzywy,
a kurze perswadujesz w formie eurogadki,
by swój dziób kierowała ku wejściu do klatki!
Pochylasz się nad ludźmi w niejednej dziedzinie!
Szczegółowo wyjaśniasz, jak wejść po drabinie!
Tym, co obuwie noszą w sposób byle jaki,
wskazujesz, jak prawidłowo mają wzuć gumiaki!
Zaiste nieprzebrane są Twoje zastępy!
Gotowe, by na nowo stawiać świata zręby!
Trwają czujne w potężnym rynsztunku instrukcji!
Nie masz na ziemi takiej drugiej instytucji!
Nieba jednak nie sięgasz – tam postulat wnoszę.
Chciałbym, jako poeta, dobry Panie Boże,
dodać malutki passus wprost do suplikacji:
ochroń nas od Głupoty, czyli eurokracji..,
Suchy dok
W chłopie, gdy nie mógł chwytać mamuta,
bo ekolodzy podnieśli krzyki,
zwykła przycichać myśliwska nuta,
a brzmiały tony marynistyki.
Na baobabu piął się koronę,
wryp… raszał z gniazda pterodaktyla,
i tam się moszcząc, spoglądał w stronę,
w której się niebo ku morzu schyla.
Widok, zaiste, majestatyczny,
w piersi włochatej aż dech zapiera…
Chłopu, co zwykle był pragmatyczny,
już się projekcja marzeń otwiera.
„Ech, cisnąć wszystko w jasną pogodę:
tych ekologów, babę, mamuta!
[ hen wyruszyć, za tę tu wodę...
(z tym, że potrzebna byłaby szkuta…).
Zmóc się z żywiołem, stawić mu czoło!
Pokochać wicher i morską pianę!
Choć niebezpieczeństw tyle wokoło
na tym pokładzie być kapitanem!
Odkryć nieznane, nawodne szlaki!
I zawsze za nic mieć wraże prądy!
Jako ten Odys, co do Itaki…
Dotrzeć na piękne, zamorskie lądy!”.
Gdy w takiej wizji zwykł się zatracać,
głos baby z dołu dobiegał nagle:
„Wracaj, jaskinię pora ogacać!”.
I po podróży, zwinięte żagle…
Darowana klacz
Wenus wyszła z morskiej piany,
uśmiech skwiecił jej oblicze.
Na ten widok piać peany
jęli męscy plażowicze.
„Spójrzcie tylko na tę szparkę!
Co jedynki jej rozdziela!
Znamionuje to figlarkę,
do psot skorą i wesela!”
Na uboczu stał poeta.
Słysząc prozę – do tej pory
jęknął w duchu „Ech…. kobieta…”,
i dał takie metafory:
„Górnym dwójkom się przypatrzcie!
W uniesieniu dumnym trwają.
W idealnym jakby akcie wzrok do siebie przyciągają.
Widzę także dwójki dolne!
Ogląd mam, bo stoję z boku.
Wypełnione i swawolne
prężą się przy każdym kroku!”.
Wenus spektakl ten rozbawił,
zawołała: „O, na bogów!
Czyżby mi się tutaj trafił
istny zjazd stomatologów?”.